Co to jest Msza z modlitwą o uzdrowienie?

(fot. -LucaM- Photography WWW.LUCAMOGLIA.IT/flickr.com/CC)
Paulina Zdziarska

Dla stałych bywalców hasło: "ostatni poniedziałek miesiąca, kościół jezuitów, godzina 19.00" - mówi wszystko. Dla niewtajemniczonych - nawet długie wyjaśnienia nie wystarczą. Pewnie niejeden z nich zamiast wyjaśnień usłyszałby po prostu: "Przyjdź, zobacz, przekonasz się". O czym mowa? O Mszy świętej w intencji uzdrowienia.

Boży pomysł
Wiele lat temu, dokładnie w roku 1991, we wspólnocie Mocni w Duchu podczas modlitwy pojawił się pomysł, aby grupa raz w miesiącu przeżywała wspólnie Mszę świętą. Na tym samym rozeznaniu padło słowo proroctwa o tym, że zbiorą się na niej ludzie ze wszystkich stron świata. Wtedy nikt jeszcze chyba nie przewidywał, że poniedziałkowe Msze bardzo szybko przeniosą się do kościoła i staną się czasem modlitwy o uzdrowienie nie tylko Mocnych. I że wkrótce zaczną przyjeżdżać na nie Polacy z zagranicy  - bo dowiedzieli się od rodziny, przeczytali w książce ewangelizacyjnej lub w "Szumie z Nieba" - by szukać pomocy u Boga.
To nie przypadek
Przechodząc w ostatni poniedziałek miesiąca lub w poprzedzającą go niedzielę, wczesnym wieczorem, na ul. Sienkiewicza można zobaczyć nieprzerwany strumień osób zmierzających do kościoła oo. Jezuitów. Przez uchylone drzwi słychać już śpiew i modlitwę. Świątynia najmniejszej parafii w Łodzi zapełnia się w te dni po brzegi, a kilka tysięcy wiernych - czasem w tłoku, nieraz z trudem znajdując miejsce na uklęknięcie - modli się prawie trzy godziny. - I to jest Msza? - może zapytać nieobeznany z tematem wierny. Faktycznie, brzmi to trochę jak reklama, ale w przeciwieństwie do niej, jest prawdą.
Msza o uzdrowienie trwa rzeczywiście dłużej niż zwykła, odprawiana w każdym kościele. Ma bogatą, porywającą oprawę muzyczną. W prezbiterium oprócz kapłanów posługują świeccy zaangażowani w prowadzenie modlitwy o uzdrowienie, przebaczenie, wyprostowanie splątanych losów ludzkich. Pojawiają się także szczególne słowa poznania, którymi Bóg daje znać, że uzdrawia konkretne choroby i sytuacje. Potwierdzane jest to później przez samych uzdrowionych, gdy podchodzą do mikrofonu - z radością lub ściskającym za gardło wzruszeniem…
Dlaczego ta Msza przyciąga tak wiele osób? Odpowiedzi padają różne. Niektórzy mówią, że dopiero tutaj czują głębię modlitwy. Inni - że doświadczają mocy modlitwy wspólnoty. Ktoś był świadkiem uzdrowienia z choroby bliskiej mu osoby i dlatego przychodzi. Inny wyjaśnia: "tu naprawdę wierzę, że Bóg jest i działa" albo: "po prostu lubię chodzić na Mszę o uzdrowienie". Przychodzą osoby zaproszone przez kogoś znajomego, ktoś inny zaszedł tu z ciekawości, kolejny - bo potrzebuje odrobiny nadziei. Bywa, że pomógł "przypadek" - ktoś znalazł się w pobliżu kościoła o właściwej porze lub usłyszał czyjąś rozmowę o tym, co dzieje się u jezuitów. Jednak pod tymi różnymi odpowiedziami kryje się tak naprawdę jedno - działanie Ducha Świętego. To On, w sobie tylko znany sposób, może kogoś przyprowadzić na Mszę o uzdrowienie. A dlaczego właśnie tam?
Spotkanie z Bożą czułością
Msza o uzdrowienie jest przede wszystkim… Mszą świętą. Czyli tym, co określamy jako podstawową posługę Kościoła. Jest doświadczeniem Jezusa obecnego pod postacią chleba, jest dziękczynieniem Bogu Ojcu za Syna, jest spotkaniem z Bogiem, który wychodzi naprzeciw człowiekowi. To, co dzieje się na Eucharystii, jest tajemnicą, nie do końca możliwą do zrozumienia, ale można jej doświadczać i przeżywać w bardzo różny, indywidualny sposób. To, co dzieje się na Mszy o uzdrowienie, nie jest teologicznie niczym innym, a jednocześnie… jest tak różne. Nie dlatego jednak, żeby wywoływać jakąś sensację odmiennymi modlitwami lub "wymuszać" coś na Bogu czasem ich trwania.
Chodzi raczej o to, by rozmowa z Bogiem stawała się czymś normalnym dla każdego uczestnika tej Mszy, a dłuższa modlitwa ma szansę stać się modlitwą pogłębioną. Nie zawsze przyniesie radosne uniesienia i pokój - choć jest to doświadczeniem wielu osób. Dla innych może być czasem walki, zmagania się z ciężarami noszonymi od lat; czasem doświadczania bólu dawno zepchniętego na brzeg świadomości; okazją do stanięcia oko w oko z własną słabością, cierpieniem, grzechem i niemocą. Ale gdy człowiek pozwala sobie na takie doświadczenie w obecności Boga - ma szansę spotkać Go naprawdę. Takie spotkanie u jednych przynosi natychmiastową poprawę, u innych zaś jest początkiem procesu, który dopełni się w czasie. Jedno jest pewne - Bóg jest obecny i czeka, abyś pozwolił Mu się z tobą spotkać, abyś pokazał Mu swój ból, abyś otworzył się na Jego moc, troskę i czułość… A co wtedy się stanie? Dowiesz się, tylko daj Bogu szansę, by sam mógł się o ciebie zatroszczyć.
Od kuchni, czyli od zakrystii
Msza święta dla kilku tysięcy wiernych to wyzwanie. W jej przebieg zaangażowanych jest wiele osób. Jedną z najbardziej widocznych posług pełnią ci, którzy stoją najbliżej ołtarza i prowadzą modlitwę przy mikrofonie. Przygotowują się do niej podczas indywidualnej modlitwy, a w dniu Mszy modlą się też wspólnie, czytając Słowo z liturgii na dany dzień i słuchając tego, co mówi do nich Duch Święty. Tymi myślami dzielą się ze sobą, a z nich zazwyczaj układa się jasny obraz tego, w jakim kierunku będzie prowadzona modlitwa, jakie sfery życia szczególnie mają być powierzane Panu Bogu tego dnia.
Podczas Eucharystii wyznaczony jest czas na modlitwę o uzdrowienie. Wówczas osoby z grupy rozeznającej - bo tak można ją nazwać - współprowadzą modlitwę, wypowiadając do mikrofonu prośby i intencje, które wcześniej (czy też w danej chwili) pojawiły się w ich sercach.  Nie wiedzą, kto i z jakimi prośbami przyszedł na Mszę, ale okazuje się, że słowa przez nich wypowiadane trafiają do konkretnych osób. Podczas modlitwy pojawiają się również słowa poznania o uzdrowieniu chorób lub relacji. To kolejny przejaw działania Boga, czego potwierdzeniem są świadectwa i podziękowania wypowiadane przez tych, którzy zostali uzdrowieni fizycznie lub duchowo.
