Wojna o recepty. Oto jej prawdziwe powody

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
Money.pl / pz

Dlaczego lekarze tak bardzo bronią się przed zapisami ustawy refundacyjnej? Jeśli przyjmą przez to mniej pacjentów, to mniej zarobią. Dlaczego ministerstwo nie ustępuje? Leków refundowanych ma być przepisywanych mniej, a to natomiast spowoduje oszczędności w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia.

Lekarze działają w granicach prawa. Jeśli w przypadku recept na leki refundowane było ono - jak do tej pory - nie dość restrykcyjne - wystawiali je z większą swobodą. Ich niezależność w tej kwestii kosztowała natomiast państwo. Eksperci rynku zdrowia przyznają, że nowa ustawa jest sposobem na wprowadzenie oszczędności. Nowe obowiązki i kary w wysokości od 200 do 50 tys. złotych mogą podziałać na lekarzy.

- Z roku na rok wydatki na leki rosną w tempie nieproporcjonalnym do wzrostu nakładów na leczenie. Z tego względu przyjęcie i wprowadzenie w życie nowej ustawy refundacyjnej to próba ograniczenia tego zjawiska - wyjaśnia Money.pl dr Krzysztof Krajewski Siuda, ekspert do spraw służby zdrowia z Instytutu Sobieskiego.

(Źródło: Narodowy Fundusz Zdrowia, *założenia)

Jego zdaniem wzrost wydatków stanowi oczywiste zagrożenie dla budżetu NFZ. Uważa więc, że ustawa z założenia nie jest zła - jeśli bowiem wydajemy więcej na leki, to trzeba będzie ograniczyć wydatki na przykład na terapie. Ekspert podkreśla, że w wielu krajach co pewien czas weryfikuje się zasady polityki refundacyjnej oraz aktualizuje listy leków.

- Wprowadzenie kilku stopni refundacji ewidentnie ma za zadanie zwiększenie partycypacji pacjentów w wydatkach. To jest konieczne, bo racjonalizuje stosowanie leków - wyjaśnia dr Krajewski Siuda.

Obecnie nie jest trudno otrzymać receptę, aby mieć leki na zapas lub na wszelki wypadek. Część z tych wykupionych środków zalega w domowych szufladach aż się przeterminują.

- Lekarze zachowują się tak, jak im system pozwala i nie do końca mają rację argumentując, że bezpodstawnie narzuca się na nich dodatkowe obowiązki. Działając w ramach kontraktów z NFZ powinni popierać taką politykę. Jeżeli wydatki na leki będą nadal rosły w sposób niekontrolowany, to zabraknie ich na usługi, co godzi przecież w samych lekarzy - dodaje.

A koszty refundacji leków to niemała część budżetu NFZ. W planach na przyszły rok Fundusz zapisał na nie kwotę 8,3 miliarda złotych. To tylko trzy razy mniej niż kosztuje największy wydatek NFZ, czyli leczenie szpitalne.

(Źródło: Narodowy Fundusz Zdrowia)

W całym tym sporze jest też druga strona medalu. - Niestety zmiany wprowadzono w sposób skandalicznie bałaganiarski. Zabrakło solidnej kampanii informacyjnej tłumaczącej, na czym w praktyce polegać będą zmiany. Tymczasem był czas na konsultacje z lekarzami i farmaceutami, ale ich nie przeprowadzono. Z tego powodu rozumiem ich gniew - mówi dr Krajewski Siuda.

Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, nie zgadza się z tezą, że lekarze zbyt swobodnie wypisywali recepty na leki refundowane. Według niego dawali je pacjentom, gdy zachodziła uzasadniona potrzeba. Teraz natomiast ograniczą ich wydawanie i ministerstwo osiągnie swój cel finansowy.

- Ale zrobi to poprzez zastraszanie lekarzy. Zaczną się oni wahać, czy wypisywać recepty na leki refundowane w wielu przypadkach. Dla świętego sposobu, z obawy przed wariackimi kontrolami NFZ, zrezygnują z wydania takiej recepty. Koszty tego zjawiska poniosą pacjenci - mówi przewodniczący Bukiel.

