Rosja łagodzi zarzuty wobec ekologów

Aktywista Greenpeace Tomasz Dziemianczuk w Sądzie Rejonowym w Murmańsku w Rosji (fot. PAP/EPA/Angela Kolyada)
PAP / drr

Z "piractwa" na "chuligaństwo" Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zmienił kwalifikację czynu aktywistów międzynarodowej organizacji ekologicznej Greenpeace zatrzymanych po akcji na Morzu Barentsa - poinformował w środę rzecznik KŚ Władimir Markin.

"Działania oskarżonych przekwalifikowano na +chuligaństwo+" - oświadczył Markin, którego cytują agencje ITAR-TASS i RIA-Nowosti. Zmiana ta oznacza istotne złagodzenie zarzutów. O ile za "piractwo" w Rosji grozi do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej, o tyle za "chuligaństwo" - do 7 lat.

Odnosząc się do komunikatu Komitetu Śledczego, rosyjskie biuro Greenpeace'u oznajmiło, że liczy na to, że zostaną wycofane wszystkie zarzuty wobec uczestników protestu na Morzu Barentsa. "Wszystkie oskarżenia powinny być wycofane. Nie ma podstaw do formułowania oskarżeń i wszczynania postępowania karnego. W działaniach załogi +Arctic Sunrise+ nie było znamion ani piractwa, ani chuligaństwa" - oświadczył Iwan Błokow, dyrektor ds. programów w Greenpeace Rosja, którego cytuje agencja Interfax.

Dyrektor programowy Greenpeace Polska Robert Cyglicki wskazał m.in.: "Należy pamiętać, że to nasz statek został przejęty przez ludzi uzbrojonych w noże i broń palną. Nasi aktywiści, załoga statku i dziennikarze to nie chuliganie, tak samo jak nie są piratami. Nowa kwalifikacja nadal jest nieproporcjonalnie ostra i wiąże się z potencjalną karą do 7 lat więzienia. To obraza dla idei pokojowego protestu".

"Będziemy sprzeciwiać się tym bezpodstawnym zarzutom chuligaństwa równie mocno, jak sprzeciwialiśmy się oskarżeniom o piractwo. Oba zarzuty są równie dalekie od rzeczywistości" - dodał Cyglicki.

Zadowolenie z decyzji Komitetu Śledczego FR wyraził szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. "Widziałem doniesienia PAP, jakoby prokuratura rosyjska zmieniła kwalifikację czynu na znacznie łagodniejszą. Bardzo się cieszę. To znaczy, że także nasze działania przynoszą skutki" - powiedział.

"Chciałbym jeszcze raz powtórzyć - dodał - że oczywiście za każdym razem pomagamy naszym obywatelom, ale po pierwsze - prosimy o przestrzeganie prawa w inny krajach, po drugie - o przestrzeganie naszych ostrzeżeń, gdzie nie wolno jeździć i gdzie są sytuacje szczególnie ryzykowne. Po trzecie wreszcie proszę pamiętać, że nie jesteśmy wszechmocni. Służba konsularna może, ile może. Nie mamy mocy wydobywania automatycznie z więzienia każdego, kto popadnie w tarapaty".

Prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar uznał, że "zmiana zarzutów w stosunku do działaczy Greenpeace'u jest wyłącznie działaniem dyplomatycznym, sygnałem, że Rosja próbuje się wsłuchiwać w to, co świat ma do powiedzenia w tej sprawie". Zdaniem Bodnara "jest to też wyjściem z absurdalnej sytuacji - sami przedstawiciele władz rosyjskich - prezydent Rosji Władimir Putin oraz szef prezydenckiej rady praw człowieka Michaił Fiedotow - stwierdzili, że zarzuty piractwa wobec aktywistów są absurdalne".

18 września, operując z pokładu pływającego pod holenderską banderą statku "Arctic Sunrise", działacze Greenpeace'u usiłowali dostać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), która zatrzymała statek i odholowała do Murmańska.

Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące wszystkich 30 członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów. Wśród nich jest obywatel Polski, 37-letni Tomasz Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego.

Komitet Śledczy postawił wszystkim zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat łagru.

Artykuł 213 Kodeksu Karnego FR określa chuligaństwo jako "brutalne naruszenie porządku publicznego, wyrażające jawny brak szacunku dla społeczeństwa".

Za taki czyn, jeśli został popełniony "przez grupę osób po uprzedniej zmowie" lub "w zorganizowanej grupie", albo jeśli "brutalne naruszenie porządku publicznego" było związane ze stawianiem oporu przedstawicielowi władz bądź innej osobie wykonującej obowiązki w zakresie ochrony tegoż porządku, grozi grzywna w wysokości od 500 tys. do 1 mln rubli (od 15,7 tys. do 31,5 tys. USD) lub dochodu skazanego za okres od 3 do 4 lat, albo kara prac przymusowych na okres do 5 lat bądź pozbawienia wolności do 7 lat.

10 października Komitet Śledczy oznajmił, że nie wyklucza postawienia ekologom z Greenpeace'u zarzutów popełnienia innych "ciężkich przestępstw". Markin poinformował wówczas o znalezieniu na "Arctic Sunrise" aparatury o podwójnym przeznaczeniu. Określenia takiego w Rosji używa się w odniesieniu do sprzętu, mogącego mieć zastosowanie wojskowe lub szpiegowskie.

Markin przekazał również, że śledczy ustalają, którzy z aresztowanych ekologów "z premedytacją taranowali kutry rosyjskich pograniczników", stwarzając zagrożenie dla życia i zdrowia przedstawicieli władz. Rzecznik Komitetu Śledczego poinformował także o znalezieniu narkotyków na pokładzie zatrzymanego statku.

25 września prezydent Władimir Putin oświadczył, że ekolodzy, których zatrzymano na Morzu Barentsa, nie są co prawda piratami, jednak złamali prawo międzynarodowe.

Zastrzegając, że nie zna szczegółów zajścia, Putin powiedział wtedy, że oczywiste jest to, że działacze organizacji Greenpeace nie są piratami, lecz formalnie próbowali zająć platformę, a to oznacza, że naruszyli prawo międzynarodowe. Putin dodał, że rosyjscy pogranicznicy nie mogli mieć pewności, kto - podając się za ekologów z Greenpeace'u - próbuje zająć platformę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Rosja łagodzi zarzuty wobec ekologów
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.