By nie bać się śmierci

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
ks. Przemysław Węgrzyn / Przewodnik Katolicki

To chyba najtrudniejszy moment, kiedy trzeba pożegnać kogoś bliskiego ze świadomością, że nie usłyszymy już jego głosu, nie spojrzymy w oczy ani się nie uśmiechniemy, reagując  na spotkanie z nim. Rzeczywistość odchodzenia z tego świata wciąż pozostaje wielką tajemnicą mieszającą się z ogromnym bólem.

Czym byłoby ludzkie życie, gdyby nie perspektywa szczęśliwej wieczności nakreślona przez Jezusa Chrystusa? Gdyby ostatecznym momentem ludzkiej egzystencji miała być chwila, w której kończy się praca mózgu i przestaje bić serce, to właściwie nie warto się wcale urodzić. Bez rzeczywistości nieba oczekiwanie na moment śmierci łączyłoby się z ogromnym lękiem i poczuciem wielkiej tragedii, która prędzej czy później musi nadejść.

Perspektywa wiecznej szczęśliwości

Patrząc na życie Jezusa Chrystusa i wsłuchując się w Jego nauczanie, zostajemy niejako osadzeni w tajemnicy nieba. On po to stał się człowiekiem, by objawić nam w pełni Ojca i dokonać dzieła Odkupienia, a więc otworzyć dla nas niebo. Jego wniebowstąpienie stało się wyniesieniem do chwały po prawicy Ojca, zjednoczonej z Nim ludzkiej natury. W ten właśnie sposób Chrystus ukazał nam cel naszych ziemskich dążeń, którym jest niebo, a więc przebywanie w obecności Boga we wspólnocie świętych. To właśnie wiara w Jezusa Chrystusa zasiadającego po prawicy Ojca, który zapewnia nas, że w domu Jego Ojca jest mieszkań wiele, i mówi o tym, że On sam przygotowuje tam dla nas miejsce, staje się źródłem naszej nadziei. Sprawia, że dostrzegamy perspektywę szczęśliwej wieczności, a moment śmierci nie jawi się nam jako tragiczny koniec, ale raczej jako czas przechodzenia do innego świata. Człowiek, który wierzy w niebo, widzi zatem konkretny cel swojego życia i wie, że będzie żył wiecznie.

Świętych obcowanie

Każdy z nas przeżył zapewne rozstanie z kimś bliskim. Codziennie umierają ludzie i ktoś w związku z ich odejściem czuje się smutny i opuszczony. Tak wiele płynie wówczas łez i pojawia się mnóstwo pytań: dlaczego teraz, dlaczego on i to najważniejsze - co się teraz z nim dzieje. Odpowiedzi udziela nam nasza wiara. Każdy człowiek ma nieśmiertelną duszę, a więc moment śmierci ciała nie jest końcem, ale zmianą. Rozpoczyna się rzeczywistość doświadczania innego świata. Jako ludzie wiary ufający Bożemu miłosierdziu wierzymy, że On tym, którzy odchodzą, daje możliwość pojednania ze sobą i zaprasza do nieba. Bóg chce zbawienia każdego człowieka, a więc jeżeli nie zamkniemy swojego serca, możemy być pewni, że to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć  (1 Kor 2, 9), stanie się naszym udziałem w momencie śmierci. Wiarę w niebo wyznajemy podczas każdej liturgii sprawowanej w uroczystości kościelne. Z wielkim przekonaniem wypowiadamy słowa, że wierzymy w świętych obcowanie i w życie wieczne. A więc nie musimy się już lękać przyszłości, bo gwarantem tego, że będzie szczęśliwa jest sam Bóg, pod warunkiem że my nie odrzucimy Jego propozycji.