Przekonuje też, że i przed wprowadzeniem nowej ustawy można było kontrolować lekarzy wypisujących recepty. Teraz, według niego, buduje się atmosferę strachu i wprowadza szkodliwe zmiany.

- Według zapisów nowego prawa, jeśli my lekarze zapiszemy dany lek niezgodnie z wytycznymi producenta, to będziemy musieli oddać pieniądze za refundację i spotka nas kara. A przecież ten sam składnik chemiczny koncerny przeznaczają na różne choroby, dla ludzi różnych wiekiem, zależnie od potrzeb często marketingowych. To lekarze powinni więc decydować, na co zapisać dany lek. Zabiera się nam tę możliwość - skarży się przewodniczący Bukiel.

Do tej pory, jeśli lekarz zapisał pacjentowi lek refundowany, to farmaceuta - odpowiedzialny za zastosowanie obniżki zgodnie z prawem - w wielu przypadkach decydował, który poziom refundacji wybrać: 30, 50 procent, czy najkorzystniejszy ryczałt.

- Dziś zdecyduje o tym lekarz - mówi Joanna Mierzwińska rzeczniczka dolnośląskiego oddziału NFZ. - To lepiej dla pacjenta, bo nikt przecież nie zna jego potrzeb tak jak doktor, który go zbada.

Dlaczego lekarze nie chcą przejąć na siebie dotychczasowego obowiązku farmaceuty. - Bo to nie ma sensu. I tak aptekarz będzie sprawdzał po nas poziom refundacji, bo dalej ma obowiązek dbać o jej stosowanie zgodne z prawem. To będzie podwójna praca - mówi przewodniczący Bukiel.

A pracy aptekom ciągle przybywa. Świadczą o tym ich rosnące obroty. W listopadzie 2011 roku wartość sprzedaży na aptecznym rynku farmaceutycznym wyniosła 2,49 mld złotych, co stanowi wzrost o 11,2 procent w porównaniu do listopada 2010 - donosi firma analizująca ten rynek Pharma Expert.

(Źródło: Pharma Expert *za listopad kolejnego roku)

Pracy jednak przybędzie też lekarzom - sami przyznają, że konieczność uporania się z dodatkowymi dokumentami znacznie wydłuży czas przeznaczony na jednego pacjenta. Czy wpłynie to na ich zarobki, które teraz - według badań firmy Sedlak&Sedlak - kształtują się na poziomie od 3,5 tys. do 5 tys. złotych brutto?

(Źródło: Sedlak&Sedlak, Dane za rok 2010)

Okazuje się, że nowa ustawa może obniżyć pobory lekarzy. A to z tego powodu, że powyższe kwoty to pensje lekarzy na etacie i to przeważnie w publicznej placówce służby zdrowia. Andrzej Sośnierz, były prezes NFZ, jest pewny, że zarabiają oni więcej niż podaje Sedlak&Sedlak dlatego, że pracują na kilku etatach.

- Często jest tak, że z publicznej placówki urywają się oni dużo wcześniej i idą do prywatnych, w których zarabiają znacznie lepiej. Myślę, że mówimy tu o kwotach kilkunastu tysięcy miesięcznie - wyjaśnia Andrzej Sośnierz.

Według wielu kontroli NFZ dla polskiego lekarza praca na dwóch, trzech etatach to norma. Co więcej rekordzista skontrolowany w 2009 roku zatrudniony był na 25 etatach. Jeśli więc lekarz będzie musiał poświęcić swoim pacjentom więcej czasu w publicznej placówce, rzadziej uda mu się wcześniej wyjść z niej wcześniej i krócej popracuje w prywatnej lub we własnym gabinecie.

Dodatkowo na tych etatach też zarobi mniej, bo nawet gdy placówka taka nie ma podpisanego kontraktu z NFZ, to najczęściej ma prawo wystawiać recepty na leki refundowane. I w niej lekarz spędzi więc więcej czasu obsługując jednego pacjenta.

