Dlaczego Jim Caviezel bał się spotkania z Janem Pawłem II?
Jim Caviezel, odtwórca roli Jezusa w filmie "Pasja", miał szansę spotkać Jana Pawła II, ale ze strachu uciekł przed spotkaniem. "To była tylko wymówka. Tak naprawdę bałem się spotkania z Papieżem" - wyznał aktor. O dramatycznych momentach w trakcie kręcenia "Pasji", kiedy Jim Caviezel został rażony piorunem, przeczytaj we fragmencie pochodzącym z książki "Cuda św. Jana Pawła II" (Wydawnictwo WAM).
Hollywoodzki aktor Jim Caviezel, znany przede wszystkim z roli Pana Jezusa z "Pasji" w reżyserii Mela Gibsona, spotkał w swoim życiu Jana Pawła II i stał się on dla niego bardzo ważną osobą.
Z Janem Pawłem II spotkał się w swoim życiu dwa razy, ale pierwszej okazji, by go zobaczyć, Jim Caviezel nie wykorzystał, czego do dziś żałuje. Jako nastolatek nie pojechał na spotkanie z Ojcem Świętym, kiedy ten przybył z pielgrzymką do Stanów Zjednoczonych. „Pamiętam dobrze, że straciłem szansę na spotkanie z nim jesienią 1983 roku. Byłem wtedy w pierwszej klasie szkoły średniej. Moja rodzina wybrała się do Waszyngtonu, aby zobaczyć Jana Pawła II. Z całej rodziny tylko ja nie pojechałem na to spotkanie. Powiedziałem tacie, że mam sprawdzian z hiszpańskiego i że muszę się uczyć. Pamiętam nawet, że dostałem z tego sprawdzianu plus trzy. Ta nauka to była tylko wymówka. Tak naprawdę bałem się spotkania z Papieżem. Wiedziałem, że nie jestem święty. Bałem się, że on spojrzy na mnie, a to spojrzenie porazi mnie i padnę trupem” – wyznał w czasie swojego pobytu w Polsce amerykański aktor.
Jan Paweł II w USA
Na szyi nosi medalik z Janem Pawłem II, który pobłogosławił sam papież z Polski. Jak wyjaśnia, nosi wizerunek papieża na szyi, „bo to święty, którego znałem, którego poznałem osobiście i który mówi mi dziś, że każdy jak on może być święty. I pokazuje drogę prowadzącą do tego: «Totus Tuus»”. Pod wpływem Jana Pawła II przyjął także rolę Pana Jezusa w Pasji. „W czasie ostatniej sceny zostałem porażony piorunem. Kto by pomyślał, że ten dzieciak, który unikał papieża Jana Pawła II, po latach dwukrotnie spotka się z nim. Mając trzydzieści trzy lata i inicjały J.C., dostałem rolę Jezusa... Nie spodziewałem się tego” – mówił.
Jak opowiada, zawód aktora wybrał pod wpływem natchnienia. „Pewnego dnia w kinie – na zakończenie filmu Duch – doświadczyłem mistycznego przeżycia. Nagle poczułem «Obecność», która wdarła się do środka kina. Czułem jej ruch. Czułem, jak osiada na ziemi. Ta «Obecność» to była Miłość, coś, czego wcześniej nigdy nie doświadczyłem. Nie mogłem jej zobaczyć, ale czułem, jak się porusza. To było jak wizja nieba, nie wzrokowa, ale odczuwana sercem. Obecność miłości, poczucie tego, że jestem kochany. To była jakby pierwsza część. Następnie poczułem pokój i usłyszałem słowa: «Chcę, żebyś został aktorem». Tyle. To pozostawiło niezatarte piętno na mojej duszy. Co rano po obudzeniu, co wieczór, kiedy kładłem się spać, miałem w uszach to właśnie zdanie” – opowiadał Jim Caviezel.
Jak wyznaje aktor, duże wrażenie zrobił na nim list Jana Pawła II do artystów. „On mówi w nim coś, czego powinno być świadome każde pokolenie Amerykanów: «Wolność jest nie po to, abyście spełniali swoje zachcianki, ale po to, by dać wam prawo czynienia tego, co powinniście czynić». Tak więc wiem, że jako artysta mam odpowiedzialność za projekty, które wybieram. Czytając ten list, czułem również, że wszystko to, co robię i będę robił, musi być przesiąknięte duchem Bożym, duchem odkupienia” – zaznacza.
Zapłaciłem za rolę Jezusa prawie swoim życiem
I tak aktor zagrał w "Pasji" Mela Gibsona, a rola ta odmieniła jego życie. „Zawsze byłem katolikiem, wychowałem się w katolickiej rodzinie. Jak mówiłem, wtedy zostałem trafiony przez piorun i od tej pory drży mi ręka. W czasie kręcenia zdjęć przez pięć i pół miesiąca miałem hipotermię. Kiedy trwa scena z krzyżem i trwa od drugiej nad ranem do dziesiątej (charakteryzacja), a potem się marznie na krzyżu przez sześć godzin, to serce przestaje dobrze funkcjonować i przychodzi zapalenie płuc. Moja miłość do Chrystusa to krew, pot i łzy. Wtedy dopiero stajesz się twarzą Jezusa. Myślę, że są ludzie, którzy nie przeszli nigdy przez coś takiego, a znają Jezusa lepiej ode mnie. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że zapłaciłem za tę rolę prawie swoim życiem, dziesięcioma latami choroby serca, zwichniętym barkiem, całą moją fizycznością, moją reputacją. To wszystko sprawiło, że się do Niego zbliżyłem” – podkreśla Jim Caviezel.
Więcej podobnych historii znajdziesz w książce "Cuda św. Jana Pawła II".
Skomentuj artykuł