USA podwoi liczbę wydawanych zielonych kart?
Biały Dom pracuje nad dekretami prezydenckimi, które mają pomóc w naprawieniu systemu imigracyjnego USA bez udziału Kongresu. Nieoficjalnie mówi się o podwojeniu liczby wydawanych zielonych kart oraz ograniczeniu deportacji części nielegalnych migrantów.
Prezydent Barack Obama zapowiedział jeszcze przed wakacjami, że ogłosił do końca lata działania oparte na dekretach prezydenckich, by naprawić "zepsuty system imigracji w USA". Zapowiedział to po tym, gdy stało się jasne, że Kongres nie będzie w stanie porozumieć się w tym roku ws. reformy prawa imigracyjnego w USA. Winą za to Obama obarczył Republikanów, których oskarżył o obstrukcję parlamentarną.
Według amerykańskich mediów, powołujących się na źródła w administracji USA, Obama chce znacznie zwiększyć liczbę wydawanych zielonych kart, które umożliwiają cudzoziemcom pobyt i pracę w USA. Obecnie, zgodnie z limitem ustanowionym przez Kongres w latach 90., USA przyznają rocznie 366 tys. zielonych kart, z czego ok. 140 tys. przypada na pracowników wyspecjalizowanych w określonych dziedzinach, a reszta na członków ich rodzin. Zmiana, jaką rozważa administracja USA, to przeznaczenie całej puli dla pracowników. Członkowie rodzin pracowników w dalszym ciągu dostawaliby zielone karty, ale nie byliby zaliczani jako osoby wykorzystujące pulę.
To, jak szacuje Washington Post", powołując się na adwokatów tych zmian, w tym organizacje biznesowe, pozwoliłoby na podwojenie liczby wydawanych dotychczas zezwoleń na pracę w USA.
Przeciwnicy, w tym niektórzy Republikanie, argumentują, że osłabi to szanse bezrobotnych Amerykanów na znalezienie pracy w kraju. Ale zdecydowanie większe kontrowersje wzbudzają zapowiedzi, że Obama uległ apelom proimigracyjnych organizacji i ograniczy skalę deportacji z USA dla pewnych kategorii nielegalnych imigrantów, którzy od wielu lat mieszkają w USA. Nie wiadomo, o jakiej liczbie mowa, ale Republikanie grzmią na alarm, że chodzi o liczoną w milionach masową amnestię.
"To będzie polityczna bomba nuklearna" - powiedział kongresmen Steve King, ostrzegając, że amerykańska opinia publiczna na to nie pozwoli. Także republikański senator Marco Rubio w liście do Obamy napisał we wtorek, że jest "coraz bardziej zaalarmowany" doniesieniami, że prezydent planuje bez konsultacji z Kongresem zaniechanie deportacji kilku milionów nielegalnych imigrantów. Jeśli to się potwierdzi, dodał, to będzie to oznaczało koniec jakichkolwiek szans na całościową reformę imigracyjną w najbliższej przyszłości.
Czwartkowy "New York Times" spekuluje, że jeśli Obama postawi na swoim, to parlamentarzyści związani z Tea Party, najbardziej konserwatywnym skrzydłem Republikanów, mogą posunąć się do zablokowania ustawy budżetowej na przyszły rok. Podobny ruch deputowanych Partii Herbacianej, tyle że w proteście przeciwko reformie ubezpieczeń zdrowotnych, tzw. Obamacare, spowodował w ubiegłym roku dwutygodniowy paraliż prac rządu (z ang. shutdown).
Ale niezadowolenie z powodu planowanych dekretów prezydenckich w kwestii imigracji wyraziło też kilku Demokratów, w tym senatorowie, którzy będą w jesiennych wyborach do Kongresu bronić swych mandatów w stanach uznawanych za dość konserwatywne. Boją się, że Obama może osłabić ich szanse na reelekcję. Dlatego część partii apeluje do Obamy, by poczekał z ogłoszeniem swych imigracyjnych posunięć do czasu po wyborach.
Szacuje się, że w USA przebywa nielegalnie ok. 11 mln imigrantów.
Skomentuj artykuł