Bóg chce to zrobić naszymi rękami

bp Grzegorz Ryś

Dlaczego papież Franciszek ogłosił Rok Miłosierdzia? Czym w ogóle jest miłosierdzie i dlaczego warto na serio podejść do uczynków miłosierdzia? - na pytania odpowiada biskup Grzegorz Ryś.

(k)Rok Miłosierdzia to wspólny projekt redakcji DEON.pl i Laboratorium "Więzi". Przez siedem miesięcy będziemy się starać pomóc naszym czytelnikom w zrozumieniu, o co chodzi z kolejnymi uczynkami miłosierdzia. Każdemu z nich poświęcimy dwa teksty - bardziej teoretyczny i bardziej praktyczny. Będziemy zachęcali wszystkich i do refleksji, i do ruszenia się sprzed monitorów, by przejść od teorii do jej realizacji. W tym celu pokażemy historie ludzi, dla których życie miłosierdziem jest codziennością. Mogą być oni dla nas zawstydzającymi i motywującymi przykładami. Teksty będą publikowane w każdą środę na stronach organizatorów: deon.pl i laboratorium.wiez.pl.

  • Jutro pierwszy k(Rok) wykona Ewa Kiedio. Głodnych nakarmić. Jak się do tego zabrać? Będzie bardzo konkretnie i z życia wzięte

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg chce to zrobić naszymi rękami
Komentarze (30)
11 grudnia 2015, 12:04
@Piotr_Slowinski - deonowy specjalista od miłosierdzia w randze dyrektora @Jazmig - deonowy specjalista od miłosierdzia, zastępca dyrektora @Milosc - deonowa specjalistka od wylewania hejtu na Kościół @Karmel - deonowy specjalista od dytrybucji miłosierdzia, zastępca zastępcy dyrektora
10 grudnia 2015, 13:14
Nie można mówić, że Bóg czegoś chce, ponieważ Bóg wszystkim jest i wszystko zawiera w Sobie, jest Pełnią. Można za to mówić, że człowiek, który jeszcze nie złączył się z Bogiem chce czegoś, bo myśli, że czymś nie jest i że czegoś nie ma. Stąd zamiast być miłosierdziem i mieć miłosierdzie w sobie, wciąż czeka aż ono na niego spłynie. I tak długo jak będzie tego chciał, tak długo będzie do Boga wysyłał komunikat, że nadal nim nie jest i nadal go nie ma. A Bóg / Życie będzie mu odpowiadało "tak, nie jesteś, tak, nie masz".  Dopiero kiedy człowiek pomyśli "przecież ja jestem miłosierdziem i ja mam miłosierdzie", wtedy Bóg / Życie zademonstruje mu "tak, Ty jesteś, tak, Ty masz". Bóg jest zawsze zgodny z nami, bo jest z nami Jednym. I zawsze odpowiada nam TAK. :-)  W tym też sensie twierdzenie "Bóg chce to zrobić naszymi rękami" jest uzasadnione. 
jazmig jazmig
8 grudnia 2015, 17:42
Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość, wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Rz 5, 20b-21
9 grudnia 2015, 09:25
No ciężki rok to będzie dla Ciebie i innych stałych "antymiłosierdziowych" narzekaczy...
jazmig jazmig
9 grudnia 2015, 09:48
Franciszek ostrzegał, żeby nie oczerniać ludzi. Nie oczerniaj zatem bliźnich.
9 grudnia 2015, 09:58
Jazmigu drogi nie rozbawiaj mnie. Nie jesteś tu od wczoraj i jakie pojawiają się w Twoich komentarzach oskarżenia wymieszane z oczernianiem i czepiactwem każdego i każdej, to wszyscy tu widzą. Nie każ mi zniżać się do poziomu udowadniania Ci tego za pomocą kopiuj-wklej. Swoją pogardę i zniechęcenie dla każdego, kto mówi o miłosierdziu wyrażasz tu od dawna, więc w którym miejscu Cie oczerniam stwierdzająć fakt? Inna kwestia, że papieżowi Franciszkowi nie raz też się oberwało w Twoich komentarzach. Nagle się powołujesz na jego nauki?
9 grudnia 2015, 10:08
Rozumiem również, że fragment Ewangelii Mt. 7, 1-5 również tyczy się wszytkich oprócz Ciebie?
