Cierpiący Jan Pawel II o cierpieniu żydów

(fot. Eric Draper / wikipedia.pl)
Radio Watykańskie

W pontyfikacie Jana Pawła II szczególne miejsce miało cierpienie. Był Papieżem, który sam wiele cierpiał, znosząc własny ból z heroizmem, i który był szczególnie wrażliwy na cierpienia innych. Wiązało się to również z jego odniesieniem do żydów. Jak już nieraz mogliśmy zauważyć, wypowiadając się do nich czy na ich temat bardzo często powracał do doznanych przez nich cierpień, zwłaszcza do Holokaustu, sam będąc naocznym świadkiem drugiej wojny światowej i tego, co się działo pod hitlerowską okupacją.

Gdy chodzi o cierpienia doznane osobiście, czy to na własnym ciele, czy ze względu na sytuację całej polskiej wspólnoty narodowej, za kulminacyjny na przestrzeni pontyfikatu okres uznać można pierwszą połowę lat 80. zeszłego stulecia. Zamach z 13 maja 1981 r. i jego bezpośrednie następstwa, jak też ciągnąca się potem całymi miesiącami choroba wiązały się z nie tylko z bólem fizycznym, ale też z koniecznością najpierw przerwania, a później jeszcze przez pewien czas ograniczenia papieskiej działalności – w tym audiencji i podróży apostolskich. A to one właśnie stanowiły okazję do spotkań z żydami i prowadzenia z nimi dialogu. Papież jednak już po niecałych pięciu miesiącach wznowił regularne audiencje, a wkrótce potem także podróże. W ich programie znalazły się znowu spotkania z wyznawcami judaizmu. Nawet podczas pielgrzymki do Portugalii, podjętej w pierwszą rocznicę zamachu, by podziękować Matce Bożej za ocalenie życia, obok wizyty w Fatimie, jednym z głównych sanktuariów świata katolickiego, nie zabrakło spotkania, na którym wraz z chrześcijanami innych wyznań byli też żydzi i muzułmanie. Odbyło się ono w Lizbonie. Jan Paweł II podkreślił przy tej okazji, że wyznawców chrześcijaństwa i judaizmu łączy podstawowe dla jednych i drugich znaczenie przykazania miłosierdzia, w przypadku chrześcijan związanego też z osobistym przykładem Pana Jezusa.

Zaraz dwa tygodnie później Papież udał się do Wielkiej Brytanii, gdzie 31 maja w Manchesterze miał już specjalne spotkanie z przedstawicielami wspólnoty żydowskiej. Jak wówczas powiedział, było to dla niego okazją, by „potwierdzić pełny szacunek Kościoła katolickiego do żydów na całym świecie”. Z powołaniem się na ducha Soboru Watykańskiego II raz jeszcze wyraził pragnienie Kościoła, by współpracować z nimi „w wielkich sprawach ludzkości, pamiętając o tym, że mamy wspólną tradycję, która czci świętość jedynego Boga, naszego Pana, całym sercem, całą duszą i ze wszystkich sił”. Jeszcze podczas tej samej podróży Papież na spotkaniu 1 czerwca w Edynburgu ze szkockimi chrześcijanami innych wyznań zwrócił się też do obecnego tam przedstawiciela judaizmu:

„Cieszę się, mogąc pozdrowić też przedstawiciela wspólnoty żydowskiej w Szkocji. Jego obecność tutaj jest symbolem głębokich więzów duchowych, które obie nasze wspólnoty religijne tak ściśle ze sobą łączą”.

