Bóg obojętny i obcy czy codzienny i swojski?

(fot. LaBellaVida/flickr.com)
ks. Marek Dziewiecki / Sygnały Troski

Zaprzyjaźnić się z Bogiem to traktować Go jak najważniejszego domownika, a nie jak odświętnego gościa.

Z badań wynika, że ponad 90% Polaków deklaruje wiarę w Boga. Mimo to coraz więcej jest wśród nas takich ludzi, którzy podważają podstawowe prawdy i zasady moralne Ewangelii, zwłaszcza w odniesieniu do ochrony ludzkiego życia, małżeństwa i norm seksualnych. Coraz więcej jest tych, którzy uważają siebie za wierzących, a mimo to rezygnują z codziennej modlitwy, z niedzielnej Eucharystii, z przynależności do parafii i do grup formacyjnych. Wielu wierzy w takiego Boga, który jest im potrzebny kilka razy w życiu: z okazji chrztu, Pierwszej Komunii Świętej, ślubu czy pogrzebu. Na co dzień tacy ludzie nawet nie pamiętają, że Bóg istnieje.

To, czy dla danego dziecka lub nastolatka Bóg będzie rzadkim, odświętnym gościem czy też serdecznym przyjacielem na co dzień, zależy głównie od tego, co dzieje się w rodzinie i w jaki sposób odnoszą się do Boga dorośli, zwłaszcza rodzice i dziadkowie. Życie nie znosi pustki. Jeśli rodzice nie pomogą swoim synom i córkom od wczesnego dzieciństwa zaprzyjaźnić się z Bogiem jak z domownikiem, jeśli nie nauczą swoich dzieci rozmawiać z Bogiem i ufać Mu bardziej niż samemu sobie, to oni zaczną szukać pomocy gdzieś indziej. Ich "bogiem" staną się ich własne przekonania, ich rówieśnicy albo dominujące mass media, które zwykle proponują więzi i wartości sprzeczne z zasadami Ewangelii.

DEON.PL POLECA

Nawet jeśli rodzice są świadomi tego, że ich dzieci potrzebują więzi z Bogiem po to, by dorastać do miłości, małżeństwa i świętości oraz by szlachetnie radzić sobie z codziennym życiem, to w wielu rodzinach zagrożeniem jest redukowanie więzi z Bogiem i religijności do tradycyjnych rytów oraz zwyczajów, które towarzyszą świętom i uroczystościom religijnym. Dzieci nie odnajdą Boga w świątecznych potrawach, w rutynowych życzeniach czy w świątecznych kartach pocztowych, które zwykle nie mają już nic wspólnego ze świętowaniem historii zbawienia czy z zachwytem nad miłością Boga do człowieka.

Zadaniem rodziców jest nie tylko mówienie dzieciom o istnieniu Boga, ale także opowiadanie o cudach Jego miłości oraz o tym, że Bóg każdego z nas rozumie i kocha nieskończenie bardziej niż najwspanialsi nawet rodzice. Dzieci i młodzież zaprzyjaźnią się z Bogiem, jeśli będą upewniane przez rodziców o tym, że Wszechmocny Stwórca Wszechświata jest przy nas z taką czułością i bliskością, która nas zaskakuje. Syn Boży przyjął widzialną postać i stał się Dzieckiem, byśmy nie musieli już szukać Go po omacku albo bać się Jego bliskości.

Bóg staje się dla dzieci i nastolatków Kimś bliskim na co dzień wtedy, gdy rodzice modlą się do Niego serdecznie razem ze swoimi synami i córkami, gdy wspólnie z nimi przeżywają niedzielną Eucharystię, gdy razem szukają w Ewangelii odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące sensu życia i hierarchii wartości. Jeśli rodzice nie pomogą swoim dzieciom odkryć Boga, który nas rozumie, kocha i wspiera w codzienności, to ich dzieci zaczną żyć bez Boga, gdyż Bóg daleki i obcy nie istnieje.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg obojętny i obcy czy codzienny i swojski?