Ci, którzy posługują w prezbiterium, mają możliwość dostrzegania tego, jak zmieniają się ludzkie twarze w trakcie tej Eucharystii. Niektórzy przychodzą do kościoła smutni, pobici przez cierpienie i problemy codzienności. A po Mszy - ociągają się z wyjściem, bo dobrze im być z Jezusem, który tu ich spotkał…
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co to jest Msza z modlitwą o uzdrowienie?
Komentarze (153)
D
depresant
11 września 2014, 11:05
Tyle tu napisano o modliwie o uzdrowienie. A przecież wszyscy święci cieszyli się gdy dopadły ich cierpienia i choroby, gdyż uważali, że dzięki nim staną się bardziej podobni do Chrystusa. Świeta Faustyna Kowalska każde cierpienie przyjmowała w intencji nawrócenia grzeszników i z jej słów wynika, że należy się poddawać pokornie woli Bożej (w tym cierpieniu), a nie z nią walczyć, czy prosić o uzdrowienie. Bóg daje choroby i cierpiernia, wszystko co przychodzi na człowieka jest Jego wolą. Zatem jaki sens mają modlitwy o uzdrowienie?
A
anonim
11 września 2014, 13:05
Piszesz nieprawdę. Nieprawdą jest że wszyscy święci cieszyli się gdy dopadały ich cierpienia i choroby. Faktem jest jednak, że niektórzy święci, jak np. św. Faustyna każde cierpienie przyjmowali w jakiejś intencji, np. nawrócenia grzeszników. Mówienie o konieczności poddawania się woli Bożej świadczy jednak o wypaczonym obrazie Boga. Bóg nie daje chorób i cierpienia. Bóg to nie jest jakiś złośliwy satrapa zsyłający wg swojego widzi-mi-się cierpienia, które bezsilni ludzie mogą jedynie pokornie przyjmować. Bóg jest KOCHAJĄCYM OJCEM który daje człowiekowi wszystko to co jest dla niego NAJLEPSZE. I czasami, w niektórych sytuacjach CO NAJWYŻEJ DOPUSZCZA jakieś cierpienia czy choroby, gdyby nie dopuszczenie ich wiązało się z jakimś większym złem. A jaki sens mają modlitwy o uzdrowienie? To zależy od tego jaka to jest modlitwa. Bo niektóre modlitwy o uzdrowienie rzeczywiście nie mają sensu. Przykłąd modlitwy mającej sens dał nam sam Pan Jezus w ogrójcu: Ojcze, jeśli to tylko mozliwe, oddal ode mnie ten kielich, ale jeżeli to potrzebne/konieczne to chcę Twoją wolę wypełnić.
RD
Rozalia Dobrowolska
5 lutego 2016, 11:17
Co powiesz o uzależnieniu? Czy jest dobrym cierpieniem, czy też podszeptem szatana? A jak to jest prośba rodziców o powrót dzieci ze złej drogi (w sumie uzdrowienie)?
8 września 2014, 09:55
Dużo słów pada o uzdrowieniach, więc raz jeszcze powtórzę proste pytanie, ile osobiście takich cudów widzieliście uczestnicząc takim czy innym modlitewnym spotkaniu. I mówmy (piszmy) o faktycznych uzdrowieniach potwierdzonych opiniami medycznymi, a nie własnych odczuciach, czy zasłyszanymi od kogoś opowieściami. Dlaczego to jest tak ważne. Wiele, naprawdę wiele osób codziennie modli się o czyjeś (albo własne) uzdrowienie i nie dzieje się nic. Wręcz często dzieje się źle lub bardzo źle, wbrew wielkie wierze w cudowna moc modlitwy choroby się pogłębiają, czy tez najbliżsi umierają. Wiele ludzi pogniewało się, zwątpiło, czy odeszło od Boga i Kościoła właśnie przez brak cudów. Szczególnie, gdy słyszy te wszystkie infantylne teksty o tzw. uzdrowieniach np. z tzw. zranień. Albo o uzyskaniu jakiegoś dobrego samopoczucia, błogostanu jak po zjedzeniu np. czekolady. I aby było jasne – cuda naprawdę się dzieją, ludzie dzięki Bogu wracają do zdrowia z sytuacji medycznie beznadziejnych. I absolutnie nie trzeba jakiś specjalnych modlitw, miejsc czy wyjątkowych tłumnych Mszy św. Ani specjalnej wody świeconej, czy tez innych specjalnych wynalazków uzdrawiających. Wiara w moc uzdrowieńczą jakieś modlitwy czy sposobu modlitwy jest tylko zabobonem.
M
Magdalena
8 września 2014, 10:29
Modlitwa to rozmowa z Bogiem, z Kimś Kto zna Ciebie lepiej niż Ty, kocha doskonale, jak Ty nigdy nie kochałeś,  i wie od Ciebie lepiej czego Ci trzeba abyś był szczęśliwy…
8 września 2014, 10:48
"Modlitwa to rozmowa z Bogiem, z Kimś Kto zna Ciebie lepiej niż Ty, kocha doskonale, jak Ty nigdy nie kochałeś,  i wie od Ciebie lepiej czego Ci trzeba abyś był szczęśliwy…" Bardzo wzruszają mnie tego typu infantylne słowa oderwane od realnego życia. Bo takie opowiastki przegrywają w realnym świecie Np w zestawieniu z realnym życiem mojej koleżanki, która młodo zachorowała, chorowała (a właściwie umierała) kilka miesięcy i będąc samotna matką pozostawiła 10-letnia sierotę. Wtedy raczej stawia się inne pytania i inne wyciąga wnioski. Szczególnie, gdy w trakcie tej choroby były modlitwy, wręcz błagania  jej matki, ojca i wielu przyjaciół o uzdrowienie.
#
#
8 września 2014, 11:01
A jakie stawiałeś pytania i wyciągnąłeś wnioski?
M
Magdalena
8 września 2014, 11:52
Infantylne to jest nie branie odpowiedzialności za swoje realne życie i obwinianie o wszystko co najgorsze Pana Boga... Ty chcesz mieć wolną wolę w pełnieniu Jego woli, Pan Bóg jest wolny w wysłuchiwaniu modlitw…, bo to że ich słucha jest pewne.
8 września 2014, 12:09
"Infantylne to jest nie branie odpowiedzialności za swoje realne życie" W wypadku powyżej opisanym koleżanka całkowicie i bez dyskusji wzieła odpowiedzialność za życie swoej i swojego dziecka, kiedy ją mąż porzucił.  Zresztą bzdurą byłoby traktowanie choroby jako jakiejś kary. "Ty chcesz mieć wolną wolę w pełnieniu Jego woli, Pan Bóg jest wolny w wysłuchiwaniu modlitw…, bo to że ich słucha jest pewne." I znów prosta regułka na dramtyczne pytanie stawiane zresztą od wieków, "dlaczego Boże mnie wysłuchujesz"? Dla ilu katolików to pytanie było ostatnim przed odrzuceniem wiary? A w moim przykładzie powiedz to dziecku, które codziennie widzi agonię swojej matki, albo matce, któa codziennie z płaczem modlitwy widzi agonie swojego ukochanego dziecka.