10 grudnia 2015, 08:54
To byłaby prawda, gdyby chodziło o właściwe miłosierdzie, a nie ten teletubisiowaty ersatz stręczony na Deonie.
10 grudnia 2015, 08:54
"To byłaby prawda, gdyby chodziło o właściwe miłosierdzie, a nie ten teletubisiowaty ersatz stręczony na Deonie." ++; Co jest miłosierdziem i jak ono ze strony Boga działa może Pan wyczytać u św. Faustyny w "Dzienniczku".
10 grudnia 2015, 09:29
Przeczytałem. Zakładam, że się z treściami z "Dzienniczka" zgadzasz, skoro je polecasz. W takim razie mamy (jak większość tutaj) podobne pojęcie miłosierdzia. Albo raczej jego bardzo skromny skrawek, bo przykład wielu osób od czasów "Dzienniczka" (w tym niektórych biskupów) pokazuje, że można z tych objawień dalej nic nie zrozumieć. Pytanie jednak czemu mnie i innych od razu wsadzasz do wora głupich "otwartesów" mających za miłosierdzie "teletubisiowaty ersatz"? To nie jest oczywiście według waszej logiki oczernianie i coś, o czym Pan Jezus mówił w Mt. 7,1-5.
10 grudnia 2015, 09:30
To może czas w tym roku w końcu zająć się uczynkami miłosierdzia, a nie traceniem czasu na coś, co w Twojej ocenie jest "teletubisiowatym ersatzem"?
10 grudnia 2015, 12:42
"Nieumiejących nauczać"
10 grudnia 2015, 12:53
Ja twierdzę, że to co się stręczy na Deonie - ten badziew o zachwianych proporcjach miłosierdzia wobec reszty niezbędnych elementów, to robienie z miłosierdzia pereł rzucanych przed wieprze, to robienie z miłosierdzia nic niewartej taniochy - jest ersatzem. Pan się sam umieszcza pośród zwolenników takiego postępowania, a nie ja Pana tam umieszczam. Jeśli Pan nie rozumie, to prosze sobie odnieść sytuację do wychowania dzieci. Jest oczywiście miłość poprawna - wyważająca poprawnie emocje i wychowująca równocześnie dzieci na samodzielnych, odpowiedzialnych dorosłych i czułostkowa miłość małpia, tokująca przy dziecku, roztkliwiająca się nad najmiejszym skaleczniem, która skutkuje "wychowywaniem" rozkapryszonych, roszczeniowo nastawionych wobec świata bachorów. Deon w praktyce realizuje ten drugi - niepoprawny - model. Co gorsza przykład zmałpienia miłości/miłosierdzia idzie z samej góry, choć tu pozostawiam "teoriospiskowy" margines, iż w tym szaleństwie może być jakaś metoda poza samym szaleństwem, podobnie jak czasem ma sens podpalenie lasu przez samych strażaków w celu opanowania pożaru, na przykład.
10 grudnia 2015, 23:01
Nie zdążyłem się nigdzie umieszczać, ponieważ Ty i inni tutaj próbujecie to robić w moim (i nie tylko moim) przypadku. Zamiast zainteresowania się tym, co ktoś myśli na dany temat wolisz powtarzać w kółko (klepać) te swoje rozbuchane alegorie, co pokazały wielokrotnie nasze rozmowy. Rozwój formy, to nie rozwój treści. Posłuchaj przynajmniej tej wypowiedzi bp. Rysia, powiedz z czym dokładnie się nie zgadzasz odnośnie tego, to tam mówi i wtedy można o czymś z sensem rozmawiać. W innym wypadku wybacz, ale na kolejne bajania nie mam czasu.
10 grudnia 2015, 23:10
Drobny niuans, który dość wiele pokazuje: POuczać, a nie NAuczać. Przypadek? Czy może jednak napisałeś przypadkiem w jakiej wysokiej roli nad innymi próbujesz się tu stawiać? Z tego co też pamiętam, jest pozostałych 13 uczynków. Rozumiem, że inne też stosujesz stosujesz, czy tylko uważasz, że powinno się to sprowadzić do "nauczania"?
