Być nadajnikiem Boga

(fot. shutterstock.com)
Mnich z Zakonu Kartuzów

Jakże niszczące bywają nasze modlitwy, kiedy zżera je duch osądzania, gdy tymczasem mogłyby się okazać twórcze, niosąc z sobą Boże myśli "zaufania" do człowieka oraz przebaczenie!

Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana (Iz 55, 7-8).
Zostaliśmy wezwani, aby w Chrystusie stać się "nadajnikami Boga", oddzielając się od wszelkiej przeciwnej Mu myśli, żeby przekazywać innym tylko myśli Boga. Jest to posługa kapłańska o wielkiej wartości; towarzyszy jej ciężar wstawiennictwa za cały świat.
To, o czym zazwyczaj myślimy i co odczuwamy, określa naszą osobę, a więc to, kim jesteśmy. Z serca zaś wypływa nasze postępowanie.
Dobro i zło walczą w nas o panowanie nad naszym duchem (zob. Rz 7, 14nn), aż Duch Święty obejmie nad nim władzę, a nasza wewnętrzna aktywność stanie się przejawem Bożego życia, myśli i miłości. Dopiero wtedy Królestwo Boże rzeczywiście będzie w nas. Na tym właśnie polega życie łaski, obiecane zbawienie. W takiej mierze, w jakiej nie jesteśmy święci, wyrządzamy krzywdę naszym braciom, zanieczyszczamy powietrze, którym oddychają. To właśnie znaczy "zasmucać Ducha Świętego".
Jeżeli zrywamy więź miłości z braćmi, pozwalając sobie na myśli i uczucia nienawiści, gniewu, rozgoryczenia, urazy, zazdrości czy egoizmu, wówczas jakkolwiek piękne byłyby wypowiadane przez nas modlitwy, więź pozostaje zerwana, przestajemy być przekaźnikami Bożego życia.
Bez miłości nie potrafimy go przekazywać, stajemy się jak wyłączone radio.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. [Bez miłości] byłbym niczym (1 Kor 13, 1-2).
Dopóki w stosunku do jakiejś osoby zachowamy w sercu postawę przeciwną miłości, dopóty nie będzie ona w stanie przyjmować naszych myśli, lecz raczej będzie nimi osaczona, a modlitwa w jej intencji nie przyniesie żadnego pożytku; w gruncie rzeczy będzie to tylko hipokryzja.
Uwaga! Nie mam na myśli mniej lub bardziej powierzchownych reakcji emocjonalnych (np. odczuwanej do kogoś niechęci), ale głębokie i przyjmowane świadomie postawy. Jeśli chcemy przebaczyć i miłować kogoś, kto na poziomie odczuwania nie jest dla nas sympatyczny, więź miłości wcale nie zostaje zerwana, a nasza modlitwa za niego może być skuteczna. Tylko dobrowolne otwieranie się na wrogie uczucia, podtrzymywanie ich i przedłużanie, zrywa tę więź, nie zaś to, że doświadczamy uczuć, nad którymi nie mamy kontroli.
Trzeba też rozpoznawać w sobie i od razu eliminować każdą nieprzyjazną myśl o braciach, gdy tylko się w nas pojawi. W przeciwnym razie pozwalamy siłom zła wykorzystywać nasze umysły jako nadajniki nienawiści, zła i gniewu.
Prawdziwe wstawiennictwo opiera się na myślach i pragnieniach, które składa w nas Pan i Jego Miłość. Wówczas nadajnik naszego serca wysyła myśli miłosierdzia, uzdrowienia, przebaczenia, siły i twórczości - do serc naszych braci, one zaś odbierają je jako impulsy zachęcające do otwarcia się na światło, życie i miłość.
Skoro modlitwa jest rozmową z Bogiem, On udziela nam w niej czegoś ze swojej myśli, swego światła i miłości. Jesteśmy kształtowani w szkole Jego Słowa. Aby się modlić, trzeba trwać w Chrystusie.
