Większość Białorusinów nie chce protestować
Zdecydowana większość (80 proc.) Białorusinów nie jest gotowa do udziału w masowej akcji protestu w razie sfałszowania wyników wyborów prezydenckich - wynika z najnowszego sondażu niezależnego ośrodka NISEPI.
Gotowość uczestniczenia w masowej akcji protestu w razie sfałszowania wyborów prezydenta, które mają się odbyć najpóźniej 15 listopada, zadeklarowało tylko 13,4 proc. respondentów. 7,4 proc. nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie.
Zdaniem 61,7 proc. ankietowanych białoruska opozycja nie powinna w razie sfałszowania wyników wyborów apelować o udział w demonstracjach i organizować masowych protestów. Tylko 23,9 proc. uważa, że powinna to zrobić.
Jednocześnie jednak większość (52 proc.) respondentów chciałoby radykalnych zmian w wewnętrznej i zagranicznej polityce kraju. 17,7 proc. jest im przeciwnych, a pozostali ankietowani odnoszą się do nich z obojętnością lub nie mają zdania w tej sprawie.
Prawie połowa (46 proc.) zapytanych sądzi, że takie przemiany są w kraju mało prawdopodobne w ciągu najbliższych 5 lat, a 34,4 proc. uważa je za możliwe.
Przy tym Białorusini bardzo różnie rozumieją pojęcie "radykalnych zmian". Zdaniem 46,4 proc. powinny one doprowadzić do zwiększenia roli państwa w społeczeństwie, a według 44,1 proc. - przeciwnie, do jej zmniejszenia i zagwarantowania większej swobody obywatelom.
- Wobec wydarzeń na Ukrainie takie rozumienie przemian doprowadziło do najniższego w trakcie prowadzonego od prawie 15 lat monitoringu NISEPI udziału w publicznych akcjach protestu. Jeśli w sierpniu 2001 r. w mityngach i pikietach uczestniczyło 16,7 proc. ankietowanych, w strajkach 12,9 proc., a w głodówkach 4 proc, to w grudniu 2014 - odpowiednio 9,3 proc., 1,6 proc. oraz 0,8 proc. - podkreślają socjologowie NISEPI.
Aż 55,5 proc. zapytanych zgodziło się przy tym z niedawną wypowiedzią prezydenta Aleksandra Łukaszenki, że "naród w republikach postsowieckich już się najadł demokracji; teraz odbywa się proces odwrotny i naród popiera proces (budowy) silnego państwa, które nie powinno doprowadzać do chaosu, a tym bardziej wojny domowej, szczególnie po wydarzeniach na Ukrainie". Nie zgodziło się z tą opinią 32,1 proc. ankietowanych.
Przeprowadzony na początku grudnia sondaż wykazał również, że na Łukaszenkę zagłosowałoby w wyborach 40 proc. zapytanych, czyli nieco mniej niż we wrześniu (45,2 proc.). Jednocześnie poparcie dla liderów opozycji pozostaje bardzo niskie. Na lidera kampanii "Mów Prawdę!" Uładzimira Niaklajeua jest gotowych zagłosować 3,5 proc. ankietowanych, na szefa ruchu "O Wolność" Alaksandra Milinkiewicza - 2,8 proc., a na więźnia politycznego Mikołę Statkiewicza - 2,7 proc. Pozostali kandydaci opozycji mogą liczyć na nie mniej niż 1 proc. głosów.
Skomentuj artykuł