Benedykt XVI: Bóg jest obecny nawet w mrocznym momencie, nie opuszcza

fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl
Benedykt XVI

"W najtrudniejszych i najboleśniejszych sytuacjach, kiedy wydaje się, że Bóg nie słyszy, nie powinniśmy się bać Jemu powierzyć cały ciężar, który mamy w sercu, nie powinniśmy się bać do Niego wołać o naszym cierpieniu, musimy być przekonani, że Bóg jest blisko, nawet jeśli pozornie milczy". Benedykt XVI w katechezie wygłoszonej 8 lutego 2012 roku przypomina nam, że Bóg jest obecny nawet w największej ciemności i nigdy nas nie opuszcza. Rozważanie Benedykta XVI pochodzi z książki: "Modlitwa Jezusa. Katechezy papieskie".

Drodzy bracia i siostry!

Dziś chciałbym razem z wami zastanowić się nad modlitwą Jezusa tuż przed śmiercią, koncentrując się na przekazach św. Marka i św. Mateusza. Obaj ewangeliści przytaczają modlitwę umierającego Jezusa nie tylko w języku greckim, w którym spisana jest ich relacja, ale ze względu na wagę tych słów podają również wyrażenia hebrajskie i aramejskie. Tym samym przekazali nie tylko treść, ale i brzmienie owej modlitwy w ustach Jezusa: słyszymy słowa Jezusa w ich rzeczywistej postaci. Jednocześnie opisali oni zachowanie osób obecnych podczas ukrzyżowania, które nie zrozumiały - bądź nie chciały zrozumieć - tej modlitwy. Pisze św. Marek, jak słyszeliśmy: "A gdy nadeszła godzina szósta [południe], mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej [trzeciej po południu]. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mk 15,34). W strukturze opowiadania modlitwa, okrzyk Jezusa wznosi się po trzech godzinach ciemności, które od szóstej do dziewiątej (według dzisiejszego sposobu liczenia czasu były to godziny od dwunastej do trzeciej po południu) pokrywały całą ziemię. Te trzy godziny ciemności następują z kolei po upływie trzech godzin od ukrzyżowania Jezusa. Ewangelista Marek informuje nas, że "była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali" (Mk 15,25). Zawarte w tym opowiadaniu odniesienia czasowe wskazują na to, że sześć godzin Jezusa na krzyżu dzieli się na dwie równe części.

DEON.PL POLECA

Podczas trzech pierwszych godzin, od dziewiątej do południa, różne grupy osób, szydząc z Ukrzyżowanego, okazywały swój sceptycyzm, mówiły, że nie wierzą. Pisze św. Marek: "Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go" (Mk 15,29); "podobnie arcykapłani, drwiąc między sobą wraz z uczonymi w Piśmie" (Mk 15,31); "lżyli Go także ci, którzy z Nim byli ukrzyżowani" (Mk 15,32). Ewangelista mówi jedynie o ciemnościach, które pokrywały całą ziemię przez kolejne trzy godziny, od południa "do trzeciej po południu"; całą scenę wypełnia ciemność i brak jakiegokolwiek odniesienia do przechodzących osób bądź do słów. Kiedy Jezus coraz bardziej zbliża się do śmierci, jest tylko mrok, który ogarnia "całą ziemię". Również wszechświat uczestniczy w tym wydarzeniu: ciemność otacza osoby i rzeczy, ale nawet w tym mrocznym momencie Bóg jest obecny, nie opuszcza. W tradycji biblijnej ciemność ma dwa znaczenia: jest znakiem obecności i działania zła, ale również tajemniczej obecności i działania Boga, który potrafi pokonać wszelką ciemność. W Księdze Wyjścia czytamy na przykład: "Pan rzekł do Mojżesza: «Oto Ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku»" (Wj 19,9); a także: "Lud stał ciągle z daleka, a Mojżesz zbliżył się do ciemnego obłoku, w którym był Bóg" (Wj 20,21). W mowach z Księgi Powtórzonego Prawa Mojżesz opowiada: "Góra płonęła ogniem aż do nieba, okryta mrokiem, ciemnością i chmurą" (Pwt 4,11); wy "usłyszeliście głos spośród ciemności, a góra płonęła ogniem" (Pwt 5,23). W scenie ukrzyżowania Jezusa mrok kryje ziemię i jest to mrok śmierci, w którym zanurza się Syn Boży, by nieść życie poprzez swój akt miłości. Wracając do opowiadania św. Marka, w obliczu szyderstw różnego typu osób, w obliczu mroku zapadającego nad wszystkim, w momencie, w którym patrzy w twarz śmierci, swoją głośną modlitwą Jezus pokazuje, że kiedy dźwiga ciężar cierpienia i śmierci, w której wydaje się panować opuszczenie, nieobecność Boga, ma całkowitą pewność, że Ojciec jest blisko, że aprobuje ten najwyższy akt miłości, pełnego daru z siebie, chociaż w odróżnieniu od innych momentów nie rozlega się głos z nieba. Czytając ewangelie, zauważamy, że w innych ważnych momentach ziemskiego życia Jezusa do znaków obecności Ojca i Jego aprobaty dla drogi miłości Syna dołączał się również wyjaśniający głos Boży. I tak w wydarzeniu zaraz po chrzcie w Jordanie, gdy rozwarło się niebo, rozległy się słowa Ojca: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie" (Mk 1,11). Podczas przemienienia znakowi obłoku towarzyszyły słowa: "To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!" (Mk 9,7). Natomiast kiedy zbliża się śmierć Ukrzyżowanego, zapada cisza, nie słychać żadnego głosu, lecz spojrzenie miłości Ojca utkwione jest w darze miłości Syna.