Bóg patrzy na rzeczywiste pragnienia głębi naszego serca, nawet jeśli my sami zaledwie potrafimy je sobie uświadomić, a wypowiadane przez nas słowa wyrażają coś innego.
Nasze ludzkie władze są tym, czym być powinny i spełniają to, do czego zostały stworzone wówczas, gdy porusza nimi Duch, a one stają się lirą w Jego rękach.
Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary, nienawiść, spory, zawiść, gniewy, pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą. Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa. [...] Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy (Ga 5, 19-23. 25).
Jeżeli mamy być nadajnikami Bożego życia, trzeba nam oczyścić serca - nie tylko zewnętrzne czyny, ale przede wszystkim myśli i uczucia.
- "Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi" (Mt 5, 22).
- "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5, 28).
Nieustannie przekazujemy innym swoje myśli i uczucia. Czy zawsze pochodzą one od Boga? Czy nie należą czasami do nieprzyjaciela? Przez lekkomyślność dopuszczamy do siebie złe, światowe i nieczyste wpływy, a następnie sami wysyłamy takie fale.
Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw duchowym pierwiastkom zła na wyżynach niebieskich (Ef 6, 12).
Jesteśmy jednocześnie nadajnikami i odbiornikami. Jakość tego, co podajemy innym, zależy od treści, jakie wcześniej dopuszczamy do serca. Kapitalne znaczenie ma zatem umiejętność odróżniania pozytywnych wpływów Ducha Świętego, dobrych duchów oraz naszych braci od negatywnych wpływów złych duchów i braci. Trzeba nam się chronić przed szkodliwymi wpływami, którymi przeniknięte jest nasze środowisko.
Dobrze o tym wiedzieli dawni mnisi, kiedy tak intensywnie ćwiczyli się w rozeznawaniu myśli i w czystości serca. Słowo "myśl" rozumieli oni nie w sensie abstrakcyjnej idei, lecz wcielonej w konkret intelektualnej koncepcji, z całym towarzyszącym jej ładunkiem emocjonalnym i wolitywnym. W dalszym ciągu rozważań będziemy używać słowa "myśl" właśnie w tym egzystencjalnym znaczeniu.
Sprawowanie kontroli nad myślami poprzez czujność (nep-sis) jest ważnym wymogiem życia modlitwy. Musimy strzec swego serca, bacznie śledzić myśli, które nieustannie pojawiają się w naszym umyśle, przyjmując dobre, a odrzucając złe. To surowa dyscyplina, ale wiemy już, jak bardzo potrzebna.
Chcąc przyjść nam z pomocą, Jezus przedstawił w Kazaniu na górze (rozdział 5. Ewangelii Mateusza) osiem postaw, które służą naszemu dobru oraz dziewięć innych, będących trucizną dla ducha. Te pierwsze odpowiadają błogosławieństwom; sprawiają, że dusza jest zdrowa i szczęśliwa, i prowadzą do zbawienia.
- "Błogosławieni", których ożywia Duch i myśli Chrystusa. Mają oni głęboką radość, która promieniuje wokół nich.
- "Błogosławieni ubodzy w duchu", którzy nie pożądają chciwie ziemskich dóbr. Raczej pokładają ufność w Bogu i żyją w synowskiej zależności od Niego, przyjmując z radością wszystko, co zsyła im Opatrzność. Są wolni od samych siebie, skupieni na Chrystusie.
- "Błogosławieni cisi". Cichość jest przeciwieństwem gwałtownej autoafirmacji. To postawa duszy, która wszystko znosi i wszystko przebacza, nie chowając urazy ani żalu.
- "Błogosławieni, którzy się smucą", którzy ze szczerym współczuciem niosą ciężar nędzy świata, a ciężar własnej słabości i grzechu w postawie głębokiej skruchy, nie upadając jednak pod nim. Oni wiedzą, że dostępują zbawienia.