(Źródło: GUS)

W konflikcie lekarzy z urzędnikami chodzi więc o pieniądze. Niezależnie jednak od motywacji ministerstwa i medyków, na całej sprawie traci pacjent. Jak na razie pozostaje im walka w sądzie o swoje prawa i mało pocieszająca satysfakcja ze słów wygłaszanych w ich obronie:

- Pragnę podkreślić, że nie wypisywanie przez lekarzy na receptach poziomu refundacji oraz informacji o chorobie przewlekłej uważam za utrudnianie pacjentom dostępu do leków refundowanych, które im się należą. Jeśli lekarze odmawiają pacjentom udzielenia pełnego świadczenia zdrowotnego tj. również wypisania recepty np. na lek refundowany, gdy pacjent przedstawia dowód ubezpieczenia, to w mojej ocenie naruszone zostanie prawo pacjenta do świadczeń rzeczowych, które są częścią świadczeń zdrowotnych - grzmi rzecznik praw pacjenta Krystyna Barbara Kozłowska.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wojna o recepty. Oto jej prawdziwe powody
Komentarze (11)
Asia C
4 stycznia 2012, 20:57
Prawda Jazming, Kto  z Was zaryzykowałby karę od 200 do 50 tys złotych za wypisanie recepty, która komuś nie przesługuje lub za popełnienie przestępstwa przez pacjenta?  Bo teraz mamy taką sytuację, że jak pacjent sfałszuje legitymacje kombatacką to lekarz zostanie za to ukarany ;) Lekarze też mają rodziny na utrzymaniu. Co do informatyzacji medycyny - lekarze nie pragną niczego innego jak tego. Pytacie dlaczego sobie nie załatwią? Gdyby Medycyna była prywatna to dawno byśmy ją mieli. Wprowadzenie telemedycyny to rozwiązanie które pochłonie mnóstwo kasy. Jak lekarze mają to załatwić? Z własnych pensji? ;) 
jazmig jazmig
4 stycznia 2012, 17:38
Jakoś farmaceuci i właściele aptek od wielu lat muszą ponosić takie konsekwencje i też płacą drakońskie kary za źle przybita pieczątkę na recepcie, czy nieczytelne nazwisko lekarza... i tez moga skontrolować do pieciu lat wstecz... a gdy zmieniają się ceny leków (2 razy w roku) to każda apteka traci na tym do kilkunastu tysięcy złotych, poza tym opóźnają spłatę refundacji (pieniądze, które wyłożyła apteka) - a przy terminach płacenia faktur nie ma zmiłuj się.. Natomiast lekarze nie mają ochoty ryzykować swoich pieniędzy i mają do tego święte prawo, bo oni nigdy nie mieli takiego obowiązku ani nigdy nie byli szkoleni w kierunku sprawdzania różnych pomysłów NFZ jak chodzi o refundacje leków.
AS
Anna Srokosz
4 stycznia 2012, 15:28
 no właśnie wypisywanie recept to strata czasu.... a tak w progarmie zaznaczasz co i jak, poza tym lekarz ma dostęp od razu do hostorii choroby - to powinien być ogólny system, gdzie kardiolog widzi co przepisał diabetolog, albo inny specjalista żeby nie dochodziło do interakcji miedzy lekami. Ale niestety w naszym kraju kazdy leczy po swojemu a odbija się to na pacjentach... taki sytsem jest sprawdzony w Europie i wierz mi swietnie funkcjonuje... a jesli jest coś nie tak, farmaceuta ma szanse to poprawić, skonultować a u nas jak l;ekarz przepisze dwa wykluczające się leki to w słuchawce usłyszy "tak ma być" i za jakiś czas przychodzi ten biedny pacjent, bo nie dość, że nie pomogło, to trzeba kupic kolejne leki... i tak w kółko Lekarze zazwyczaj nie kontaktują sie między sobą w sprawie danego pacjenta bo po prostu nie maja czasu - spieszą się na swój drugi czy trzeci etat... by więcej zarobić, a pacjent poczeka, zapłaci więcej za leki, albo zapłaci prywatnie... bo przeciez prywatnie to lepiej leczą...
AS
Anna Srokosz
4 stycznia 2012, 15:20
