To już koniec nadziei w Nowej Zelandii

(fot. EPA/Stringer)
PAP / drr

Po drugiej eksplozji metanu w kopalni na południu Nowej Zelandii wszystkich 29 górników, od 5 dni uwięzionych pod ziemią, w środę uznano za zmarłych - poinformowała tamtejsza policja.

- Dziś doszło do kolejnej potężnej eksplozji pod ziemią - oświadczył przedstawiciel miejscowej policji Gary Knowles, dodając, że wnioskując po sile wybuchu można przyjąć, że nikt jej nie przeżył. Do wybuchu doszło w środę nad ranem polskiego czasu.

Od chwili pierwszej eksplozji w piątek ok. godz. 16 czasu miejscowego (godz. 4 czasu polskiego) nie udało się nawiązać kontaktu z zasypanymi mężczyznami. W większości byli to Nowozelandczycy, ale także kilku Brytyjczyków i Australijczyków, w wieku od 17 do 62 lat.

Akcji ratunkowej nie można było rozpocząć z uwagi na złe warunki pogodowe, utrudniające dostęp do szybów wentylacyjnych, a także obecność niebezpiecznych, toksycznych i wybuchowych gazów w powietrzu w kopalni.

W poniedziałek wydawało się, że doszło do przełomu, kiedy na pomoc uwięzionym wysłano nowoczesnego robota wojskowego, który miał pomóc odnaleźć górników. Znaleziono tylko porzucony kask - własność, jak się później okazało, jednego z dwóch mężczyzn, którym wcześniej udało się wydostać z kopalni o własnych siłach.

Zrobiono też 162-metrowy odwiert, by dostać się do miejsca, gdzie mogli znajdować się górnicy podczas pierwszego wybuchu. Pozwolił on na pobranie próbek powietrza wydobywającego się z wydrążonego otworu. Wykazały one wysokie stężenie tlenku

węgla i metanu.

Ostatni wypadek tego typu na Nowej Zelandii wydarzył się w 1967 roku, w kopalni Strongman, położonej niedaleko Pike River. Zginęło wtedy 19 górników.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

To już koniec nadziei w Nowej Zelandii
Komentarze (1)
B
bezosobowo
24 listopada 2010, 10:06
Jeśli nic się w tej branży nie zmieni ,to może lepiej do pracy wysyłać roboty,niech kopią te tunele i wydobywają ten wegiel tym firmom.