11 grudnia 2015, 07:00
> Nie zdążyłem się nigdzie umieszczać Bzdura - nasze czyny nas umieszczają. Jeśli prowadzę brawurowo samochód, to się tym czynem umieszczam w grupie brawurowo prowadzących samochody, jeśli palę papierosy, to się tym czynem umieszczam w grupie palaczy. Również brak czynó czasem nas umieszcza: jeśli nie piję alkoholu, to umieszczam się pośród abstynentów, jeśli Pan nie widzi czegoś, lub widzi coś innego w tym, co widzi od tego, co jest, to się Pan tym umieszcza pośród naiwnych/dających sobą manipulować/słabo rozpoznających rzeczywistość. > Posłuchaj przynajmniej tej wypowiedzi bp. Rysia, powiedz z czym dokładnie się nie zgadzasz odnośnie tego, to tam mówi i wtedy można o czymś z sensem rozmawiać. Przecież ja się nie odniosłem do wypowiedzi bpa Rysia, tylko do Pańskiej. Gdybym polemizował z wypowiedzią bpa Rysia, zrobiłbym to rozpoczynając osobny wpis, a nie umieszczając mój wpis pod Pańskim. A propos wypowiedzi bpa Rysia - co ktoś robi, a do czego jest to propagandowo wykorzystywane, to mogą być dwie bardzo różne sprawy, choć w pewnych okolicznościach jakaś część współwiny za manipulacyjne użycie może obarczać również wypowiadającego, jeśli po wyemitowaniu przekazu przestaje się całkowicie interesować jego dalszym życiem.
11 grudnia 2015, 07:03
Erystyka i to tania - ad hominem ze sklepu "wszystko po 5 zeta". Szkoda, bo tak Pan merytorycznie zaczynał "dawno, dawno temu, w odległej galaktyce".
11 grudnia 2015, 09:58
Czy zacznę merytorycznie, czy nie to zjedziesz tematem do otwartersów, teletubisiowatej miłości, najazdu na Deon albo prostego odbicia piłeczki w moją stronę. Czyli dokładnie tak samo jak "dawno, dawno temu, w odległej galaktyce". Miałem nadzieję, że przynajmniej tak wyjdziemy poza utarty schemat, no ale też nie wyszło widzę. Masz na końcu pytanie, to odpowiedz, a nie graj obrażonego dziecka, któremu zabrano grabki.
A
ames
11 grudnia 2015, 10:26
Czemu bzdura, skoro się z tym zgadzam? Dokładnie tak: nasze czyny, a nie komentatorska gadanina nas gdzieś umieszcza. To teraz bym prosił o przytoczenie kilku faktycznych czynów z mojego życia (lub braku odpowiednich czynów), które umieściły mnie w Twojej grupce. Zakładam, że je znasz skoro o nich tu mówisz. A propos bp. Rysia - no właśnie tak to powoli na Deonie wygląda. Polemika na siłę z innym komentującym, a nie z aktualnym tematem. Ostatni akapit dalej w żadnym miejscu nie nawiązuje do treści wypowiedzi biskupa, tylko znowu zostawia furtkę do najazdu na Deon. Czyli dalej inna forma, treść ta sama. Co dalej? Aha i bardzo Cie proszę...jeśli miałeś coś innego na myśli, to powiedz wprost co, zamiast zakończyć temat "typowa Deonowa manipulacja".
A
ames
11 grudnia 2015, 11:21
Hmmm, czyli tutaj się zgadzasz z treścią jak rozumiem: [url]http://www.deon.pl/religia/rekolekcje-adwentowe/adwent-2015/przygotuj-sie-krol-nadchodzi/art,3,tak-dziala-wyzwolenie-ktore-chce-ci-dac-bog.html?utm_source=deon&utm_medium=link_artykul[/url] Twoje częste słowa "zawsze, tylko, nigdy" odnośnie treści na tym portalu brzmią dość mało wiarygodnie.
