Cel, wsparcie, wpływ. Co nam o nich mówi w Adwencie Pismo Święte?

Fot. Ian Stauffer / Unsplash.com

Drugi adwentowy poniedziałek przynosi nam – poza wspomnieniem św. Mikołaja – kolejne trzy kroki podsumowania, do jakiego zapraszają nas czytania z dnia. Oto drugi odcinek cyklu "Adwent w 12 prostych krokach".

W zeszłym tygodniu przyglądaliśmy się trzem sprawom. Po pierwsze - naszej nawigacji, czyli kwestii ludzi i miejsc, którym ufamy, i ścieżek, które wybieramy. Po drugie – naszej motywacji, czyli tego, co nas porusza i zachęca do działania. Po trzecie – sprawie akceptacji, czyli bardzo ważnej kwestii w życiu wierzącego albo poszukującego człowieka: czy Bóg mnie akceptuje z moim życiem? Czy ja Go akceptuję w życiu? Co w tym przeszkadza?

Do wszystkich trzech kroków i pytań z nimi związanych doprowadziły nas czytania z pierwszego adwentowego poniedziałku: fragment Księgi Izajasza: „Niech [Bóg] nas nauczy dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami”, dwa wersety Psalmu 22: : „Ze względu na moich braci i przyjaciół będę wołał: «Pokój z tobą!» Ze względu na dom Pana, Boga naszego, modlę się o dobro dla ciebie” oraz scena spotkania Jezusa z setnikiem z Ewangelii Mateusza.

DEON.PL POLECA

Trzy pierwsze kroki pozwoliły nam odkryć, dlaczego idziemy, jaką drogą i kto nam na niej towarzyszy. Dokąd w tym tygodniu prowadzą nas czytania?

Jeśli nie masz w notesie wykonanych zadań z trzech pierwszych kroków, zachęcam Cię do tego, żeby zrobić je teraz, a później wrócić do dzisiejszego tekstu i zadań na drugi tydzień Adwentu.

Zachęcam Cię, by zapisywać sobie kolejne zadania - pozwoli nam to odnieść się do nich na koniec cyklu.

Trzy poniższe zadania są przygotowane na cały drugi tydzień. Możesz je wykonać jedno po drugim, rozłożyć w czasie, a może wybrać jedno? Weź to, co będzie dla Ciebie dobre, i działaj w swoim tempie.

KROK 4. CEL

Czwarty krok zaprasza nas do zastanowienia się, jaki mamy cel.

To podchwytliwe pytanie, a żeby na nie odpowiedzieć, można poświęcić pięć sekund - albo miesiąc. Pięć sekund, gdy jesteśmy pewni, że doskonale wiemy, do czego dążymy. Miesiąc, gdy chcemy się wreszcie tego dowiedzieć i szukamy odpowiedzi po omacku. Na ogół odpowiedzi są podobne. Dążymy do szczęścia, zdrowia, miłości, sukcesu, mierzonego miarą pieniędzy lub władzy. Dążymy do zbawienia, do mieszkania w niebie.

A tu niespodzianka: dzisiejsze pierwsze czytanie konfrontuje nas z bożą wizją naszego celu (mówiąc językiem katechizmu, celu doczesnego i wiecznego). I tym celem jest… radość. Radość, tak często traktowana po macoszemu jak prosta emocja, która ujawnia się w cieszeniu się z czegoś – i już. Tymczasem radość jest czymś o wiele głębszym, jest sposobem życia, jest fundamentem relacji, jest źródłem dobra – a raczej może być, jeśli zaczniemy ją praktykować.

W praktykowaniu radości pomagają bardzo uważność i wdzięczność – dwa narzędzia, które pozwalają wydobyć radość z codzienności, dostrzegać ją, wybierać ją zamiast smutku, przygnębienia, irytacji, niezadowolenia. Co przeszkadza? Myślenie, że cieszą się tylko głupi, a każdy rozsądny człowiek widzi, że nie ma z czego. Tymczasem prorok Izajasz mówi jasno i konkretnie: taki jest cel. „Odkupieni przez Pana powrócą, przybędą na Syjon z radosnym śpiewem (…), osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie.”

