Spór o dalszy sens wojny afgańskiej
Po zastrzeleniu 16 cywilów w Kandaharze przez amerykańskiego żołnierza w USA odżył spór o wojnę w Afganistanie. Rząd rozważa przyspieszenie wycofania wojsk. Wielu ekspertów i konserwatywni komentatorzy krytykują te plany, napotykające opór dowódców armii.
Masakrę w Kandaharze porównuje się do zabójstwa ponad 160 cywilów przez wojska USA w wiosce My Lai w czasie wojny w Wietnamie. Podobnie jak tamten incydent zabójstwo w Afganistanie zaktywizowało opozycję wobec obecnej wojny. Zdaniem komentatorów może to wpłynąć na decyzje administracji prezydenta Baracka Obamy.
Obecnie jednak administracja rozważa wycofanie dodatkowych 10 tys. wojsk w grudniu br. i przyspieszenie ich stopniowej ewakuacji w 2013 roku. Wówczas miałoby powrócić do kraju co najmniej 20 tys. żołnierzy.
- Szybsze wycofanie wojsk jak najbardziej ma sens. Społeczeństwo amerykańskie nie chce dłużej płacić kosztów tej wojny, ekonomicznych i ludzkich. Dostrzega, że nie widać jej końca. Lepiej jest dogadać się z talibami i przekazać zadania bezpieczeństwa siłom afgańskim - powiedział PAP były podsekretarz stanu w Pentagonie Larry Korb.
Plan przyspieszenia ewakuacji wojsk ma poparcie doradcy prezydenta Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Toma Donilona i wiceprezydenta Joe Bidena. Ten ostatni od dawna opowiada się za redukcją wojsk i pozostawieniem w Afganistanie tylko sił specjalnych do zwalczania terrorystów.
Korb zgadza się z tą koncepcją i nie obawia się, że po szybszym wycofaniu wojsk Afganistan ponownie wpadnie w ręce talibów i Al-Kaidy.
- Al-Kaida została zasadniczo przetrzebiona, nie stanowi już poważnego zagrożenia. A jeżeli po 2014 r. pozostawimy w Afganistanie kontyngent 10 tys. wojsk specjalnych, będzie to wystarczające zabezpieczenie, by talibowie nie obalili obecnego rządu - powiedział Korb, związany obecnie z popierającym Obamę instytutem Center for American Progress.
Przyspieszenie wycofania wojsk napotyka jednak opór ze strony dowódców w armii. Chcą oni, by pozostawić siły w Afganistanie możliwie jak najdłużej. Godzą się na nowe redukcje wojsk dopiero pod koniec 2013 r., argumentując, że należy je wycofywać dopiero zimą, kiedy z powodu warunków naturalnych ustają walki.
- Jeden tragiczny incydent nie powinien zmieniać harmonogramu pobytu wojsk. Ich szybsze wycofywanie nie jest wskazane - powiedział PAP O'Hanlon, który był niedawno w Afganistanie. Jego zdaniem operacja USA i NATO przynosi pewne sukcesy i są oznaki dobrej współpracy sił międzynarodowych z Afgańczykami.
Jak zauważają korespondenci z Afganistanu, przedstawienie harmonogramu ewakuacji, która ma się skończyć w 2014 roku, sprawia, że talibowie czekają teraz, aż wojska wycofają się z Afganistanu, i nie pójdą na żadne ustępstwa ani wobec USA, ani rządu afgańskiego prezydenta Hamida Karzaja.
- Zabójstwo popełnione przez jednego żołnierza nie powinno podważyć wysiłku wojennego, w którym Amerykanie ponieśli tak wielkie ofiary. Może to się jednak zdarzyć, jeśli wszyscy dojdą do wniosku, że terminarz prezydenta podyktowany jest bardziej przez tegoroczne wybory niż przez potrzebę sukcesu na froncie - napisał we wtorek w komentarzu redakcyjnym "Wall Street Journal".
Skomentuj artykuł