11 grudnia 2015, 14:18
Panie Amesie, Mówimy obok siebie - tylko pozornie o tym samym, co wymaga wyjaśnień, bo one są kluczowe. Bez nich będziemy w kółko dreptać w ciuciubabkę mówienia obok siebie. Może Pan to potraktować jako manierę, ale jest to dla mnie zwykle najczytelniejszy sposób wyjaśnienia, podobnie jak model, rysunek techniczny, plany architektoniczne czy schemat elektryczny wyjaśniający działanie całości. Zakładam, iż nie jest Panu obce określenie pranie brudnych pieniędzy. Przyjęło się zapewne z racji skoncentrowanej czytelności zawartych pojęć: brud, pieniądze, pranie - czyli oczyszczanie. Pojęcie świetne, ale jego źródłem nie jest czytelność, a dosłowność. Otóż gangster Al Capone używał rzeczywiście pralni w celu legalizowana pieniędzy z gangsterskiej działalności - czasem rzeczywistość podsuwa alegoryczność sama. To, co ma miejsce na Deonie jest odpowiednikiem prania brudnych pieniędzy. Wraz z uprawnioną działalnością pralniczą odbywa się tu miejsce również coś z zupełnie innego obszaru. Pan upiera się cały czas, by mówić tylko o jakości uług pralni - że dostarcza czystą, świeżuteńką, pachnącą bieliznę - że jakość samego prania jest znakomita. Nie jest, ale nie o tym konkretnie teraz. Ja natomiast staram się mówić o całości działaności, która pod płaszczykiem samych usług pralniczych ma miejsce - dokładnie dlatego robię to, co Pan określił słowami "Czy zacznę merytorycznie, czy nie to zjedziesz tematem do otwartersów, teletubisiowatej miłości, najazdu na Deon". Robię to, ponieważ to jest właściwa perspektywa rozpoznania i oceny całej działalności pralni, a nie - jak Pan wciąż stara się redukować - wycinkowo rozumiana jakość usług pralniczych. Bez poszerzenia kontekstu o wiedzę o przepływach pieniędzy przez pralnię, a w pozostawianiu wyłącznie w samych dywagacjach o jakości usług pralniczych, nie można poprawnie zrozumieć i ocenić procederu, w którym samo pranie jest jedną z "warstw". Nie chcę Pana zanudzać, ani nie mam teraz czasu na szczegóły wyjaśniania owych innych "warstw" - chciałem tylko tym wpisem naszkicować istotę naszych rozbieżności, skutkująych tylko pozornym mówieniem do siebie i o tym samym. Mając tak przygotowane pole proszę Pana o zrozumienie mojego stanowiska, które da się zawrzeć w: 1) nie wolno pomijać warstw w istotny sposób zmieniających charakter działalności "pralni"; jeśli Pan uważa, że wolno - że chrześcijanin może machnąć ręką na to czy działalność pralni to samo pranie, czy coś jeszcze, to mamy punkt do protokołu rozbieżności; 2) zajmowanie się samą jakością prania w sytuacji pralni brudnych pieniędzy jest wypaczaniem całości, czyli jej fałszowaniem, w dodatku z bardzo złym skutkiem, 3) zajmowanie się samą jakością prania służy z racji szerszego kontekstu czemuś złemu, podobnie jak korzystanie z pralni Ala Capone ułatwiało mu legitymizowanie dochodów z gangsterki, 4) obowiązkiem myślącego chrześcijanina (jak i każdego myślącego człowieka dobrej woli) jest reakcja na rozpoznanie takiej sytuacji polegająca na demaskowaniu istoty procederu, który odbywa się pod przykrywką (samego w sobie nobliwego) procederu świadczenia usług pralniczych, nawet gdyby było one najwyższej jakości. Jeśli Pan zechce ze mną rozmawiać, to prosze się przygotować na rozmowę o całości działalności pralni, a nie o wycinku owej działalności.
11 grudnia 2015, 19:10
Spróbuję pozostać w Twojej kolejnej wizji, bo kultura rozmowy tego wymaga ale na tym zakończę z mojej strony. Wyjaśnię Ci znacznie krócej dlaczego się nie rozumiemy. Twoim zdaniem rozmowa wzleci na wyżyny, jak dogłębnie wejdziemy ze szczegółami we wszystkie wypunktowane aspekty. Ja natomiast swoje stanowisko wyrażę dość jasno: pralnia nie jest w mojej ocenie centrum wszechświata, ani jej choćby w małym stopniu istotnym elementem. Ja Ci więc mówię, żebyś wyszedł w końcu z tej pralni, do której mimo wszystko chodzisz, a Ty mi uparcie „poszerzasz temat” pralni w nieskończoność o rozmowy odnośnie koloru i rodzaju pranych w niej majtek. Nie dziw się więc, że nie rozwijam razem z go razem z Tobą wtórując Ci i „pogłębiając” temat dywagując o wyższości jednego proszku nad drugim. Nie dziw się także, że Twoje wywody w postaci takich historyjek do niczego nowego ani głębszego nie prowadzą. Przyporządkowujesz sobie wedle uznania wypowiedzi/myśli innych do jakiś poszczególnych aspektów nowej opowiastki, a na pytania zadane wprost odpowiedzi nagminnie unikasz/przemilczasz (patrz wyżej) albo uciekasz w kolejną baśń. Efekt takiej rozmowy jest więc w moim odczuciu zerowy.
