"The Guardian": Europa wróciła na stary szlak

Premier Szwecji Fredrik Reinfeldt trzyma kostkę z wizerunkiem Jose Manuela Baroso, Hermana Van Rompuy i Catherine Ashton (fot. EPA/DIRK WAEM)
PAP / psd

Do kogo dzwonić kiedy chce się zadzwonić do Europy? Po 5 latach zapasów z tym pytaniem, postawionym kiedyś przez Henry'ego Kissingera, Unia Europejska nie zdołała udzielić na nie ostatniej nocy satysfakcjonującej odpowiedzi - pisał w piątek komentator brytyjskiego dziennika "The Guardian".

Projekt konstytucji UE z 2004 r. miał na celu stworzenie wyróżnialnego przywództwa, ale narody Holandii i Francji pokrzyżowały te zamiary. Ambicja zapewnienia 500 milionom Europejczyków nowego głosu utrzymała się jednak w Traktacie Lizbońskim, któremu groziła zagłada w Irlandii i w rezultacie resentymentów na Wschodzie.

Francusko-niemiecka zmowa na korzyść nieznanego Belga była dokładnie tym jak sprawy załatwiano dotychczas, zupełnie jakby Szwedzi, Polacy i inni nigdy nie dołączyli do tego klubu. Nie było kłębów białego dymu, ale zakulisowy sposób, w jaki 27 dumnych demokracji podjęło decyzje powoduje, że dla porównania Watykan wygląda prawie jak przezroczysty - uważa brytyjski dziennik.

Zdaniem "Guardiana", Blair byłby pożądanym silnym przywódcą UE, ale jego katastrofalna decyzja uczestniczenia w inwazji na Irak była wystarczającym powodem do wykluczenia go z konkurencji.

"Le Figaro": Prezydent UE będzie organizatorem czy liderem?

Francuski dziennik "Le Figaro" zastanawia się w piątek, jakim przewodniczącym Rady Europejskiej będzie wybrany w czwartek na to stanowisko belgijski premier Herman Van Rompuy: raczej organizatorem czy liderem umiejącym jak równy z równym rozmawiać z Barackiem Obamą lub Hu Jintao.

"Nic nie jest przesądzone. Decyzja należy do pierwszego (kandydata) do objęcia tej funkcji, na 2,5 roku z możliwością przedłużenia kadencji" - pisze gazeta.

Według "Le Figaro" Van Rompuy wybrany został w atmosferze nerwowych negocjacji trwających do ostatniej chwili - i to mimo braku jego wyraźnej obecności na arenie międzynarodowej. "Jego wielkim atutem jest to, że nikogo nie drażni" - ocenia gazeta. "Pochodzący z kraju założycielskiego, mistrz kompromisu, konserwatysta jak większość krajów UE, mówiący po francusku i wyróżniający się dyskrecją - co jest plusem dla wielkich państw, które obawiały się wysłać do Brukseli gwiazdę mogącą je przyćmić. W pewnym sensie (Van Rompuy) to przeciwieństwo Tony'ego Blaira" - zauważa "Le Figaro".

Dziennik pisze też, że prawdziwym problemem dla szwedzkiego przewodnictwa UE, po "dwóch rundach bezowocnych rozmów telefonicznych", było znalezienie równowagi "między krajami wielkimi i małymi, prawicą i lewicą, Północą i Południem, mężczyznami i kobietami (...)".

Zdaniem "Le Figaro", skupienie na funkcji prezydenta UE zepchnęło nieco w cień stanowisko nowego szefa unijnej dyplomacji, które objęła brytyjska baronessa Catherine Ashton. Gazeta ocenia, że po wprowadzeniu nowych funkcji UE będzie musiała nauczyć się działać zwrócona w cztery strony: przewodniczącego Rady Europejskiej, wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej, szefa Komisji Europejskiej i rotacyjnego przewodnictwa. "Nie jest pewne, czy to wystarczy, by stać się przeciwwagą dla Europy państw, która na nowo podjęła grę" - podsumowuje francuski dziennik.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"The Guardian": Europa wróciła na stary szlak
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.