8 września 2014, 12:10
Oczywiscie powstaje i wraca np przy okazji kolejnych rocznic śmierci proste pytanie "dlaczego?".
M
Magdalena
8 września 2014, 12:37
Zmień swoje podejście … z niewolnika na dziedzica.
8 września 2014, 12:40
"Zmień swoje podejście … z niewolnika na dziedzica." I znów nic nie znaczacy infantylny slogan. Ale moze potrafisz go rozwinąc na konkretnym przykładzie, ktory opisałem powyżej. 
M
Magdalena
8 września 2014, 14:59
"Zmień swoje podejście … z niewolnika na dziedzica." I znów nic nie znaczacy infantylny slogan. Ale moze potrafisz go rozwinąc na konkretnym przykładzie, ktory opisałem powyżej. …gdybyś był dziedzicem to kochałbyś swoje życie…, ale to na pewno jest wg Ciebie  infantylny slogan…
G
ghgfhgfh
8 września 2014, 15:32
Człowiek ma wysluchiwac Boga. Nie odwrotnie wyjściowo.
9 września 2014, 08:03
"…gdybyś był dziedzicem to kochałbyś swoje życie…," Co rozumiesz przez pojęcie "życie"?
9 września 2014, 08:05
"Człowiek ma wysluchiwac Boga. Nie odwrotnie wyjściowo." Chyba jednak katolik sam z siebie odmawiając codziennie pacierz chce czegoś więcej, przecież jasno i otwarcie mówi Bogu bądź wola Twoja (także tutaj, na ziemi).
#
#
9 września 2014, 08:48
Jeśli są sprawy których nie rozumiesz i zadajesz pytanie 'dlaczego', to zastanów się dobrze, zanim kolejny raz zarzucisz komuś infantylność
M
Magdalena
9 września 2014, 09:14
...autorem naszego życia może być Bóg , albo nieprzyjaciel……jeśli wierzymy, że Bóg, to po pierwsze ono się nigdy nie skończy, po drugie jesteśmy kochani miłością doskonałą, po trzecie my też możemy kochać…wtedy jesteśmy dziedzicami…
M
Maria
7 września 2014, 12:03
Pan Jezus pragnie nas uzdrawiać w każdej Mszy świętej ale my nie dajemu Mu na to czasu.  Recytujemy - nieraz bezmyślnie - znane teksty nie angażując w to serca. Natomiast w czasie Mszy świętych z modlitwami o uzdrowienie jest czas i "klimat" pozwalający na otwarcie serca przed Bogiem. Uleganie sensacji i niezdrowym emocjom, to sprawa psychiki osób uczestniczących - niektórych trzeba by było zachęcić do farmakologicznego leczenia. A dewocja "od zawsze" pojawiała się i pojawia, nie tylko podczas Mszy świętych z modlitwami o uzdrowienie, więc się nie dziwmy, nie oceniajmy, ale korzystajmy z czasu łaski. Maria
T
trydent
8 września 2014, 09:21
Zwykła Msza swięta jest  przegadana, ma stały schmat: raz kapłan mówi, zaraz odpowiadają wierni, znowu kapłan, potem wierni. Siedzimy, wstajemy, klękamy - jak na komendę. Nie ma chwili ciszy na skupienie i modlitwę, bo każda przerwa w dialogu kapłana z wiernymi wypełniona jest przez organistę. Nawet po Komunii świętej trudno się skupić, gdzyż lecą kolejne zwrotki pieśni. Recytujemy "bezmyślnie" bo tego wymaga reżyseria Mszy. Polecam Msze trydenckie, nawet jeśli nie rozumiem łaciny i nie wiem dokładnie na jakim etapie Mszy jestem, to mam CZAS i CISZĘ na modlitwę własną
6 września 2014, 20:30
Trudno mi ocenić łódzkie Msze św. (o uzdrowienie ?) bo na nich nie byłem. Ale takowe modlitwy widziałem w innym wydaniu i dla mnie dużo w tym niezdrowej sensacji i zbyt dużych emocji. Dużo racji ma w swoim komentarzu misjonarz czy xyz. Dodam jedynie swoje kilka drobnych uwag. Po pierwsze ile razy trzeba uczestniczyć w takowych modlitwach aby być trwale uzdrowionym? Co na takich modlitwach robią stali bywalcy? Nie zostali uzdrowieni, czy może odnaleźli w sobie jakieś nowe zranienia, czy choroby? A może przychodzą jedynie z potrzeby emocji, przeżycia czegoś „super” emocjonalnego? Kolejny problem widzę w totalnym braku zrozumienia istoty Mszy św. Przecież każda Msza sw. jest sprawowana w intencji każdego z nas. Czy brak wiary sprawia, iż trzeba jakiś specjalnych na poły magicznych modłów? Następny problem - wymuszanie na Duchu Świętym czy tez efekt manipulacji, czyli słynne spoczynki. Jakoś podczas Sakramentu Bierzmowania takowych efektów się nie spotyka. Czyżby biskup miejsca miał mniejsze zasługi u Ducha Św. niż jakiś świecki animator modlitw? A może Sakrament jest mniej ważny od emocjonalnej modlitwy?  I na koniec, proste pytanie – spotkał ktoś osobiście po takich spotkaniach osobę uzdrowioną z jakiejś realnej fizycznej choroby. I to w dodatku z potwierdzoną diagnozą nieuleczalnej choroby i potwierdzonym cudownym wyleczeniem. Bo bajki o tzw. wyleczeniu ze „zranień” wypada włożyć do książki z bajkami o tzw. zranieniach.
W
wererr
6 września 2014, 22:02
Jest wiele takich osób, przyznaj że nie interesowaleś się tym za bardzo (widac ale mi to nie przeszkadza), ja jestem. Jedna niedawno szalała z radości po opowieści jak została uzdrowiona, naprawdę mnie zadziwiając. Zadajesz pytania geometryczne o sprawy serca. Kochałeś kiedyś? Dal Ciebie zranienie to "bajka"? Czy masz łuski na skórze? Na pewno nie.
P
pawq
6 września 2014, 22:08
Ja widziałem jak jeden chłopak 19 sierpnia na modlitwie o uzdrowienie podniósł się z wózka inwalidzkiego (najpierw przy pomocy pomocy ludzi, później zaczął sam chodzić po świątyni). Ale oczywiście nie można mu wierzyć bo nie miał ze sobą papierów ;)
A
Anna
8 września 2014, 02:56
Może zawsze jak się trochę porusza to później chodzi. Ale co? Wybiegł z tej świątyni w końcu? Podskakiwał rześko? To, że ktos jeżdzi na wózgu, to nie znaczy że jest totalnie sparaliżowany. Może mieć schorzenia, które utrudniają chodzenie, ale nie uniemożliwiją całkowicie. Więcej krytycyzmu, wobec tego co się widzi jest wskazane.
R
Robocop
8 września 2014, 03:06
A jak myślisz "pawq" - Twój Jezus dałby radę zregenerować amputowaną kończynę podczas takiej mszy świętej?