Mieszkańcy nieba

Wierzymy, że można być świętym. Wiemy, że także pośród nas żyło wielu takich ludzi. W uroczystość Wszystkich Świętych oddajemy im cześć, radując się rzeczywistością nieba, w którym przebywają i doświadczają obecności Boga. Kim tak naprawdę są i co wielkiego zrobili? Jak bardzo trzeba być wyjątkowym, by zostać świętym? Znamy wiele żywotów świętych. Historie ich życia nas urzekają i zastanawiamy się, jak to możliwe, że człowiek może tak bardzo poświęcić swoje życie dla Pana Boga i drugiego człowieka. Często święci i błogosławieni jawią się nam jako pewien ideał dla nas całkowicie nieosiągalny. Kościół na przestrzeni wieków wyniósł na ołtarze całe rzesze świętych i błogosławionych właśnie po to, by ich postawa nas zachwyciła i pociągnęła do konkretnego działania, byśmy my także byli świętymi. Trzeba jednak powiedzieć, że mieszkańcy nieba to nie tylko Ci, których ogłoszono oficjalnie przez akt beatyfikacji lub kanonizacji. Pośród świętych są także tacy, o których nigdy nie słyszeliśmy i nie usłyszymy. Zwykli ludzie, którzy zrealizowali swoje życiowe powołanie, pozostając wiernymi Bogu i wypełniając to wszystko, co On zaproponował w swoim prawie. To ci, którzy żyli tak, jak proponuje Chrystus we fragmencie Ewangelii czytanym w uroczystość Wszystkich Świętych. Ubodzy w duchu, ci, którzy potrafili się smucić i płakać z tymi, którzy płaczą, cisi i pragnący sprawiedliwości, miłosierni i czystego serca, wprowadzający pokój i gotowi cierpieć prześladowanie dla sprawiedliwości, nielękający się tych, którzy urągają i mówią kłamliwie.

Powołani do świętości

Błogosławiony Jan Paweł II mówił: święci i błogosławieni stanowią żywy argument na rzecz tej drogi, która wiedzie do królestwa niebieskiego. Są to ludzie - tacy jak każdy z nas - którzy tą drogą szli w ciągu swego ziemskiego życia i którzy doszli. Ludzie, którzy życie swoje budowali na skale (…). Do świętości powołani jesteśmy wszyscy. Powołuje do niej sam Bóg: (…) w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi, na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty (1 P 1, 15-16). Okazuje się, że każdy bez wyjątku musi wejść na tę drogę, która prowadzi do nieba. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, by przez ciągłą pracę nad sobą i przez zaangażowanie w swoje nawrócenie coraz bardziej upodabniać się do Chrystusa. Wszystko po to, by po drugiej stronie życia wejść w tę rzeczywistość, w którą teraz wierzymy, i doświadczyć nieprzemijającego szczęścia obcowania świętych.

Ktoś powie, że to stwierdzenie jest dość ryzykowne. Myślę jednak, że świat pełen jest ludzi świętych. Wystarczy się rozejrzeć, by ich dostrzec. Zapewne wiele jest świętych ojców i matek, babć i dziadków, dzieci. Tak wielu przecież zachwyca nauczanie Jezusa Chrystusa i życie ideałami Ewangelii, a w ich życiu realizuje się przykazanie miłości Boga i bliźniego. Tęsknią za tym, by we wszystkim naśladować Jezusa Chrystusa.

Wykorzystać czas

Początek listopada to czas, kiedy częściej niż w ciągu roku nawiedzamy cmentarze. Na nich też zapewne znajdują się groby ludzi, którzy już są świętymi. Warto pomyśleć o świętości. Dzięki temu nasze wizyty na cmentarzu nie ograniczą się tylko do zapalenia znicza i złożenia kolejnej wiązanki kwiatów. Dzięki modlitwie i refleksji nie zrobimy z wizyty na cmentarzu "akcji znicz". Przebywanie w tym miejscu to dobry moment na refleksję na temat przemijania ludzkiego życia. Chwila zastanowienia nad tym, jak w moim życiu dążę do świętości. Nie bójmy się też pytania, co by się stało, gdyby Pan Bóg przyszedł po mnie właśnie dzisiaj. Stojąc nad grobami naszych ukochanych zmarłych, warto przypomnieć sobie, że śmierć przychodzi jak złodziej w nocy, a Pan Bóg prosi, byśmy zawsze byli gotowi na spotkanie z nim. Patrząc na groby i płonące znicze, przypomnijmy sobie ten fragment Ewangelii, gdzie Chrystus prosi, by przepasane były nasze biodra i zapalone pochodnie, a my podobni mamy być do sługi oczekującego na powrót pana. On zaprasza nas do ciągłej gotowości na spotkanie z Nim. I jeszcze jedno. Pamiętajmy, że świętość jest osiągalna. Gdyby nie była, Jezus by do niej nie zapraszał. Bądźmy świętymi.             

