Wielka Brytania: paniczne zakupy benzyny

(fot. friskierisky/flickr.com/CC)
PAP / psd

Rządowe zabiegi powstrzymania panicznych zakupów benzyny w Wielkiej Brytanii z powodu obaw przed strajkiem kierowców cystern przyniosły niewielki efekt, mimo że perspektywa strajku oddaliła się i nie ma pewności, czy w ogóle do niego dojdzie.

Media informują o kolejkach przed stacjami benzynowymi, zwłaszcza w Coventry i Liverpoolu. W niektórych punktach sprzedaży paliwa zabrakło, inne wprowadziły racjonowanie, a jeszcze inne nie obsługują klientów, którzy wydają mniej niż 25 funtów, by zniechęcić kupujących małą ilość na zapas.

Sytuacja w sobotę wydaje się stopniowo normalizować w porównaniu z czwartkiem, gdy sprzedaż benzyny bezołowiowej sięgnęła 172 proc. powyżej normy, i piątkiem, gdy była o 57 proc. wyższa niż zazwyczaj; w przypadku oleju napędowego popyt wzrósł o 77 proc. w czwartek i 29 proc. w piątek.

W Yorku dotkliwych oparzeń na 40 proc. powierzchni ciała doznała kobieta, przelewając benzynę z jednego pojemnika do drugiego w kuchni w czasie, gdy miała włączony gaz. Inna kobieta nalewała na stacji benzynę do szklanego flakonu, który jej się stłukł, powodując rozlanie benzyny - donoszą media.

Organizacja zrzeszająca kierowców AA i resort ds. energetyki i zmian klimatu zaapelowali w sobotę do kierowców o zdrowy rozsądek i powrót do dotychczasowych zwyczajów kupowania benzyny.

Związek zawodowy Unite, zrzeszający 2 tys. kierowców cystern, wykluczył strajk w okresie świąt i od poniedziałku zamierza przystąpić do rozmów z pracodawcami za pośrednictwem niezależnego arbitrażu ACAS. Kierowcom zaoferowano wysokie wynagrodzenie za pracę w nadgodzinach przy uzupełnianiu braków paliwa na stacjach.

Za paniczne wykupywanie benzyny wielu wini rząd, który jeszcze przed ogłoszeniem przez związek zawodowy GMB wyników tajnego głosowania w sprawie strajku zapowiedział, że do rozwożenia benzyny użyje wojska. Następnie zwołał posiedzenie sztabu antykryzysowego Cobra i przystąpił do szkolenia 80 kierowców RAF-u.

Za PR-owską porażkę rządu uznawana jest wypowiedź ministra ds. gabinetu Francisa Maude'a, który zalecił, by kierowcy wykupili na zapas benzynę i trzymali ją w kanistrach w garażu.

Wypowiedź tę skomentowano w nieprzychylnym dla ministra tonie jako przejaw arogancji ludzi z wyższych sfer społecznych opartej na założeniu, że w W. Brytanii posiadanie garażu i kanistrów na benzynę jest czymś oczywistym. Tymczasem jest to przywilej mniejszości. Ogromna większość posiadaczy aut parkuje samochody pod gołym niebem przed domem lub na ulicy.

PR-owska porażka okazała się dla rządu tym dotkliwsza, że dopiero co został on oskarżony o to, że bije po kieszeni ludzi pracy, wprowadzając 20-procentową stawkę podatku VAT od gorących przekąsek na wynos, takich jak zapiekane kiełbaski w cieśnie czy kornwalijskie pierogi. Wcześniej opinia publiczna bez entuzjazmu przyjęła budżet zamrażający ulgę podatkową dla emerytów i zmniejszający najwyższą stawkę od przychodów osobistych dla najlepiej sytuowanych.

Od sugestii Maude'a odcięli się też strażacy i eksperci bhp, zauważając, że chomikowanie benzyny może mieć nieprzewidziane i groźne skutki, a poza tym jest niezgodne z prawem, jeśli przechowuje się więcej niż 10 litrów (co odpowiada ledwie ok. 1/3 baku). Skrytykowali ją nawet niektórzy politycy rządzącej partii konserwatywnej, sugerując, że rząd po części ponosi winę za ogólne zamieszanie.

"Mam wrażenie, że rząd chciał odwrócić uwagę opinii publicznej od afery lobbingowej (uzyskiwania dostępu do najważniejszych osób w rządzie w zamian za wpłatę na fundusz partyjny - PAP), budżetu i podatku od gorących przekąsek, ale zamiast wystudzić sytuację podgrzał ją jeszcze bardziej" - powiedział agencji Press Association konserwatywny poseł Bernard Jenkin.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wielka Brytania: paniczne zakupy benzyny
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.