P
pawq
8 września 2014, 08:46
Mógłby :)
AJ
Ale Jak To
8 września 2014, 09:00
Mogą napisać tylko tyle ile wiem i co widziałem :) Po mszy o godz 12:00 miala odbyc sie adoracja z modlitwa o uzdrowienie. Ludzie zamiast zostać na adoracji zaczęli wychodzić z kościoła. Wolontariusze starali sie co niektórych zatrzymać ale słyszeli odpowiedzi w stylu 'spieszę sie na obiad'. Jedna z wolontariuszek zobaczyła przy wyjściu na schodach człowieka wyprowadzającego inwalidę na wózku. Podbiegła do nich i zapytała czy sie gdzieś spieszą. Obaj panowie stwierdzili, ze nie, wówczas padło pytanie czy ów inwalida chcialby być uzdrowiony - po twierdzącej odpowiedzi obaj panowie zawrócili spowrotem do bazyliki na adoracje. Niedlugo pózniej inwalida wstal z wózka. Zarówno on sam jak i jego rodzina byli wzriszeni i szczęśliwi.  Tyle widziałem, a o szczegółach (czyli jakie padły pytania) itp wiem bezpośrednio z relacji wspomnianej wolontariuszki :)
8 września 2014, 10:00
"Po mszy o godz 12:00 miala odbyc sie adoracja z modlitwa o uzdrowienie. Ludzie zamiast zostać na adoracji zaczęli wychodzić z kościoła. Wolontariusze starali sie co niektórych zatrzymać ale słyszeli odpowiedzi w stylu 'spieszę sie na obiad'." Wybacz, ale pomysł zatrzymywanai wychodzących z koscioła po Rozeslaniu i namawiania ich na pozostanie na jakiejs modlitwie jest sam w sobie pomysłem wyjątkowo chorym.
P
pawq
8 września 2014, 10:14
Zatrzymywanie ludzi po to by zostali na adoracji można uznać za chory pomysł. Ale jednak nie było to tak chore jak w ewangelii, gdy czterech kumpli przerzuciło przez dach paralityka tylko dlatego, że w środku budynku był Jezus ;)
8 września 2014, 10:29
Zachowanie wychodzących po Rozesłaniu ludzi było jak najbardziej logiczne, natomiast wolontariusze wykazali sie brakiem wiedzy o Liturgii i w dodatku pasjonują sie swoistym zabobonem - uważają, iz do uzdrowienia wymagana jest jakas specjalna forma modlitwy (co oczywiscie nie jest prawdą). Twój przykład też wskazuje, iz masz problem ze zrozumieniem istoty Mszy św.
8 września 2014, 10:32
Spotkalem ciekawsze z medycznego punktu widzenia uzdrowienia niż regenaracja kończyny. Choc nie tak spektakularne. Natomiast pomysl zmuszania do jakiegoś cudu jest pomysłem szatana.
P
pawq
8 września 2014, 10:48
Zależy co uznasz za bardziej logiczne po rozesłaniu - pójście na obiad czy głoszenie, że Jezus uzdrawia tu i teraz. Niestety nie wiem czy uczeni w prawie uzanaliby to uzdrowienie, którego byłem świadkiem, za teologicznie poprawne.
8 września 2014, 12:15
"Zależy co uznasz za bardziej logiczne po rozesłaniu - pójście na obiad czy głoszenie, że Jezus uzdrawia tu i teraz." Problem, ze przed rozeslaniem też wilu ludzi zostało faktycznie i realnie uzdrowionych. A amatorzy - wolontariusze tego nie pojeli. Zresztą obiad w gronei rodziny czy znajomych jest doskonałym miejscem ewangelizacji i wzrostu w wierze. A takze uzdrowień (szczególnie tych z tzw. zranień). "Niestety nie wiem czy uczeni w prawie uzanaliby to uzdrowienie, którego byłem świadkiem, za teologicznie poprawne." Mylisz uczonych - co najwyzej uczeni medycy mogliby stwierdzić, iż faktycznei nastąpiło trwałe wyleczenie. A świadkiem uzdrowień byłęś na pewno, ale mało kto ma potrzebę "kościelnego" ekschibionizmu i ogłaszania jak to wielki dar otrzymał. Większośc woli otrzmane Łaski wykorzystać w skromności i cichości serca na chwałę Boga, a nie na promocję siebie.
M
Magdalena
8 września 2014, 12:50
…Niestety znajdą się i tacy przewrotni , którzy najpierw szantażują tych, co woleliby „Łaski wykorzystać w skromności i cichości serca na chwałę Boga, a nie na promocję siebie”, aby o nich koniecznie opowiedzieli, a potem wyszydzają ich za to, że śmieli o tych łaskach opowiedzieć, a w dodatku ich medycznie nie udowodnili…
AJ
Ale Jak To
8 września 2014, 12:51
Możesz zarzucać wolontariuszom, że są amatorami, ale zastanów się czy Twoja profesjonalna postawa czegoś nie przypomina: (J 9,15-16) 15 I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: "Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę". 16 Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: "Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu".
8 września 2014, 13:01
Od początku prosze o wskazanie uzdrowień popartych choćby podstawową informacja medyczną.  Ktoś, kto wstał z wózka inwalidzkiego niekoniecznie został uzdrowiony. 
8 września 2014, 13:09
Nie jesteś pierwszy, który nazywa mnie faryzeuszem. Co ciekawe tym razem nie rozumiesz kim byli faryzeusze. Współorganizowałem kilka róznych "eventów" kościelnych i nigdy nie wpadliśmy na iście szatański pomysł namawiania kogoś przez jakis wolontariuszy do pozostania w kościele. Zawsze taką zachętę o pozostanie po Mszy św. z informacją co sie wydarzy przekazywał gospodarz miejsca i nigdy nikt wiecej. I nigdy nie zawracaliśmy wychodzących. 
AJ
Ale Jak To
8 września 2014, 13:41
Jeśli namawianie kogoś do pozostania w kościele nazywsz szatańskim pomysłem to hmm... no zagiąłeś mnie :D
8 września 2014, 14:00
Czemu przekręczasz to co powiedziałem, omijajac cały kontekst tej rozmowy. Sztańskim pomysłem nazywam namawianie przez wolontariuszy na pozostanie na adoracji o uzdrowienie osób wychodzących po skończonej Mszy św. (czyli po Rozesłaniu).
D
dgfy
6 września 2014, 20:12
Chce jeszcze dodac, że w modlitwie Odnowy nie ma wiele EMOCJI. Wy tu piszecie o "emocjonalnym uniesieniu"... Co to za termin w odniesieniu do modlitwy w ogóle? Kiedy się modlę nie ma we mnie emocji, jestem cała "plain", mam otwarte serce, emocje odpadają jak zbędny dotąd balast! A co do śpiewów tańców i sytuowania siebie w tym wszytskim powiem Wam, że osoby modlące się nie OBSERWUJĄ innych wcale, ja nie wiem często kto mówi, kto śpiewa, kto wstał, kto usiadł, za to jestem w duchu modlitwy ze wszystkimi ktorzy sie modlą. I wychodzę przemieniona, taka godzina modlitwy to jest złoto życia.
6 września 2014, 20:32
Czy jutro po "zwyklej" niedzielnej Mszy sw też wyjdziesz przemieniona, uważajac iz godzina modlitwy podczas tej Mszy św. to jest złoto życia?
