Wybory nie są najważniejsze

(fot. Tom Eversley)

Nie oglądałem prezydenckiej debaty w niedzielę. Nie mam zamiaru oglądać debaty w czwartek. Dużo bardziej od wyborów interesuje mnie coś, co również może wydarzyć się w dniu wyborów. Ale nie ma to nic wspólnego z urną i kartą do głosowania.

Ja wiem, że wybory prezydenckie są ważnym wydarzeniem i naturalne jest, że uwaga mediów i przytłaczającej większości społeczeństwa skupiona jest na każdym słowie płynącym z ust kandydatów (tudzież na ich kolejnych gafach, wpadkach i przejęzyczeniach). Wiem, że wybory są świętem demokracji. Nawet Kościół w swoim nauczaniu społecznym podkreśla, jak ważne jest uczestniczenie katolików w tym wydarzeniu. To wszystko jest prawda. Warto jednak w tych dniach przypomnieć sobie, że w niedzielę dla nas wierzących o wiele większym i ważniejszym wydarzeniem jest Zesłanie Ducha Świętego.

Może ktoś powie, że piszę jakieś bzdury, ale ja mam naprawdę głębokie przekonanie, że o wiele więcej zależy od tego, czy w niedzielę każdy z nas przeżyje nawrócenie, otworzy się na działanie Boga i przyjmie Ducha niż od tego, kto wygra wybory. Jeśli ktoś myśli, że taki czy inny kandydat zbawi Polskę, to jest w błędzie. Rzeczywistość w sposób namacalny i radykalny możemy naprawić tylko my, zaczynając od samych siebie. Od zmiany naszego myślenia, codziennego życia, tego jak traktujemy bliskich i współpracowników. Co więcej, źródło energii do przeprowadzania tych zmian nie jest ani w Andrzeju Dudzie, ani w Bronisławie Komorowskim, ani nawet w nas, ale tylko i wyłącznie w Jezusie Chrystusie. Mamy jednego Mistrza i jednego Zbawiciela. Serio.

Muszę też przyznać, że jeśli wybory są świętem demokracji, to jest to święto, którego nie cierpię. Smutno obserwuje się tak bardzo podzielone społeczeństwo. Od kilkunastu dni jestem skutecznie odpychany od komputera (to w sumie nawet jest dobre). Nie mogę już patrzeć na kolejne sensacyjne około wyborcze doniesienia na wszystkich portalach i ziewać mi się chce, kiedy wchodzę na Facebooka i widzę, jak mnóstwo moich znajomych zachowuje się, jakby zostali zatrudnieni przez sztaby wyborcze. I dotyczy to obu stron sporu, zwolenników obu kandydatów.

DEON.PL POLECA

Kiedy na to wszystko patrzę, przypominają mi się słowa biskupa Grzegorza Rysia, na które trafiłem jakiś czas temu w jednej z jego konferencji. Ich wydźwięk jest jeszcze mocniejszy i ciekawszy, kiedy weźmiemy pod uwagę tę zbieżność dat - wybory i Zesłanie Ducha Świętego w ten sam dzień. Krakowski biskup powiedział coś takiego: "Rozmowa jest zawsze tam możliwa, gdzie obie strony są gotowe się poniżyć, uniżyć, skłonić. Ksiądz Piotr Skarga bardzo dobrze mówił o tym, dlaczego Polacy nie mogą się ze sobą dogadać. Skarga żył w takich czasach, że szlachta się kłóciła o wszystko i zasadniczo żadnego Sejmu nie można było do końca doprowadzić. Były takie Sejmy, które były zrywane zanim się zaczęły. To jest takie bardzo polskie. Zeszli się, żeby obradować, no ale jeszcze dobrze nie siedli, a jeden wstaje i mówi veto. No i panowie na konie i do domu, patataj, patataj, patataj. Dwóch Polaków to jest przynajmniej pięć partii politycznych. Jak widać, nic nowego się w tym kraju nie dzieje. Tak bywało zawsze. Skargę to zastanawiało. Skąd się to bierze? Tłumaczył to bardzo prostym, polskim zwrotem. Po polsku mówimy: skłońcie się do zgody. Ktoś jest skłonny do zgody albo nie jest. A co to znaczy być skłonnym? To znaczy ukłonić się. No ale jak on ma się ukłonić, jak on ma przywiązany kręgosłup do kija od miotły? Nasz dramat polega na tym, że to jest opór wobec Ducha Świętego, bo Duch nakłania człowieka do tego, żeby człowiek był pokorny".

To są mocne słowa i ciężkie do przyjęcia. Nie ma nic trudnego w postawieniu w niedzielę krzyżyka przy jednym albo drugim nazwisku na karcie do głosowania. Dużo trudniejszą (ale też jakże pociągająco perspektywą) jest przyjęcie mocy Ducha Świętego. Opory w każdym z nas oczywiście będą duże. Ja mam się upokorzyć? Skłonić przed innym? Pokora to nie jest łatwa sprawa. Ale takie właśnie jest chrześcijaństwo i do tego wszyscy jesteśmy zaproszeni. Niezależnie od tego na kogo będziemy głosować.

I jeszcze jedna sprawa. Kamil Markiewicz utworzył na Facebooku wydarzenie 24 maja pójdę na Eucharystię. W jego opisie czytamy takie wyjaśnienie: "Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy dwoma wrogimi plemionami. Módlmy się o dary Ducha Świętego, aby pomagał nam dostrzegać w każdym człowieku Chrystusa. Módlmy się o miłość i pokorę; o pojednanie w rodzinach, w społeczeństwie polskim i pojednanie Polaków z innymi narodami, zwłaszcza tymi, które żyły i żyją obok nas. Módlmy się o pokój na świecie, o wrażliwość na los ubogich i prześladowanych. Módlmy się o poszanowanie dla Bożego dzieła stworzenia. Módlmy się, aby Duch Święty zstąpił i odnowił oblicze tej ziemi".

To jest sposób myślenia, który jest mi bardzo bliski. Mam nadzieję, że w poniedziałek rano obudzimy się w nowej rzeczywistości. Odnowionej przez Boga. Niemożliwe? Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Tylko my mu najczęściej trochę przeszkadzamy. To może tym razem Mu jednak trochę pomożemy?

Piotr Żyłka - publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim.

Dziennikarz, publicysta, człowiek z Zupy na Plantach. W latach 2015-2020 redaktor naczelny DEON.pl. Autor książek, m.in. bestsellerowego wywiadu z ks. Kaczkowskim "Życie na pełnej petardzie. Wiara, polędwica i miłość", przetłumaczonej na język niemiecki rozmowy z ks. Manfredem Deselaersem "Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz" czy "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet". Laureat Nagrody "Ślad" im. bp. Jana Chrapka. Prowadzi podcasty "Słuchać, żeby usłyszeć" i "Wiara wątpiących".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wybory nie są najważniejsze
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.