Tomasz Mackiewicz: "jestem bliżej Boga tutaj"

(fot. facebook.com/czapkins)
facebook.com / twitter.com / PAP / tvn24.pl / jp

Tomasz Mackiewicz, polski himalaista, już kilka razy próbował zdobyć szczyt Nanga Parbat. Podczas jednej z prób nagrał film, na którym śpiewa: "Abba Ojcze".

Mackiewicz po raz siódmy podjął próbę zdobycia zimą Nanga Parbat, a Elisabeth Revol po raz czwarty. Tym razem wyruszyli we dwójkę, podejmując próbę ataku w stylu alpejskim, bez żadnego wsparcia ze strony tragarzy oraz nie mając tlenu w butlach.

>> Akcja ratunkowa dla Polaka i Francuzki na Nanga Parbat - ekipa wyleciała spod K2

DEON.PL POLECA

20 stycznia mieli podjąć próbę wspinaczki na wierzchołek, ale ostatecznie zeszli do obozu drugiego. 22 stycznia z nadesłanego przez Francuzkę SMS wynikało, że są w obozie trzecim, planują wyjście wyżej i atak szczytowy 25 stycznia. Tego dnia byli na wysokości około 8000 m. W południe chmury przesłoniły kopułę szczytową. W odwrocie utknęli na wysokości ok. 7400 m.

Z sobotnich wiadomości wynika, że Mackiewicz został sprowadzony przez Revol do namiotu na wysokość 7250 m i tam spędził noc. Natomiast ona zeszła do 6670 m.

>> Janusz Majer: nie ma szans na akcję ratunkową po Tomasza Mackiewicza

Ekipa polskich himalaistów, uczestnicząca w wyprawie na K2, szczycie odległym od Nanga Parbat w linii prostej o prawie 200 km, w składzie: Bielecki, Urubko, Botor i Tomala, dotarła w sobotę pod wieczór dwoma helikopterami blisko obozu pierwszego.

Mimo zapadających ciemności, wspinaczkę rozpoczęli Bielecki i Urubko, którzy około drugiej w nocy miejscowego czasu spotkali schodzącą z góry Revol.

- Niestety, warunki się pogarszają, wiatr na górze się wzmaga, jego prędkość dochodzi do 80 km na godzinę. Prognozy nie są optymistyczne, zapowiadane są na wieczór opady, a nawet burza śnieżna. W tej sytuacji akcja ratunkowa po Tomasza nie jest możliwa - zaznaczył Majer.

Jak dodał, należy wziąć pod uwagę również to, że jeśli do bazy pod Nanga Parbat zejdą Adam Bielecki i Denis Urubko, to po kilkunastogodzinnej akcji ratowniczej w temperaturze minus 40 stopni, nie będą w stanie bez odpoczynku ponownie się wspinać.

Ponadto z wiadomości jaka do niego dotarła, Elisabeth Revol opuszczając Mackiewicza stwierdziła, że "Tomek już nie kontaktował".

Potężny, niezwykle skomplikowany masyw Nanga Parbat postrzegany jest jako olbrzymia, biegnąca łukiem grań, o długości prawie 26 km. "Naga Góra" (8126 m) była przedostatnim (obok K2) z niezdobytych zimą ośmiotysięczników. Pierwszego o tej porze roku wejścia na Nanga Parbat dokonali 26 lutego 2016 roku Włoch Simone Moro, Pakistańczyk Muhammad Ali oraz Hiszpan Alex Txikon.

W internecie wielu użytkowników odnosiło się do dramatycznej sytuacji.

Prosili o modlitwę za himalaistę:

Podkreślali pomoc i wielkie serce, które Elisabeth okazała Tomkowi:

Przekazywali informacje na bieżąco:

- Wielki szacunek dla nich za absolutną gotowość do narażenia swojego życia, żeby ratować Elisabeth i Tomka - powiedziała siostra himalaisty. Prosiła też o nieocenianie grupy za rezygnację z wejścia wyżej, po jej brata.