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

By nie bać się śmierci
Komentarze (16)
M
Mariusz
22 grudnia 2014, 21:08
I wasn’t there that morning When my father passed away I didn’t get to tell him All the things I had to say I think I caught his spirit Later that same year I’m sure I heard his echo In my baby’s new born tears I just wish I could have told him in the living years
C
cecylia
22 grudnia 2014, 17:40
O tym , że nie ma nic po śmierci mówią ci , którzy nie troszczą się o swoje życie duchowe , z różnych przyczyn. Ja wiem , że człowiek nie przestaje istnieć z chwilą śmierci . On ,, żyje "tylko inaczej , w innym wymiarze. Osoby negujące życie po życiu zachowują się tak jak zachowałoby się dziecko w łonie matki , gdyby mu opowiadano o świecie poza łonem jego matki .Ono tego świata nie widzi , więc nie może go sobie wyobrazić . Nie ma dowodów , a ile jest opisanych cudów , spotkań z Matyją , Jezusem ,świętymi . Nie można iść w zaparte , ja nie widziałam , więc tego nie ma . Ja osobiście miałam bardzo dobre relacje ze swymi rodzcami . I tak jak troszczyli się za życia , tak troszczą się o mnie po śmierci . Wystarczy , abym się czymś porządnie zmartwiła zaraz mnie pytają - czym się tak zamartwiam i spieszą z pomocą . Więc dla mnie nie potrzebne są dowody naukowe , moi rodzce mnie otaczają wielką miłością i troską cały czas , za życia i po śmierci .    
J
Jar
3 listopada 2013, 09:08
W moim życiu działy się takie rzeczy, że nigdy nie zwątpie w Boga.
&
<...>
3 listopada 2013, 04:33
nie ma zadnych dowodow na istnienie zycia po smierci ...W takim samym stopniu nie ma też żadnych dowodów na brak istnienia życia po śmierci. Chrześcijanin wierzy, że jest - Ty wierzysz, że nie ma ! To jest właśnie wiara 
IP
I. P.
3 listopada 2013, 04:11
To, że bardzo bardzo pragniecie, żeby coś było prawdą nie sprawi, że to będzie prawda.
L
leon
3 listopada 2013, 00:50
nie ma zadnych dowodow na istnienie zycia po smierci
A
arahjan
1 listopada 2014, 22:26
Nie ma żadnych dowodów na niestinienie życia po śmierci.
M
Mariusz
1 listopada 2014, 23:05
Oczywiście, że są! Jak głęboko i gdzie ich szukałeś? Jak ktoś odrzuca Boga w sercu to, żadne dowody naukowo-rozumowe go nie mprzekonają... Tak czy inaczej pytam: Jak głęboko i gdzie ich szukałeś dowodów??
MH
mbhoweb hoc
1 listopada 2014, 23:12
ps. "Ku światłości wiecznej - badania nukowe życia po życiu". Masz swoje dowody naukowe. Lekarze badający doświadczenia z pogranicza śmierci klinicznej już nie mają wątpliwości, że świadomość ludzka po śmierci ciała nie wychodzi z obiegu ulegając anihilacji ale trwa nadal. Temat głeboki i szeroki. Zapoznaj się i zabieraj głos a póki co - dyletancie - nie zachowuj się jak daltonista rozprawiący o kolorach!
P
ptyś
11 listopada 2014, 23:05
Empirycznych i owszem nie ma , wiara jest tylko wiarą .  Przyjdzie czas , że i do Ciebie Bóg znajdzie drogę :)
L
leon
26 grudnia 2014, 17:32
Nie ma zadnych dowodow na nie istnienie krasnoludkow ,smokow czy latajacego stwora spaagetti
MR
Maciej Roszkowski
2 listopada 2013, 16:12
"Nie ma" to znaczy, wiesz, że nie ma, czy wierzysz, że nie ma?
L
leon
2 listopada 2013, 00:57
ludzie boja sie smierci , dlatego powymyslali sobie jakis bogow i magiczne raje ,nieba , nirwany , gdzie ponoc beda zyc po smierci... bajki i naiwna proba oszukiwania samego siebie - nie ma zanego pana bozi , nie ma zadnego zycia po smierci wszystkie religie zeruja na ludzkiej naiwnosci i strachu przed smiercia
A
Asia
11 listopada 2014, 22:05
a co jeśli życie po śmierci jest?
P
ptyś
11 listopada 2014, 23:00
Mnie on co prawda nie przekonuje , ale każdy oportunista skwapliwie z niego skorzysta . Mówię o zakładzie Pascala . Może właśnie taka logika jest dla Ciebie ? :)
lucy
1 listopada 2013, 22:11
Nie boję się smierci, swojej śmierci-ufam w Boże miłosierdzie.Daleko mi do świętości ale mimo tego wierze że kiedyś  "czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć  (1 Kor 2, 9), stanie się moim  udziałem w momencie śmierci.