USA: powróciło 30 tys. wojsk z Afganistanu
Ostatnie oddziały dodatkowych 30 tysięcy wojsk amerykańskich przysłanych do Afganistanu w ramach tzw. surge, czyli czasowego wzmocnienia sił interwencyjnych w tym kraju, wróciły już do USA - ogłosił w piątek Pentagon.
Wojska powróciły na tydzień przed ostatecznym terminem 30 września, wyznaczonym przez prezydenta Baracka Obamę. Tym samym w Afganistanie przebywa obecnie znowu 68 tysięcy żołnierzy USA, jak w 2010 roku, przed zarządzeniem "surge" (ang. przypływ, nagły wzrost). Stanowią one gros wojsk NATO walczących z talibami w tym kraju.
Zgodnie z planem Obamy wszystkie wojska USA i sojuszu mają się wycofać do końca 2014 r. Według dowódców armii niewielka część sił specjalnych i instruktorów do szkolenia Afgańczyków pozostanie potem w Afganistanie. Nie podają oni jednak, o jaką liczbę chodzi.
Komentując wycofanie 30-tysięcznej nadwyżki wojsk, przebywający z wizytą w Nowej Zelandii minister obrony Leon Panetta powiedział, że czasowe wzmocnienie amerykańskiego kontyngentu "osiągnęło swoje cele". Dodał też jednak, że należy się jeszcze spodziewać "trudnych dni w tej (afgańskiej) kampanii".
Ostatnie miesiące przyniosły w Afganistanie nową falę ataków talibów na siły USA i NATO. Nowym, groźnym zjawiskiem są ataki "od wewnątrz", kiedy żołnierze rządowej armii afgańskiej i policjanci strzelają nagle do swoich amerykańskich instruktorów i innych członków sił międzynarodowych.
Republikański kandydat do Białego Domu Mitt Romney krytykował Obamę, że ogłosił wcześniej terminy wycofywania wojsk, i zapowiedzi prezydenta, że dalsze wojska będą stopniowo wycofywane już w 2013 r.
Według Romneya nie można tego z góry przesądzać - oświadczył on, że jeśli wygra wybory, postąpi zgodnie z zaleceniami dowódców armii. Ci z kolei sugerowali, że wolą, aby pozostawiono w przyszłym roku w Afganistanie pełny kontyngent w liczbie 68 tys. wojsk.
Plan Obamy cieszy się jednak poparciem większości społeczeństwa amerykańskiego. Według sondaży wojna w Afganistanie uważana jest coraz bardziej za niepotrzebną lub co najmniej za niemożliwą do "wygrania".
Skomentuj artykuł