- "Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości", którzy chcą poddać swoje myśli, słowa i czyny, a także ludzką społeczność, sprawiedliwemu prawu miłości. To postawa ciągłej otwartości na jeszcze większe światło.
- "Błogosławieni miłosierni", którzy nie sądzą i nie potępiają nędzy swoich braci, ale przyjmują każdego z jego słabością, wlewając w jego rany oliwę miłości.
- "Błogosławieni czystego serca", przezroczyści dla Bożej woli, ponieważ głębia ich serc otwiera się bez zastrzeżeń na miłość Boga i braci.
- "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój", którzy stają się źródłem jedności i pojednania, nie siejąc ziarna niezgody i nienawiści.
- "Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości", którzy cierpliwie przyjmują i przebaczają w Chrystusie wszystko, co za Bożym przyzwoleniem ludzie robią i mówią przeciwko nim.
Są to postawy dzieci Bożych, prowadzonych przez Ducha Świętego. Tworzą one sferę Królestwa Bożego tu na ziemi i w niebie. Postawy przeciwne, stanowiące truciznę ducha, budują piekło na ziemi i w życiu pozagrobowym. To choroby duszy, owoce grzechu. Jezus wyraźnie je zasygnalizował w tym samym kazaniu, w 5. i 6. rozdziale Ewangelii według świętego Mateusza. Poniżej przypominam ich główne rysy.
- "Nieszczęśliwi", którzy noszą w sercach złe myśli. Smutni i tchnący smutkiem są ci, którzy podtrzymują w sobie:
- Myśli gniewu i pogardy dla braci (5, 21-26).
- Myśli nieczyste i rozwiązłe (5, 27-32). Są one tak zgubne, że Pan każe nam reagować na nie bardzo energicznie. " Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie" (5, 29).
- "Myśli niesprawiedliwości i kłamstwa (5, 33-37). Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi".
- Myśli odwetu i zemsty: "Oko za oko i ząb za ząb"
(5, 38-42).
- Myśli nienawiści i odmowy przebaczenia (5, 43-48). Nawet wobec nieprzyjaciół - miłość uzdrawia, nienawiść zatruwa.
- Myśli próżności, samouwielbienia i popisywania się wobec innych (6, 1-18). Zwyczaj porównywania się do braci z poczuciem własnej wyższości oraz pomniejszania ich w myślach dla wywyższenia siebie. Skłonność do rozkosznych marzeń, w których gramy role filmowych bohaterów kina wyobraźni, sprawia, że stajemy się drażliwi i krytyczni wobec bliźnich.
- Myśli pożądania i ambicji (6, 19-24). Przedkładanie posiadania rzeczy i zaszczytów nad Boga.
- Myśli niepokoju o przyszłość (6, 25-34). Jesteśmy w rękach Ojca. "Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy". Kiedy staje się jasne, że Pan wzywa nas do tego lub innego czynu, potrzebujemy rzeczywistej wiary, dzięki której całkowicie zdajemy się na Boga.
- Myśli osądzania i krytyki braci, dostrzeganie u nich źdźbła, gdy u siebie nie widzi się belki (7, 1-5). Obracanie w myślach na wszystkie strony słabości, wad i błędów bliźniego, pod fałszywym pretekstem modlitwy w jego intencji, prowadzi do gniewu i zabija miłość do braci.
A ponieważ nasze złe myśli w tajemniczy sposób udzielają się braciom, pogłębiają one ich problemy i jeszcze silniej ich wiążą. "Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 18, 18) - nawet w myśli.
Jakże niszczące bywają nasze modlitwy, kiedy zżera je duch osądzania, gdy tymczasem mogłyby się okazać twórcze, niosąc z sobą Boże myśli "zaufania" do człowieka oraz przebaczenie!