S
sdfef
6 września 2014, 21:57
Tak, stany człowieka i obecne w nich często pokusy bywaja różne ale nic nie zmieni, że "błogosławieni WEZWANI na Jego ucztę". I zawsze tak myślę o Mszy, zawsze, rozumiesz? To jest najbardziej królewska uczta na jaką mogłabym być zaproszona i jedyn an kórej CHLEB MOCNYCH rozdają. Wychodzę stamtąd bardziej lub mniej CZUJĄC swoje przemienienie, z reguły jednak umocniona. Pisałam to, co wczesniej o spotkaniach na wspólnej modlitwie wierzących ludzi. Po tej modlitwie zawsze wychodzę pełna światła i nowa. Moi towarzysze też, nieraz wzdychamy z zachwytem, jakąś ulgą, nową mocą. God only knows what i'd be without you.
X
XYZ
5 września 2014, 23:34
Mam trochę znajomych uczęszczających na te msze i sam też byłem kiedyś w kościele na Sienkiewicza w Łodzi, podczas jednego z tych... wydarzeń, a może w jakiejś części - wyreżyserowanych spektakli. Towarzystwo wzajemnej adoracji te "msze"; po stronie odwiedzających jest to tłumek bardzo mocno egzaltowanych, infantylnych nastolatek w okresie dojrzewania, które mniej lub bardziej histerycznie pragną dać ujście swojej dziecięcej miłości do całego świata; ubiór lekko hipisowski, anielskie spojrzenie, wielki krzyż na szyi w ręku modlitewnik – czystość, niewinność po prostu aniołki; obok nich jest dość liczna grupa młodych dziewczyn, które już przeszły okres dojrzewania, pewnie są na studiach, kończą je lub skończyły i coraz bardziej nerwowo rozglądają się za mężem. Starannie, powiedziałbym wręcz nienagannie ubrane, wystylizowane, tak żeby nie było za odważnie w końcu to kościół), ale też żeby było na czym oko zawiesić, trochę hipsterskich akcentów – żeby nie wyglądały jak własna ciotka, ale w końcu przyszły tu, żeby dobrze się sprzedać (oczywiście w pozytywnym znaczeniu ;-) - taka msza to okazja żeby wyrwać jakiegoś kandydata na narzeczonego i potem męża, więc śpiewają, modlą się ale cały czas też pilnie się rozglądają i polują na kandydata; chętnie zgadzają się uczestniczyć w obrzędzie polegającym na tym, że ktoś inny (najchętniej przystojny młody katolicki chłopak kładzie im rękę na głowie i modli się za ich uzdrowienie – to pewnie jakiś substytut przedmałżeńskiego seksu? ;-) Pewnie zostały wychowane w przekonaniu, że dobry kandydat na męża to taki wierzący, więc przybywają na msze dość tłumnie. Kolejna już mniej liczna grupa to zdesperowane kobiety w wieku 30+ 40+, które traktują to zgromadzenie jako ostatnią deskę ratunku na znalezienie kogokolwiek kto im się oświadczy, lub też już odpuściły zniechęcone bezowocnym szukaniem i śpiewają na całe gardło, że kochają tylko Jezusa i jego miłość je wypełnia... :-P
X
XYZ
5 września 2014, 23:34
Dalej mamy trochę młodych facetów na oko ok. 30 roku życia i 30+ lat szukających kandydatek na dobre, przyzwoite żony, którzy przywiązani są do tradycyjnego modelu rodziny (przeważnie ubranych tak jakby zaraz po kościele mieli już iść na randkę – może liczą na szybką zdobycz). Potem kolejna dość liczna grupa osób - w różnym wieku, różnej płci i zapewne o różnym stanie cywilnym - to ludzie cierpiący na różne schorzenia, których - jak wynika ze składanych przez nich relacji - nie udało się wyleczyć w konwencjonalny sposób, lub terapia jest przewlekła, więc przyszli tutaj w nadziei, że jak się ukorzą, to może uproszą, ubłagają jakoś Jezusa, żeby to on ich uleczył. Cześć jest mocno zdesperowana ze względu na postępującą chorobę, a część chyba trochę niepoważna, bo - jak ktoś to już niżej napisał - przychodzą z pierdołami typu "Jezu usuń mi brodawkę na dużym palcu u prawej nogi". Kolejna grupa to młodzi klerycy, adepci seminariów, którzy mają w sobie coś z ekshibicjonistów bo z lubością składają świadectwa o tym jak się masturbują - grzeszą - upadają - składają obietnice poprawy - znowu upadają i grzeszą, pornografia ich wciąga i znowu obietnice poprawy i znowu... Może nie wiedzą, czy dobrze wybrali idąc na księdza, może jeszcze chcą wybadać jakie towary z grupy młodych dziewczyn mogą wyrwać alternatywnie do swej miłości do Jezusa? Tak to wygląda. I ostatnia grupa którą widać, to różnej płci i wieku - dewoty i bigoci. Kompletne religijne friki, oszołomy, totalne świrusy, które zawodzą na cały kościół o swym bezgranicznym uwielbieniu do boga, który poprzez ducha świętego wlewa swą miłość w ich serca i ciała, do tego stopnia że ci "zalani miłością" mdleją, bełkoczą, lub wiją się po podłodze. Ta grupa wygląda jakby zbiegli z oddziału zamkniętego w psychiatryku. Także, nawet jak ktoś nie jest za bardzo wierzący, to dla rozrywki może sobie to obejrzeć. Wstęp wolny w cą którąś niedzielę i poniedziałek 
M
Magdalena
6 września 2014, 00:37
…wygląda na to, że w Tobie jest po trochu ze wszystkich osób, które tak bezbłędnie rozpoznałeś…
X
XYZ
6 września 2014, 03:19
Taaaa... jasne, mam liczne oblicza. Jak Lucyfer ;-)
M
Magdalena
6 września 2014, 13:55
…gdybyś miał oblicze Anioła, to w spotykanych ludziach widziałbyś bogactwo stworzenia…
W
we
6 września 2014, 20:03
Człowiek żyje tym co adoruje. Czy tego nie widac w tym wpisie który komentujemy? Celnie złe a...mogłiby być celnie dobre...o tych samych ludziach...
D
dfg
6 września 2014, 22:56
Nie ma żadnych wystrojonych kawalerów i panien. Wspaniała to sprawa,że ludzie to i czasem lubią się od siebie oderwać (przez pryzmat czego Ty to zestawiłeś?) i idą się modlić, ich dusze wychodzą z siebie do Boga. I ciesza się, że przez chwilę mogą zapomnieć o swoich kłopotach (choćby i samotności - nie rozumiem czemu dowalasz ludziom?) i spotkac się z Bogiem, życia zaczerpnąć, za innych się modlić, z innymi... Ludzkie życiorysy są powszednie ale dusze święte. 
M
Magdalena
7 września 2014, 00:14
…gdy będziemy adorować Jezusa, jest szansa, że zobaczymy siebie w Jego oczach …
X
XYZ
8 września 2014, 02:45
No ja nie zaprzeczam że to było bogactwo, czy mówiąc bardziej precyzyjnie - różnorodnośc ludzkich charakterów, postaw, osobowości. Tak widziałem je. Piszę jedynie, że było to bardzo infantylne, żeby nie powiedzieć - nawet w niektórych przypadkach głupie.
X
XYZ
8 września 2014, 02:47
Interesuję mnie przede wszytkim żeby to co piszę było realistyczne, a nie "ucukrzone" i "wysłodzone" bo tak się przyjęło mówić o Odnowie.
