"Unia Europejska nam spowszedniała"
Członkostwo Polski w Unii Europejskiej traktowane jest już jak normalność - powiedział europoseł Jacek Saryusz-Wolski (PO) w szóstą rocznice wejścia Polski do UE. 1 maja 2004 roku Unia powiększyła się o 10 państw, głównie z Europy środkowo-wschodniej, w tym o Polskę.
- Unia nam spowszedniała. Nie widać myślenia, co by było gdybyśmy w UE nie byli, ani tego, jak było zanim do niej przystąpiliśmy - powiedział Saryusz-Wolski, który w latach 90. był pełnomocnikiem rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej i negocjatorem Układu Stowarzyszeniowego Polski ze Wspólnotą Europejską.
Europoseł zwrócił jednocześnie uwagę, że Polacy wciąż mówią o Unii "ona", a nie "my", podczas gdy Niemcy czy Francuzi - "my".
- Kiedy kanclerz Angela Merkel czy prezydent Francji Nicolas Sarkozy rozmawiają z Waszyngtonem czy Moskwą mówią: "my Unia", a Polska mówi: "oni Unia". Trzeba mieć wpływ na to, co się w Unii dzieje, a udział Polski we Wspólnocie jest taki, że możemy mówić: "my Unia". Jednak jeszcze nie przekroczyliśmy tej bariery samoświadomości i nadal jest przed nami droga, żeby się w Unii poczuć podmiotowo - uważa Saryusz-Wolski.
W jego opinii, normalnieje też spojrzenie w Unii na Polaków. - Jeszcze 5 lat temu myślano o nas, czy innych nowych krajach, jako o trochę gorszych, trochę bardziej odległych, w sensie dystansu psychologicznego, krajach. Wydaje mi się, że teraz ten dystans psychologiczny się zmniejsza, chociaż jeszcze nie zanikł - ocenił były minister ds. europejskich.
Zauważył też, że na początku w unijnych instytucjach działały w odniesieniu do Polaków stereotypy - uzasadnione czy nie - że są niewykwalifikowani, mniej pracowici, mniej sprawni, mniej mądrzy - nieco gorsi.
- Takie stereotypy funkcjonują w dalszym ciągu, u jednych bardziej skrywane u innych mniej: u Anglików, Francuzów, Niemców. Jednak są już odkłamywane i zanikają. Bo jak ktoś na swojej drodze spotyka dziesięciu Polaków i ośmiu z nich jest kompetentnych, sprawnych, miłych i dobrze postrzeganych, to ten stereotyp się zmienia - powiedział europoseł.
Przyznał też, że w Komisji Europejskiej Polacy nadal są gorzej traktowani niż przedstawiciele "starej" Unii, a także niektórych nowych państw członkowskich. "Jeśli się spojrzy na statystyki, to np. Węgrzy i Czesi w większym stopniu wypełniają kwoty narodowe" - zauważył.
W opinii Saryusz-Wolskiego, tym czego dziś najbardziej brakuje Polakom, by zajęli w Unii odpowiednie miejsce, jest pewność siebie i solidarność narodowa.
- Nawzajem się nie lubimy. Dużo mówimy o solidarności, ale w rzeczywistości jest jej wśród nas niewiele, w takim czysto ludzkim sensie. W świecie brukselskim również - to w końcu trzeba powiedzieć. Jesteśmy dla siebie mili i dobrzy w skrajnych stanach emocjonalnych, wtedy kiedy są uniesienia i tragedie, a potem jak przychodzi normalny dzień, to kopiemy się po kostkach - powiedział europoseł.
Skomentuj artykuł