Komentarze (24)
K
kowalski
20 czerwca 2012, 03:27
zaprzyjaznic sie z bogiem ?  to cos jak zaprzyjaznic sie z krasnoludkami, janosikiem , kapitanem klosem czy batmanem  - sa tak samo realni jak wszyscy bogowie - istnieja tylko w naszej wyobrazni ,filmach i komiksach,
BN
Brat Niedźwiedź
20 czerwca 2012, 01:51
Bracie Robocie, Nie uważasz, że trochę marnujesz tu czas, ambicje? Na pewno masz lepsze rzeczy do ro-bo-ty, w końcu jesteś robotem, hie, hie. Pozdrawiam, życzę owocnej nauki ;)
Łukasz Rola
8 grudnia 2011, 14:19
Dawno już nie czytałem tak dobrej książki! Wywiady które przeprowadziła Ewelina Pitala z ludźmi bardziej i mniej znanymi (Ziemiec, Babiarz, Ochojska, Zubilewicz, Budziaszek, siostra Bałchan, Izabela Drobotowicz-Orkisz) podnosiły mnie na duchu, zachwycały i stały się ważną lekcją życia. Książka „Ścieżkami wiary” sprawiła, że odzyskałem nadzieję w to, że wciąż wielu ludzi czerpie z życia inspirację do wiary w Boga a doświadczenia jakie zdobywają w tej wierze ich utwierdzają. Książka z wszechmiar ciekawa i godna uwagi. Przeczytałem jednym tchem! Niestety na razie dostępna tylko w księgarniach religijnych. Ale wydawca również rozsyła. I to ze zniżką! www.wydawnictwojut.pl (zakładka nowości) Jeśli chcesz przeczytać coś naprawdę dobrego to pnie pożałujesz wyboru tej książki!
13 listopada 2011, 10:42
Kto stworzył Twoją córkę i żonę? Córkę ja. A żonę jej rodzice. Pytasz o Boga? Nie mam dowodów, że je stworzył. bracie_robocie, mylisz pojęcia. Albo z premedytacją je mieszasz. Nie jesteś w stanie niczego stworzyć, nawet pojedynczej komórki, a nawet jednej cząstki elementarnej. Możesz je co najwyżej przetworzyć korzystając z tego co zostało stworzone przez Boga. Sugerujesz, że moja córka istniała przed poczęciem w jakimś repozytorium dusz i tylko od dobrej woli Boga - zupełnie poza moim aktem woli - pojawiła się ona na świecie? Nawet Maryja musiała powiedzieć "tak" (ale wiadomo, to inna liga).  Zresztą Twoja wypowiedź to nie jest argument na rzecz omnipotencji Boga w procesie stwarzania. Po prostu stwierdziłeś, że wszystko, co robię, jest jeno remiksowaniem tego, co Bóg już stworzył. Ale to jest stwierdzenie, co do którego nie masz żadnych dowodów. To po prostu Twoja opinia, równie uprawniona jak moja. Albo uznajemy, że człowiek ma jakieś resztki wolności, którą zostawił mu Bóg, albo jest jedynie kukiełką w jego rękach. Pierwsi rodzice mogli powiedzieć "nie", wybrali własną drogę (czy odważnie, czy głupio to już inna sprawa). Szatan też potrafił powiedzieć "nie". Jak widzisz ta akceptacja dla dominacji Boskiej woli - chociaż skazana na niepowodzenie - nie jest powszechna.
13 listopada 2011, 10:36
"Jeżeli Bóg na pierwszym miejscu - wszystko na właściwym miejscu" No to przepraszam, bo u mnie na pierwszym miejscu jest córka i żona. Nie widzę tam Boga, nie ma szans. No to przepraszam, u Ciebie nic nie jest na właściwym miejscu. W miejscu Boga postawiłeś sobie swoje bóstwa i cześć oddajesz swoim fałszywym bogom. och jak mi przykro
Andrzej Binkowski
13 listopada 2011, 09:43
Szanowny "Leszku" - dziękuję za bardzo mądre opinie. Do tego wyrażone czytelną i logiczną polszczyzną. Oby więcej takich głosów i postaw!