X
XYZ
8 września 2014, 02:52
Aha. czyli Twoim zdaniem, najlepiej byłoby biernie przyglądać się jak ludzie robią z siebie pośmiewisko. A potem jest zdziwienie, że KK jest wyszydzany. To może dobrze byloby się dowiedzieć z jakiego powodu? Co to jest? Kółko psychoterapeutyczne? Biuro matrymonialne? Czy miejsce gdzie się odbywają obrzędy religijne?
M
Magdalena
8 września 2014, 08:45
…to już jest trochę inna wypowiedź…
F
fg
8 września 2014, 15:34
To jest MIEJSCE MODLITWY, to jest DOM BOŻY.
C
Cecilia.
5 września 2014, 23:10
Msza z modlitwą o uzdrowienie... coś przepięknego! Rok temu całkiem przypadkiem trafiłam na nią w swojej parafii. Od tamtej pory uczestniczę w niej co miesiąc. Polecam wszystkim! Życzę Wam, abyście chociaż raz w życiu mogli uczestniczyć w takiej Mszy świętej. Pozdrawiam serdecznie. Z Panem Bogiem.
6 września 2014, 20:33
"Msza z modlitwą o uzdrowienie... coś przepięknego! Rok temu całkiem przypadkiem trafiłam na nią w swojej parafii. Od tamtej pory uczestniczę w niej co miesiąc" Co uzdawiasz w sobie co miesiac?
S
sdff
6 września 2014, 22:07
Może modlic się za innych, bardzo prawdopodobne. Uzdrownienia czasem potrzebuje dany moment w ludzkim życiu, kiedyś przyszedł pijany, pachnący alkoholem mężczyzna wstydzący się swojej biedy i został pozdrowiony przez Pana. Ludzie sie kochają, modlą się za siebie, innych w sercu Bogu przynoszą jak paralityka przez dach. 
M
misjonarz
5 września 2014, 22:08
Wiele spraw można tu poruszać, ale sam chodziłem na te "msze o uzdrowienie" i właściwie tylko chodziłem :-). Być może za wiele się spodziewałem ?, ale od pewnego czasu jestem wolndy do tego a nawet sceptyczny. Znam nawet przypadek (osobiście), że pewna dziewczyna spodziewała się po tym ( a dużo razy była na takich mszach) uzdrowienia wewnętrznego (zranień rodzinnych) i uzdrowienia psychicznego. Tymczasem poprawiało się jej tylko na chwilę ale nie poprawiło, bo dostała takiego kryzysu, że wylądowała na oddziale psychiatrycznym i to poważnie - 3 -m-ce pobytu. Teraz bierze leki antydepresyjne a skutek jest taki, że jest nieżyciowa i wciąż: zamulona, przymulona i jakby na niskich obrotach. Tak więc skutek mszy św. o uzdrowienie zawiera w sobie też efekt placebo i nie potrzeba do tego mszy św. wystarczy jakoś tam "wierzyć". Uważam, iż istnieją prawdziwe uzdrowienia, ale są  one bardzo rzadkie, dlatego większość tzw. "świadectw", to efekt sugestii, tak samo, jako tzw. "upadki". Ooo właśnie, widywałem msze, że było mnóstwo "upadków w duchu", na innych zaś bardzo sporadyczne a raz widziałem namacalnie młodą osobę, która była w pewnego rodzaju szoku psychologicznym, po "upadku". Tak więc sprawa jest naprawdę złożona i trzeba się jej przyglądać a później ? No później - "po owocach ich poznacie".
E
erger
6 września 2014, 22:31
Modny żargon psychologiczny z tym "placebo", znudził mi się do imentu. Zmartwychwwstanie to też było "placebo", żeby smutno ludziskom nie było zwyczajnie, prawda?
P
Piotr
5 września 2014, 22:06
Nie oszukujmy się. Odnowa w duchu Świętym to rodzaj ruchu charyzmatycznego, który został zapoczątkowany przez Zielonoświątkowców (Pentekostalizm), a potem rozprzestrzenił się w kościołach protestanckich. Tzw. Odnowa w Duchu Świętym to wprowadzanie heretyckich, reformatorskich, protestanckich wątków do Kościoła Katolickiego. Szerzenie herezji i odciąganie odwiary w prawdziwego Chrystusa. Niszczenie katolickiej Tradycji podkopanej już i tak przez SVII. Zastanówcie się w czym uczestniczycie - wy którzy bierzecie udział w tych heretyckich obrzędach!
E
Ewa
4 września 2014, 23:29
Też byłam na Mszy św. odprawianej przez o. Witko, poleciła mi koleżanka, kiedy jej powiedziałam, że ktoś mi bardzo bliski jest poważnie chory. Poszłam (sama) pełna obaw, bo w dużym tłumie cięzko jest się skupić na modlitwie. Ale ludzi nie było tak dużo, kościół mały, wszyscy poważni, wyciszeni. Msza była dla mnie piękna, bardzo to przeżyłam. "Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła"Łk 17, 11-19 "Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem"
B
byłam
4 września 2014, 21:23
 Parę razy byłam na Mszach o uzdrowienie i modlitwach uwielbienia prowadzonych przez Odnowę, ale zamiast poczuć się lepiej, to pomyślałam, że coś ze mną nie w porządku. Wiele osób  głośno śpiewa, klaszcze, stoi z wyciągniętymi do góry rękami. Kapłan zachęca do spontanu... Niektórzy wyglądają jakby wpadli w trans, a ja nic. Oni wołają, że już Duch święty już jest, a ja nadal nic nie czuję. Aż mi głupio i zaczynam myśleć, że może  mam za małą wiarę? Może ich Bóg wybrał i doświadcza obecnością, a mnie odrzucił? Po prostu wpadłam w panikę i kompleksy po tych nabożeństwach. Stanowczo wolę normalną Mszę, kontemplacyjną i cichą modlitwę. Ale może to za mało? Co mam zrobić, żeby się nawrócić i czuć to co ludzie z Odnowy?
M
Małgorzata
4 września 2014, 21:56
to w takim razie zapraszam do wspólnoty Mamre na Mszę w int. uzdrowienia. Naprawdę nie trzeba się czuć kimś gorszym , słabiej wierzącym bo się tego nie czuje. Wiara nie polega na czuciu, emocjach. Dla każdego Pan ma swój plan i czas dotarcia do jego ducha przez Ducha Sw. polecam z całego serca takie Msze , trudno po jednym razie oczekiwać pełni nawrócenia. To proces który trwa całe życie.
H
Hon
4 września 2014, 22:20
Witaj, zrobić można , a raczej trzeba to, co jest napisane w Piśmie Św.! To nakazuje Bóg, Jezus, trzeba zostać ochrzczonym poprzez pełne zanurzenie tak, jak to zrobił JCh i inni (patrz: Biblia), co jest symbolem  śmierci i zmartwychwstania JCh. i proś o Ducha Świętego :) Proś, módl się o niego, módl się sercem, nie głową, nie wypowiadaj wyuczonych formułek, to nic nie da. Musisz otworzyć swe serce dla Jezusa, powierzyc mu swój los, on musi byc na  pierwszym miejscu. Tylko wówczas otrzymasz Ducha Św., a Twoje życie zmieni się! Poczujesz, że Bóg jest Twoim Ojcem, Jezus przyjacielem, będzie pomagał Tobie każdego dnia, będzie wysłuchiwał Twoich modlitw, będzie prostował Twoje ścieżki każdego dnia! Życie z Jezusem w sercu jest wspaniałe, odczuwasz wtedy spokój, niewypowiedzianą radość, wdziecznosc, wzruszenie :) Pozdrawiam! :*
P
Piotr
4 września 2014, 22:51
Matka Boża w Fatimie tak powiedziała ? Czy może Pan Jezus ? Nie módl sie Ojcze Nasz  czy Zdrowaś Mario tylko otwórz swoje serce... sorry - zanurz się jeszcze kilkakrotnie - może pomoże ?
