Szansa na dekompozycję obozu władzy w Korei
Dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego prof. Edward Haliżak o możliwym rozwoju sytuacji w Korei Północnej po śmierci Kim Dzong Ila:
"Istnieją duże szanse na dekompozycję obozu władzy w Korei Północnej. Zbyt młody wiek przywódcy (ma nim zostać syn zmarłego Kim Dzong Un) i jego niedoświadczenie sprawiają, że w tego rodzaju reżimach w establishmencie mogą wyłonić się różne grupy interesów, np. wojsko, służba bezpieczeństwa, grupa reprezentująca rolnictwo albo przemysł itp. Może to być grupa nastawiona nacjonalistycznie - na kontynuację systemu albo grupa nastawiona na pewną zmianę. Tego drugiego nie można wykluczyć. Istnieje spora szansa na to, że - pod wpływem Chin - w establishmencie północnokoreańskim ukształtuje się grupa proreformatorska - jakkolwiek by brzmiało to paradoksalnie. W takiej sytuacji może dojść do walki o władzę i konfliktu.
To może zaowocować dwojakim scenariuszem. W pierwszym zwycięża opcja proreformatorska - selektywnego otwarcia, ale tylko na współpracę z Chinami. Pewne symptomy wprowadzania reform prorynkowych w Korei Północnej są widoczne - istnieje możliwość wprowadzenia drobnego handlu, a nawet wykonywania usług. Ale są to bardzo nieśmiałe próby.
W drugim scenariuszu wygrywa opcja związana z resortami siłowymi; następuje centralizacja władzy i kontynuacja kursu, gdyż przedstawiciele resortów siłowych i struktur bezpieczeństwa w obecnym systemie mają największe poczucie bezpieczeństwa. Jakiekolwiek zmiany, reformy, rozluźnienie systemu - zagrażają im.
Wyłonienie się dwóch kierunków działania stwarza okazję na turbulencje, na zmiany wewnętrzne. To może mieć charakter kontrolowany, ale może także mieć charakter wybuchu.
Negatywne konsekwencje ewentualnej walki o władzę w Korei Północnej dotknęłyby przede wszystkim Chiny, bo to zaowocuje rozluźnieniem kontroli granicznej i masową emigracją Koreańczyków do północno-wschodnich Chin. Dlatego Chiny to państwo, które może najbardziej odczuwać skutki niestabilności - ze względu na potrzebę akomodacji do dużej fali uchodźców. Koreańczycy z Północy mają tylko jedno miejsce potencjalnej emigracji - właśnie Chiny.
Władze chińskie są zainteresowane w stabilizacji Korei Północnej i w selektywnym reformowaniu tego państwa. Chiny uważają, że Korea Północna powinna zwiększyć efektywność swej gospodarki, po to, by być mniej uzależnionym od pomocy chińskiej. Uważają też, że im zdrowsza ekonomicznie gospodarka Korei Północnej, tym lepszym kraj ten będzie sojusznikiem i tym lepsze będzie miał możliwości - także negocjowania ze Stanami Zjednoczonymi, Japonią czy Koreą Południową.
Chińczycy starają się uświadomić establishmentowi północnokoreańskiemu, że stawianie na siłę militarną prowadzi w ślepą uliczkę; natomiast stawianie na rozwój, reformowanie i naśladowanie modelu chińskiego - to jest droga i wskazówka, którą przekazują władzom Korei Północnej.
Chiny i Korea Północna to dwa światy. Ten pierwszy to najgorsza dyktatura, ten drugi to - paradoksalnie, z pewnego punktu widzenia - oaza wolności i swobody. Bo jednak Chiny mają gospodarkę rynkową; ich system jest autorytarny, ale już zawierający w sobie pewne instytucje prawa - w ograniczonym zakresie, ale jednak. Chińczycy mają możliwość podróżowania, zakładania biznesu, dokonywania transakcji; nikt im tego nie zabrania. To są wolności, które w Korei Północnej nie występują. Dla Koreańczyków z Północy Chiny to ziemia obiecana.
Oceniam, że scenariusz dopuszczający selektywne zmiany jest tym razem możliwy bardziej niż w przypadku poprzednich dwóch sukcesji władzy w Korei. Przemawia za tym niedoświadczenie przywódcy oraz możliwość kłócenia się establishmentu, która jest duża jak nigdy przedtem.
Istotna może być również postawa dyplomacji amerykańskiej. Amerykanie w końcu zdecydowali się, żeby rozmawiać bezpośrednio z Koreą Północną, licząc na to, iż w jej establishmencie ujawnią się zwolennicy dialogu USA, którzy mogą uzyskać wpływy i będą opowiadać się za selektywnym dialogiem ze Stanami Zjednoczonymi, podczas gdy inni mogą przeciwko temu protestować. Podejście USA w sposób naturalny może prowadzić do polaryzacji stanowisk w establishmencie.
Ostatnia rzecz: nie można zapominać, że w Korei Północnej ze względów klimatycznych ma miejsce nieurodzaj - klęska głodu. Rządzący reżim, jeśli zachował jeszcze resztki humanitaryzmu, musi zwrócić się do zagranicy po pomoc humanitarną, nie chcąc dopuścić do masowego głodu i zmniejszenia liczby ludności, co w naturalny sposób osłabiałoby jego gospodarkę. To sprawia, że reżim jest uzależniony od czynnika zewnętrznego i stwarza szansę na zwiększenie wpływu przez tych, którzy chcą nieco zreformować ten zmurszały system".
Skomentuj artykuł