Zapraszam Cię teraz do wykonania pierwszego zadania.
Przygotuj kartkę i długopis (albo ich cyfrową wersję) i odpowiedz krótko na te trzy pytania.

1. Co teraz jest dla Ciebie celem w życiu?
2. Jak zmieniłoby się Twoje życie, gdyby celem była radość? Wypisz trzy rzeczy, które na pewno stałyby się wtedy inne.
3. Co Ci przeszkadza odczuwać radość w ciągu dnia?

KROK 5. WSPARCIE

Dążenie do ważnego celu – niezależnie od tego, co nim jest – na ogół nie jest proste. Doświadczamy tego często, ponosząc porażki w naszych działaniach, projektach, relacjach. Życie nie jest łatwe do zaplanowania, a nawet najlepszy plan jest podatny na działanie niezależnych od nas okoliczności. Dlatego rozsądnym podejściem, gdy mamy do osiągnięcia ważny cel, jest szukanie wsparcia.

Zastanów się teraz, kto jest Twoim wsparciem. Do kogo możesz się zwrócić, gdy Twój cel się oddala i potrzebujesz pomocy? Kto pomoże i dobrze doradzi, gdy trzeba coś zmienić w planie i może inną drogą, ale jednak dojść do celu?

Wypisz na kartce te osoby, na które możesz liczyć.
Gotowe? To idziemy dalej.

Popatrzmy jeszcze na dwa wersety z dzisiejszego psalmu: „Będę słuchał tego, co Pan Bóg mówi: oto ogłasza pokój ludowi i swoim wyznawcom. Pan sam szczęściem obdarzy, a nasza ziemia wyda swój owoc”. Mamy tu pokój i szczęście: dwa cele wspólne większości ludzi na świecie. I mamy obietnicę wsparcia, wskazanie wprost Kogoś, kto może nim być. Na ogół, gdy czytamy takie słowa Pisma Świętego, wyobrażamy sobie jakąś cudowną boską interwencję, potężnego Pana Boga, który się objawia i obdarza szczęściem ot, tak, wskazując obdarzonych boskim palcem mocy. To możliwe: ale o wiele częściej Bóg wybiera dużo prostszą i skromniejszą ścieżkę obdarzania szczęściem, wspierania w drodze do celu. Jaką? Dawanie Ci wsparcia przez drugiego człowieka.

KROK 6. WPŁYW

Mieć wpływ na swoje życie i na świat: to jedna z ważnych potrzeb każdego człowieka. Człowiek wpływowy może więcej: ma znajomości, relacje, środki, by móc osiągać swoje cele i uzyskiwać wsparcie do tego potrzebne. To trzeci element, który pozwala realizować każdy plan. Bez wpływów można osiągać różne rzeczy, ale – jak mówi doświadczenie – mniej i trudniej.

Zapraszam Cię teraz do zrobienia szybkiego ćwiczenia.
Po raz kolejny skorzystamy przy nim z kartki i długopisu (lub ich cyfrowej wersji).

Spróbuj szybko, bez zastanawiania się wypisać pięć rzeczy, na które masz taki wpływ, że w pełni zależą od Ciebie.