11 grudnia 2015, 20:16
Aha jeszcze jedna kwestia. Ja bym chciał rozmawiać o rzeczach znacznie ważniejszych, bo na pralni świat się nie kończy. Więc na przyszłość oszczędź swojego cennego czasu, bo faktycznie nie zamierzam o tym rozmawiać.
11 grudnia 2015, 23:17
Skoro pisze Pan, iż ja rzekomo chcę dywagować o wyższości jednego proszu nad innym, to nie rozumie Pan o czym piszę. Wywody nie są tanimi historyjkami, tylko ilustracją mojego rozpoznania, że są obszary bez wejścia w które niemożliwe jest właściwe spojrzenie na całość. Ma Pan oczywiście możliwość bez zagłębiania się w nie uznać, że elementy w których się Pan porusza są jedynymi istotnymi, tylko że właśnie niewchodzenie w nie jest wyłącznie dywagowaniem o wyższości jednego proszku nad innym, bo tym jest to, co Pan nazywa "konkretnymi pytaniami". Z samej istoty rzeczy owa rzekoma "konkretność" uniemożliwia zauważenie innych "warstw" uprawianych na Deonie patologicznych manipulacji, a bez tej syntezy o której piszę rozpoznanie, że pralnie pomimo dostarczania w pewnym zakresie usług dobrej jakości, jako całość jest przedsięwzięciem bardzo szkodliwym. Oczywiście, że na pralni świat się nie kończy, ale w zależności od reakcji na pralnię w pewnym (istotnym) wycinku rzeczywistości przykłada się rękę do czegoś złego, zamiast dobrego. Jeśli mamy mniej więcej jasność naszych stanowisk, a wydaje mi się, że mamy, to rzeczywiście pozostaniemy przy własnych rozpoznaniach tego, co w pralni jest istotne, a co ma charakter kosmetycznej skazy.
A
ames
18 grudnia 2015, 23:41
Oczywiście, że często nie wiem o czym piszesz. Jakbyś pisał wprost i sprowadzał swoją powieść do jasnej treści, to byśmy może mieli większą jasność. Jest jednak taka różnica między nami, że ja zadaję Ci w naszej rozmowie konkretne pytania (próbując odnaleźć się w kolejnej pokrętnej historii), na które wolisz unikać jasnej odpowiedzi. Ty natomiast nie zadajesz żadnych konkretnych pytań i nie oczekujesz najwyraźniej odpowiedzi, tylko budujesz swoje tezy, w które wsadzasz dowolne osoby/elementy/wartości/cechy, mieszasz i wychodzi z tego to co zwykle w takiej sytuacji: ciężkostrawna breja, po której się dużo odbija. Przykład pierwszy z brzegu: rzucasz konkretnym oskarżeniem w moją stronę, że pewnymi konkretnymi czynami umieszczam się w Twojej grupce „otwartersów”. Na pytanie jednak o przytoczenie konkretu, nie odpowiadasz nic. Jeśli ich nie znasz, to uświadom sobie może w końcu, że jest to bezpodstawny osąd.  Przykład drugi z brzegu: mówisz o konkretnym uczynku miłosierdzia. Pytam więc o pozostałe, ale Ty wolisz tupać nóżką, że Ci ktoś zwrócił uwagę. Jakby to była moja wina, że nawet ten przykład nie przytaczasz jak należy. Może umyślnie, może nie. Nie wiem. Jednak nie objaśniasz tej kwestii, a może by poprowadziła w końcu rozmowę na sensowne tory o prawdziwych uczynkach miłosierdzia na ten rok i co kto z nas przez nie rozumie, co jest dla kogo ważne. To jest w mojej ocenie Piotrze rozmowa, która nas zagłębia w jakiś temat, prowadzi może do jakiegoś zastanowienia. Ty mi natomiast uparcie każesz gadać o Deonie, mimo że opisałem Ci moje stanowisko już dawno temu: są tu autorzy i treści, które są dla mnie cenne na obecnym etapie. Są też tacy autorzy i treści, którzy albo do mnie nie trafiają albo się z nimi nie zgadzam. Tym drugim wyraziłem swoje zdanie w prywatnej wiadomości albo od biedy w komentarzu i z mojej strony zakończyłem na tym temat. Po co mam go teraz ciągnąć w nieskończoność? Idźmy może do przodu w końcu.
