Źle oceniacie nastroje Ukrainy ws. Tymoszenko
Zachód był zawsze "pięć kroków w tyle" ws. Ukrainy, wciąż nie wszyscy zrozumieli, że reżim upadł; źle oceniane są też nastroje społeczne ws. Julii Tymoszenko i jej szans na powrót do władzy - uważa ekspert Adrian Karatnycky z waszyngtońskiej Rady Atlantyckiej.
"Zachód był zawsze pięć kroków w tyle (ws. sytuacji na Ukrainie). Spóźnili się z sankcjami i wciąż nie wszyscy zdają sobie sprawę, że era prezydenta Wiktora Janukowycza się skończyła" - powiedział w rozmowie z PAP Karatnycky.
Jego zdaniem Europa i USA muszą jak najszybciej uznać decyzję parlamentu Ukrainy, który w niedzielę upoważnił swego przewodniczącego Ołeksandra Turczynowa do pełnienia obowiązków prezydenta kraju. "Muszą go uznać, by było jednoznaczne, że zamykają drzwi dla Janukowycza, gdyby próbował odzyskać władzę. Szansa na to jest bardzo mała, ale sytuacja musi być klarowna".
Zdaniem Karatnycky'ego Zachód "źle osądza też nastroje społeczne", jeśli chodzi o byłą premier Julię Tymoszenko i jej szanse na powrót na urząd prezydenta. "Społeczeństwo ukraińskie jest teraz znacznie dojrzalsze, ma dość populizmu. Wśród liderów Majdanu i ludzi, którzy od miesięcy protestowali pojawił się trend, by szukać nowych głosów wśród nowego pokolenia liderów". Ton przemówienia, które Tymoszenko wygłosiła w sobotę na Majdanie po uwolnieniu jej z więzienia, "wywołał negatywne reakcje". Jego zdaniem była premier nie przyciągnie ludzi młodych oraz mieszkańców miast, a co najwyżej "tradycyjny wiejski elektorat i ludzi starszych". Dlatego nie ma znaczenia, co o Tymoszenko myśli Zachód; Ukraińcy sami zdecydują, kto będzie nowym prezydentem.
Zachodni politycy "spotykają się teraz z Tymoszenko, bo czują, że może odegrać dużą rolę; może boją się jej populizmu i chcą jej wysłać jakiś sygnał. Ale generalnie myślę, że źle oceniają nastroje ukraińskich wyborców" - dodał Karatnycky.
Ocenił, że obecna sytuacja bardzo różni się od pomarańczowej rewolucji z 2004 r., która była inspirowana głównie przez partie polityczne i szybko upadła. Tym razem ma miejsce aktywna, masowa mobilizacja ludzi, a wśród liderów Majdanu są osoby reprezentujące różne grupy społeczeństwa obywatelskiego.
"Myślę, że wielu cywilnych liderów Majdanu będzie aktywnie uczestniczyć w procesie politycznym, nie tylko jako grupy nacisku, ale też jako kandydaci, choć niekoniecznie w wyborach prezydenckich" - powiedział. Jego zdaniem Ukraińcy wyciągnęli lekcję z błędów pomarańczowej rewolucji, co widać choćby po tym, że tworzeniu nowych struktur państwowych od samego początku towarzyszy troska, by zapewnić jak najszerszą reprezentację społeczeństwa.
Ekspert zauważył, że fakt, iż lider Partii Regionów, rodzimej partii Janukowycza "w cyniczny sposób potępił w niedzielę Janukowycza i jego rodzinę" dowodzi, że nawet ta grupa pogodziła się z tym, że dotychczasowy reżim jest skończony.
"Jedyna obawa jaka pozostaje to ta, że Rosja będzie rozbudzać separatystyczne nastroje na Krymie" - powiedział. "Ale wraz z kapitulacją Partii Regionów nie ma ku temu mechanizmów" - dodał. Dlatego ekspert raczej nie spodziewa się konfrontacji między wschodnią i południową Ukrainą, a zachodnią i centralną częścią kraju. "Rosja też musi zdawać sobie sprawę, że Ukraina się radykalnie zmienia i mogą woleć ułożyć sobie konstruktywne relacje z nowymi władzami" - wyjaśnił.
Z piątkowego porozumienie wpracowanego w Kijowie między opozycją a Janukowyczem przy udziale ministrów spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji nic nie zostało. "Ale rola odegrana przez (Radosława) Sikorskiego i (Franka-Waltera) Steinmeiera była nadzwyczaj ważna. Stworzyli mechanizmy, które wsparły proces transformacji" - zastrzegł. "Teraz Europa musi działać szybko i przygotować pakiet ratunkowy dla ukraińskiej gospodarki. Potrzebna jest też dyplomacja z Rosją, by upewnić się, że Moskwa nie odegra roli destruktywnej" - powiedział Karatnycky.
Skomentuj artykuł