"Rosja bez Putina, precz z władzą czekistów!"

(fot. EPA/SERGEI ILNITSKY)
Jerzy Malczyk / PAP / slo

Ponad 30 tys. osób wyszło we wtorek na ulice Moskwy, aby po raz kolejny zażądać odejścia Władimira Putina z Kremla. Akcja odbyła się za zgodą władz stolicy Rosji. Obyło się bez poważniejszych incydentów.

Uczestnicy manifestacji przyjęli "Manifest wolnej Rosji", w którym wezwali do nasilenia protestów przeciwko Putinowi, łącznie ze zorganizowaniem kampanii nieposłuszeństwa obywatelskiego.

W akcji wzięli udział przedstawiciele praktycznie wszystkich opozycyjnych sił politycznych - od skrajnej lewicy, przez liberałów i konserwatystów, po skrajną prawicę.

Uczestnicy demonstracji zebrali się na placu Aleksandra Puszkina, skąd śródmiejskimi bulwarami przeszli na prospekt Andrieja Sacharowa, gdzie o godz. 14.30 czasu moskiewskiego (godz. 12.30 czasu polskiego) odbył się antyputinowski wiec.

Idąc opozycjoniści skandowali m.in. "Rosja bez Putina!", "Putinie, odejdź!", "Putin - to złodziej!", "Rosja będzie wolna!", "Precz z władzą czekistów!", "To my jesteśmy władzą!" i "To jest nasze miasto!".

Stronnicy lewicowych formacji wołali też: "Cała władza w ręce narodu!" i "Precz z państwem policyjnym!", a nacjonaliści - "Rosyjski porządek dla rosyjskich ludzi!", "Chwała Rosji!", "Rosjanie, naprzód!", "Moskwa - to rosyjskie miasto!" oraz "Moskwa dla Rosjan!".

Uczestnicy wykrzykiwali również nazwiska więźniów politycznych oraz osób zatrzymanych po poprzedniej wielotysięcznej akcji opozycji w Moskwie, domagając się ich uwolnienia. W czasie pochodu trwała zbiórka pieniędzy na pomoc dla więźniów politycznych.

Biorący udział w akcji przyjęli "Manifest wolnej Rosji", w którym wezwali do nasilenia protestów przeciwko Putinowi, łącznie ze zorganizowaniem kampanii nieposłuszeństwa obywatelskiego. Odpowiedzialność za ich przygotowanie powierzyli Radzie Koordynacyjnej, w której skład wejdą reprezentanci różnych sił politycznych i społeczeństwa obywatelskiego.

Autorzy manifestu podkreślają, że celem tej "pokojowej, antykryminalnej rewolucji" jest demontaż putinowskiej dyktatury i dokonanie zmian we wszystkich sferach życia w interesie ogółu obywateli. - Utrzymywanie władzy przez ugrupowanie Putina jest śmiertelnie niebezpieczne dla kraju. Kontynuowanie putinowskiej polityki grozi konfrontacją wewnętrzną, rozpadem państwa i chaosem - ostrzegają.

Według nich do przejścia od "dyktatury złodziei do ludowładztwa" potrzebny jest "dialog najbardziej odpowiedzialnej części klasy rządzącej i mas ludowych", w tym przez mechanizm okrągłego stołu.

Autorzy dokumentu proponują konkretne kroki zmierzające do "odbudowania w Rosji fundamentalnych politycznych, prawnych i moralnych podstaw społeczeństwa i państwa".

Wśród nich wymieniają doprowadzenie do odejścia Putina, przeprowadzenie wyborów parlamentarnych na podstawie nowej, uczciwej ordynacji, znowelizowanie konstytucji w kierunku skrócenia kadencji prezydenta i rozszerzenie uprawnień parlamentu, uchwalenie nowych przepisów o wyborach prezydenta, gubernatorów i organów samorządu terytorialnego, a także przyjęcie ustawy pozwalającej uwolnić sądownictwo i organy ścigania od ludzi, którzy dopuścili się przestępstw.