P
Pawq
5 września 2014, 00:18
A jeśli ktoś został jedynie Polany wodą podczas chrztu, to już nie będzie zbawiony? Oj szanowny bracie... Kiedyś świadkowie Jechowy mówili mi że jeśli nie przestanę jeść kaszanki to mnie Bóg potępi i nawet Pismo Św przy tym cytowali... P.S. Lubisz kaszankę? :-D
A
Asx
5 września 2014, 00:33
Cześć. Jestem w Odnowie od 5 lat. Przede wszystkim: nie panikuj, że nic nie czujesz. To najmniej istotne. W wierze nie chodzi o czucie, tylko o zaufanie. Uczucia/odczucia/itd. możesz potraktować jako "efekt uboczny". Wolisz normalna Mszę? OK! To NIE JEST za mało - nie dla Boga. Wolisz cichą, tradycyjną (niespontaniczną) modlitwę? Bogu to wystarczy. Chodzi tylko/przede wszystkim o to, żeby: - uwierzyć, że On jest; - uwierzyć, że On może działać. Nawet jeśli nic nie "czujesz". Jeśli pozwolisz Bogu przyjść do ciebie i zadziałać tak jak chce (możesz to wypowiedzieć jako modlitwę), to On może cię uzdrowić (o ile tego potrzebujesz) nawet na normalnej Mszy (przecież On też tam jest!). Krotko mówiąc: nie boj się, wierz tylko ;)
J
Justyna
5 września 2014, 04:51
Właśnie. Niczym się nie przjmuj. Nawet jak boga nie widzisz, nie słyszysz, nie czujesz w żaden sposób, to po prostu ślepo wierz innym ludziom, którzy Ci opowiadają, że on istnieje. Nie myśl nad tym, bo moga ci jeszcze jakieś sceptyczne myśli przyjść do głowy. Tylko wierz, nie próbując samodzielnie zastanawiać się nad możliwościa istnienia boga. Nie zapominaj, że bóg jest Twoim panem i nie wolno kwestionować jego istnienia. Pamiętaj, że najlepszą postawą do kontemplowania istnienia boga, lub powtarzania sobie że on istnieje jest klęczenie na kolonach, ze złożonymi rękami i z pochyloną głową. Musisz po prostu zachowywać się jak niewolnik wierny swojemu panu bez jakiegokolwiek zwątpienia. I tyle.
J
Jezus
5 września 2014, 09:47
Justynko, kocham Cię :-)
M
Miłośniczka_Boga
5 września 2014, 12:11
Hmm... Kojarzą mi się tutaj 2 takie myśli... (może ta pierwsza jest głupia, ale jak dla mnie obrazowa) Pan Bóg nie jest jak skarpetki, żeby Go czuć... KAŻDA MSZA ŚWIĘTA JEST MOIM UZDROWIENIEM, BO NA KAŻDEJ EUCHARYSTII JEZUS NIESIE KRZYŻ, DO KTÓREGO JA PRZYBIJAM GWOŹDZIE I UMIERA ZA MNIE, CZYLI PRZELEWA NA MNIE (NA WSZYSTKIE MOJE TROSKI) OGROM JEGO BEZGRANICZNEJ MIŁOŚCI, KTÓRA WYZWALA :)
K
Kuba
5 września 2014, 19:47
A mi się wydawało, że z Bogiem mogę rozmawiać jak z przyjacielem, bez sztucznego korzenia się przed Nim. Co do 'czucia', może to być skutkiem dotyku Boga (uzdrowienia fizycznego, jakiejś łaski w relacjach itp...), wtedy nie ustajesz w uwielbieniu, żadna spontaniczność nie jest dla Ciebie dziwna.
D
dfg
5 września 2014, 19:51
Wcale a wcale sie nie przyrównujcie do "ludzi z Odnowy". Nie ma czegos takiego jak "ludzie z Odnowy". Tak Was zły duch chce odciąć..od modlitwy. Duch modlitwy to jest temat a nie jak sie kto rusza i czy. Ja czasem chodze na spotkanie i siedze cały czas. Jak mnie coś porwie to wstane i sie kiwam albo klaszcze. Czasem się odezwę czasem nie. Raz jestem towarzyska raz nie jestem. Przychodze sie modlić. Jak w w wierszu: "nie przyszedłem tu rozmawiać, pic kawy, zbierać podpisów...ja przyszedłem się modlić" (paraf. Świetlickiego) Nikt nic nie każe, nie oczekuje, żaden wyścig to nie jest. Mało środowisk albo żadne inne nie jest tak demokratyczne jeśli chodzi o styl jak Odnowa. I czyste.
J
Justynka
5 września 2014, 21:29
Jezusie - pierdol się sam :-)
J
Justyna
5 września 2014, 21:31
Tylko, że to jest wyimaginowany przyjaciel :-) On jest tylko w głowach tych co w niego wierzą.
J
Justynian
5 września 2014, 22:28
Nie musisz nikogo sluchac, ani przychodzić na Deon. Nie każdy musi wierzyć. To nie jest żaden przymus. Po co Ci to?
H
helena
6 września 2014, 00:33
To jest sekta, ukryta protestancka sekta w Kosciele Katolickim.
J
Justyna
6 września 2014, 00:38
Ksiądz przychodzący po kolendzie do mojej rodziny, jak się dowiedział że jestem ateistą, powiedział: "spróbuj się zainteresować wiarę, poznaj religię katolicką, to nic nie zaszkodzi". No to próbuję :-)
F
fhgyu
6 września 2014, 20:15
Człowiek zbyt inteligentny i wykształcony prowadzi moje spotkania (ażeby chciało mu się w tajnej sekcie robić. Pierwszy by ich pogonił).
S
Szczęść Boże !
7 września 2014, 09:54
@byłam. Twoje odczucie w stosunku do mszy o uzdrowienie jest jak najbardziej słuszne i naturalne. Jesteś na dobrej drodze jeżeli chodzi o Wiarę w Prawdzie. Te Msze to falszywy kult, nie uczęszczaj na nie a uzdrowienia szukaj w tak zwanej modlitwie w skrytości a wsposób szczególny każdorazowo w EUCHARYSTII w najzwyklejszej Mszy Świętej najlepiej w parafialnym kościółku. Ten pokarm to życie wieczne i najwieksze szanse na uzdrowienie. Jeszcze jedna sprawa - w pierwszej kolejności stawiaj na uzdrowienie duchowe, wówczas twoja duchowość zaowocuję oczywiście z woli Bożej darem uzdrowienia. Szczęść Boże.
SB
Szczęść Boże !
