Czy nie mogłeś sprawić, by wiarygodny świadek Słowa przy każdym otwarciu ust zionął ogniem lub wyciągał z gardła szczerozłoty miecz?
"Dlaczego śpisz, Panie? (...) Dlaczego ukrywasz Twoje oblicze? Zapominasz o nędzy i ucisku naszym?" (Ps 44,24-25). Dlaczego nie mówisz bezpośrednio do swych stworzeń? Dlaczego to my, komiczni i nędzni, mamy imo Tobie opowiadać? Czy nie mogłeś wszczepić każdemu człowiekowi do ucha takiej słuchawki z zestawem Twoich podpowiedzi, gotowych do wykorzystania przy każdej okazji? Czy nie mogłeś sprawić, by wiarygodny świadek Słowa przy każdym otwarciu ust zionął ogniem lub wyciągał z gardła szczerozłoty miecz?
Nie byłoby lepiej, gdyby rzesze widzialnych aniołów otaczały Twe ołtarze, za każdym razem gdy odprawiana jest msza? Zamiast tego jest tylko mały okruch chleba i my sami, równie bladzi, mali i łamliwi jak ta biała hostia! Przecież to musi prowadzić do nieporozumień! Czy ten okruch chleba może być równie boski jak podwójny cheeseburger?
Co by się jednak stało, gdybyśmy zaczęli zmieniać hostię w piętrowego hamburgera, robili z mszy wielki fascynujący spektakl, przybierali ton ludzi podążających za modą, przekształcając się z głosicieli słowa Bożego w copywriterów? Zniewalalibyśmy, zamiast uwalniać. Hipnotyzowalibyśmy, zamiast doprowadzać do przebudzenia. Zdobywalibyśmy nie braci, lecz klientów, nie Twoich synów, lecz kolejnych prenumeratorów.
Załóżmy, że za każdym razem, gdy głosimy Twoje słowo, dzieją się wokół nas nadzwyczajne rzeczy. Ewangelizator, dajmy na to, lewituje, z jego ust wydobywają się płomienie, z oczu wychodzą promienie światła, a spod pach unosi się różany zapach... Panie, Ty wiesz, że byłoby to dwuznaczne.
1) Po pierwsze dlatego, że taka wiara pogardzałaby Twym stworzeniem, przeciwstawiając się zwykłemu tokowi spraw i rzeczy, który jest zgodny z Twoją wolą, i skupiona byłaby na rywalizowaniu w konkursie na najlepsze efekty specjalne. Nie docenialibyśmy starań i potu człowieka głoszącego Ewangelię, uganialibyśmy się za magicznymi aureolami i za odurzającymi zapachami. Zwracanie się do Ciebie, Panie, w ten spektakularny sposób byłoby odwróceniem się od kwiatu polnego, od makaronu z sosem pomidorowym, od starszej pani, która mieszka pod nami... Byłoby w końcu odrzuceniem prostoty istnienia, podczas gdy Ty jesteś samą prostotą, oraz ogłuchnięciem na Twoje słowo, które hojnie ofiarujesz poprzez każdą rzecz.
2) Następna dwuznaczność powstałaby, gdyż ludzie przychodziliby do Ciebie nie z miłości, lecz urzeczeni Twoją niesłychaną mocą. Przez to tylko staliby się wyniośli i utwierdzaliby się w swojej pysze. Podporządkowani Nieprzeniknionemu, nie daliby się ponieść Miłosiernemu. Na pewno tłumnie skłanialiby w pokłonach swoje drżące ciała, lecz już nie serca. Taka bezgrzeszność nie mogłaby ich rozgrzeszyć, płaszczenie się nie ma wiele wspólnego z synowską skruchą. Podobnie było z opętanym Gerazeńczykiem, który ujrzał nadchodzącego Jezusa, więc "przybiegł, oddał Mu pokłon" (Mk 5,6). Jego postawa była przeciwieństwem miłości. Powodowany paniką woła: "Nie dręcz mnie" (Mk 5,7). Panie mój, gdyby za każdym razem, gdy wymawiałem Twe imię, pojawiał się archanioł, by umocnić moją mowę, nie byłbym lepszy od terrorysty... A powodzenie moich cudów nie zwiększyłoby liczby wiernych, lecz raczej demonów.
Antyporadnik ewangelizacji to cykl prezentujący najistotniejsze zagrożenia i problemy związane z głoszeniem "Dobrej Nowiny" w dzisiejszych czasach. Tutaj znajdziesz pozostałe teksty cyklu:
Fabrice Hadjadj - francuski filozof, jeden z najważniejszych współczesnych pisarzy religijnych, nawrócony na katolicyzm ateista, członek Papieskiej Rady ds. Laikatu
Tekst pochodzi z książki "Antypodręcznik Ewangelizacji"
Skomentuj artykuł