"Bóg powołał mnie do małżeństwa". Co dalej?

(fot. shutterstock.com)
o. Remigiusz Recław SJ

To dosyć częsta sytuacja, że ktoś ma pretensje do Boga. Czasem będzie to ukryty żal i frustracja Jego postawą, innym razem niezadowolenie okazywane wszem i wobec.

Pretensje do Boga mają bardzo różne podłoże, ale ich wspólnym mianownikiem jest to, że Bóg coś obiecał i… nie dotrzymał słowa.

Błogosławieństwo to nie obietnica

DEON.PL POLECA

Często mylimy Boże błogosławieństwo z Jego obietnicami. Na przykład otrzymujemy błogosławieństwo małżeńskie i wydaje nam się, że to obietnica Boga, że nie dopuści w tym małżeństwie do rozpadu lub czegoś strasznego. Otrzymujemy błogosławieństwo mieszkania czy samochodu - i wydaje się nam, że oznacza to obietnicę Boga, że to miejsce czy pojazd są chronione przed złem.

A zatem pobłogosławione auto nie powinno nigdy się rozbić, a pobłogosławione mieszkanie nie może zostać zalane czy okradzione. Bo gdyby tak się stało - uznalibyśmy, że Bóg nas zawiódł.

Błogosławieństwo nie jest obietnicą ziemskiego powodzenia. Prośba o błogosławieństwo jest decyzją człowieka, aby zaprosić Boga w konkretne miejsce czy relację. Proszenie o błogosławieństwo to decyzja proszącego, że rezygnuje z grzechu i wszystkiego, co się Bogu sprzeciwia. Jeśli chcesz błogosławieństwa dla mieszkania, to decydujesz się, że nie będziesz w nim przeklinał, krzyczał, oglądał pornografii, planował grzechu itd. Błogosławieństwo to nie tylko zobowiązanie Boga, ale również człowieka.

Przyjęcie błogosławieństwa jest oddaniem Bogu steru nad małżeństwem, nad tym, co dzieje się w naszym mieszkaniu, w samochodzie - to decyzja, że wszystko chcemy prowadzić zgodnie z wolą Bożą.

Bierność człowieka

Dla wielu osób obietnica Boża wiąże się z biernością człowieka. Pewna kobieta rozeznała, że Bóg powołał ją do małżeństwa. A skoro to obietnica Boga, ta pani spodziewa się, że Bóg postawi na jej drodze życia królewicza, który zachwyci się nią od pierwszego wejrzenia. A zatem kobieta czeka, czeka, czeka… Jednak obietnica się nie realizuje.

Rodzi to w niej coraz większe zgorzknienie. Zaczyna tyć. Przestaje się uśmiechać. Jest w niej coraz więcej niecierpliwości, złości, staje się coraz mniej atrakcyjna - już nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W takiej sytuacji wiele osób doświadcza ostrego zgorzknienia z powodu niewypełnionej obietnicy Boga.

A człowiek nie może być bierny - po to dostaliśmy rozum, dłonie, oczy, finanse, aby z nich korzystać i doświadczać błogosławieństwa w realizowaniu Bożych obietnic. Znam piękną kobietę, którą coraz bardziej bolało, że nie realizuje się jej powołanie. Była już po trzydziestce i wiedziała, że nie może dłużej czekać. Podjęła więc heroiczną pracę, aby znaleźć tego, którego Bóg jej przeznaczył.

Korzystając ze zwykłych portali randkowych, umawiała się na każdy weekend z kilkoma facetami. O 10.00 kawa z Tomkiem, o 12.00 spacer z Mirkiem, o 14.00 obiad z Michałem, o 16.00 herbata z Bartkiem... Powiedziała mi, że te randki były często koszmarne. Ale niezależnie od koszmaru, jakiego doświadczyła o godz. 12.00, o 14.00 stawała do kolejnego spotkania, na którym trzeba było się dobrze zaprezentować - bo to może ten, którego wybrał dla niej Bóg. Ten czas trwał kilka miesięcy. Było dużo łez, wyczerpania, zniechęcenia, ale też wierności Bożej obietnicy. Przecież ten mąż gdzieś jest! Po paru miesiącach takiego trudu, przyszedł czas na randkę z mężczyzną, który był dla niej. Już po paru minutach rozmowy jej serce wiedziało, że to jest ten jedyny! Dziś są już małżeństwem.

Często podaję przykład tej kobiety, gdy spotykam się ze zgorzknieniem z powodu nierealizowanych Bożych obietnic. Bóg nie chce naszej bierności!