Mamy pięć rzeczy? Chodźmy dalej. I przyjrzyjmy się tym pięciu punktom na liście. Bo gdy przyglądam się uważniej mojej własnej liście, zaczynam mieć… wątpliwości. W teorii wszystko się zgadza: mam wpływ na to, gdzie pojadę na wakacje, bo przecież to ja wybieram, ale może się okazać, że nie pojadę nigdzie, gdyż nastąpi ósma fala pandemii i lockdown totalny i w ramach wakacji będę wychodzić na balkon. Mam wpływ na to, jaki tekst dzisiaj napiszę, ale może się okazać, że wcale nie powstanie, bo wyłączą mi prąd. Mam wpływ na to, o której się obudzę, chyba, że koty sąsiada postanowią wstać wcześniej i wymiauczeć mi pobudkę. Jednym słowem – gdy przyglądam się rzeczom, co do których jestem pewna, że mam na nie całkowity wpływ, okazuje się, że im sprawa większa i ważniejsza, tym mój wpływ jest bardziej ograniczony.

I to jest bardzo frustrujące – to poczucie, że nic do końca ode mnie nie zależy... dopóki nie przeczytamy dzisiejszej Ewangelii. Bo ta Ewangelia pokazuje nam, że jednym z potężnych źródeł wpływu, który możemy mieć na świat, jest nasza wiara. Bardzo niedoceniane, wyśmiewane, traktowane z podejrzliwością albo przymrużeniem oka narzędzie.

Tymczasem św. Łukasz opowiada nam historię ludzi, którzy chcieli mieć wpływ na życie drugiego człowieka. Bardzo chcieli. Człowiek był sparaliżowany, a oni wiedzieli, że pojawił się ktoś, kto potrafi wyleczyć z paraliżu. Byli zdeterminowani, weszli z tym sparaliżowanym człowiekiem na noszach w tłum, nie mogli się przebić do Jezusa, więc wleźli na dach, a potem… rozebrali dach i spuścili chorego na dół.

Gdy spojrzymy na tę scenę w kluczu naszych adwentowych kroków, zobaczymy, że ci mężczyźni mają dobrą nawigację, zorientowaną na drugiego i jego potrzeby, mają naprawdę mocną motywację, są w stanie zaakceptować fakt, że pojawiają się kolejne trudności, i kolejne pomysły, jak je pokonać, a także potrafią zaakceptować siebie w swojej współpracy. Mają cel. Mają wsparcie. I bardzo, ale to bardzo chcą mieć wpływ na rzeczywistość, na zdrowie tego sparaliżowanego i na Jezusa, który może go uzdrowić.

I Jezus uzdrawia. Łukasz notuje nam: „widząc ich wiarę”. Nie motywację, nie cel, nie intencję, nie pomysłowość, nie siłę, nie determinację.
Wiarę.

Wiara – to mocne przekonanie, że Ktoś, kto ma wpływ na wszystko, może stanąć po naszej stronie, udzielić nam trochę tego wpływu, by świat się zmienił. Zadziałać z nami. Nasza wiara to możliwość wpływania na Kogoś, Kto naprawdę i wszystkim rządzi, dlatego, że On tak to wymyślił: że chce naszej uważności, naszego działania, naszej kreatywności, by zmieniać świat.

---

Kolejny odcinek cyklu "Adwent w 12 prostych krokach" - już w następny poniedziałek.

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cel, wsparcie, wpływ. Co nam o nich mówi w Adwencie Pismo Święte?
Komentarze (1)
PR
~Ppp Rrr
6 grudnia 2021, 15:43
Cel – jeśli to cel ostateczny, to pozostałe wymienione są do niego drogą. Nie ma zatem żadnej sprzeczności między nimi, a celem ostatecznym. Przeszkadzają mi najczęściej głupoty, do zajmowania się którymi zmusza mnie otoczenie, choć sam wiem, że ich „olanie” nie byłoby żadną stratą. Wsparcie – dla introwertyka, jakim jestem, wsparciem jest on sam. Oczywiście, w konkretnych sprawach trzeba skorzystać z pomocy z zewnątrz, ale opcją domyślną jest „Zosia Samosia”. Wpływ – Nawet, jeśli nie mam na coś wpływu, to często mogę to przewidzieć i się zabezpieczyć. Najczęściej chodzi o zapasowe opcje, gdyby domyślna nie wypaliła. Pozdrawiam.