John Templeton /br
Człowiek, który odkrywa cud miłości, nie może i nie chce powstrzymywać się od dawania. Miłość wzmacnia się, kiedy ją dajemy, a słabnie, kiedy staramy się ją zachować.
Człowiek, który odkrywa cud miłości, nie może i nie chce powstrzymywać się od dawania. Miłość wzmacnia się, kiedy ją dajemy, a słabnie, kiedy staramy się ją zachować.
Myślę, że musimy obudzić w sobie… erosa.
Myślę, że musimy obudzić w sobie… erosa.
Erotyzm wydaje się nam pokazywać, że nie jesteśmy „czymś”, jakąś rzeczą, którą można by uchwycić, ale że jesteśmy pewnym procesem, podczas którego wszelkie stałe kategorie wariują i zaczynają się zmieniać w swoje przeciwieństwo albo, lepiej mówiąc, to, co nazywamy sobą, jest cząstką tylko tego przewracającego wszystkie kategorie procesu, jego pochodną, wynurzającą się z niego w jakimś momencie w błysku autorefleksji, którego natura wszakże jest nieprzenikniona i nasuwać może rożne przypuszczenia.
Erotyzm wydaje się nam pokazywać, że nie jesteśmy „czymś”, jakąś rzeczą, którą można by uchwycić, ale że jesteśmy pewnym procesem, podczas którego wszelkie stałe kategorie wariują i zaczynają się zmieniać w swoje przeciwieństwo albo, lepiej mówiąc, to, co nazywamy sobą, jest cząstką tylko tego przewracającego wszystkie kategorie procesu, jego pochodną, wynurzającą się z niego w jakimś momencie w błysku autorefleksji, którego natura wszakże jest nieprzenikniona i nasuwać może rożne przypuszczenia.
Erotyzm wydaje się nam pokazywać, że nie jesteśmy „czymś”, jakąś rzeczą, którą można by uchwycić, ale że jesteśmy pewnym procesem, podczas którego wszelkie stałe kategorie wariują i zaczynają się zmieniać w swoje przeciwieństwo albo, lepiej mówiąc, to, co nazywamy sobą, jest cząstką tylko tego przewracającego wszystkie kategorie procesu, jego pochodną, wynurzającą się z niego w jakimś momencie w błysku autorefleksji, którego natura wszakże jest nieprzenikniona i nasuwać może rożne przypuszczenia.
Erotyzm wydaje się nam pokazywać, że nie jesteśmy „czymś”, jakąś rzeczą, którą można by uchwycić, ale że jesteśmy pewnym procesem, podczas którego wszelkie stałe kategorie wariują i zaczynają się zmieniać w swoje przeciwieństwo albo, lepiej mówiąc, to, co nazywamy sobą, jest cząstką tylko tego przewracającego wszystkie kategorie procesu, jego pochodną, wynurzającą się z niego w jakimś momencie w błysku autorefleksji, którego natura wszakże jest nieprzenikniona i nasuwać może rożne przypuszczenia.
Thomas Jay Oord
Czy zaczyna się ona w żołądku, czy w jelitach, jak wielu uważało w starożytności? Czy poeci mają rację, że miłość rodzi się w sercu? Czy wypływa ona, jak wielu w Hollywood zdawało się sugerować, z lędźwi? Rosnąca liczba głosów we współczesnej nauce sugeruje, że umysł zapoczątkowuje miłość, lub – przynajmniej – jest jej głównym rzeźbiarzem. Neurologia, być może bardziej niż jakakolwiek inna dysyplina, potwierdza, iż biologia wywiera silny wpływ na naszą zdolność do miłości. Miłość to aktywność umysłu.
Czy zaczyna się ona w żołądku, czy w jelitach, jak wielu uważało w starożytności? Czy poeci mają rację, że miłość rodzi się w sercu? Czy wypływa ona, jak wielu w Hollywood zdawało się sugerować, z lędźwi? Rosnąca liczba głosów we współczesnej nauce sugeruje, że umysł zapoczątkowuje miłość, lub – przynajmniej – jest jej głównym rzeźbiarzem. Neurologia, być może bardziej niż jakakolwiek inna dysyplina, potwierdza, iż biologia wywiera silny wpływ na naszą zdolność do miłości. Miłość to aktywność umysłu.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}