Wszystkie te negatywne treści zatruwają nam dusze, być może wywierając wpływ nawet na ciało, a następnie, przez sferę świata duchowego, dotykają społeczności ludzkiej. Współcześni lekarze i psychologowie coraz częściej wskazują na zależność między myślami a zdrowiem i równowagą. Jezus wyjaśnił nam, które z nich przynoszą pożytek, a które wyrządzają szkodę. To prawda, że wymaganie, jakie przed nami stoi, nas przeraża, ale otrzymaliśmy moc Ducha, otrzymaliśmy Miłość. Pozwalając się prowadzić temu Duchowi, postępujemy jak synowie Ojca.
Na zakończenie przypomnijmy, że Pan nauczył nas doskonałej modlitwy, która wyraża pragnienia oczyszczonego i podległego Duchowi serca: "Ojcze! Niech się święci Twoje imię. Niech przyjdzie Twoje królestwo! Niech Twoja wola się spełnia [...] Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj [...] przebacz nam [...] zachowaj nas od złego".
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Być nadajnikiem Boga
Komentarze (6)
W
WOW
25 listopada 2014, 20:52
MEGA MOCNE! Uzupełniliscie mi to co obserwuje od dawna i nie mogę połączyć wszystkich faktów. Mówiąc krótko oczyszczam sie i staram sie isc za Jezusem. Mam oczy mysli i mysli te analizuje zanim co kolwiek zrobie etc. Odrzucam wszelkie zle, plyne za dobrymi. (Podstawa by umiec je okreslac jest znajomosc pisma, dzialanie Jezusa w nas). Ale czasem mimo wszystko w jakis sposob dostaje sie do mnie ten zly (takie cisnienie, ucisk na glowe, nie wiem jak to opisac, wtedy walka jest bardziej zażarta i czesto trace na nia mase swojej energii, czujac sie po fakcie wrecz wykonczonym) Ten tekst dał mi do zrozumienia, że mysli innych dokola maja wplyw rowniez na moja sfere dokola mnie i tu mi sie wyjasnilo skad czasem sa te dziwne ataki kuszace pomimo iż odrzucilem wczesniej te negatywne napływy mysli... Czasami myslalem ze moze cos przeoczylem i poplynalem nie tak, ale teraz to nabiera sensu.
R
rafi
25 listopada 2014, 22:08
Tak, dokładnie tak jest: ja widzę że jeśli jestem wśród ludzi którzy opowiadają jak potężnie Bóg działa, to wiem że wszystkie problemy świata Bóg może przezwyciężyć, jedyny mankament w tym żeby ludzie chcieli zwrócić się do Boga... A jeśli słyszę, widzę, czytam jak ludzie wyrażają się o innych negatywnie, to mnie to wprawia w przygnębienie. Staram się być wśród ludzi którzy szukają Boga, i na Nim się skupiają.
D
drozofila
25 listopada 2014, 09:18
Moje obserwacje są inne - były osoby, które osądzałam i na ich widok otwierał mi się nóż w kieszeni, zaczęłam się za te osoby modlić i Pan Bóg dał mi tę łaskę, że jest dużo lepiej, mam do nich o wiele więcej miłosierdzia. Nie da się za kogoś modlić i jednocześnie żywić nienawiść.
E
ew
25 listopada 2014, 10:04
Prawda, w takie sytuacji modlimy się i za tę osobę i za siebie (aby ten nóż w kieszeni przestał się otwierać).
E
Ewa
25 listopada 2014, 10:11
Zgoda, tyle, że moze Ty masz do tych osób więcej miłosierdzia co nie przeszkadza tym osobom krzywdzić dalej coraz bardziej, bo czują się bezkarni. Dobrze by było aby ten "nóż sie nie otwierał", ale uswiadomic tym osobom jakie skutki daje ich działanie. No cóz Einstein  celnie stwierdził : ze "Świat jest niebezpiecznym miejscem nie z powodu tych, którzy czynią zło, tylko tych, którzy patrzą na to i nic nie robią"
D
drozofila
25 listopada 2014, 22:53
Postępowanie innych ludzi i moja postawa woben nich to dwie zupełnie różne sprawy. Żeby braterskie upomnienie miało szansę zadziałać, trzeba to zrobić z miłością.