Zwierzę nie choinka!

Krzysztof Wołodźko

Tygodnie przedświąteczne to także czas zastanawiania się nad wyborem podarunków dla bliskich i najbliższych. Warto rozważyć przy tej okazji, czy dobrym pomysłem będzie zwierzak, zwierzątko, choćby psiak czy kot.

Spór o to, czy nasi "bracia mniejsi" to "tylko" czy "aż" zwierzęta ciągnie się od niepamiętnych czasów i trwać będzie pewnie do końca świata/istnienia rodzaju ludzkiego. Często też wiąże się z różnorodnymi interpretacjami Bożego nakazu: "czyńcie sobie ziemię poddaną". Czy oznacza to szczególnie w dzisiejszych czasach bezmyślną, egoistyczną i nieodpowiedzialną eksploatację wszelkich stworzonych dóbr, czy może nakaz troski, samoograniczenia (także konsumpcji) i pielęgnowania (także "leczenia ran") naszej planety - ta sprawa także budzi spory i emocje.

Z pewnością częścią tego konsumpcyjnego traktowania świata, w tym żywych stworzeń jest fakt, że stanowią one nieomal część przedświątecznego "przemysłu zabawkarskiego": słodki, mały, puszysty koteczek, uroczy szczeniaczek budzą zachwyty i dorosłych, i dzieci. Ponieważ - całkiem słusznie - ludzie wychodzą z założenia, że udomowione zwierzęta są źródłem radości i wnoszą do domu swoje ciepło, psi, koci, patyczakowaty albo nawet pajęczy sposób bycia, to decydują się na zwierzaka. Ale w tej, podobnie jak w każdej innej kwestii, warto posługiwać się i zdrowym rozsądkiem, i realistyczną oceną możliwości - swoich czy innych.

Zwierzę to nie choinka - po świętach nie można go od tak sobie wyrzucić na śmietnik. Zwierzę to nie sztuczne drzewko bożonarodzeniowe - nie da się po Świętach zapakować, schować do piwnicy, lamusa, szafy. Nie rozpłynie się w powietrzu jak aromat wigilijnych potraw - gdy po świątecznej miłej atmosferze zostanie poczucie, że zwierzak jednak nie pasuje: bo brudzi,  (czasem) śmierdzi, ma swoje wymagania i potrzeby, niszczy przedmioty (ach, te przedmioty - kable do ukochanego sprzętu, ulubione meble, krzesła i dywany, na których ćwiczą się pazurki...), bo wreszcie nikt z domowników nie ma czasu ani ochoty, żeby wziąć za nie odpowiedzialność, a dziecko jest albo w szkole, albo na zajęciach pozalekcyjnych, albo na basenie, albo gdzieś w mieście, albo u koleżanek/kolegów.

Być może Czytelnicy tego felietonu nie mają takich problemów - albo z całą świadomością zrezygnowali z posiadania zwierząt, albo odpowiedzialnie i z sercem podchodzą do swoich "domowników mniejszych". Ale warto czasami - delikatnie i z szacunkiem, ale gdy trzeba stanowczo - porozmawiać z babcią lub dziadkiem, wujkiem, ciotką, pociotkiem, którzy chcieliby sprawić "pod choinkę" ukochanym wnukom, siostrzeńcom, dzieciom przyjaciół prezent ze zwierzaka. Warto o tym spokojnie porozmawiać z kolegą czy koleżanką z pracy: czy z całą odpowiedzialnością mogą zapewnić, że "bożonarodzeniowe" zwierzątko nie zmieni się z radosnego prezentu w kamień u nogi albo wyrzut sumienia. Warto zapytać, co zrobią, jeśli okaże się, że zwierzak to nie był dobry pomysł: wywiozą daleko od domu, gdzieś na wieś? Przywiążą psa w lesie do drzewa? Małe kocię w kartonie postawią na mrozie obok kontenera na śmieci? Co za pech, nie ma osobnych pojemników do segregacji odpadków na niechciane zwierzęta (na niechciany ludzi zresztą też). Oddadzą do schroniska i po prostu odejdą, szybko zapominając o sprawie?

W mojej rodzinnej miejscowości, przynajmniej przez jakiś czas, żyły dwa kundle, które wyrzucono z samochodów... przed kaplicą. Mam je nawet gdzieś na zdjęciach. Dokarmiali je dobrzy ludzie, ktoś im nawet zbił budę na "niczyim terenie". To były smutne psy, bardzo smutne. Nie wiem, jak funkcjonuje psia pamięć, albo jak tęskni i nic-nie-rozumie kot, ale liczne są dowody psiej wierności i każdy chyba widział kota, któremu źle. Nie wiem, kto tamte psy przywiózł, dlaczego się ich pozbył - widziałem jedynie ich smutek. Człowiek, gdy mu smutno, może pisać wiersze, próbować zwierzyć się innym, modlić się, płakać. Co może smutny, wyrzucony przez człowieka, pozbawiony swojego miejsca pies czy kot? Wyć, po kociemu zawodzić, błąkać się, zdechnąć. Trafić do schroniska, przy łucie szczęścia może znaleźć się ktoś, kto zwierzę przygarnie.

Na koniec pewna rada: jeśli już ktoś wie, że nie udźwignie obowiązków związanych ze szczekającym czy miauczącym "prezentem pod choinkę" może warto choć tyle zrobić dla zwierzaka: poświęcić trochę czasu na poszukanie mu nowego domu. Można popytać znajomych i wśród rodziny, skontaktować się z odpowiednimi organizacjami, porozwieszać ogłoszenia w okolicy, podać informację w sieci. To z pewnością o wiele lepsze. Powiedziałoby to Wam każde zwierzę, gdyby mogło przemówić w wigilijną noc.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zwierzę nie choinka!
Komentarze (4)
:
:)
11 grudnia 2012, 14:13
Piękny i bardzo potrzebny artykuł. Niechaj te święta będą szczęśliwe nie tylko dla nas ludzi ale i dla "naszych mniejszych braci"
LS
Lila Smuga
10 grudnia 2012, 16:24
Dziękuję za ten artykuł :)
NW
nie ważne kto
10 grudnia 2012, 16:18
Nie ma to jak maskotki czyli sztuczne zwierzątka - zawsze czyste, nie trzeba karmić, zawsze "zadowolone" itd. Poza tym jak się nie ma pieniędzy to się nie ma nad czym zastanawiać - jeśli chodzi o prezenty oczywiście.
W
Wanda
10 grudnia 2012, 15:44
  Co  to  za dyrdymałki?  Nie ma o czym pisać, nie na czym sie zająć?