Pomnik stanął pierwotnie w roku 1983 w słynnym parku Boston Common. Z powodu zniszczeń spowodowanych m.in. korozją, a także wandalizmem został stamtąd usunięty.
"Odrestaurowanie pomnika i postawienie go w prestiżowym miejscu przy mierzei atlantyckiej odwiedzanej przez miliony turystów z całego świata jest wielkim wydarzeniem dla uczczenia stulecia niepodległości Polski. Monument jest symbolem walki polskich patriotów z reżimem komunistycznym i nazizmem" - powiedział we wtorek PAP działacz polonijny, były wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej (KPA) w Bostonie Michael Speidel.
Uroczystość ponownego odsłonięcia pomnika w prestiżowym Boston Historic Waterfront miała miejsce w sobotę z licznym udziałem zarówno Polaków, jak i Amerykanów. Przybył na nią m.in. burmistrz Marty Walsh, a także rzeźbiarz.
W swoim artykule na łamach "Boston Herald" Raymond Flynn, burmistrz miasta w latach 1984-1993, który był też ambasadorem USA w Watykanie, wyraził oburzenie, że monument został porzucony przez miasto "przez lata bezlitosnego lekceważenia jego stałej siedziby i dużego historycznego znaczenia w dziejach świata".
Przypomniał też, że kiedy pomnik stał jeszcze na skrzyżowaniu ulic Beacon i Charles, z uznaniem mówili o nim papież Jan Paweł II i Lech Wałęsa, którzy zdecydowanie sprzeciwiali się nazistom i komunizmowi.
"Jak powiedziałem wszystkim zgromadzonym na specjalnej uroczystości na nabrzeżu, jest to dzień wielkiej dumy dla naszych polsko-amerykańskich przyjaciół i wszystkich ich zwolenników w tym kraju, a także wszystkich kochających wolność patriotów na całym świecie. Zawsze z dumą mówiłem zarówno prezydentowi Wałęsie, jak i papieżowi Janowi Pawłowi II o szacunku mieszkańców Bostonu dla Polski, a zwłaszcza dla odważnych bojowników o wolność w trudnych czasach" - napisał Flynn w "Boston Herald".
Zwrócił uwagę, że kiedy monument został usunięty w 2006 roku, z zadowoleniem powitała to rosyjska gazeta "Prawda".
"Nie chcieli stałego przypominania na amerykańskiej ziemi o ich ucisku" - podkreślił autor artykułu.
Były burmistrz cytował też słowa obecnego na uroczystości Pityńskiego. "Stworzyłem pomnik, ponieważ chciałem, aby świat przypomniał sobie ból i cierpienie, jakie poniósł bohaterski naród w Polsce, i pamiętał o jego odwadze w walce z tyranią" - mówił m.in. rzeźbiarz.
Pityński wskazał w jednym z wywiadów, że kompozycja przedstawia pięciu uzbrojonych jeźdźców w szyku marszowym. "Pięciu desperatów, którzy bardziej przypominają leśne widma i duchy, jak ludzi. Pięciu partyzantów, sponiewieranych, śmiertelnie zmęczonych, krwawiących w ciągłej walce, ucieczce, w potyczce, jadących na słaniających się z wyczerpania, wychudłych rumakach, ze spuszczonymi głowami, z własnymi myślami o tragedii Ojczyzny" - opisywał swoje dzieło.
Rzeźba ma 10 metrów długości, 7 metrów wysokości, 4 metry szerokości.
Według Speidela sukces z odrestaurowaniem i ponownym odsłonięciem pomnika był przede wszystkim rezultatem wysiłków Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej z South Boston. Zapewnili sobie wsparcie obecnego i byłego burmistrza, gubernatora Massachusetts Charlie Bakera, a także innych wpływowych polityków.
Skomentuj artykuł