Być żołnierzem Chrystusa

(fot. Phil du Valois / Foter.com / CC BY-NC-ND)

Żołnierze na ćwiczeniach trenują rzut granatem. Coś idzie nie tak, granatu upada w okopie a dowódca własnym ciałem osłania szeregowca. A czy ja potrafiłbym, tak samo, w ułamku sekundy zdecydować się na oddanie własnego życia dla kogoś innego? Szczerze, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Chociaż komuś mogłoby się wydawać, iż dla księdza to jest oczywiste.

Poligon wojskowy w Toruniu. Od wczesnego rana trwają ćwiczenia wojskowe - rzut granatem. Zajęcia koordynuje kpt. Grzegorz Nicke. Podlegli mu żołnierze mają do wykonania proste zadanie. Wziąć do ręki granat, wyciągnąć zawleczkę i natychmiast wyrzucić go z okopu przed siebie.

Zadanie tak banalne, że nic złego nie powinno się przytrafić. A jednak… Bo nagle jednemu z żołnierzy granat wyślizguję się z ręki i zamiast wylądować na polu, leży teraz na nasypie okopu i za parę sekund zdetonuje.
Żołnierz stoi jak wryty. Zamurowało go. Na szczęście, ten feralny rzut dostrzega czujne oko dowódcy. Pan kapitan natychmiast zrywa się, biegnie w kierunku żołnierza i powala go własnym ciałem na ziemię. Granat detonuje…
Obaj leżą na ziemi. Żołnierz krzyczy, ale szybko okazuje się, że wyszedł z tego bez szwanku. A dowódca… Został raniony odłamkiem w głowę, zaledwie 5 mm od krawędzi hełmu. Do szpitala szybko zabiera go wojskowa sanitarka, ale, niestety, kpt. Grzegorz Nicke, po 10 dniach walki o życie, umiera.
Kiedy słuchałem relacji z tego wydarzenia, od razu przyszły mi na myśl trzy nurtujące pytania. Czy Pan Kapitan był świadomy, że biegnąc na pomoc podwładnemu, naraża się na pewną śmierć? Biorąc pod uwagę, iż był doświadczonym dowódcą, wydaje mi się, że tak.
A czy biegnąc, myślał może o swojej rodzinie, żonie i synku, rodzicach, kolegach i koleżankach po fachu? Trudno powiedzieć… to pozostanie dla nas tajemnicą. Ale z całą pewnością myśli o nich teraz!
A czy ja potrafiłbym, tak samo, w ułamku sekundy zdecydować się na oddanie własnego życia dla kogoś innego? Szczerze, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Chociaż komuś mogłoby się wydawać, iż dla księdza to jest oczywiste. Mogę jedynie stwierdzić, że gdybym znalazł się w podobnej sytuacji, chciałbym, bardzo chciałbym znaleźć w sobie tyle siły i odwagi, aby zachować się tak, jak kpt. Grzegorz Nicke. Ale czy byłbym zdolny, jak on, aż do takiego poświęcenia? Nie umiem powiedzieć.
Pozwoliłem sobie, przy okazji dzisiejszego wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych, na ukazanie tej jednej niezwykłej postaci, którą mogłem poznać osobiście, ponieważ ten dzień przypomina nam także, że wielu zmarłych, za których się modlimy, było ludźmi nietuzinkowymi i wiele moglibyśmy się od nich nauczyć.
A po przeczytaniu tego tekstu, chyba warto zastanowić się: czego uczy nas swoją postawą kpt. Grzegorz?  Myślę, że odpowiedź nasuwa się sama: Ewangelii. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13). Jeśli po śmierci czeka nas sąd z miłości, to ten żołnierz Chrystusa, który przecież w swoim życiu przyznawał się do Niego, zdał go celująco.
Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie…
P.S. Kapitan Grzegorz Nicke został pośmiertnie awansowany przez Ministra Obrony Narodowej do stopnia pułkownika i odznaczony przez Prezydenta RP Krzyżem Zasługi za Ofiarność i Odwagę.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Być żołnierzem Chrystusa
Komentarze (2)
Marcin Sójka
2 listopada 2013, 23:09
Takich Oficerów nam potrzeba.
Bogusław Płoszajczak
2 listopada 2013, 18:40
Wieczne odpoczywanie, racz mu dac Panie!