P
piotr_slowinski
22 grudnia 2015, 23:24
Panie Amesie, Na wstępie przepraszam za tak ogromne opóźnienie w udzielaniu odpowiedzi. Pisze Pan o konkretach i staram się Panu udzielać konkretnych odpowiedzi. Zapewne to nie jest rodzaj odpowiedzi jakich Pan oczekuje, ale to nie znaczy, że nie są konkretne. Dotyczą po prostu innego obszaru, którym Pan zapewne nie jest zainteresowany i w tym leży, w moim poczuciu sedno problemu. Ja mam zresztą podobne odczucia, ale jestem na takie doświadczenia przygotowany, ponieważ spotykają mnie często. Tym niemniej spróbuję Panu odpowiedzieć w celach koncyliacyjnych i z szacunku dla Pańskiej cierpliwości i otwartości (to nie jest podchwytliwa gra słów). Dlaczego umieszczam Pana postępowanie po stronie "otwarterskiej"? Dokładnie z racji Pańskiego postępowania, które sam Pan a) opisuje b) uprawia. Zachodzi istotna różnica pomiędzy pomyłką, na którą się reaguje i udziela wyjaśnień, a powtarzaniem fałszu. Nie mam tu na myśli Pana, tylko Deon. Pan uważa, że to nie dyskwalifikuje Deonu jako wartościowego miejsca do wzrastania w wiedzy/wierze, a ja uważam, że dyskwalifikuje i w tym jest i sedno i podstawa mojego zakwalifikowania Pan postępowania jako postępowania "otwarterskiego".
22 grudnia 2015, 23:26
Uporczywy brak ustosunkowania się do merytorycznych zarzutów, a zamiast tego uporczywe powtarzanie kwestionowanego postępowania o charakterze fałszującym całość Nauki to jest zatwardziałość. Zatwardziałość w bardzo atrakcyjnym opakowaniu "miłości" i "miłosierdzia", co i zwodzi i ma charakter pewnego podświadomego szantażu emocjonalnego. Nie chcę się zagłębiać w dywagacje psychologiczne, logiczne, behavioralne, poznawcze czy kognitywistyczne, żeby uniknąć efektu "ciężkostrawnej brei", ale mam nadzieję, że przyczyny umieszczenia Pańskiego postępowania po stronie "otwarterskiej" przedstawiłem jasno. Nie można przymykać oczu na uporczywe uprawianie ordynarnych fałszerstw, szczególnie w przypadku miejsca czerpania rzetelnej i pełnej wiedzy o Nauce, bo takie miejsce jak żona Cezara powinno być poza najmniejszym podejrzeniem. Próg uczciwości i rzetelności takiego miejsc jak Deon jest znacznie wyższy od przeciętnej, więc i niespełnianie go jest bardziej rażące, szczególnie jeśli okazuje się mieć charakter nie pomyłki, a konsekwentnie prowadzonej polityki. Co do fragmentu "Przykład drugi z brzegu: mówisz o konkretnym uczynku miłosierdzia. Pytam więc o pozostałe, ale Ty wolisz tupać nóżką, że Ci ktoś zwrócił uwagę.", to przyznaję, że nie wiem do czego się Pan odnosi. Nie przypominam sobie poruszenia jakiegoś konkretnego uczynku miłosierdzia z mojej strony, a jedynie pisałem o tym jaki charakter ma przekłamywanie całości Nauki, które chyab poprawnie rozpoznaję, iż Pan za przekłamywanie nie uznaje, tylko za poprawne realizowanie i przedstawianie modelu miłosierdzia wynikającego z "Dzienniczka". W tym miejscu mamy rozbieżność, która sprawia, że mamy odmienne zdanie odnośnie tego czym byłoby pójście dalej.  Dla mnie byłoby to skupienie na ustaleniu charakteru i zakresu fałszu szerzonego na Deonie. Pan owego fałszu nie uznaje za element warty roztrząsania, a chyba nawet (po otwartersku) nie uznaje go za fałsz. Mam nadzieję, że tym razem bez efektu "ciężkostrawnej brei" udało mi się Panu czytelnie przedstawić różnicę pomiędzy naszymi stanowiskami i przyczyny sytuowania Pańskiego postępowania po stronie otwarterskiej. Z życzeniami Wesołych Swiąt, Piotr Słowiński
A
ames
23 grudnia 2015, 12:56
