Syria zapowiada odwet, Izrael uspokaja
Po atakach izraelskiego lotnictwa na cele pod Damaszkiem Syria zapowiada odwet, podczas gdy Izrael zapewnia, że nie dąży do eskalacji napięcia w stosunkach z tym państwem. Przed narastaniem konfliktu w ogarniętej wojną Syrii i w regionie ostrzegają UE i ONZ.
"Syria odpowie na izraelską agresję, ale wybierze moment, w którym to zrobi. Nie dojdzie do tego natychmiast, ponieważ Izrael jest w stanie pogotowia" - oświadczyło w poniedziałek cytowane przez agencję AFP źródło "zbliżone do władz" w Damaszku.
Wieloletni deputowany Knesetu i bliski współpracownik premiera Benjamina Netanjahu, Cachi Hanegbi, powiedział, że Izrael nie dąży do konfrontacji z Syrią i "jasno komunikuje, że jeśli są podejmowane jakieś działania, to są one wymierzone wyłącznie przeciwko Hezbollahowi, a nie syryjskim władzom". Jednocześnie zastrzegł, że Izrael jest gotów na każdy rozwój wydarzeń i może "ostro odpowiedzieć w razie aktu agresji wobec nas", gdyby Syria źle zrozumiała przekazywane jej obecnie sygnały.
Według dziennika "Jedijot Achronot" rząd izraelski poinformował reżim Asada kanałami dyplomatycznymi, że nie zamierza wtrącać się w wewnętrzny konflikt w Syrii; nie potwierdziły tego źródła izraelskie.
Generał Jair Golan, dowodzący wojskami izraelskimi przy granicy z Libanem i Syrią, powiedział, że nie ma oznak świadczących o zbliżającej się wojnie.
Według informacji podanych przez władze syryjskie i nieoficjalnie potwierdzonych przez źródła zachodnie w ostatnich dniach Izrael dokonał dwóch ataków lotniczych na cele wojskowe w Syrii. Celem pierwszego ataku w piątek rano były składy z irańską bronią przeznaczoną dla bojowników libańskiego Hezbollahu. W nocy z soboty na niedzielę miały miejsce izraelskie ataki na trzy obiekty wojskowe w okolicach Damaszku. Według źródeł libańskich były to: wojskowy ośrodek badawczy Dżamraja, składy z bronią oraz jednostka obrony przeciwlotniczej w pobliżu autostrady Damaszek-Bejrut.Iran oświadczył, że celem ataków nie była irańska broń. Irański resort obrony zażądał od wspólnoty międzynarodowej, by uniemożliwiła Izraelowi kolejne takie ataki. "W przeciwnym razie w regionie dojdzie do poważnych incydentów, a USA i reżim syjonistyczny nie będą wygranymi" - ostrzeżono.
Opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka podało, że na skutek drugiego izraelskiego ataku zginęło co najmniej 42 syryjskich żołnierzy, a los ok. 100 pozostaje nieznany. Władze Syrii nie podały dotąd oficjalnego bilansu ofiar.
Obawy przed eskalacją napięcia w Syrii i destabilizacją całego regionu wyraziły Unia Europejska i ONZ. Komisja Europejska odrzuciła jednak sugestie, jakoby szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton zmieniła stanowisko w sprawie interwencji wojskowej w Syrii; wciąż nie ma na nią zgody.
W niedzielę członkini ONZ-owskiej komisji ds. praw człowieka Carla Del Ponte powiedziała, że ONZ ma "mocne, konkretne podejrzenia, ale nie twarde dowody", iż syryjscy rebelianci stosowali gaz bojowy sarin. W poniedziałek komisja zdystansowała się od tej wypowiedzi, precyzując, że "nie doszła do rozstrzygających wniosków w sprawie użycia broni chemicznej w Syrii przez którąś ze stron konfliktu".
Także pragnący zachować anonimowość przedstawiciel władz USA podał, że nie ma sygnałów świadczących, że syryjska opozycja "ma możliwości lub wolę użycia sarinu" - podała agencja Reutera.
Władze w Damaszku i rebelianci oskarżają się nawzajem o dokonanie trzech ataków z użyciem broni chemicznej w marcu i w grudniu 2012 roku. Prawo międzynarodowe zabrania stosowania broni chemicznej, w tym sarinu.
MSZ Rosji wyraziło zaniepokojenie oznakami "przygotowywania międzynarodowej opinii publicznej" na ewentualną interwencję wojskową w Syrii i wezwało, by zaprzestać "upolityczniania" kwestii użycia w Syrii broni chemicznej. Rosja analizuje okoliczności dotyczące doniesień o atakach Izraela na cele w Syrii - dodało. Rosja wielokrotnie blokowała nałożenie przez ONZ sankcji na Damaszek i jest uważana za jednego z ostatnich popleczników reżimu Asada.
Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen ocenił w poniedziałek, że interwencja zbrojna w Syrii miałaby nieprzewidywalne następstwa dla całego regionu i konieczne jest rozwiązanie polityczne. Wyjaśnił, że Sojusz nie zamierza interweniować w Syrii jak w 2011 r. w Libii podczas rebelii przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego, gdyż "w Libii mieliśmy mandat ONZ do podjęcia działań w celu ochrony ludności cywilnej przed atakami i zostaliśmy wsparci przez kraje regionu". Według niego żaden z tych warunków nie jest spełniony w przypadku Syrii.
Skomentuj artykuł