Z kart historii: Fatalna decyzja działaczy ŁKS
Jego debiut w I lidze, który miał miejsce 8 października 1966 roku w spotkaniu przeciwko Górnikowi Zabrze przeszedł właściwie niezauważony. Przeciętna postawa na boisku sprawiła, że działacze ŁKS-u nie zawahali się oddać młodego zawodnika do warszawskiej Legii, w zamian pozostawiając sobie bardziej ich zdaniem perspektywicznych Zdzisława Kostrzewińskiego i Edwarda Studniorza. Srodze się pomylili...
Rekrutująca swoich zawodników metodą wojskowego poboru Legia jesienią 1966 roku zagięła parol na trójkę młodych graczy Łódzkiego Klubu Sportowego: wspomnianych już Kostrzewińskiego, Studniorza oraz dziewiętnastoletniego Kazimierza Deynę. Żaden z nich nie był wówczas liderem drużyny, a do "podbierania" przez "wojskowych" graczy zdążono się już przyzwyczaić. Jednak strata trzech zawodników z kadry pierwszego zespołu była dotkliwa, toteż łódzcy działacze zaprotestowali. Po długich targach stanęło na tym, że do stolicy oddany zostanie jeden piłkarz, a jego wyboru dokonają łodzianie.
Deyna miał za sobą dwa występy w brawach ŁKS-u. Jeszcze przed pierwszoligowym debiutem zagrał w rezerwach łódzkiego klubu, które pokonały Włókniarza Białystok 7:2. W tym spotkaniu Deyna zdobył pięć goli. A jednak to jego łódzcy działacze zdecydowali się oddać Legii.
A przecież już wówczas wiadomo było, że "Kaka" ma do futbolu wielki talent. Przygodę z piłką rozpoczął we Włókniarzu Starogard Gdański. Szybko trafił do drużyny juniorów okręgu gdańskiego, gdzie wpadł w oko przedstawicielom klubów z Trójmiasta. Pierwsza skaperować młodego gracza usiłowała Lechia, ale ten odmówił, mimo zgody rodziców. Kiedy jednak do drzwi zapukali przedstawiciele Arki Gdynia, opiekunowie juniora podpisali kartę zawodniczą. Okazało się jednak, że o całej sprawie nie wiedział Włókniarz. Skończyło się to dyskwalifikacją zawodnika na 9 miesięcy. Po tym czasie Deyna miał zostać graczem Arki, ale nieoczekiwanie trafił do Łodzi. Włókniarz i ŁKS należały do tej samej federacji, której bazą była branża przemysłowa, toteż przedstawiciele obu klubów szybko doszli do porozumienia i młody zawodnik zimą pojawił się na obozie przygotowawczym ŁKS-u.
Do końca dyskwalifikacji Deyny pozostało jeszcze kilka miesięcy, ale zamieszanie wokół zawodnika robiło się coraz większe. O gracza upominała się Arka, a do gry dołączyły dwa kluby wojskowe - Legia i Zawisza Bydgoszcz, rywalizujące między sobą o prawo powołania "Kaki" do wojska. Efektem konfliktu "wojskowych" i panującego bałaganu było wszczęcie za Deyną milicyjnych poszukiwań za uchylanie się od służby wojskowej. Tymczasem "Kaka" trenował cały czas z ŁKS-em, a łódzcy działacze pilnowali, by w czasie ćwiczeń na stadionie nie pojawiła się milicja lub wojsko. I tego jeszcze było mało. Do mieszkania piłkarza przyszedł dzielnicowy, by namówić go do gry w krakowskiej Wiśle, a namowy skończyły się nocą spędzoną przez zawodnika w łódzkim areszcie.
Gdy skończyła się kara, a ŁKS zdołał porozumieć się z Arką, wydawało się, że dalsza kariera Deyny już bez przeszkód rozwinie się w Łodzi. Tak się jednak nie stało. Piłkarz został na wiele lat gwiazdą Legii, a potem reprezentacji Polski. Ale to już zupełnie inna historia.
Skomentuj artykuł