Masha Gordon, przyjaciółka Elisabeth, zorganizowała zbiórkę dla dzieci Tomka. Napisała: "Tak bardzo i z całych sił chciał, żeby Jego historia i wielki wysiłek były dla nich, żeby im coś dać, zabezpieczyć ich życie przyszłość".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tomasz Mackiewicz: "jestem bliżej Boga tutaj"
Komentarze (11)
Andrzej Ak
28 stycznia 2018, 21:25
Bezmyślni samobójcy? Nigdy chyba nie pojmę co mają w duszy Himalaiści? Ryzykować życie, kosztem własnym i swojej rodziny? Czy to nie jedna z tych najsilniejszych iluzji upadłych, którymi wpędzają w sidła niewoli jakże ambitnych i ciekawych ludzi? Pamiętajmy, iż upadli to istoty o wielotysięcznej inteligencji. Człowiek posiadając nawet 160 czy 180 IQ jest jedynie "mrówką" dla ich iluzji lepszego i łatwiejszego życia. Dlaczego tak wielu kapłanów nie apeluje wobec wielu realnych zagrożeń utraty duszy na rzecz upadłych? Szukać Boga tam gdzie Go nie ma, tam gdzie jest śmierć, czy to ma jakiś sens?
TB
Tru Badur
29 stycznia 2018, 00:14
Bóg jest wszędzie! I mówi "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni". Pomódl się za jego duszę, zamiast się bezproduktywnie zastanawiać, co w niej jest. Bóg to wie, ty nie musisz. Dzięki ludziom gotowym na ryzyko mamy dziś niejedno odkrycie i niejeden wynalazek, które ułatwiają życie a czasami je umożliwiają. Gdyby twoi przodkowie nie ryzykowali, to do dziś siedziałbyś w jaskini.
Andrzej Ak
29 stycznia 2018, 01:24
A jakiego odkrycia ma to niby dokonać człowiek na wysokości prawie dorównującej przelatującym jumbo jetom? Czy Bóg stworzył człowieka, aby spacerował na wysokości na której tlen stanowi ogromny deficyt? Gdyby tak było mielibyśmy zupełnie inne ciała. W kuszeniu Jezusa na pustyni jest pewien drogowskaz dla nas. Mamy nie wystawiać Pana Boga na próby, gdyż jest to grzechem co najmniej pychy. Spoglądając jednak na niektóre sporty ekstremalne można dostrzec jeden wspólny w nich mianownik, którym jest dziwne zauroczenie. Jednak takie "zakochanie" z miłością Boga (agape) ma niewiele wspólnego, bo jest zwykle nacechowane ogromnym egoizmem. Wiele ludzi potwierdza to, iż w górach jest pewien magnes. Jednak ryzykowanie swojego życia dla pasji jest co najmniej głupotą. A co do modlitwy to i owszem każdemu się należy, jednak nie wiem czy takim co graniczą z samobójcami taka modlitwa coś tam zmieni. W przeciwieństwie do naszych oczekiwań, tamten wymiar jest ogromnie precyzyjny, nic nie umknie upadłym z potknięć człowieka, aby nie wykorzystali tego na sądzie, po którym bardzo wiele dusz idzie do wymiarów piekieł. Zaświadczają o tym dzienniki bardzo wielu Świętych, którzy byli przez Boga obdarowani tą wiedzą. A co do wynalazczości to jest ona wartością dodaną dla duszy, gdy zrodzi w przyszłości dobre owoce dla ludzi, a jeśli nie będzie dobrych owoców to stać się może ogromnym ciężrem. Jest to więc bardzo ryzykowna droga, jeśli się spojrzy na egzystencję duszy po za naszym czasem w wieczności.
TB
Tru Badur
29 stycznia 2018, 08:33
Jakie odkrycia na tej wysokości? A działanie tlenu na organizm człowieka w zależności od ciśnienia, a butle tlenowe, a materiały odporne na określone temperatury, itp., itd. Rusz głową! Nie miałbyś dziś patelni teflonowej i nieprzemakalnych kurtek, o wyposażeniu sal operacyjnych nie wspomnę, gdyby ludzie nie polecieli w kosmos. Też ryzyko! Bo jeszcze wyżej! Wynalazczość ciężarem? To z niej nie korzystaj i wracaj do jaskini! Ignorant!!!
S
Szymon
29 stycznia 2018, 10:01
"Nigdy chyba nie pojmę co mają w duszy Himalaiści?" Bo ludzie dzielą się na dwie grupy - takich, co nigdy tego nie pojmą i takich, którym tego nie trzeba tłumaczyć.
Andrzej Ak
29 stycznia 2018, 18:12
Wybacz drogi Trubadur1, ale ja mówię o egzystencji duszy i ducha w wieczności. Pan nasz Jezus Chrystus tak to ujął: Cóz bowiem za korzysc odniesie człowiek, chocby cały swiat zyskał, a na swej duszy szkode poniósł? Mt 16,26 Natomiast z perspektywy naszego materialnego wymiaru jest tak jak napisałeś. Pragnę zauważyć, iż my tutaj o dwóch różnych rzeczywistościach rozmawiamy, stąd jak sądzę niezrozumienie moich intencji. W końcu jest to portal religijny, nie np publicystyki innowacji technologicznych.
28 stycznia 2018, 20:44
Kocham góry, podziwiam ich piękno i czuję respekt. Może wielu się narażę, ale uważam, że tak ryzykowne wyprawy są bezsensownym igraniem z losem i szafowaniem własnym życiem. Co innego wyprawa ratownicza. Niestety, u nas w Tatrach lekkomyślni "miłośnicy gór" przez własną głupotę sami siebie narażają na niebezpieczeństwo, a potem inni ratując ich muszą narażać swe życie. Nie mam tu na myśli działania żywiołów, czy nieprzewidywalnych wypadków.
TB
Tru Badur
29 stycznia 2018, 00:16
Wiesz, gdzie jest granica między "nieprzewidywalnym wypadkiem" a "igraniem z losem"???
29 stycznia 2018, 00:27
Gdzie przebiega dokładnie nie wiem, ale można ją określić mniej więcej tak: igranie z losem to podejmowanie zbyt wielkiego ryzyka wobec niebezpieczeństwa, które bardzo prawdopodobnie się pojawi. Np. przebieganie przed szybko przejeżdżającym pojazdem lub niedostateczne przygotowanie na niską temperaturę, warunki atmosferyczne, które mogą się pojawić. Nieprzewidywalny wypadek to np. trzęsienie ziemi w rejonie, gdzie bywa bardzo rzadko, nagłe urwanie się skały, itp. Moim zdaniem himalaiści czasami podejmują zbyt wielkie ryzyko, dlatego tak wielu z nich niestety zostało w górach... To nie przypadek, że aż tak wielu.
TB
Tru Badur
29 stycznia 2018, 08:36
Jeśli to nie przypadek, to może wola Boża? Nawet włos nam z głowy nie spadnie, bez Jego woli mówi Pismo Święte.
S
Szymon
29 stycznia 2018, 10:00
Jesteś himalaistą lub chociaż byłeś w jakichś wyższych górach, gdzie już np. trzeba się aklimatyzować parę dni? Jeśli nie to czemu próbujesz oceniać ryzyko, z jakim się mierzą himalaiści?