Pod manifestem podpisali się m.in. opozycyjny adwokat, bloger i bojownik z korupcją Aleksiej Nawalny, koordynator radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow, przywódca liberalnej Solidarności Ilja Jaszyn, szef Partii Wolności Narodowej Borys Niemcow, lider grupy artystycznej Wojna Piotr Wierziłow, przywódca Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego Garri Kasparow, obrończyni środowiska naturalnego Jewgienija Czyrikowa, deputowany do Dumy Państwowej z ramienia socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji Ilja Ponomariow, związany z demokratyczną partią Jabłoko politolog Andriej Piontkowski i jeden z przywódców skrajnej prawicy Aleksandr Biełow.

W demonstracji nie wzięli udziału dwaj liderzy antyputinowskich protestów - Nawalny i Jaszyn, którzy we wtorek zostali wezwani do Komitetu Śledczego FR w związku z dochodzeniem w sprawie zajść, do jakich doszło w stolicy Rosji 6 maja, w przededniu zaprzysiężenia Putina na prezydenta. W starciach policji z demonstrantami rannych zostało wówczas ponad 70 osób, w tym około 30 policjantów; policja zatrzymała 436 osób.

Na przesłuchanie wezwany został również Udalcow, który jednak odmówił przyjścia do Komitetu Śledczego FR i przyłączył się do manifestujących. Udalcow argumentował, że jest jednym z organizatorów wtorkowej demonstracji.

Występując na wiecu, przywódca Frontu Lewicy zaproponował zorganizowanie kolejnej wielotysięcznej manifestacji opozycji w Moskwie 7 października, w dniu 60. urodzin Putina. Według niego robotnicy powinni poprzeć tę akcję ogólnokrajowym strajkiem politycznym.

Bezpośrednio na scenie policjant wręczył Udalcowowi wezwanie na przesłuchanie do Komitetu Śledczego FR. To samo spotkało Niemcowa.

Wśród występujących na wiecu był Siergiej Mochnatkin, jedyny więzień polityczny ułaskawiony przez poprzedniego prezydenta FR Dmitrija Miedwiediewa. Podziękował on sympatykom opozycji za poparcie. - Wyciągnęliście mnie z łagru, wyciągniecie kraj z szamba - oświadczył.

Akcją tą opozycjoniści uczcili przypadające we wtorek święto narodowe Federacji Rosyjskiej - Święto Niepodległości, nazywane Dniem Rosji. Święto to upamiętnia deklarację suwerenności państwowej uchwaloną 12 czerwca 1990 roku przez Zjazd Deputowanych Ludowych Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (RFSRR). W ten sposób RFSRR, tj. dzisiejsza FR, wypowiedziała posłuszeństwo władzom ZSRR, co wkrótce doprowadziło do ostatecznego upadku Związku Radzieckiego.

Z okazji święta Rosjanie mieli od niedzieli do wtorku dni wolne od pracy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Rosja bez Putina, precz z władzą czekistów!"
Komentarze (3)
P
polski.blog.ru
12 czerwca 2012, 17:00
Jasne, że się boją. Stracić suwerenność i dostać się pod but Zachodu. .
R
Reż
12 czerwca 2012, 15:24
Biedni Ci Rosjanie. Na pewno się boją. Tam się wciaz nic nie zmieni?
P
polski.blog.ru
12 czerwca 2012, 14:12
Cóż to jest 20-30 tysięcy wobec 15 mln mieszkańców aglomeracji Moskwy?!! To jest tak, jakby z aglomeracji warszawskiej (3 mln) zjechało do centrum Warszawy ok. 6 tys. manifestantów. To przecież śmiech na sali, margines społeczny. Nawet demonstracje "sekty smoleńskiej" na Krakowskim Przemieściu bywały u nas większe.