Waszyngton zaniepokojony sytuacją w Egipcie
Administracja USA wyraziła zaniepokojenie napiętą sytuacją w Egipcie w związku z protestami ulicznymi w tym kraju, ale wezwała, aby wybory, które mają się rozpocząć za tydzień, odbyły się w zaplanowanym terminie.
W poniedziałek trzeci dzień z rzędu w Kairze trwały demonstracje na placu Tahrir przeciw rządom wojskowych i starcia z policją. Tymczasowy gabinet podał się do dymisji.
Rzecznik Białego Domu, Jay Carney, zaapelował tego dnia do obu stron o powściągliwość i powiedział, że Egipt powinien kontynuować proces demokratyzacji rozpoczęty rewolucją w styczniu, która doprowadziła do obalenia dyktatorskiego reżimu prezydenta Mubaraka.
Komentatorzy zwracają uwagę, że rząd USA ponownie stoi przed dylematem między poparciem demonstrantów, zgodnie z amerykańskimi ideałami demokracji, a pragnieniem, by na Bliskim Wschodzie nie doszło do destabilizacji w związku z rosnącymi wpływami w Egipcie muzułmańskich fundamentalistów.
"Dla Stanów Zjednoczonych rozruchy w Kairze ukazują w skrócie ich kłopot ze sformułowaniem polityki wobec Arabskiej Wiosny: jak pogodzić sprzeczne amerykańskie impulsy, takie jak poparcie demokratycznych zmian, z pragnieniem stabilizacji i nieufnością wobec islamistów, którzy stali się potężną siłą polityczną" - pisze poniedziałkowy "New York Times".
Administracja prezydenta Obamy - kontynuuje dziennik - "obawia się, że protesty (w Egipcie) mogą wymknąć się spod kontroli i zostać brutalnie stłumione przez wojsko, co postawi pod znakiem zapytania pierwsze wybory parlamentarne po obaleniu Mubaraka.
Cytowani przez NYT eksperci podkreślają, że w odczuciu demonstrantów w Kairze Waszyngton popiera rządzącą obecnie w Egipcie Najwyższą Radę Wojskową.
Eksperci doradzający administracji z tzw. grupy roboczej ds. Egiptu zalecili jej w zeszłym tygodniu, aby ostrzegła armię egipską, że USA mogą wstrzymać pomoc dla Kairu - w wysokości 1,3 miliarda dolarów rocznie - jeżeli nie zgodzi się ona na rozluźnienie restrykcji i większe dopuszczenie do głosu opozycji.
Wojskowi stale odraczają zniesienie stanu wyjątkowego i chronią przywileje kadry oficerskiej.
Z apelem do armii o liberalizację wystąpiła także w zeszłym tygodniu sekretarz stanu USA Hillary Clinton.
Skomentuj artykuł