Czy papież trochę nie przesadza z potępianiem konsumpcjonizmu?

fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl
Brian Engelland

"Zło związane z tą mentalnością znane jest już od dawna. Skłania ona ludzi do pożądania tego, co mają sąsiedzi, do zabiegania o majątek kosztem cnót oraz do skupiania się na natychmiastowej gratyfikacji i frywolnych przyjemnościach zamiast na tym, co długotrwałe i prawdziwie wartościowe" - przeczytaj fragment książki Briana Engellanda "Czy pierwszy milion trzeba ukraść? Praktyczne zastosowanie wartości chrześcijańskich w biznesie".

Własność osobista jest konieczna dla ludzkiej wolności i szczęścia, istnieje jednak niebezpieczeństwo przyzwolenia przez konsumentów, by ich naturalna skłonność do pozyskiwania nadmiernie się rozwinęła i zdominowała ich życie. Konsumpcjonizm to mentalność, która przez sukces rozumie raczej posiadanie dóbr niż bycie dobrym i wyżej ceni majątek niż moralny charakter. Według tego sposobu myślenia życie to bardziej dążenie do dóbr niż dążenie do dobroci. Z powodu tego nieuporządkowanego pragnienia konsumowania więcej niż potrzeba, papież Franciszek piętnuje konsumpcjonizm: "Ponieważ rynek ma tendencję do tworzenia kompulsywnego mechanizmu konsumpcyjnego, aby ulokować swoje produkty, ludzie w końcu wciągnięci są w wir zakupów i niepotrzebnych kosztów". Nie jest to korzystne ani dla jednostki, ani dla społeczeństwa.

Żyjemy jednak w społeczeństwie wolnej przedsiębiorczości. Czy papież trochę nie przesadza z tym potępianiem konsumpcjonizmu? Nie sądzę. Zło związane z tą mentalnością znane jest już od dawna. Skłania ona ludzi do pożądania tego, co mają sąsiedzi, do zabiegania o majątek kosztem cnót oraz do skupiania się na natychmiastowej gratyfikacji i frywolnych przyjemnościach zamiast na tym, co długotrwałe i prawdziwie wartościowe.

Spójrzmy tylko, co się dzieje na wyprzedażach w tzw. czarny piątek (Black Friday) po święcie Dziękczynienia. Znamy wszyscy przyjaciół czy członków rodziny, którzy wstają w środku nocy, żeby dotrzeć do sklepu przed resztą tłumu, z nadzieją, że kupią upatrzone rzeczy z dużym rabatem. Konsumpcjonizm nie wiąże się wyłącznie ani ze światem zachodnim, ani z zasobnością. Występuje tak samo powszechnie w Rumunii i Bułgarii, co w Stanach Zjednoczonych i Nowej Zelandii. Dotyczy ludzi ze wszystkich warstw społeczno-ekonomicznych. Uboższa młodzież jest często nawet bardziej nastawiona konsumpcyjnie niż ta zamożniejsza. Konsumpcjonizm jest niebezpieczny, ponieważ odciąga nas od spraw, którymi naprawdę warto się zajmować.

DEON.PL POLECA

Konsumpcjonizm to mentalność, która przez sukces rozumie raczej posiadanie dóbr niż bycie dobrym i wyżej ceni majątek niż moralny charakter.

Ta mentalność każe nam postrzegać produkty jako rozwiązanie wszystkich naszych problemów, a także myśleć tylko o tych problemach, które mogłyby być rozwiązane przez reklamowane produkty. Jak więc możemy się oprzeć tej chorobliwej konsumpcji?

Antidotum znajdziemy w praktykowaniu cnót kardynalnych. Dzięki nim jesteśmy w stanie mądrze podejść do sprawy i kupować produkty, ale bez narażania na szwank ludzkiego rozwoju i szczęścia. Jak już wiemy, cztery cnoty kardynalne to nawyki, za pomocą których potrafimy właściwie postępować w czterech aspektach naszego życia: okazywać umiarkowanie względem przyjemności, męstwo wobec przykrości, sprawiedliwość względem ludzi oraz roztropność w kwestii prawdy i dobra.

Umiarkowanie pomaga konsumentom cieszyć się przyjemnościami bez wyrządzania krzywdy samym sobie, swoim bliskim czy ludziom wokół. Osoby nieumiarkowane natomiast stają się niewolnikami własnych namiętności, rosnących ponad wszelką miarę.

Cnota umiarkowania nie tylko jest pewną siłą do panowania nad naszymi pragnieniami, ale również pomaga nam rozpoznawać zwodniczą naturę konsumpcjonizmu i znajdywać satysfakcję w stawaniu się dobrym, a nie w nabywaniu rzeczy. Mentalność konsumpcyjna dla odmiany, wyżej ceni sobie ilość, nowość i chwilowe zadowolenie niż jakość, wiarygodność i zadowolenie odroczone w czasie. Pogoń za "superokazją" staje się ważniejsza od kupna produktów zaspokajających rzeczywiste potrzeby.

Żyjemy w świecie nasyconym mediami, przekazującymi nam codziennie setki reklam. Cnota umiarkowania może pomóc konsumentom uchronić się przed nadmiarem i ograniczać samych siebie w podążaniu za swoimi zachciankami. Firmy natomiast mogą korzystać z cnoty umiarkowania do promowania produktów w ich realnym kontekście i nie gloryfikować ekskluzywnego czy przesadnego stylu życia. Dla przykładu, firma Jos. A. Bank sprzedająca męską odzież stosuje często promocje typu "kup jeden, dostaniesz dwa gratis", ale czy naprawdę każdy potrzebuje trzy nowe garnitury naraz? Promocja oferująca upust dla jednego zestawu (garnituru, koszuli i krawata) mogłaby być wyrazem umiarkowania, a przecież nadal przynosić dobre efekty biznesowe.

