Najważniejszą kwestią, którą przewiduje projekt rozporządzenia, ma być wprowadzenie zasady jednej godziny, tak by w ciągu 60 minut od decyzji odpowiednich organów w sprawie pojawienia się treści terrorystycznych w sieci zostały one zdjęte ze stron internetowych.
Szef MSWiA Joachim Brudziński podkreślał w rozmowie z polskimi dziennikarzami w Brukseli, że co do zasady nie jest przeciw takim regulacjom, ale ze względu na niejasności, dotyczące niektórych przepisów zgłosił zastrzeżenia. Podobne stanowisko wyraziły zresztą inne państwa członkowskie, np. Holandia. Większość jednak poparła przyjęcie stanowiska.
"Doświadczenie takich państw jak Francja, Wielka Brytania czy Belgia, które zostały dotknięte w sposób dramatyczny dla swoich obywateli atakami terrorystycznymi, (...) pokazuje, że jest oczywiste, że z terroryzmem w każdej postaci trzeba walczyć, natomiast nie należy wylewać dziecka z kąpielą" - powiedział Brudziński.
Zastrzeżenia zgłoszone przez Polskę dotyczą m.in. niedostatecznego zdefiniowania tego, co jest rozumiane przez działania terrorystyczne w internecie. Brudziński uważa, że przez obecny kształt przepisów z rynku mogłyby zostać też wyeliminowane małe firmy, zajmujące się hostingiem czy dostarczaniem informacji w internecie.
Poza usuwaniem treści terrorystycznych z sieci propozycja przewiduje też specjalne obowiązki dla platform, surowe kary za łamanie przepisów oraz rozszerzenie uprawnień Prokuratury Europejskiej. Rozporządzenie tworzy pojęcie "nakazów usuwania", zobowiązujących dostawców usług hostingowych, działających na terytorium Unii, do usunięcia treści o charakterze terrorystycznym lub uniemożliwienia dostępu do takich treści w ciągu jednej godziny. Przepisy mają dotyczyć usługodawców niezależnie od tego, czy mają oni swoją główną siedzibę na terenie UE czy nie.
Niewykonanie takich nakazów, które będą wydawane przez odpowiednie władze krajów unijnych, może się wiązać z nałożeniem sankcji wynoszących nawet do 4 proc. globalnych obrotów za poprzedni rok.
"Treści o charakterze terrorystycznym w internecie odgrywały kluczową rolę prawie w każdym ataku, jakie widzieliśmy w Europie. Naszym obowiązkiem jest chronić obywateli tak skutecznie jak to możliwe. Dzięki temu porozumieniu chcemy wysłać firmom internetowym mocny sygnał w sprawie tego, że rozwiązanie tego problemu jest kwestią pilną" - podkreślił minister spraw wewnętrznych sprawującej prezydencję Austrii Herbert Kickl.
Regulacje, jak przekonują ich autorzy, zawierają silne gwarancje dotyczące ochrony praw podstawowych, w szczególności wolności wypowiedzi, prasy i pluralizmu mediów, a także prawa do odwołania się od decyzji o usunięciu zawartości z internetu.
Nowe przepisy zawierają też definicję treści o charakterze terrorystycznym. Ma być to materiał, który podżega lub nakłania do popełniania przestępstw terrorystycznych, promuje działalność grup terrorystycznych lub dostarcza instrukcji dotyczących technik stosowanych w przestępstwach terrorystycznych.
Definicja obejmuje też treść, która zawiera wskazówki dotyczące wytwarzania i stosowania materiałów wybuchowych, broni palnej lub trujących czy niebezpiecznych substancji.
Chodzi o teksty, obrazy, nagrania dźwiękowe i nagrania wideo. W ocenie tego, czy treść ma charakter terrorystyczny, dużą rolę ma odgrywać, czy dany materiał został wytworzony przez wymienioną w wykazie UE organizację terrorystyczną.
W projekcie rozporządzenia zastrzeżono, że regulacje nie mają zastosowania do działań związanych z bezpieczeństwem narodowym, gdyż kwestia ta pozostaje w zakresie wyłącznej odpowiedzialności każdego państwa członkowskiego.
Przyjęcie stanowiska przez ministrów nie oznacza, że przepisy wchodzą w życie. Nad ostateczną wersją rozporządzenia będą się odbywały negocjacje z Parlamentem Europejskim.
Skomentuj artykuł