Nawet jeśli miałbym czas (a niestety nie mam) i chęci na poświęcanie cennego czasu na nieskończoną komentatorską gadaninę pod każdym tematem, z którym się nie zgadzam, to dalej nie uważam tego za konkretny CZYN. Pstrykanie w klawiaturę rzucane gdzieś w eter do odbiorcy, który i tak tego często nie przeczyta, to w moim rozumieniu  żaden czyn, a już zwłaszcza nie konkretny uczynek miłosierdzia. Tak więc Twój zarzut wobec mnie o brak uczynku i wyciągnięcie na tej podstawie daleko idących wniosków na temat mojej postawy miłosierdzia w codziennym życiu, a następnie zakwalifokowanie mnie przez to w swojej wizyjce jakiejś grupki, jest więc dalej postawą oszczerczą, czego uporczywie nie dostrzegasz. Przytoczyłeś konkretny uczynek miłosierdzia 2015-12-10 12:42:55. Zapomniałeś, czy chcesz zapomnieć bo już sam nie wiem? W KKK masz ich aż 14, z czego wymieniłeś 1. Co z pozostałymi? "Dla mnie byłoby to skupienie na ustaleniu charakteru i zakresu fałszu szerzonego na Deonie." Owszem, nie jest to dla mnie żadne "pójście dalej". Z bardzo prostej przyczyny: tego, co zrozumiałem podczas jednego z niewielu swoich przełomów w życiu. Pan Jezus, jak mówi "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię", ma na myśli zmianę myślenia, głęboką przemianę. Przesłanie oryginału jest jasne: Metanoeite! Od tego czasu wszystko, co czytam, oglądam, z kim staram się rozmawiać traktuję w tych kategoriach. Czy powoduje to moją przemianę i nawrócenie, czy się cofam? Sprawdzić to można łatwo jak zwykle: po owocach. Z tego względu nie uznaję motywacji poświęcania na coś czasu tylko dla tropienia fałszu. Wolę w stercie śmieci szukać skarbu i owszem dalej uważam, że tutaj pojawia się ich dla mnie dość sporo jeśli dobrze szukać (jak na przykład powyższa wypowiedź bp. Rysia). Ty wraz z grupką podobnych natomiast każecie mi usilnie zająć się przeszukiwaniem śmieci, dla samego ich przebierania. To że nie chcę tego robić, nie oznacza, że neguję istnienie śmieci. Również życzę Wesołych Świąt.
24 grudnia 2015, 13:43
1) Pan miesza jakieś oderwane fragmenty tworząc z nicha jakiegoś dziwacznego Golema. -) Moja dygresja o "uczynku miłosierdzia" ("nieumiejących nauczać") dotyczyła mojego postępowania, a nie Pańskiego. Zupełnie nie rozumiem jak Pan to zakwalifikował jako jakąś pretensję wobec Pana. Zdaje się to być matką wszystkich błędnych rozpoznań, jakie Pan czyni z iej wychodząc. -) Z tej racji nijak nie stanowi ona podstawy do kwalifikowania Pana do nurtu "otwarterskiego", skoro nie jest Pan jej adresatem. -) Nijak nie insynuuję Panu jakiejś opieszałości z uczynkach miłosierdzia w Pańskim prywatnym życieu, bo zwyczajnie nie mam o nich żadnej wiedzy. Nie mam pojęcia skąd Pan to sobie zaczerpnął. -) Dlaczego prostowanie fałszów Deonu w intencji "nauczania nieumiejących" ma nie być uczynkiem miłosierdzia? -) Odnoszę się do tego konkretnego "uczynku miłosiedzia", bo on jest istotny dla konkretnego kontekstu fałszów szerzonych na Deonie. Nijak z tego nie wynika, że ów uczynek stawiam na jakimś szczególnym piedestale. Chory fizycznie wymaga koncentracji na rehabiltacji ciała, biedny wymaga pomocy ekonomicznej - kontekst to sytuacja determinuje co w niej jest najważniejsze. 