Turcja: w wyniku próby puczu zginęło 208 osób
Premier Turcji Binali Yildirim oświadczył w poniedziałek po posiedzeniu rządu, że w wyniku próby puczu zginęło 208 osób - podał Reuters. Wcześniej informowano o ponad 290 zabitych. Wśród ofiar jest 145 cywilów, 60 policjantów i trzech żołnierzy.
Agencja AP zaznacza, że liczba 208 ofiar dotyczy zwolenników rządu, których premier nazwał "męczennikami". W sumie w nocy z piątku na sobotę, gdy doszło do wojskowego zamachu stanu, zginęły 232 osoby, w tym 24 puczystów. Rany odniosło ok. 1 500 osób.
Yildirim poinformował, że w związku z przewrotem zatrzymano dotychczas 7 543 osoby, w tym 6 038 wojskowych, 755 sędziów i 100 policjantów. Premier oświadczył, że władze mają dokumenty, które dowodzą, kto stoi za próbą zamachu stanu. Dodał, że dochodzenie trwa i będą kolejne zatrzymania.
Według Yildirima spiskowcy mieli szczegółowe plany dotyczące nowych władz państwowych i kształtu rządu, który chcieli sformować. Poinformował również, że władze rozpoczęły prace, by oczyścić administrację z urzędników powiązanych z "organizacją terrorystyczną" odpowiedzialną za próbę puczu.
Wcześniej rządowa agencja Anatolia podawała, że tureckie władze zatrzymały 103 generałów i admirałów. AP pisała, że prokuratura rozpoczęła przesłuchania 27 generałów, w tym jednego podejrzanego o przywództwo nad puczystami.
W tureckiej administracji rozpoczęły się masowe zwolnienia; informacje o nich są nieprecyzyjne. Według AP zwolniono 9 tys. pracowników MSW, w tym 30 gubernatorów. Z kolei AFP - powołując się na komunikat tureckiego MSW cytowany przez Anatolię - podawała, że wśród blisko 9 tys. zwolnionych pracowników resortu spraw wewnętrznych prawie 4,5 tys. stanowią policjanci. Wcześniej agencje informowały o ok. 8 tys. zwolnionych funkcjonariuszy policji.
Premier zapowiedział, że puczyści muszą zostać "pociągnięci do odpowiedzialności", ale w ramach "państwa prawa". "Będziemy domagać się poniesienia konsekwencji za każdą kroplę przelanej krwi" - podkreślił.
W poniedziałkowym przemówieniu Yildirim odniósł się także do kwestii przywrócenia kary śmierci, która w Turcji została zniesiona 12 lat temu. W niedzielę za takim rozwiązaniem opowiedział się prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.
Zdaniem premiera niedobrze jest podejmować pośpieszne decyzje w sprawie kary śmierci. Szef rządu podkreślił jednak, że Turcja nie może ignorować próśb własnego narodu. Zaznaczył, że takie kroki wymagałyby debaty w parlamencie i zmiany konstytucji.
Premier odniósł się także do kwestii zapowiadanego przez tureckie władze wystąpienia do USA z wnioskiem o ekstradycję muzułmańskiego kaznodziei Fethullaha Gulena, którego Ankara obciąża odpowiedzialnością za próbę przewrotu. Amerykańskie władze odpowiadały, że gdy wpłynie oficjalny wniosek, będzie on przeanalizowany. USA wezwały też do przedstawienia dowodów przeciwko kaznodziei. On sam odpiera wszelkie zarzuty.
"Bylibyśmy rozczarowani, gdyby nasi (amerykańscy) przyjaciele oczekiwali od nas przedstawienia dowodów, choć członkowie zabójczej organizacji kierowanej przez tego człowieka próbują rujnować wybrany (w wyborach - PAP) rząd" - oświadczył premier. Niezależny dziennik "Hurriyet" zauważa, że kwestia ekstradycji Gulena może położyć się cieniem na relacjach amerykańsko-tureckich. "W tej sytuacji mogłoby to zakwestionować nawet naszą przyjaźń" - ostrzegł premier.
Skomentuj artykuł