Sikorski przekonywał brytyjskich eurosceptyków
Polska nie wesprze rozbijania UE przez brytyjskich eurosceptyków, ponieważ nie chce powrotu do polityki XX w., gdy była strefą buforową między Wschodem a Zachodem - powiedział w piątek wieczorem minister Radosław Sikorski w przemówieniu w Blenheim Palace.
Sikorski polemizował z wieloma zakorzenionymi, zwłaszcza w eurosceptycznym nurcie Partii Konserwatywnej, mitami na temat UE i przeciwstawiał im polskie podejście do integracji europejskiej. - UE jest anglojęzycznym graczem międzynarodowym. Wspólny Rynek był brytyjskim pomysłem, brytyjski komisarz stoi na czele dyplomatycznej służby UE. Wielka Brytania, jeśli zechce, może przewodzić europejskiej polityce obronnej - mówił Sikorski.
- Jeśli jednak Londyn odmówi (zaangażowania się w Unii Europejskiej stosownie do swego potencjału - PAP), to nie powinien oczekiwać, że Polska dopomoże mu w rozbiciu lub sparaliżowaniu UE - powiedział minister i podkreślił, że Polska jest zdecydowanie nie dopuścić do powrotu do "polityki XX wieku".
Sikorski przypomniał, że W. Brytania, w odróżnieniu od Polski, nigdy nie była krajem rządzonym przez okupanta i dlatego jej historyczne doświadczenia i spojrzenie na rzeczywistość są inne niż większości państw europejskich. Jeśli chodzi o Polskę, to "zrobi ona, co tylko w jej mocy, by zapobiec powtórce historii". - Polska chce być partnerem Niemiec i Francji, przewodząc silnej, demokratycznej europejskiej przestrzeni polityczno-ekonomicznej. Nie chce być buforem między Europą Zachodnią, a mniej demokratyczną euroazjatycką polityczno-ekonomiczną przestrzenią, w której dominującą rolę odgrywa Rosja - dodał.
Sikorski odciął się też od rozpowszechnionych w W. Brytanii pesymistycznych ocen perspektywy utrzymania strefy euro. Wyraził przekonanie, że strefa euro przetrwa i wskazał, że jej członkowie zacieśniają integrację.
Odwołując się do argumentów ekonomicznych i dobrze pojętego brytyjskiego interesu narodowego szef polskiego MSZ skrytykował oba nurty myślenia brytyjskich eurosceptyków: zastąpienie członkostwa w UE przez porozumienie o wolnym handlu oraz wystąpienie z UE.
Wskazał przy tym na proeuropejskie nastawienie Szkotów, różniące się od w większości eurosceptycznego podejścia opinii publicznej w Anglii.
- Czy rzeczywiście wierzycie, że Szkoci, którzy są bardziej proeuropejscy od was, pójdą w wasze ślady? - zapytał Sikorski gospodarzy, sugerując, że zwycięstwo eurosceptycyzmu w Anglii może przyspieszyć rozpad Zjednoczonego Królestwa. Torysi rządzący w kraju w koalicji z liberałami i dominujący w parlamencie westminsterskim mają w Szkocji tylko jednego posła.
Jesienią 2014 r., a więc w przededniu wyborów powszechnych, Szkocka Partia Narodowa mająca większość w parlamencie w Edynburgu planuje rozpisanie referendum ws. niepodległości Szkocji i widzi przyszłość Szkocji w integrującej się UE. Z kolei referendum ws. członkostwa W. Brytanii w UE jest żądaniem eurosceptycznego nurtu partii konserwatywnej, który liczy na to, że większość opowie się za renegocjacją warunków brytyjskiego członkostwa lub za wystąpieniem z Unii.
- W. Brytania poza UE będzie się mniej liczyć w ponadnarodowych organizacjach, jej głos będzie mniej znaczył nie tylko w Waszyngtonie, ale nawet w Kuala Lumpur, Lagos i Bogocie. (...) Będziecie mniej interesujący (niż jako wpływowy członek UE - PAP) - przestrzegł Brytyjczyków minister.
Sikorski wypowiadał się w ramach tegorocznej konferencji "Global Horizons" zorganizowanej przez prestiżowy think tank Oxford Analytica. Spośród polityków Europy Środkowej w przeszłości tylko premier Węgier Miklos Nemeth wystąpił na tym forum.
Wśród ok. 200 uczestników byli m. in.: były brytyjski minister spraw zagranicznych David Miliband, były ambasador W. Brytanii w Warszawie Charles Crawford, przedstawiciele Departamentu Stanu USA i elita oksfordzkich naukowców z prof. Normanem Daviesem.
Blenheim Palace, znajdujący się ok. 20 km od Oksfordu, to jedna z najbardziej znanych posiadłości arystokratycznych wybudowana na początku XVIII w. przez Johna Churchilla, pierwszego księcia Marlborough, po jego zwycięstwie nad Francją w bitwie pod Blenheim w wojnie o sukcesję hiszpańską. To także miejsce urodzenia Sir Winstona Churchilla.
Skomentuj artykuł