Cnota męstwa może pomagać konsumentom opierać się nadmiernej perswazji technik sprzedażowych i powstrzymywać się od kupowania produktów i usług, których nie potrzebują, albo na które ich nie stać. Przedsiębiorcy również mogą wykazywać się męstwem, rezygnując z usidlania konsumentów, by kupowali byle jakie wyroby, a zamiast tego wprowadzając produkty przemawiające do klientów swymi prawdziwymi zaletami i wspierające ich życiowy rozwój.

Cnotą sprawiedliwości możemy posłużyć się, by kontrolować konsumpcjonistyczną tendencję do szukania korzyści kosztem innych. A w biznesie należy stosować złotą regułę. Ci, którzy wprowadzają produkty na rynek, też są przecież konsumentami innych produktów, a więc każdy ma swój osobisty interes w tym, jak konsumenci są traktowani. A jak chcemy być traktowani? Nie przez działanie nam na nerwy, ale przez odwoływanie się do naszego zmysłu dobra. (...) Natomiast dzięki cnocie roztropności łatwiej jest przebrnąć przez zamęt, w jaki wpędza nas konsumpcjonizm, i zobaczyć jasno, czy naprawdę czegoś nam brakuje, a jeśli tak, to czy rozwiązaniem będzie zakup jakiegoś produktu teraz czy może później. Człowiek roztropny być może zdecyduje się nadal używać jakiegoś sprzętu lub go naprawić, mimo że nie ma on aż tylu funkcji, co najnowsza wersja. Nieroztropny zaś wybiera to, co przejściowe, a nie to, co trwałe. Producenci mogą ograniczać praktykę planowanego starzenia się wyrobów i tworzyć je z myślą o długotrwałej wartości.

Weźmy za przykład iPoda - zasadniczo jest to produkt jednorazowego użytku, gdyż jego konstrukcja uniemożliwia wymianę baterii. Stoi za tym oczywiście przekonanie, że konsumenci będą woleli kupić sobie nowszą wersję iPoda niż regenerować przestarzałą. Jednak mogłoby być inaczej, gdyby dostępne były niedrogie części zamienne. Kiedy firmy produkują wyroby o trwałej wartości, konsumenci kojarzą ich markę ze stabilnością i wiarygodnością.

Producenci kierujący się cnotami dostrzegają, że istnieje właściwy i etyczny sposób prowadzenia biznesu, i że jest to najpewniejsza droga do sukcesu. Rozumieją też, że biznesmeni nie są tylko przedstawicielami firmy, lecz istotami ludzkimi, których stawką w działaniach zawodowych jest ich osobisty charakter. Aby skupić się na autentycznym dobru człowieka, firmy mogą przedstawiać swoje produkty jako pożyteczne wyposażenie do dobrego życia, a nie jako istotę tego życia.

Kiedy firmy produkują wyroby o trwałej wartości, konsumenci kojarzą ich markę ze stabilnością i wiarygodnością.

Do jakich więc wniosków dochodzimy? Jak przedsiębiorstwa i konsumenci mogą rozwiązać problem konsumpcjonizmu? Kiedy zarówno konsumenci, jak i zarządzający firmami praktykują cnoty, wówczas złe skutki konsumpcjonizmu zostają ograniczone i korzysta na tym całe społeczeństwo. W miejsce nieokiełznanego apetytu na więcej, pożądania własnej korzyści kosztem innych osób, brania pod uwagę wyłącznie łatwych rozwiązań dla życiowych problemów czy też szukania odpoczynku w przemijających przyjemnościach cnoty kardynalne otwierają inne perspektywy. Docenić je i promować mogą obie grupy: konsumenci i producenci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy papież trochę nie przesadza z potępianiem konsumpcjonizmu?
Komentarze (3)
IN
~Iśka N
19 czerwca 2022, 13:03
To wszystko jest mądre, tylko w praktyce może być czasem ciężko wyznaczyć ta granicę czy coś jest nam potrzebne. Wiadomo tych rzeczy jest dużo, ale dzięki temu też ludzie mają pracę i kręci się gospodarka. Choć to nie znaczy że pewne produkty są niewielkiej wartości i jakości i można by z nich zrezygnować. Bez wielu rzeczy ludzie potrafią przeżyć ale czy o to chodzi?
ML
~Marek Leszczyński
18 czerwca 2022, 16:03
Dlatego warto rozwijać koncepcje ekonomii odnoszące się do poszukiwania równowagi w zaspokajaniu ludzkich potrzeb materialanych a jednocześnie nie zapominając o sprawach duchowych. Dbałość o ciało nie jest w sprzeczności z duchowym wymiarem człowieka. Ekonomia umiaru i rozsądku nie musi oznaczać potępienia dążenia do dobrobytu i realizacji ambicji życia we względnym dostatku. Problemem nie jest gromadzenie dóbr, ale chciwość i zawiść. Gospodarka oparta na własności prywatnej, rozsądna konsumpcja, racjonalne (a nie ideologicze) podejście do zasobów przyrody , solidarność. Słowem sięgnięcie do nauczania JP II o pracy jest kluczem do dobrze urządzonego życia społeczno-gospodarczego.
ER
~Edward R.
18 czerwca 2022, 12:09
Bardzo prosze o modlitwe o mnie o wyjście z nałogu ,Panie jezu Maryjo Panno bardzo cię prosze o przebaczenie i wyjście .Amen