Wojna w Iraku wymknie się spod kontroli?

(fot. PAP/EPA/ALAA AL-SHEMAREE)
PAP / mm

Po początkowych zwycięstwach ekstremistów islamskich na froncie wojny domowej w Iraku następuje powoli impas i przeważa opinia, że dżihadystom raczej nie uda się opanować stolicy kraju, Bagdadu. Pojawiają się jednak nowe zagrożenia.

Zdominowany przez szyitów rząd w Bagdadzie, któremu pomagają Stany Zjednoczone, jest teraz wspierany militarnie przez szyicki Iran i rządzoną przez alawitów Syrię. Włączenie się do wojny tych dwóch państw, wrogo nastawionych do USA, grozi eskalacją konfliktu na cały szeroko rozumiany Bliski Wschód i skłóceniem Waszyngtonu z jego tradycyjnymi sojusznikami w regionie, takimi jak Arabia Saudyjska.

Syria ostrzelała z powietrza pozycje sunnickich dżihadystów z ugrupowania Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) w północno-zachodnim Iraku, a Iran dostarcza irackim szyitom broni, informacji wywiadowczych z samolotów bezzałogowych latających nad Irakiem, a także bojowników, którzy wspierają szyicką milicję iracką. USA wysłały do Iraku - skąd w 2011 r. wycofały wszystkie wojska - 300 doradców wojskowych. Prezydent Barack Obama nie wyklucza ataków lotniczych na ISIL.

Zaangażowanie Waszyngtonu i jego taktyczny sojusz z Syrią i Iranem krytykuje ekspert z German Marshall Fund of the United States, Hassan Mneimneh.

"Otwarte przymierze USA z tymi krajami we wspieraniu rządu w Bagdadzie uwiarygodniło propagandową tezę (islamistów), że Waszyngton należy do spisku przeciwko sunnickiej większości w regionie Bliskiego Wschodu. Zamiast działać razem z bandyckimi reżimami, Waszyngton powinien wrócić do konsultacji i wspólnej akcji ze swymi tradycyjnymi sojusznikami, jak Jordania, Turcja i sunnickie kraje Zatoki Perskiej" - powiedział PAP Mneimneh.

Chodzi tu głównie o Arabię Saudyjską, zagrożoną infiltracją ekstremistów z ISIL i niezadowoloną z prowadzonej ostatnio przez USA polityki lawirowania między arabskimi krajami sunnickimi a Iranem.

Zdaniem ekspertów należy raczej kontynuować dotychczasową politykę wygrywania konfliktów między umiarkowanymi a radykalnymi sunnitami, która przyniosła sukces w czasie okupacji Iraku, kiedy sunnickie klany i plemiona udało się skierować przeciw Al-Kaidzie. Obecnie równie radykalny, dążący do ustanowienia kalifatu ISIL zyskuje poparcie znacznej części sunnitów w Iraku, dyskryminowanych przez rząd premiera Nuriego al-Malikiego, ale według ekspertów, ostatecznie przegra.

"Wojna skończy się wielkimi stratami dla sunnitów i prawdopodobnie też dla całej rebelii. Powstańcy to dziwny konglomerat ISIL, dawnych działaczy partii Baas (arabskich nacjonalistów - podpory reżimu Saddama Husajna - PAP) i wodzów plemiennych, którzy w przeszłości walczyli z Al-Kaidą. Koalicja ta raczej nie przetrwa, a nawet jeśli tak, to będzie rządzić w części Iraku bez dostępu do morza i większych złóż ropy, więc będzie musiała utrzymywać dobre stosunki z resztą Iraku lub Syrią, aby przeżyć" - powiedział PAP Daniel Serwer ze Szkoły Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych (SAIS) na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Waszyngtonie.

Eksperci przewidują przedłużanie się wojny i okopywanie się stron na zajętych pozycjach, co zwiększa ryzyko rozpadu Iraku wzdłuż etniczno-religijnych linii podziału, ze wszystkimi tego groźnymi konsekwencjami, jak umacnianie się wpływów Iranu i wzrost cen ropy naftowej.

"Wojna może zakończyć się podziałem Iraku na trzy części, bez porozumienia co do granic między nimi, co prowadziłoby prawdopodobnie do dalszych wojen. Prawdziwym niebezpieczeństwem jest też możliwość, że Kurdystan skorzysta z okazji, by ogłosić niepodległość i opuścić Irak" - mówi Serwer.

Ekspert z waszyngtońskiego Brookings Institution, Kenneth Pollack, zwraca uwagę, że wojna spowoduje prawdopodobnie zmniejszenie produkcji ropy naftowej przez Irak, czołowego eksportera tego surowca, co może się przyczynić do wzrostu jego ceny.

"Wszelkie znaczące zakłócenie obecnej produkcji irackiej ropy albo długofalowe zmniejszenie oczekiwanego wzrostu jej wydobycia może mieć ogromne reperkusje dla gospodarki USA" - napisał Pollack na stronie internetowej Brookings. Przypomniał precedens z 1973 r., kiedy podwyżka cen ropy przez państwa OPEC wpędziła Amerykę w kryzys.

Komentatorzy są podzieleni w ocenie decyzji Obamy, by wysłać do Iraku 300 doradców wojskowych. Wielu uważa ją za wstęp do dalszego zaangażowania militarnego. Pojawiają się nawet porównania z Wietnamem na początku lat 60., kiedy też zaczęło się od doradców, a skończyło na wojnie z udziałem pół miliona żołnierzy amerykańskich w najgorętszej fazie konfliktu.

Czołowy ekspert wojskowy z waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) Anthony H. Cordesman chwali krok prezydenta. Ostrzega jednak, aby nie wprowadzać ponownie do Iraku wojsk lądowych, a w rozwiązywaniu kryzysu nie współpracować z Iranem.

"Zwracanie się do Iranu to szczególnie niebezpieczna opcja. USA nie mogą dogadywać się z Iranem, nie wzmacniając go jednocześnie i bardziej uzależniając od niego Iraku. Uczyniłoby to Iran jeszcze większym zagrożeniem dla Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i Jordanii i zwiększyło jego wpływ na eksport ropy z rejonu Zatoki Perskiej" - napisał Cordesman w raporcie dla CSIS.

Zdaniem Hassana Mneimneha posunięcie Obamy "najwyraźniej nie jest elementem dobrze przemyślanej strategii" i "w efekcie ma niewielki wpływ na sytuację".

Panuje zgoda, że kluczem do rozwiązania kryzysu byłaby zmiana dyskryminacyjnej wobec sunnitów polityki Malikiego, a najlepiej jego dymisja. Do ofensywy ISIL pozycja premiera wydawała się silna - w wyborach w kwietniu jego partia uzyskała dwa razy więcej miejsc w parlamencie niż partia jego głównego rywala. Parlament Iraku zbiera się w najbliższy wtorek, aby rozpocząć procedurę tworzenia nowego rządu. Jeszcze niedawno nie oczekiwano rezygnacji Malikiego, ale z ostatnich doniesień z Iraku wynika, że może się on podać do dymisji. Oskarża się go m.in., że zlekceważył zagrożenie ze strony ISIL i nie zapewnił krajowi bezpieczeństwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wojna w Iraku wymknie się spod kontroli?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.