PM
polecam modlitwę do DŚ
12 listopada 2011, 23:24
ech, gdyby ktoś mi powiedział, jak to zrobić, aby usłyszeć głos Boga... Wielu mówi o rozmowie z Bogiem, a to chyba nie żadna rozmowa, tylko monolog i wsłuchiwanie się we reakcje własnego mózgu po takim monlogowym akcie. W każdym razie bardzo zazdroszczę tym, którzy z Bogiem mają łączność albo wiarę, że tę łączność mają. A Duch Święty? Mówi Tobie coś? :-)
M
mikron
12 listopada 2011, 23:15
ech, gdyby ktoś mi powiedział, jak to zrobić, aby usłyszeć głos Boga... Wielu mówi o rozmowie z Bogiem, a to chyba nie żadna rozmowa, tylko monolog i wsłuchiwanie się we reakcje własnego mózgu po takim monlogowym akcie. W każdym razie bardzo zazdroszczę tym, którzy z Bogiem mają łączność albo wiarę, że tę łączność mają.
B
beta
24 września 2011, 22:20
"Zadaniem rodziców jest nie tylko mówienie dzieciom o istnieniu Boga, ale także opowiadanie o cudach Jego miłości oraz o tym, że Bóg każdego z nas rozumie i kocha nieskończenie bardziej niż najwspanialsi nawet rodzice." O ile oni sami tego doświadczyli/doświadczają. A o ile sami tego nie doświadczyli/doświadczają to już nie jest to ich zadaniem? A co wtedy jest ich zadaniem wg Ciebie? Według mnie, pozwalam sobie włączyć się do rozmowy, nie można wymagać od rodziców przekazania tego, czego sami nie doświadczyli. Albo będą oni wtedy krytykować Kościł za stawianie jakichś dziwnych wymagań, albo w dobrej wierze przekażą fałszywy obraz Boga. Moim zdaniem, zadaniem rodziców jest przede wszystkim pogłębianie swojej wiary, poznawanie Boga i Jego miłości, doświadczanie jej w codziennym życiu. Jeśli rodzice wykonają dobrze to zadanie, to nie trzeba będzie im przypominać, jak mają wychowywać swoje dzieci. Całym swoim życiem będą świadczyć o Bogu. W ich domu zapanuje radość i pokój. A dzieci? Niech patrzą i wybierają!
B
BA!
10 września 2011, 10:22
"Jeśli rodzice nie pomogą swoim synom i córkom od wczesnego dzieciństwa zaprzyjaźnić się z Bogiem jak z domownikiem, jeśli nie nauczą swoich dzieci rozmawiać z Bogiem i ufać Mu bardziej niż samemu sobie, to oni zaczną szukać pomocy gdzieś indziej." No, niejedno dziecko uczy wiary w Boga swojego rodzica! I pomaga w nawróceniu! Dzieci posiadają coś, zwłaszcza małe dzieci, czego nie mają dorośli - ufność! Polecam: <a href="http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,124,dziecieca-ufnosc-to-wzor-dla-doroslej-wiary.html">http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,124,dziecieca-ufnosc-to-wzor-dla-doroslej-wiary.html</a>
L
leszek
4 stycznia 2011, 20:20
Kto stworzył Twoją córkę i żonę? Córkę ja. A żonę jej rodzice. Pytasz o Boga? Nie mam dowodów, że je stworzył. bracie_robocie, mylisz pojęcia. Albo z premedytacją je mieszasz. Nie jesteś w stanie niczego stworzyć, nawet pojedynczej komórki, a nawet jednej cząstki elementarnej. Możesz je co najwyżej przetworzyć korzystając z tego co zostało stworzone przez Boga. A córkę spłodziłeś, a nie stworzyłeś. A tak apropo, na jakiej podstawie twierdzisz, że to rzeczywiście Twoja córka? Masz na to jakieś dowody? Robiłeś może osobiście jakieś badania DNA? Podejrzewam że nawet nie zlecałeś ich komukolwiek do zrobienia. To skąd ta Twoja pewność że to Twoja córka skoro nie masz na to żadnych dowodów?