.dziwię się lekarzom, że nie dokonali komputeryzacji w tym czasie - wprowadzenie pacjentów, historia ich choroby bardzo ułatwiły by im prace. Drukowane recepty ułatwiłyby zarówno ich prace jak i farmaceutów, dodatkowo wprowadzona baza leków nie wymagałyby od nich wpisywania - to duż oszczędnośc czasu. Dziwię się im, że nie chcą wziąc odpowiedzialności - skoro przepisują dany lek to wiedzą komu, czy osoba ta jest przewlekle chora i potrzebuje go na stałe, czy tylko doraźnie - ... Przestań pisać głupoty. Niby dlaczego lekarze mają tworzyć tego rodzaju system? Oni mają leczyć, a nie zastępować informatyków. Na dodatek piszesz bzdury, bo nie wolno już drukować recept, muszą być wypisane ręcznie. Znam systemy innych krajów i świtnie to funkcjonuje... nie muszą prowadzić zeszycików czy kartkowych kartotek. Nie mówię, że to oni maja robić, od tego są informatycy - takie programy już istnieją i są dostępne w Polsce, ale lekarze nie mają takiego obowiązku więc tego nie robią, a to rozwiązałoby problem m.in. z przepisywaniem leków dla niewłasciwych osób, nieczytelnych i błędnie wypisanych recept itd. ileż to razy biedny schorowany pacjent musiał się wracac z reptą do lekarza o poprawienie np dawkowania albo z innym błedem. Tak lekarze jesli chodzi o kasę (więcej) zgodzą się na wszystko, ale jesli czegoś od nich wymagać to już nie...
AS
Anna Srokosz
4 stycznia 2012, 15:16
  Jakoś farmaceuci i właściele aptek od wielu lat muszą ponosić takie konsekwencje i też płacą drakońskie kary za źle przybita pieczątkę na recepcie, czy nieczytelne nazwisko lekarza... i tez moga skontrolować do pieciu lat wstecz... a gdy zmieniają się ceny leków (2 razy w roku) to każda apteka traci na tym do kilkunastu tysięcy złotych, poza tym opóźnają spłatę refundacji (pieniądze, które wyłożyła apteka) - a przy terminach płacenia faktur nie ma zmiłuj się... nikt ich nie pytał czy chcą komputery, kasy fiskalne, czytniki kodów recept - po prostu musieli się podporzadkować a lekarze powinni przede wszystkim zachowac się w tej sytuacji tak, by nie cierpieli z tego powodu pacjenci. Ale najłatwiej jest protestować, pacjenci pocierpią tydzień moze ciut więcej, moze ktoś tam umrze, bo go nie bedzie stac zapłacić 100% za lek ratujący jego zycie, ale co tam, wywalczą swoje i nic się nie zmieni, nadal nie będa ponosić konsekwencji za wypisywanie recept. Cóż,  apteki nie moga sobie pozwolic na protest, bo niestety jeden góra dwa dni zamknietej apteki to pewne bankructwo. Lekarze tłumaczą się, że za dużo czasu stracą by znaleźć w książce co powinni napisać - nie ma lekarza który przepisuje wszystkie leki, zazwyczaj jest to ok 10 głównych leków które przepisują na receptę, kardiolog swije, ginekolog swije, onkolog swoje itd. więc po jakimś czasie już nie będa musieli zagladać do listy.
J
jer
4 stycznia 2012, 15:12
Lekarze bardzo szybko nauczyli się działań od związków zawodowych z większym doswiadczeniem jak górników. Jedyne co mogą więcej robić to przyjąć na swoje barki większe pieniądze. Na inne rzeczy zgody nie ma.
jazmig jazmig
4 stycznia 2012, 15:06
.dziwię się lekarzom, że nie dokonali komputeryzacji w tym czasie - wprowadzenie pacjentów, historia ich choroby bardzo ułatwiły by im prace. Drukowane recepty ułatwiłyby zarówno ich prace jak i farmaceutów, dodatkowo wprowadzona baza leków nie wymagałyby od nich wpisywania - to duż oszczędnośc czasu. Dziwię się im, że nie chcą wziąc odpowiedzialności - skoro przepisują dany lek to wiedzą komu, czy osoba ta jest przewlekle chora i potrzebuje go na stałe, czy tylko doraźnie - ... Przestań pisać głupoty. Niby dlaczego lekarze mają tworzyć tego rodzaju system? Oni mają leczyć, a nie zastępować informatyków. Na dodatek piszesz bzdury, bo nie wolno już drukować recept, muszą być wypisane ręcznie.