2) Czy zauważa Pan, że tak jak Pan opisuje ową "metanoię" to jest to w takim wydaniu działalność o charakterze mocno egocentrycznym i atomizującym? Że stoi taki indywiduaalizm w sprzeczności z tak często akcentowaną wspólnotowością charakteru Chrześcijaństwa? No bo po co właścieiw Panu wspólnota? Jaką rolę wedle opisywanego przez Pana "algorytmu postępowania" pełni? Może sobie być "śmieciem" i w sytuacji podjęcia decyzji o poświęceniu zasobów albo na pomoc śmieciowi w zaprzestaniu bycia śmieciem albo na włąsny rozwój - Pan twierdzi, że śmieciem się nie interesuje, tylko wykazuje minimalizm zainteresowania nim polegający na pojedynczym (lub incydentalnym) zwróceniu uwagi i kropka - reszta zasobów poświęcana jest na samorozwój. Byłoby interesujce znaleźć jakieś poważne opracowania zagadnienia relacji poświęcenia dla samorozwoju vs. poświęcenie dla wzrastania innych, ale sądzę, że proporcje poprawnej (ekonomicznie i etycznie) alokacji środków są inne. W niektórych przypadkach mogą skutkować koniecznością przyjęcia postawy analogicznej do katonowskiego "Ponadto uważam, że należy zburzyć Kartaginę" - w pewnych wypadkach należy "upierdliwie" przypominać fałszerzom o uprawianiu przez nich fałszu. Nawet jeśli nie w nadziei na ich przebudzenie to z konieczności dbania o potencjalne ofiary mogące w sidła fałszu wpaść. NB - jest to IMO jedna z poważniejszych bolączek współczesnego Kościoła - porzucenie zaawansowanych funkcji społecznych na rzecz jakichś płytko rozumianych "inicjatyw wspólnotowych". Kościoł zamiast być "piramidą" umożliwiającą drogę wertykalnego rozwoju staje się coraz bardziej "płaski", z rozwojem opierającym się o "intuicje", miast rzetelenego i sprawdzonego "treningu". Stąd nie dziwi mnie Pańskie "atomistyczne" rozumienie, ponieważ jest ono obecnie zgodne ze "standardem". Wesołych raz jeszcze PS
A
ames
29 grudnia 2015, 13:52
Zatrzymam się na punkcie 2, bo w końcu dotyczy czegoś ciekawszego. Zaczynając od końca Twojej wypowiedzi zauważ kluczową rzecz w Twoich wypowiedziach. Mówisz o TWOIM wyobrażeniu, jakie masz o moim "atomistycznym" rozumieniu. To jest cały problem Piotrze. Zadajesz pytania? Fajnie. Daj więc na nie odpowiedzieć, a nie twórz kolejnych wizji na mój temat nie mających nic wspólnego z tym co ja myślę. Mieszamy Piotrze dalej dwie rzeczy. Z Twojej perspektywy jak rozumiem czytujesz Deon tylko po to, bo masz tu swoją misję pouczania innych i tropienia ich błędów. Ja natomiast traktuję to co czytam, to co oglądam, kogo słucham dla swojego wzrostu (owszem). Z tego samego względu sięgam po książkę, z której chcę się czegoś dowiedzieć, a nie po najnowsze wydanie "Bravo". Nie wchodzę również na portale kościoła scjentologicznego albo na forum świadków jechowy, żeby namierzać i punktować bzdety jakie wypowiadają. Rozumiem, że mam to zacząć robić dla "poświęcenia dla wzrostu innych"? Pan twierdzi, że śmieciem się nie interesuje, tylko wykazuje minimalizm zainteresowania nim polegający na pojedynczym (lub incydentalnym) zwróceniu uwagi i kropka - reszta zasobów poświęcana jest na samorozwój. 1) Reszta zasobów jest poświęcana na realne uczynki i pomoc innym, nie na samorozwój. 2) Swoją drogą Pan Jezus wyraźnie powiedział jak ma wyglądać upomnienie braterskie. Co jest więc niejasnego w tym temacie? Między innymi po to są te "owoce", do sprawdzania naszego sposobu nawracania się, żeby można wiedzieć w końcu CO mam robić dla innych. Dzięki prawdziwej, ewangelicznej metanoi można w końcu stanąć w prawdzie i zabrać się za prawdziwe uczynki dla innych. Takie uczynki, które ja wiem, że mam czynić. Nie takie natomiast jak mi ktoś mówi, że mam robić. W moim rozumieniu tam nie ma nigdzie "vs", tylko silna zależność. Geniealną myśl też nakreślił podajże J. Eldredge, który powiedział, że żeby umieć się dzielić i dawać trzeba najpierw nauczyć się posiadać.