L
leszek
4 stycznia 2011, 20:14
"Jeżeli Bóg na pierwszym miejscu - wszystko na właściwym miejscu" No to przepraszam, bo u mnie na pierwszym miejscu jest córka i żona. Nie widzę tam Boga, nie ma szans. No to przepraszam, u Ciebie nic nie jest na właściwym miejscu. W miejscu Boga postawiłeś sobie swoje bóstwa i cześć oddajesz swoim fałszywym bogom.
L
leszek
4 stycznia 2011, 20:12
Jeśli ktoś ma w miarę udane życie, małzeństwo, dobrego męża, to będzie uważał, że Bóg jest dobry, bo mu pomaga w życiu. Ale jeśli kogoś spotykają same cierpienia, zdrady, porzucenia, trudnośći zyciowe, to gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Dla jednych przygotował szczęśliwe życie, a dla innych same krzyże. Można żyć w przyjaźni z Bogiem w młodości, a w dorosłym życiu Bóg zapomina o człowieku. @Ana, niestety, prezentujesz powyżej dokładnie takie poglądy jakie wyraził swego czasu szatan :-( Możesz sama się o tym przekonać zaglądając do Księgi Hioba. Wystarczy przeczytać parę z pierwszych wersów, Hi 1,8-11 : 8 Mówi Pan do szatana: A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on. 9 Szatan na to do Pana: Czyż za darmo Hiob czci Boga? 10 Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. 11 Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył. Ale jak udowodnił sam Hiob, to nieprawda. Choć rzeczywiście bywają i tacy ludzie którzy wyobrażają sobie Boga jak chłopca na posyłki, a jak coś idzie nie tak jak sobie wyobrażali to się obrażają na Boga i złoszczą tak jak Ty.
L
leszek
4 stycznia 2011, 20:00
"Zadaniem rodziców jest nie tylko mówienie dzieciom o istnieniu Boga, ale także opowiadanie o cudach Jego miłości oraz o tym, że Bóg każdego z nas rozumie i kocha nieskończenie bardziej niż najwspanialsi nawet rodzice." O ile oni sami tego doświadczyli/doświadczają. A o ile sami tego nie doświadczyli/doświadczają to już nie jest to ich zadaniem? A co wtedy jest ich zadaniem wg Ciebie?
Olinka
4 stycznia 2011, 17:57
Poniżej wklejam link na temat bliskości Boga. Można pozazdrościć tamtym dzieciom, że miały rodziców, którzy w taki sposób potrafili pokazać im Boga. <a href="http://kosciol.wiara.pl/doc/703091.Blogoslawi-i-zieje-ogniem">http://kosciol.wiara.pl/doc/703091.Blogoslawi-i-zieje-ogniem</a>
F
fąflu
4 grudnia 2010, 01:15
Bóg obojętny, obcy, wrogi, to ten, któerego kapłan jest obojętny, obcy, wrogi.
3 grudnia 2010, 22:39
Kto stworzył Twoją córkę i żonę? Córkę ja. A żonę jej rodzice. Pytasz o Boga? Nie mam dowodów, że je stworzył.
2 grudnia 2010, 21:33
"Jeżeli Bóg na pierwszym miejscu - wszystko na właściwym miejscu" No to przepraszam, bo u mnie na pierwszym miejscu jest córka i żona. Nie widzę tam Boga, nie ma szans.
