Wikileaks zszokował i zażenował świat
Zszokowani i zażenowani dyplomaci na całym świecie próbują znaleźć odpowiedź na ujawnienie przez media depesz dyplomatycznych USA zdobytych przez portal Wikileaks. Dokumenty wywołały falę, której następstwa są na razie nieprzewidywalne - pisze agencja AFP.
Europejscy sojusznicy Waszyngtonu bronili w poniedziałek Białego Domu, który uznał, że "nieodpowiedzialne i niebezpieczne" opublikowanie tych dokumentów może zagrozić życiu wielu ludzi.
Publikację potępił premier Wielkiej Brytanii David Cameron, który dodał, że "ważne jest, aby rządy mogły działać na zasadzie poufności mając do czynienia z tego typu informacjami, a ujawnienia ich jest niebezpieczne".
Rzecznik francuskiego rządu Francois Baroin oświadczył, że jego kraj "solidaryzuje się z amerykańską administracją" w obliczu opublikowania sekretów dyplomatycznych, które uznał za zagrażające "władzy i niezawisłości demokracji".
Z kolei rzecznik francuskiego MSZ Bernard Valero oświadczył, że nie potwierdza "żadnych wypowiedzi" przypisywanych przedstawicielom tego kraju przez WikiLeaks.
Amerykańscy sojusznicy w regionie Zatoki Perskiej zachowywali w poniedziałek kłopotliwe milczenie w obliczu informacji ujawniających ich podwójne standardy: z jednej strony publiczne apele o pojednanie polityczne z Teheranem, z drugiej poufne wezwanie do władz amerykańskich popierające interwencję militarną. Wikileaks ujawnił, że król Arabii Saudyjskiej Abd Allah zaapelował do Stanów Zjednoczonych, by zaatakowały Iran.
- To wszystko jest bardzo negatywne. Nie pomoże w zdobyciu zaufania - ocenił anonimowo jeden z doradców saudyjskiego rządu.
- Naszym zdaniem te informacje nie wyciekły. Uważamy, że zostały zebrane z myślą o publikacji i realizują cele polityczne - oświadczył Ahmadineżad. Dodał, że odpowiedzialne są za to władze USA.
Również prezydent Afganistanu Hamid Karzaj ocenił, że informacje te nie wpłyną na relacje amerykańsko-afgańskie.
- To nie będzie miało wpływu na strategiczne relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Afganistanem - oświadczył rzecznik afgańskiego prezydenta Wahid Omer.
Z kolei Australia, której obywatelem jest założyciel Wikileaks Julian Assange, zapewniła, że poprze Waszyngton w razie procesu przeciwko portalowi, a miejscowa policja sprawdza, czy nie zostało złamane australijskie prawo.
Zdaniem australijskiego prokuratora generalnego Roberta McClellanda opublikowanie korespondencji dyplomatycznej może zagrażać bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników w tym Australii.
- Australia popiera wszelkie działania prawne, w które może być zaangażowana. Stany Zjednoczone mogą być ich źródłem, ale australijskie instytucje im pomogą - zapowiedział McClelland.
Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle potępił w poniedziałek opublikowanie przez portal Wikileaks poufnych depesz amerykańskich dyplomatów. - To dane zdobyte nielegalnie, na których ktoś chce teraz zarobić - oświadczył minister.
- Mogę tylko mieć nadzieję, że ujawnienie tych dokumentów nie zaszkodzi bezpieczeństwu naszego kraju i naszych sojuszników - powiedział Westerwelle dziennikarzom w Berlinie. Dodał, że zlecił pracownikom MSZ analizę treści materiałów, by stwierdzić, czy ich ujawnienie wpłynie na interesy Niemiec w zakresie polityki bezpieczeństwa.
- Mogę zapewnić, że współpracujemy z amerykańskim rządem blisko i w przyjaźni. Tak też pozostanie - oświadczył.
Westerwelle zapewnił, że nic nie obchodzą go zawarte w ujawnionych depeszach niepochlebne oceny na temat europejskich polityków, w tym niego samego. - Nie to jest ważne, lecz znaczenie (publikacji) dla naszego bezpieczeństwa - powiedział.
Szef niemieckiej dyplomacji nie wierzy również, by jeden z członków jego ugrupowania, liberalnej Partii Wolnych Demokratów (FDP) był anonimowym informatorem amerykańskiego ambasadora w Berlinie. Tygodnik "Der Spiegel" poinformował na podstawie opublikowanych materiałów, że polityk FDP informował ambasadę USA o przebiegu rozmów w sprawie utworzenia koalicji chadeków i liberałów w zeszłym roku. - Nie bardzo wierzę w tę historię - oświadczył Westerwelle, zapewniając o zaufaniu do wszystkich członków swojej partii.
Bardzo krytycznie na temat rewelacji Wikileaks wypowiedział się też niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. Jak powiedział, zbyt wiele uwagi poświęca się Wikileaks. - Osobiście nie interesuje mnie czytanie krytycznych komentarzy amerykańskich dyplomatów na temat czołowych polityków. Szczerze mówiąc nie czytałem ich - powiedział na konferencji prasowej.
Skomentuj artykuł