Okazją, by mówić o cierpieniach żydów, i to nieoczekiwanie nie tylko o tych z okresu drugiej wojny światowej, stała się kanonizacja o. Maksymiliana Kolbego. W jej przeddzień, w sobotę 9 października 1982 r., palestyńscy terroryści dokonali zamachu na rzymską synagogę, raniąc ok. 40 żydów, a zabijając jednego z nich, dwuletnie dziecko, Stefano Taché. Jan Paweł II jeszcze tego samego dnia wysłał telegram do swego wikariusza generalnego dla diecezji rzymskiej, kard. Ugo Polettiego, prosząc o przekazanie wyrazów współczucia rannym i ich rodzinom oraz zapewnienie głównego rabina Elio Toaffa, że potępia terrorystyczny akt nienawistnej, ślepej przemocy, dokonany w miejscu kultu. Podczas kanonizacji o. Kolbego Papież mówił o hitlerowskiej zagładzie żydów już w homilii, wspominając Edytę Stein. Po modlitwie Anioł Pański powiedział:

„Dzisiejsza kanonizacja wzywa nas, byśmy pamiętali również o tylu innych ludziach, którzy w czasie II wojny światowej poświęcili swe życie we wspaniałomyślnej służbie bliźniemu. Wśród nich wybija się na czoło postać Janusza Korczaka, polskiego pedagoga żydowskiego pochodzenia. Świadomie przyjął on śmierć w obozie zagłady w sierpniu 1942 roku wraz z grupą żydowskich sierot, którymi opiekował się w warszawskim getcie. Tragiczny los tylu Żydów zgładzonych bezlitośnie w obozach koncentracyjnych został już przez sumienie ludzkości zdecydowanie i nieodwołalnie potępiony. Niestety, jeszcze w naszych czasach powtarzają się kryminalne akty antysemickiej nienawiści. Z sercem przepełnionym smutkiem myślę o dziecku żydowskim, które wczoraj tu w Rzymie straciło życie, oraz o innych osobach rannych w przejmującym grozą zamachu na synagogę”. Jan Paweł II wyraził „najwyższe oburzenie wobec tego wstrząsającego aktu terroryzmu. Powierzył Bożemu miłosierdziu „niewinną ofiarę, prosząc o pociechę dla jej rodziców i krewnych, o wyzdrowienie rannych”. Wyraził solidarność rzymskiej wspólnocie żydowskiej. Zamachu na synagogę dokonano w kontekście konfliktu bliskowschodniego, w którym Papież nie był bynajmniej bezkrytyczny wobec polityki Izraela na terytoriach okupowanych. Właśnie kilka tygodni wcześniej przyjął przywódcę Palestyńczyków Jasera Arafata, wyrażając zrozumienie dla ich cierpień, ale też dla potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa Izraelowi. Zresztą w pierwszej połowie roku spotykał się również z politykami izraelskimi, w tym z ministrem spraw zagranicznych Yitzhakiem Shamirem i z ambasadorem we Włoszech Moshe Alonem. Jednak w przypadku zamachu na rzymską synagogę sprawa wykraczała poza politykę. Nie chodziło o atak na jakąkolwiek reprezentację państwa Izrael, ale na miejsce kultu wspólnoty religijnej obecnej w Wiecznym Mieście od dwóch tysięcy lat. Dwuletni Stefano został zabity tylko i wyłącznie dlatego, że urodził się w żydowskiej rodzinie i że jego rodzice uczęszczali z nim razem w szabat do bożnicy. Dodajmy, że w miejscu zamachu jego ofiarę upamiętnia obecnie specjalna tablica. Benedykt XVI na początku swej 17 stycznia 2010 r. wizyty w rzymskiej synagodze złożył tam wiązankę kwiatów po oddaniu wcześniej podobnego hołdu przy tablicy upamiętniającej deportację Żydów z Wiecznego Miasta podczas wojny, w 1943 r.

 

W listopadzie 1982 r. Jan Paweł II był w Hiszpanii. W Madrycie spotkał się 3 listopada z przedstawicielami wspólnoty żydowskiej tego kraju. Wyraził im uznanie za gotowość spotkania się z nim podczas jego wizyty pasterskiej.

