USA: zadania wywiadu są zlecane firmom

National Security Agency (NSA), Fort Meade, Maryland, USA (fot. PAP/EPA/NATIONAL SECURITY AGENCY / HANDO)
PAP / mh

Przeciek ws. zbierania danych telefonicznych i internetowych wywołał w USA debatę o ryzyku związanym z coraz częstszym zlecaniem przez rząd zadań wywiadowczych firmom zewnętrznym. Zarabiają one miliardy, a ich pracownicy mają dostęp do poufnych informacji.

Edward Snowden, sprawca bezprecedensowego przecieku do prasy ws. prowadzonego przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa (NSA) tajnego programu zbierania danych telefonicznych, a także danych z serwerów firm internetowych, przez ostatnie miesiące pracował dla firmy Booz Allen Hamilton. 
To jedna z największych amerykańskich korporacji, której praktycznie jednym klientem jest rząd USA. Tylko w ubiegłym roku firma zarobiła 1,3 mld dolarów na zleceniach od NSA i innych agencji wywiadu. W styczniu firma podpisała nowy pięcioletni kontrakt na usługi wywiadowcze dla resortu obrony. Jego wartość - jak podaje "New York Times" - sięgnie nawet 5,6 mld dolarów. 
Oprócz Booz Allen Hamilton także takie firmy jak Lockheed Martin czy Computer Science Corporation zajmują się bezpośrednim zbieraniem i analizowaniem danych. Zatrudnieni tam ludzie często pracowali wcześniej bezpośrednio dla rządu. Spośród pracujących w Booz Allen Hamilton 25 tys. osób aż połowa - jak informują media - ma dostęp do informacji o najwyższym stopniu tajności, których ujawnienie mogłoby spowodować ogromne szkody.
"Washington Post" ocenia, że zjawisko zlecania zadań wywiadowczych prywatnym usługodawcom "bezprecedensowo" wzrosło w ciągu ostatnich kilkunastu lat, po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Od tych zamachów - ocenia "NYT" - wydatki rządu na najnowocześniejsze technologie zbierania i analizowania coraz większej liczby danych niezwykle wzrosły, a prezydent Barack Obama kontynuuje zapoczątkowaną przez George'a Busha praktykę zlecania tych zadań firmom zewnętrznym. "Washington Post" szacuje się, że aż 70 proc. budżetu amerykańskiego wywiadu to wydatki na kontrakty. 
"Aparat bezpieczeństwa narodowego został w znacznej mierze sprywatyzowany i oddany w ręce kontrahentów" - mówi dyrektor zajmującej się kontrolą rządowych kontraktów organizacji non profit Government Oversight, Danielle Brian. Dodaje, że opinia publiczna nie zdaje sobie z tego sprawy, ale "ponad milion" osób ma zezwolenia na zajmowanie się delikatnymi sprawami bezpieczeństwa i wywiadu. Co więcej, to zewnętrznym firmom rząd zlecił też zadanie wydawania pracownikom prywatnych firm takich zezwoleń na dostęp do poufnych informacji.
Jak informuje "Wall Street Journal", ogółem prawie jedna na pięć osób, które mają federalne uprawnienia do pracy w obszarze bezpieczeństwa (security clearances), jest pracownikiem kontraktowym. "Takie uprawnienia ma prawie 5 mln osób, w tym 1,4 mln ma dostęp do informacji o najwyższym stopniu poufności. Jedna trzecia z nich to pracownicy kontraktowi" - donosi "WSJ", powołując się na biuro dyrektora amerykańskiego wywiadu Jamesa Clappera. 
Były prawnik NSA, a ostatnio ministerstwa sprawiedliwości Steward Baker ocenił w wywiadzie dla "NYT", że poleganie na zewnętrznych firmach może sprawić, iż rząd będzie bardziej podatny na ryzyko przecieków. Podobnego zdania jest komentator ds. bezpieczeństwa "Wahington Post": "Im więcej osób ma dostęp do wysoce poufnych informacji, tym większe ryzyko przecieku". 
Gazeta szacuje, że prawie 2 tys. firm pracuje w USA w obszarze walki z terroryzmem, bezpieczeństwa narodowego i wywiadu, a jednocześnie miliardy dolarów są wydawane na nowoczesne technologie zbierania i analizowania danych przez agencje wywiadu i ministerstwo spraw wewnętrznych. "Okazało się już wielokrotnie, że ten system jest narażony zarówno ze strony hakerów, jak i osób z wewnątrz" - pisze "Washington Post". Najbardziej spektakularnym przykładem było przekazanie ponad 700 tys. poufnych dokumentów z sieci wojskowych portalowi WikiLeaks przez amerykańskiego żołnierza Bradleya Manninga. Jego proces zaczął się kilka dni temu; Manningowi grozi nawet dożywocie.
Amerykańskie media zwracają uwagę na bliskie powiązania firmy Booz Allen Hamilton z wywiadem USA. Clapper, który w niezwykle ostrych słowach skrytykował najnowszy przeciek, był wcześniej dyrektorem wykonawczym tej firmy. Także dyrektor wywiadu USA za czasów Busha, John McConnell, pracował wcześniej dla Booz Allen Hamilton i wrócił do tej firmy po odejściu z administracji USA. 
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

USA: zadania wywiadu są zlecane firmom
Komentarze (2)
TS
tak sobie...
11 czerwca 2013, 01:41
To jest czesc prawdy ,w USA jest powszechny i wolny dostep do broni ( kolega z pracy trzyma w domu pod reka , rodzaj broni z ktorej zamordowano 26 osob w Newtown  ,on nie widzi zwazku z ta tragedia  ,on ma prawo do posiadania takiej broni ) ,w tym kraju istnieja  prywatne armie  (prawdopodobnie pod kontrola ), istnieja armie najemnikow .W tym kraju w sytuacji ostrej dyktatury  lud mialby sie czym bronic / .Rzad ciagle ma legitymizacje : rzeczywista i historyczna (choc troche sie to zmienia, obywatele maja  swiadomosc istnienia czegos na ksztalt  NWO ) Inwigilacja  ma swoje racje  dopoki  cos broni a nie tylko  ogranicza wolnosc .
K
k
10 czerwca 2013, 22:09
Tak jest. Amerykanie - wszyscy jesteście podejrzani. Dlatego trzeba was porządnie zinwigilować. Czy ta afera oznacza, że rząd USA najbardziej inwigiluje własnych obywateli? Co oznaczałoby, że im ufa najmniej, co z kolei oznacza, że obywatele USA - w opinii rządu - stanowią największe zagrożenie dla własnego rządu i są najbardziej prawdopodobnymi terrorystami. Niezłe mniemanie ma rząd USA o swoich obywatelach.