Lecz jakie znaczenie ma modlitwa Jezusa, wołanie, które kieruje do Ojca: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?", czy wątpi On w swoją misję, w obecność Ojca? Czy w tej modlitwie nie wyraża się właśnie Jego świadomość, że został opuszczony? Słowa, które Jezus kieruje do Ojca, to początek Psalmu 22, w którym psalmista mówi o rozdarciu, jakiego doznaje, czując się opuszczony i jednocześnie w pełni świadomy, że Bóg jest wśród swego ludu. Psalmista modli się: "Boże mój, wołam w ciągu dnia, a nie odpowiadasz, / i nocą, a nie zaznaję pokoju. / A przecież Ty mieszkasz w świątyni, / Chwało Izraela!" (ww. 3–4). Psalmista mówi o "wołaniu", by wyrazić całe cierpienie swojej modlitwy przed pozornie nieobecnym Bogiem: w chwili lęku modlitwa staje się wołaniem.

To samo dzieje się również w naszej relacji z Panem: w najtrudniejszych i najboleśniejszych sytuacjach, kiedy wydaje się, że Bóg nie słyszy, nie powinniśmy się bać Jemu powierzyć cały ciężar, który mamy w sercu, nie powinniśmy się bać do Niego wołać o naszym cierpieniu, musimy być przekonani, że Bóg jest blisko, nawet jeśli pozornie milczy.

Powtarzając z krzyża właśnie początkowe słowa psalmu - "Eli, Eli, lema sabachthani?" - "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27,46), wykrzykując słowa psalmu, Jezus modli się w momencie ostatniego odrzucenia przez ludzi, w momencie opuszczenia; ale modli się psalmem, ze świadomością obecności Boga Ojca również w tej godzinie, w której odczuwa ludzki dramat śmierci. W nas rodzi się jednak pytanie: jak to możliwe, że tak potężny Bóg nie interweniuje, by uwolnić swego Syna od tej straszliwej próby? Ważne jest, żeby zrozumieć, iż modlitwa Jezusa nie jest wołaniem kogoś, kto z rozpaczą idzie na śmierć, nie jest też okrzykiem kogoś, kto wie, że został opuszczony. Jezus w tym momencie przywołuje cały Psalm 22, psalm ludu Izraela, który cierpi, i w ten sposób bierze na siebie nie tylko udrękę swojego ludu, ale również udrękę wszystkich ludzi, którzy cierpią z powodu ucisku zła, a jednocześnie składa to wszystko w sercu samego Boga, z pewnością, że Jego wołanie zostanie wysłuchane w zmartwychwstaniu: "To wołanie w krańcowej potrzebie jest jednocześnie pewnością Boskiej odpowiedzi, pewnością zbawienia - nie tylko dla samego Jezusa, lecz dla «wielu»"1. W tej modlitwie Jezusa zawierają się pełne zaufanie i zawierzenie się Bogu, również wtedy, gdy wydaje się, że jest On nieobecny, również wtedy, gdy wydaje się, że milczy i realizuje niezrozumiały dla nas plan.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "W miłości odkupieńczej, która zawsze łączyła Go z Ojcem, przyjął nas w naszym oddzieleniu od Boga [z powodu grzechu], tak że mógł w naszym imieniu powiedzieć na krzyżu: «Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?»" (nr 603). Jest to cierpienie z nami i za nas, którego źródłem jest miłość i zawiera w sobie odkupienie, zwycięstwo miłości.

Osoby stojące pod krzyżem Jezusa nie rozumieją Jego słów i myślą, że jest to błaganie skierowane do Eliasza. W burzliwej scenie próbują podać Mu napój, by przedłużyć Mu życie i zobaczyć, czy rzeczywiście Eliasz przyjdzie Mu z pomocą, ale donośny okrzyk kładzie kres ziemskiemu życiu Jezusa i ich pragnieniu. W chwili ostatniej Jezus pozwala, by Jego serce wyraziło ból, ale jednocześnie wyraża też odczucie, że Ojciec jest blisko, i zgodę na Jego plan zbawienia ludzkości. My również wciąż i na nowo stajemy w obliczu "dziś" cierpienia, milczenia Boga - wyrażamy to wielokrotnie w naszej modlitwie - ale stajemy również w obliczu "dziś" zmartwychwstania, odpowiedzi Boga, który wziął na siebie nasze cierpienia, by razem z nami je znosić i dać nam niezawodną nadzieję, że zostaną pokonane2. Drodzy przyjaciele, w modlitwie zwierzajmy Bogu nasze codzienne krzyże, z pewnością, że On jest obecny i nas słucha. Wołanie Jezusa przypomina nam, że w modlitwie musimy przekraczać bariery swojego "ja" i własnych problemów, by otwierać się na potrzeby i cierpienia innych.

Niech modlitwa Jezusa umierającego na krzyżu nauczy nas modlić się z miłością za licznych braci i siostry, którzy odczuwają ciężar życia codziennego, przeżywają trudne chwile, są pogrążeni w bólu, spragnieni słowa pociechy; złóżmy to wszystko w sercu Boga, aby i oni mogli poczuć miłość Boga, który nigdy nas nie opuszcza. Dziękuję.

Audiencja generalna Rzym, 8 lutego 2012 r.

1 - Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, II, s. 229.

2 - Benedykt XVI, Encyklika Spe salvi o nadziei chrześcijańskiej, nr 35–40.

Fragment książki Benedykta XVI "Modlitwa Jezusa. Katechezy papieskie"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Benedykt XVI: Bóg jest obecny nawet w mrocznym momencie, nie opuszcza
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.