„Mamo, chciałbym zostać ministrantem” – usłyszałam podczas białego tygodnia od jednego z chłopców, na co jego matka rzuciła krótkim „nie ma mowy, masz angielski, treningi i szkołę. Nie będziesz się po kościołach włóczył”. Zabolało. Okrutnie. Widzę ten ból niezrozumienia i głód u dzieci. Mam wokół siebie takie, które stoją same w pierwszy piątek miesiąca w kolejce do konfesjonału. Widzę małego ministranta, z którego matka śmieje się, że się zrobił z niego „świętoszek”. Rodzice, pierwsi nauczyciele wiary...
„Mamo, chciałbym zostać ministrantem” – usłyszałam podczas białego tygodnia od jednego z chłopców, na co jego matka rzuciła krótkim „nie ma mowy, masz angielski, treningi i szkołę. Nie będziesz się po kościołach włóczył”. Zabolało. Okrutnie. Widzę ten ból niezrozumienia i głód u dzieci. Mam wokół siebie takie, które stoją same w pierwszy piątek miesiąca w kolejce do konfesjonału. Widzę małego ministranta, z którego matka śmieje się, że się zrobił z niego „świętoszek”. Rodzice, pierwsi nauczyciele wiary...