Skutki powodzi na Filipinach

Sobotnia powódź na Filipinach (fot. PAP / EPA / Francis R. Malasig)
PAP / demart

Co najmniej 240 osób zginęło wskutek wyjątkowo ulewnych opadów deszczu, które nawiedziły w sobotę północne Filipiny - powiadomiły we wtorek filipińskie służby ratunkowe.

Za zaginione uważa się obecnie 37 osób. Niedzielny bilans mówił o około 100 zabitych i zaginionych.

Sztorm tropikalny Ketsana, który w sobotę przetoczył się nad filipińską wyspą Luzon sprawił, że w ciągu 12 godzin spadło tam więcej deszczu, niż wynosi średnia norma dla całego września. Wywołało to największą od 40 lat powódź w tym kraju.

Według władz, tylko w stołecznej Manili i okolicach skutki ulewy dotknęły 1,9 mln osób. Około 380 tys. z nich znalazło tymczasowe schronienie w szkołach, kościołach oraz innych punktach ewakuacyjnych.

Teodoro zaapelował o międzynarodową pomoc, bez której filipińskim władzom może zabraknąć środków na prowadzenie akcji ratunkowej. Szczególnie, że zdaniem meteorologów w dotknięte powodziami regiony Filipin w piątek może uderzyć kolejny sztorm tropikalny.

Od soboty na północy Filipin obowiązuje stan klęski żywiołowej, pozwalający władzom korzystać ze specjalnych funduszy ratunkowych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Skutki powodzi na Filipinach
Komentarze (2)
N
netka007
2 listopada 2009, 09:14
 James_filipino - a jestes moze teraz na Filipinach? Jade tam za poltora miesiaca (celem jest poludnie Filipi) i tak sie zastanawiam czy to dobry pomysł...czy przypadkiem poludniowa czesc tez nie oberwala od matki natury...
J
James_Filipino
29 września 2009, 12:00
Przeżycie filipińskiegu tajfunu to niezapomniane doświadczenie: już sama burza robi piorunujące wrażenie, ale jeszcze gorszy jest obraz zniszczeń. Bo każdy taki tajfun to średnio tysiąc zabitych i milion bez dachu nad głową. Nasze polskie media donoszą zwykle o huraganowych wiatrach, jakie uderzają w Wietnam (kraj, o którym wiemy trochę więcej), ale zwykle jest ten ten sam tajfun, który wcześniej przechodzi przez Filipiny, pustoszy kraj, a w Wietnamie to jest już tylko silny wiatr... Oczywiście istnieją systemy ostrzegania przed tajfunami (np. www.typhoon2000.ph), ale w rzeczywistości i tak nigdy nie wiadomo, jaką trasą on przejdzie. Osobiście przeżyłem dwa tajfuny, miał być i trzeci, ale w ostatniej chwili skręcił. Jak to wygląda? Takie nasze oberwanie chmury z ulewnym deszczem i huraganem, tylko że trwa to przez kilka-kilkanaście godzin. Tajfun to taka olbrzymia trąba powietrzna, wieje wokół jądra, obejmuje kilkaset kilometrów, a w środku, w jądrze... jest cisza. Czym bliżej jądra, tym jest gorzej, a najgorzej jest w środku: najpierw przechodzi jedno uderzenie, które niszczy, co się da. Potem następuje cisza... Coś tylko wisi w powietrzu, dziwne ciśnienie. Ale ludzie wychodzą na ulice i zaczynają sprzątać. Po paru godzinach, kiedy jądro się przesunie, następuje drugie uderzenie - i wtedy dopełnia się dzieło zniszczenia. Kiedy patrzy się na krajobraz po przejściu tajfunu, to już tylko chce się płakać... Ci najbiedniejsi tracą wtedy wszystko. Zaczynają życie o zera. Pozostaje tylko nadzieja, że następny tajfun (który uformuje się mniej więcej za miesiąc) przejdzie inną drogą - dałby Bóg, że nad morzem.