jazmig jazmig
4 stycznia 2012, 15:04
 Dziwię się im, że nie chcą wziąc odpowiedzialności - skoro przepisują dany lek to wiedzą komu, czy osoba ta jest przewlekle chora i potrzebuje go na stałe, czy tylko doraźnie Przestań pisać głupoty. Niby dlaczego lekarze mają tworzyć tego rodzaju system? Oni mają leczyć, a nie zastępować informatyków.
jazmig jazmig
4 stycznia 2012, 15:01
 Owszem, chodzi o pieniądze, które NFZ i MZ chcą wyłudzić od lekarzy. Jeżeli Deon przedrukowuje coś za innymi, to warto było jednak przez chwilę się zastanowić, a nie powtarzać bezmyślnie propagandę Tuska i PO. Skoro MZ i NFZ chcą kogoś obarczyć dodatkowymi obowiązkami oraz ryzykiem, to powinny w zamian zaoferować dodatkowe pieniądze na ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, ponieważ wg. obowiązującej ustawy, jedynym, który ponosi ryzyko jest lekarz. Wymyślono drakońskie kary w stylu komuny z lat 40-50 ub. w. i oczekiwano, że rozpocznie się skubanie baranów, a tu barany pokazały figę z makiem. Możliwość karania lekarzy do 5 lat wstecz, w sytuacji stale zmieniającego się prawa (lista leków refundowanych ma być modyfikowana co 2 miesiące) to wyraźnie okazana chęć obrabowywania lekarzy. Kto za 4 lata i 11 miesięcy będzie miał dokumenty z dnia dzisiejszego, aby wykazać, że wypisał receptę zgodnie z prawem? Obrona przed kontrolerami będzie niemożliwa i będzie wymagała zatrudnienia kancelarii adwokackiej, aby ta przeorała się przez stale zmieniane przepisy by wykazać rację lekarza, ale to kosztuje. Dlatego lekarze słusznie odmawiają wystawiania recept z określeniem refundacji, ja bym też ich nie wystawił, gdybym był na ich miejscu. 
AS
Anna Srokosz
4 stycznia 2012, 14:56
 Bardzo dobry artykuł...dziwię się lekarzom, że nie dokonali komputeryzacji w tym czasie - wprowadzenie pacjentów, historia ich choroby bardzo ułatwiły by im prace. Drukowane recepty ułatwiłyby zarówno ich prace jak i farmaceutów, dodatkowo wprowadzona baza leków nie wymagałyby od nich wpisywania - to duż oszczędnośc czasu. Dziwię się im, że nie chcą wziąc odpowiedzialności - skoro przepisują dany lek to wiedzą komu, czy osoba ta jest przewlekle chora i potrzebuje go na stałe, czy tylko doraźnie - tak do tej pory farmaceuci ponosili odpowiedzialność za błędne wypiywanie przez lekarzy recept i to oni nie otrzymywali zwrotu wyłozonych przez siebie pieniędzy. A NFZ upomina się o groszowe zadłużenia (dosłownie) wysyłajac list polecony - to jest dopiero marnotrawienie pieniędzy...
D
Dami
4 stycznia 2012, 12:44
A ja słyszałem wypowiedź w TV ministra-lekarza Arłukowicza, że celem nowej ustawy nie są w żadnym wypadku jakieś oszczędności tylko racjonalizacja rynku leków i ich refundowania. Mam wrażenie, że cała ta akcja jest dobrze przemyślana i przygotowana, wszak ustawę uchwalono w marcu ubiegłego roku. Robi się celowe zamieszanie i media oraz ludzie mają zajęcie. Nie dyskutują o innych problemach państwa i decyzjach urzędników i polityków. Wzięto sobie do serca metody prezydenta Sarkozy`ego: wyprzedzać wydarzenia i kreować je według własnego scenariusza. Dawać dziennikarzom tematy i nie pozwolić żeby zajmowali się tym, co istotne a niekorzystne dla władzy.