Tymoszenko zbadają niemieccy lekarze
Po doniesieniach o użyciu siły wobec znajdującej się w więzieniu byłej premier Julii Tymoszenko MSZ Ukrainy zwróciło się do władz Niemiec o ponowne przysłanie lekarzy, którzy zbadaliby stan jej zdrowia - poinformował w środę rzecznik MSZ Ołeksandr Dikusarow.
Tego samego dnia ukraińskie służby penitencjarne oświadczyły, iż dzień wcześniej Tymoszenko nie zgodziła się na obdukcję doznanych obrażeń. Opublikowany przez władze więzienne dokument, w którym stwierdzono, że Tymoszenko odmówiła specjalistycznych oględzin lekarskich, wydano we wtorek.
Wynika z niego, że była premier spotkała się z lekarzami, którzy mieli dokonać obdukcji, kilka godzin przed tym, jak obrona Tymoszenko oświadczyła, że prowadzi ona strajk głodowy w związku z zastosowaną wobec niej siłą fizyczną.
- MSZ oficjalnie zwróciło się do strony niemieckiej z prośbą o pomoc w organizacji przyjazdu (na Ukrainę) lekarzy z kliniki Charite w celu zbadania (...) Julii Tymoszenko - oświadczył rzecznik Dikusarow cytowany przez agencję Interfax-Ukraina.
Badający wcześniej Tymoszenko lekarze z tej berlińskiej kliniki stwierdzili, że bóle kręgosłupa, na które cierpi była premier nie pozwalają jej na uczestniczenie w rozprawach sądowych. Niemieccy medycy orzekli także, że opozycjonistka powinna być leczona poza murami więziennymi, w szpitalu specjalistycznym.
Tymoszenko opublikowała następnie list, w którym oświadczyła, że została uderzona przez jednego ze strażników, którzy w nocy z piątku na sobotę bez słowa wyjaśnienia przewieźli ją z żeńskiej kolonii karnej w Charkowie do miejscowego szpitala kolejowego.
Opozycjonistka relacjonowała w liście, że trafiła do szpitala, choć nie wyrażała na to zgody. Twierdzi, że z celi została wyciągnięta siłą przez trzech potężnie zbudowanych mężczyzn, którzy narzucili na nią prześcieradło.
Służba więzienna Ukrainy zaprzeczyła, jakoby użyto siły przy przewożeniu Tymoszenko do szpitala. "To nie miało miejsca. Transportowali ją pracownicy pogotowia ratunkowego, a nasi funkcjonariusze tylko asystowali. Przenoszono ją na rękach tylko tam, gdzie nie mogła iść, po schodach" - powiedział dziennikarzom zastępca szefa kolonii karnej w Charkowie Ihor Kołpaszczykow.
51-letnia Tymoszenko usłyszała wyrok siedmiu lat więzienia w październiku 2011 roku. Ukarano ją za nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją w 2009 roku. Była premier jest przekonana, że działania wokół niej inspiruje prezydent Wiktor Janukowycz, z którym przegrała wyścig o prezydenturę na początku 2010 roku.
W ubiegłym tygodniu rozpoczął się kolejny proces byłej premier. Tym razem występuje ona jako oskarżona o machinacje finansowe z lat 90., gdy kierowała firmą handlującą gazem. Jeśli jej wina zostanie udowodniona, Tymoszenko może zostać skazana nawet na 12 lat pozbawienia wolności.
Skomentuj artykuł