Manifestanci, którzy pojawili się w sobotę na bulwarze Habiba Bourguiby, pierwszego prezydenta Tunezji, wznosili ponad głowami miotły, które - jak głosili - "mają wymieść z Tunezji wszelką przemoc wobec kobiet".
"Solidarność z kobietami-ofiarami przemocy", "Nie dla przemocy!", "Feministyczna rewolucja przeciwko zacofaniu to nasze prawo" - to tylko niektóre z okrzyków znoszonych przez uczestniczki i uczestników manifestacji zanotowane przez korespondenta agencji AFP.
Niektórzy manifestanci nieśli transparenty z napisami: "Równouprawnienie nie zabija. Przemoc - zabija!" oraz "Jedna władza odchodzi, druga przychodzi, a przemoc wciąż tu jest!"
Jak wyjaśniła jedna z inicjatorek marszu, Monia Ben Jemia b. przewodnicząca tunezyjskiego stowarzyszenia kobiet-demokratek (ATFD), organizatorom marszu chodziło o napiętnowanie przemocy jako symbolu zacofania. Z kolei aktywistka ruchu na rzecz emancypacji kobiet w Tunezji - Selma Bahr powiedziała AFP, że najważniejsze jest doprowadzenie do tego, by władze były bardziej wyczulone na problem przemocy i agresji seksualnej względem kobiet, a także przekonanie kobiet do większej stanowczości w reagowaniu na takie przypadki.
Hasła głoszone przez organizacje pozarządowe trafiają teraz na podatny grunt - pisze AFP. Od 11 października społeczeństwo obywatelskie w Tunezji jest zmobilizowane bardziej niż kiedykolwiek. Opublikowano wówczas w sieciach społecznościowych materiał filmowy, który pokazuje jak deputowany do parlamentu Zouhair Makhlouf onanizuje się w pobliżu jednego ze stołecznych liceów. Jedna z młodocianych oskarżyła następnie deputowanego o czynną napaść seksualną, do jakiej doszło w innych okolicznościach.
Skandal z udziałem deputowanego wywołał oburzenie w całym kraju. W powszechnym użyciu jest hasztag #EnaZeda - odpowiednik angielskiego #metoo. Coraz więcej kobiecych ofiar przemocy seksualnej zaczyna głośno mówić o doznanych krzywdach i upokorzeniu. Ich świadectwa są publikowane codziennie na stronie #EnaZeda na Facebooku. Grupa uczestników liczy 25 tys. osób.
Od października w Tunezji, która jako jedno z niewielu państw arabskich próbuje zrealizować ideowy program Arabskiej Wiosny, prowadzona jest kampania informacyjna na temat molestowania seksualnego kobiet w środkach transportu. W zamyśle ośrodka dokumentacyjno-informacyjnego Credif ma ona przynieść pisemne świadectwa odnoszące się do tego rodzaju praktyk, co pozwoliłoby im przeciwdziałać w przyszłości.
Tunezyjki niezwykle rzadko zgłaszają na policję przypadki agresji seksualnej. Molestowanie seksualne w miejscach publicznych jest karane w Tunezji 1 rokiem więzienia i karą grzywny w wysokości 3 tys. dinarów (równowartość ponad 4 tys. złotych) - przypomina AFP.
Skomentuj artykuł