Sprawa ks. Olszewskiego: Nie jest w stanie wychodzić do ludzi
Obrońca ks. Michała Olszewskiego, adwokat Krzysztof Wąsowski, w rozmowie z Radiem Wnet ujawnił, że jego klient unika wystąpień publicznych. Jak tłumaczy, skala nienawiści, której doświadczył duchowny, jest dla niego ogromnym obciążeniem.
Mecenas zaznaczył, że choć podczas siedmiomiesięcznego pobytu w areszcie ks. Olszewski sprawiał wrażenie, jakby radził sobie psychicznie, to po wyjściu na wolność okazało się, że izolacja pozostawiła bardzo poważne ślady. – Natomiast jak wyszedł, to się okazało, że skutki takich izolacji, szczególnie w psychice człowieka, są nieprawdopodobnie ciężkie – mówił prawnik w czasie rozmowy.
Zwrócił też uwagę, że trudno jednoznacznie określić, na jakim dokładnie etapie znajduje się obecnie postępowanie sądowe przeciwko duchownemu. Wprawdzie w systemie sądowym widnieją wyznaczone cztery terminy rozpraw – dwa na styczeń i dwa na luty – jednak na razie liczne wnioski formalne pozostają bez rozstrzygnięcia.
Jak podkreślił Wąsowski, obrona planuje również złożenie wniosku o wyłączenie sędzi prowadzącej sprawę. Jego zdaniem znajduje się ona w sporze prawnym ze Zbigniewem Ziobrą, który ma zostać kluczowym świadkiem, co może rodzić konflikt interesów i wpłynąć na przebieg procesu. – Jeśli sędzia uzna, że mimo wszystko może orzekać, to z pewnością odbije się to na odbiorze całego postępowania – dodał.
W rozmowie poruszono również temat życia kapłana po wyjściu na wolność. Obrońca zaznaczył, że ksiądz wciąż unika ludzi – szczególnie wiernych podczas nabożeństw. – Ksiądz Michał nie pokazuje się publicznie. Nie jest w stanie. Szczególnie jeśli chodzi o kościół, pójść i odprawić publicznie mszę świętą, ponieważ on wszędzie widzi hejterów. Tłumaczył mi to tak: ten ciężar hejtu, który on nosi w sobie jest po prostu ogromny – tłumaczył prawnik, dodając, że jego klient korzysta z pomocy psychologów i psychiatrów.
Wąsowski został też zapytany o wpływ całej sytuacji na duchowość ks. Olszewskiego. Jak stwierdził, to właśnie wiara pomaga mu przetrwać najtrudniejsze chwile.
Skomentuj artykuł