Aktywność człowieka

Ale ślepy aktywizm też nie jest dobry. Trzeba być aktywnym, ale też zasłuchanym w Boga. Od swoich uczniów Jezus nie oczekiwał bierności, wprost przeciwnie - powołał ich do konkretnych czynów. Uczniowie mieli robić to, co mówił im Jezus, a zatem musieli też mieć czas, aby Go słuchać. Trzeba być aktywnym i słuchać Boga.

Ślepy aktywizm często odsuwa Bożą obietnicę w czasie. W Biblii najbardziej widzimy to, kiedy 40 dni na pustyni - zamienia się w 40 lat. Doświadczamy tego także dzisiaj.

Próbujemy przyspieszyć ślub i… zupełnie rujnujemy związek. Znam parę, która mogła być dobrym małżeństwem, jednak mężczyzna tak naciskał na ślub, że kobieta nie wytrzymała tej presji. Rozstali się. A później życie tego mężczyzny mocno się pogmatwało. Nie wiem, czy na 40 lat, bo jeszcze tyle nie minęło od tego wydarzenia. Niemniej widać było, jak przez swój nadaktywizm można skomplikować Boże obietnice.

Zgorzknienie

Pierwszą cechą miłości jest cierpliwość - "miłość cierpliwa jest" (1Kor 13,4). Jeśli ktoś chce trwać w obecności Boga, w Jego obietnicach, to cierpliwość jest bardzo ważną cnotą. Bez niej przejdziemy w postawę bierności lub nadaktywizmu. Pojawi się zgorzknienie, za które będziemy oskarżać Boga. A to nie Bóg jest temu winny, lecz nasz grzech - czyli brak cierpliwości, a w konsekwencji: nasza bierność lub nadaktywizm.

Obietnice Boże nie odbierają nam wolności. Niezależnie od nich, cały czas pozostajemy wolni. W przypowieści o synu marnotrawnym, młodszy syn ma obietnicę spadku.

Jednak nie chce czekać na śmierć ojca, ponieważ woli otrzymać ten majątek wcześniej i wyjechać. Tymczasem otrzymanie spadku jest tylko fragmentem obietnicy. Jej najważniejszą częścią jest bycie przy ojcu, w jego sercu. Zarówno młodszy syn, który uciekł ze spadkiem, jak i starszy, który pozostał przy ojcu i był bardzo pracowity (aktywny) - nie doświadczyli radości Bożej obietnicy. Jeden i drugi przeszli przez zgorzknienie. Bóg nie chce takiej postawy u swoich uczniów. Ale też nie zabierze im wolności, aby ich chronić przed zgorzknieniem i oskarżaniem Go o to, że Jego obietnice się nie realizują.

Iluzje obietnicy

Wielokrotnie spotykam osoby, które weszły w jakąś iluzję obietnicy Bożej. Spotkałem już uduchowioną dziewczynę, która była pewna, że na modlitwie Bóg jej obiecał niepokalane poczęcie. A była to normalna, zaangażowana dziewczyna! Spotkałem wiele osób, które miały obietnicę, że ktoś chory wyzdrowieje - a chory zmarł. Od czasu do czasu spotykam osoby z wewnętrznym doświadczeniem wiary, że ktoś umarły wstanie z martwych. Te osoby modlą się o wskrzeszenie, bo mają pewność takiej obietnicy.

Spotykam też osoby, które mają takie przekonania co do swojej pracy - czasem dotyczy to zatrudnienia nowej osoby, czasem podjęcia inwestycji. I pewnie każdy z nas spotkał kogoś, kto był przekonany o Bożej obietnicy co do wygranej w totolotka…

W tych sprawach trzeba być bardzo ostrożnym: czy tak odczytywane obietnice Boże to tylko wytwór naszej wyobraźni i pragnień, czy rzeczywiście słyszymy je od Boga. Cała droga rozeznawania duchowego, o której często piszemy w "Szumie z Nieba" i mówimy na rekolekcjach ignacjańskich - zmierza do rozpoznania: co jest od Boga, a co nie. Ale nawet znając wszystkie reguły rozeznawania, bardzo często mamy trudność, aby je przełożyć na codzienność. Słuchania i rozpoznawania obietnic Boga uczymy się przez całe życie.

Remigiusz Recław SJ - wieloletni dyrektor Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, asystent kościelny dwumiesięcznika "Szum z nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Bóg powołał mnie do małżeństwa". Co dalej?
Komentarze (1)
Zbigniew Ściubak
7 sierpnia 2017, 14:25
No bo może to jest kwestia akceptacji? - http://camino.zbyszeks.pl/2017/08/07/kwestia-akceptacji/ hasło: camino