"(Fizyczny i psychiczny) stan zdrowia wszystkich ośmiu uratowanych chłopców jest dziś dobry, żaden z nich nie ma gorączki - poinformował na konferencji prasowej w Chiang Rai przedstawiciel resortu zdrowia Jesada Chokedamrongsuk. "Obecnie nie ma żadnych niepokojących oznak, wszyscy (uratowani) są bezpieczni" - zapewnił.
Z kolei główny inspektor w ministerstwie Thongchai Lertwilairatanapong podał do wiadomości, że wstępne badania krwi chłopców wykazały, że "wszyscy mają oznaki infekcji". Dodał, że grupa zostanie w szpitalu na obserwacji jeszcze około tygodnia. Dwóch chłopców może mieć zapalenie płuc, jednak już dostają antybiotyki.
Po pobycie w jaskini chłopcy wciąż są głodni, ale podawane im są głównie łagodne, łatwe do trawienia potrawy. Przedstawiciele ministerstwa zdrowia ujawnili, że gdy kilku chłopców poprosiło o chleb z czekoladą, lekarze mimo wszystko ustąpili i spełnili ich prośbę.
Pozostająca wciąż w jaskini grupa czterech chłopców wraz z trenerem spędziła z poniedziałku na wtorek siedemnastą już noc pod ziemią. Szef akcji ratunkowej Osottanakorn Narongsak zapowiedział, że operacja ich wydobycia zostanie przeprowadzona jeszcze we wtorek. Dodał, że od momentu odnalezienia zaginionych w jaskini, pozostaje z nimi trzech członków tajlandzkiej marynarki wojennej oraz lekarz.
12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat z jednej drużyny piłkarskiej i ich trener weszli 23 czerwca do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang, gdzie zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda.
Zaginionych w jaskini odnaleziono żywych 2 lipca, po dziewięciu dniach poszukiwań. Wycieńczonym chłopcom i trenerowi przekazano wysokokaloryczne pożywienie i lekarstwa. Początkowo nie wykluczano, że uwięzieni w jaskini będą musieli spędzić w niej nawet kilka miesięcy do czasu, gdy poziom wody się obniży. Operacja wydobywania chłopców na powierzchnię trwa z przerwami od niedzieli.
Trasa wiodąca od miejsca w jaskini, w którym schronili się chłopcy ze swoim opiekunem, do wyjścia liczy kilka kilometrów i jest trudna nawet dla doświadczonych nurków. Pokonując tę drogę, chłopcy i ratownicy muszą na zmianę iść, wspinać się, brodzić i nurkować, utrzymując kierunek dzięki rozmieszczonym w wodzie linom. Za najtrudniejszy odcinek uchodzi przewężenie jaskini mniej więcej w połowie trasy, tak wąskie, że nurkowie muszą zdejmować tu swoje zbiorniki ze sprężonym powietrzem. W akcji wydobywania dzieci z jaskini uczestniczy 90 nurków, w tym 50 zagranicznych.
Skomentuj artykuł