„Wasz znaczący gest dowodzi, że braterski dialog mający na celu lepsze poznanie i wyrobienie szacunku między żydami a katolikami, popierany i gorąco zalecany przez Sobór Watykański II w deklaracji Nostra aetate (nr 4), trwa i rozwija się coraz bardziej mimo nieuniknionych trudności. Proszę Boga, aby tradycja żydowska i chrześcijańska, oparta na Słowie Bożym i mająca głęboką świadomość godności osoby ludzkiej, która jest obrazem Boga (por. Rdz 1, 26), prowadziła nas do kultu i żarliwej miłości jedynego i prawdziwego Boga. Ta zaś aby – przekształcała się w skuteczne działanie na rzecz człowieka: każdego człowieka i wszystkich ludzi”. Początek lat 80. naznaczyło też głębokie cierpienie duchowe Jana Pawła II związane ze stanem wojennym. Przeżywając wraz z rodakami tę tragedię, przez cały czas jej trwania polecał on losy narodu wstawiennictwu Matki Bożej, której 600-lecie obecności w cudownym obrazie na Jasnej Górze właśnie wówczas obchodzono. W tę modlitwę, odmawianą w cotygodniowych odcinkach na każdej audiencji środowej, wpisał też historię zagłady polskich Żydów. 13 kwietnia 1983 r., nawiązując do 40. rocznicy powstania w getcie warszawskim, przytoczył najpierw słowa, które wypowiedział cztery lata wcześniej w Oświęcimiu. Mówił tam o skazaniu „na całkowitą eksterminację” narodu, który otrzymał od Boga przykazanie „Nie zabijaj” i „w szczególnej mierze doświadczył na sobie zabijania”.

„Dziś pragnę raz jeszcze odwołać się do tych słów, wspominając wraz z całym Kościołem w Polsce i całym narodem żydowskim straszliwe dni powstania i eksterminacji getta warszawskiego przed czterdziestu laty (od 19 kwietnia do połowy lipca 1943 r.). Był to rozpaczliwy krzyk o prawo do życia, o wolność, o ocalenie godności człowieka. Pani Jasnogórska! Każdego tygodnia staję przed Tobą w ramach sześćsetnej rocznicy Twojego błogosławionego Wizerunku. Dziś proszę Cię, abyś przyjęła hekatombę ofiar tych naszych braci i sióstr, którzy należąc do narodu żydowskiego, dzielili z nami doświadczenia straszliwej okupacji hitlerowskiej - i ponieśli okrutną śmierć z rąk okupanta w stolicy Polski. Oddając cześć pamięci niewinnie pomordowanych, prosimy: niech Bóg Przedwieczny przyjmie tę ofiarę za ocalenie świata!”.

Słowa o powstaniu w warszawskim getcie jako „rozpaczliwym krzyku o prawo do życia, o wolność, o ocalenie godności człowieka” oraz prośbę za niewinnie pomordowanych, by Bóg przyjął ich ofiarę „za ocalenie świata”, Papież powtórzył jeszcze dwa tygodnie później po angielsku, spotykając się 25 kwietnia w Watykanie z delegacją Centrum Wiesenthala z Los Angeles. Amerykańscy żydzi z ośrodka zajmującego się prawami człowieka i pamięcią o zagładzie, której wielu sprawców wytropił właśnie Szymon Wiesenthal, przed przybyciem do Rzymu odwiedzili Warszawę, by upamiętnić 40-lecie powstania w getcie. Pozdrawiając tę grupę, której przewodniczył rabin Marvin Hier, Jan Paweł II podkreślił też znaczenie dialogu wyznawców obu religii i wspólnego chrześcijańsko-żydowskiego świadectwa wiary w jedynego Boga oraz współpracy na rzecz pokoju i sprawiedliwości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Cierpiący Jan Pawel II o cierpieniu żydów
Komentarze (2)
P
PPP
5 października 2010, 08:59
Walczący z wazeliną... Ty mniej walcz, a więcej ludziem współczuj, przyjmuj ich z życzliwością...
WZ
walczący z wazeliną
5 października 2010, 08:06
Dziwny tekst, nie znając kontekstu w jakim został napisany, możnaby pomysleć że JPII żył tylko po to, żeby spotykać się z Żydami. Nawet zamach przeszkodził w tym tylko na chwilę, ale pomógł za to zrozumieć jak wielkich cierpień doznawali Żydzi. Dla doraźnych celów politycznych dyżurni pisarczykowie Watykanu są w stanie udowodnić każdą tezę posługując się dowolnym dowodem. Manipulacja sięga niebios.