Tess S
2 grudnia 2010, 12:26
Jagoda ja myslę, że mamy szczęście, że Bóg stawia na naszej drodze własciwych ludzi. Myślę też, że aby tych ludzi spotkać to trzeba tego chcieć. Przeciez to od nas zalezy czy chcemy iść razem z nimi czy nie. A Bóg szanuje naszą wolność (czasem niestety bo z głupoty mozna popaść w niezłe atrapaty:P). A zdanie św. Augustyna, że "jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu to wszystko jest na własciwym miejscu" to niezły drogowskaz... Ale wcale nie taki łatwy do stosowania.
JK
Jagoda Kabacińska
2 grudnia 2010, 11:34
Tess, albo wcale nie tak trudno, albo mamy szczęście, a może po prostu Bóg stawia na naszej drodze sporo osób, dla których Bóg to Ktoś, kogo traktuje się jako domownika. Zadaniem rodziców i w ogóle wychowawców jest nie tyle mówienie o Bogu i pokazywanie Jego cudów ale raczej dawanie świadectwa swoim życiem. Jeśli nie będziemy autentyczni, to dzieci wcześniej czy później zorientują się, że wiara to jakaś ściema.
Tess S
2 grudnia 2010, 11:32
Nie wiem dlaczego, ale ciagle mi coś szwankuje z wysyłaniem postów. Ale jeszcze raz ponowię próbę. W moim poprzednim poscie zabrakło częśc komentarza. Chciałam tylko anie powiuedziec, że to nie jest prawda, że Pan Bóg jest winny zdradzie, oszustwom i całemu złu jakiego doświadczamy od innych. I że dla jednych przewidział sielankę adla innych cierpienie. I, że zapomina o dorosłych. Decyzje o zdradzie, oszustwie, kłamstwie podejmuje człowiek, który nie liczy się ani z Bogiem ani z drugim człowiekiem. Bóg dal nam drogowskazy do postępowania - przykazania. Nie po to by one były ot tak sobie, ale po to by pomóc człowiekowi ukierunkować własciwie swoje życie. A wtedy gdy cierpimy to tak naprawde jedyną naszą ucieczką jest właśnie Bóg. Jeśli zaprzyjaźni się z Nim cały dom - wszyscy domownicy- to życie będzie miało sens i będzie przepełnione Miłością, nawet pomimo trudności i różnych przeciwności. Ufff mam nadzieję, że teraz już uda się wysłac tego posta.
Tess S
2 grudnia 2010, 09:08
Jeśli ktoś ma w miarę udane życie, małzeństwo, dobrego męża, to będzie uważał, że Bóg jest dobry, bo mu pomaga w życiu. Ale jeśli kogoś spotykają same cierpienia, zdrady, porzucenia, trudnośći zyciowe, to gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Dla jednych przygotował szczęśliwe życie, a dla innych same krzyże. Można żyć w przyjaźni z Bogiem w młodości, a w dorosłym życiu Bóg zapomina o człowieku. "a w dorosłym życiu Bóg zapomina o człowieku. " - jest to nawet sprzeczne z tym co jest napisane w PŚ 'choćby ojciec i matka Cię opuscili  Ja nigdy nie zapomnę o tobie". To chyba z Izajasza.
A
ana
2 grudnia 2010, 08:54
Jeśli ktoś ma w miarę udane życie, małzeństwo, dobrego męża, to będzie uważał, że Bóg jest dobry, bo mu pomaga w życiu. Ale jeśli kogoś spotykają same cierpienia, zdrady, porzucenia, trudnośći zyciowe, to gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Dla jednych przygotował szczęśliwe życie, a dla innych same krzyże. Można żyć w przyjaźni z Bogiem w młodości, a w dorosłym życiu Bóg zapomina o człowieku.
Tess S
2 grudnia 2010, 08:44
Artykuł pokazuje model idealny. Jakże jednak trudno znaleźć rodziny, które tak żyją. Te, które znam i to im się udaje są zwiazane z wspólnotami. Tam formują swoja duchowość i szukają wsparcia przede wszystkim u Pana Boga i u innych, myślących podobnie. A dzieci wspólnotowe mają znajomych, dla których Życie w "przyjaźni" z Bogiem jest czymś oczywistym.