UE: kompromis ws. dopłaty Londynu do kasy UE
Państwa unijne poszły Wielkiej Brytanii na rękę w sprawie dodatkowej wpłaty do unijnej kasy. Dzięki zawartemu w piątek kompromisowi Londyn będzie mógł zapłacić swoją dodatkową składkę nie do 1 grudnia tego roku, ale w dwóch ratach w przyszłym roku.
Choć szef resortu finansów Wielkiej Brytanii przekonywał w piątek dziennikarzy, że udało mu się obniżyć o połowę sumę, którą jego kraj ma wpłacić do budżetu UE, w rzeczywistości porozumienie przekłada tylko datę, kiedy ma się to stać.
W piątek w Brukseli ministrowie finansów UE dyskutowali sprawę dodatkowych płatności, jakich Komisja Europejska zażądała od niektórych państw członkowskich z Wielką Brytanią na czele w ramach corocznego dostosowania składek do produktu narodowego brutto (PNB).
W tym roku statystyczne obliczenia wykazały bezprecedensowy wynik, w ramach którego Wielka Brytania miała dopłacić do 1 grudnia 2,1 mld euro. To wynik tego, że KE obliczyła, iż składka Londynu od 2002 r. była zbyt mała w stosunku do obliczonego według nowych zasad brytyjskiego PNB (miernika podobnego do PKB).
Włoska prezydencja przygotowała na piątkowe spotkanie ministrów w tej sprawie kompromisowe rozwiązanie, by pomóc wyjść z sytuacji Davidowi Cameronowi, który oświadczył na październikowym szczycie UE, że nie uiści do grudnia dodatkowej wpłaty.
Brytyjski kanclerz skarbu George Osborne oświadczył po rozmowach, że jego kraj zapłaci dodatkową składkę do unijnego budżetu, ale w ratach i w mniejszym wymiarze, niż chciała tego Komisja Europejska. Przekonywał on dziennikarzy w Brukseli, że jego kraj zapłaci ok. 850 mln funtów zamiast żądanych początkowo przez KE 1,7 mld funtów (2,1 mld euro).
"Rabat brytyjski będzie w pełni stosowany, a dodatkowe płatności zostaną wykonane w dwóch ratach w drugiej połowie przyszłego roku" - powiedział szef brytyjskiego ministerstwa finansów.
W rzeczywistości jednak porozumienie przewiduje, iż Wielka Brytania będzie musiała zapłacić dokładnie tyle, ile żądała od niej KE. Dla Londynu ważne jest jednak, że stanie się to dopiero po majowych wyborach na Wyspach.
Jak tłumaczyła na konferencji prasowej wiceprzewodnicząca KE ds. budżetu i zasobów ludzkich Kristalina Georgiewa, dzięki temu, że płatność będzie mogła nastąpić później, będzie można od niej odliczyć przyszłoroczny rabat przysługujący Wielkiej Brytanii.
Już wcześniej informowano, że w ramach obliczeń opartych na nowym dochodzie narodowym brutto Wielkiej Brytanii dostanie ona w maju dodatkowo 500 mln euro rabatu. To jednak tylko niewielka część z wynegocjowanego jeszcze w latach 80. upustu dla Brytyjczyków, na który zrzucają się inne państwa członkowskie.
Georgiewa poinformowała, że KE przygotuje odpowiednie propozycje zmian w prawie unijnym, które będą dotyczyły wszystkich państw członkowskich. Komisja ma zaproponować "obiektywny parametr", który pozwalałby na zastosowanie wyjątkowych reguł w razie gdyby obliczenia dostosowawcze znów wykazały, że któryś z krajów ma zapłacić wyjątkowo dużą dopłatę.
W tym roku suma dostosowania dla wszystkich państw wynosi ok. 9,5 mld euro, podczas gdy w zeszłym było to jedynie 360 mln euro. Jedna z propozycji, które będą rozważane, to wskazanie pułapu, np. przekroczenia podczas obliczeń dostosowawczych kwoty 5 mld euro (dla wszystkich państw), po którym obowiązywałyby wyjątkowe zasady dotyczące dopłat.
W ramach kompromisu wypracowanego w piątek żaden z krajów nie będzie musiał dopłacać do unijnej kasy zaległych środków do 1 grudnia (tak jak mówią obecnie obowiązujące przepisy), tylko w kolejnym roku.
Jednocześnie państwa, które miałby otrzymać zwrot (w tym roku największy przysługuje Francji, ok. 1 mld euro, ale też Polsce ponad 300 mln euro), też nie dostaną pieniędzy od razu, lecz w przyszłym roku. Jak relacjonowała Georgiewa, na takie rozwiązanie zgodzili się wszyscy ministrowie.
Skomentuj artykuł