7 września 2014, 10:06
Do czego nas namawiasz ! Do mówienia i modlenia się niezrozumiałą mowa? Do łakomstwa na uzdrowienia, szukania nadprzyrodzonych doznań skutkujących upadkami na plecy. Do używania spazmatycznego śmiechu jak to sie działo na stadionie w Warszawie z udziałem O. Bashanbory z Ugandy? Mamy wszędzie dostrzegać zło jak wy to czynicie i dostrzegacie diabła w słonikach, drzewkach szczęścia , czy dyscyplinie sportowej karate?         Mam radę dla Ciebie póki jeszcze czas uwolni sie od tych charyzmatycznych zielonoświatkowych praktyk i powróć na łono Kościoła Katolickiego, gdzie uzdrowienia szukamy ww EUCHARYSTII w każdej Mszy Świętej najlepiej w parafioalnym kościele. Uzdrowienia szukaj ale przede wszystkim duchowego a daru uzdrowienia spodziewaj się prosząc Boga w tak zwanej w modlitwie w skrytości, w pokoju, np. przed udaniem sie spać. W taki o to sposób możesz dostąpić łaski uzdrowienia. Na Mszach o uzdrowienie, gdzie w tle sa pieniądze i to znaczne pieniądze uzdrowienia nie dostapisz co jedynie ewentualnie pozornego od złego ducha.
H
helene
8 września 2014, 02:59
Może też jest ukrytym reformatorem - protestantem - sekciarzem? To mozliwe.
P
Pioun
8 września 2014, 03:50
Jak z przyjacielem powiadasz...? A to jest dość trudne, wiesz dlaczego? Ponieważ zwykle jak rozmawiam z moim przawdziwym przyjacielem to nie mam obawy, że w razie gdyby przebieg tej rozmowy okazał się nie po myśli mojego przyjaciela - on może mnie posłać do piekła.
S
siemion
4 września 2014, 18:50
Jesli nawiedzeni wierza w uzdrawiajaca moc klepania paciorkow do swojego pana bozi to po co chodza do lekarza ? Zlikwidowac zus i wiekszosc szpitali nich katolicy sie modla o zdrowie, zreszta jesli ten wasz bog zsyla na was chorobe i smierc to powinniscie sie z tego cieszyc_ bo taki jest plan pana waszego wymyslonego przez pasterzy koz ponad dwa tysiace lat temu... 
X
xxx
4 września 2014, 20:41
Gdybys znal Biblie wiedzilbys ze jest tam rowniez zmianka o lekarzach. Bog dziala przez ludzi :) 
A
Asx
5 września 2014, 00:38
Ciekawy z ciebie przypadek, nie powiem... Następnym razem zadawaj pytania wtedy, gdy rzeczywiscie będziesz chciał poznać odpowiedź, a nie po to, żeby pochwalić się ignorancją i brakiem kultury. Trzym się!
X
xxx
5 września 2014, 09:21
a to znów jest nas dwóch :)
KS
Kasia Sz.
4 września 2014, 13:58
" bo dobrze im być z Jezusem, który tu ich spotkał…" :)
N
NonStampColector
4 września 2014, 12:52
Byłem. W życiu czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Farsa? Parodia? Groteska? Żenada?  Tłum ludzi, którzy sprawiają wrażenie zdziecinniałych, jeżeli nie zidiociałych dorosłych: śpiewają jakieś infantylne piosenki, trzymają się za ręcę w kółku; co chwilę ktoś woła "przyjdź, przyjdź, duchu święty, ulecz moje/ nasze rany". Potem ktoś zawodzi - "w tej chwili duch święty wylewa się na nas, wlewa się w nasze ciała". Tłum zawodzi jakby wszyscy przeżywali zbiorowy orgazm. Jakaś tragikomedia. Za chwilę jakaś kobieta zaczyna śpiewać i po kilku zrozumiałych, dziecinnych, lecz zrozumiałych słowach... zaczyna seplenić, gaworzyć, coś bełkotać...(?!). W końcu ludzie zaczynają prosić o uzdrowienia... i to już jest żenada totalna. Ludzie przed tłumem opowiadają o swoich chorobach: ktoś ma liszaje na plecach, ktoś strupy w pachwinie, ktoś problemy z niestrawnością, ktoś się za często masturbuje, ktoś ma psożyty, nadciśnienie, pełen przegąd chorób i wszyscy proszą o uzdrowienie. Po chwili mniej więcej to samo, tylko teraz mówią Ci co im duch święty już te liszaje czy coś innego pousuwał. Maskra, umsyłowa maskara. Intelektualna makbara. Po 3h opuszczałem kościół na Sienkiewicza mając wrażenie że wychodzę ze szpitala dla psychicznie upośledzonych. I miałem nadzieję, że nie spotkam na ulicy nikogo znajomego, żeby mnie nie skojarzył z tym zbiorowiskiem. P.S. Na koniec dodam, że przed wizytą na tej "mszy", zostałem poinformowany przez bliską osobę jak to wygląda i poczytałem sobie trochę na temat tego czym jest "odnowa w duchu świętym" z książki E. Miszczak, "Katolicki ruch odnowy w duchu świętym w Polsce", 2011; żeby nie było, że poszedłem na to spotkanie nie wiedząc jaki jest jego charakter i czemu służy. Ale to co zobaczyłem...
?
?
4 września 2014, 14:22
Haha. Musisz być całkiem zdrowiutkim człowiekiem, rzadka sprawa. To po co ktoś Cię tam przysłał? Po co poszedłeś?
4 września 2014, 15:50
Wiesz, fajnie się czyta w Piśmie Św., jak Jezus nauczał, uzdrawiał. Jak napierały tłumy. Ale tylko czytać. Gdybyś się tam znalazł osobiście, prawdopodobnie nieporównanie więcej kuksańców byś otrzymał. Więcej, głośniejszych krzyków, wrzasków pełnych emocji byś usłyszał. Więcej przeróżnych egzaltacji. Bardziej namacalnie (i węchowo...) dostrzegłbyś paskudne choroby innych ludzi, z psującymi się ranami na wierzchu, z trądem, pokiereszowanych. Niektórzy nimi gardzili, brzydzili się... Ale na pewno nie Jezus. A gdy kiedyś zstąpił na uczniów Chrystusa Duch Św., to zachowywali się jak pijani... Mamrotali coś... Nienormalni jacyś potrafili być ci chrześcijanie... Co za wiara...
C
chrzes
4 września 2014, 22:24
To katolicyzm jest nienormalny, nie chrzescijanie prawdziwi. Nie myl chrzescijanizmu z kosciołem katolickim, niestety nie pokrywa sie to. Katolicyzm to biblijny antychryst, jesli czytałes. pozdrawiam serdecznie
J
Joljol
4 września 2014, 23:25
Nie wiem co czytałeś ale warto by było żebyś czasem poczytał Biblię "A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego"
N
NonStampColector
5 września 2014, 03:38
A Ty co? Widziałeś Jezusa na własne oczy? Jak uzdrawiał? Widziałeś uzdrowionych na własne oczy? Skąd wiesz jak to wyglądało? Co robili/mówili? Opowiadasz jakieś bajki nie oparte na żadnych historycznych źródłach (Biblia, Koran, Tora itd. to nie są źródła historyczne). Tak sobie to wszytko zmyślasz na potrzeby dyskusji na forum? Bo skąd to wiesz?
P
pawq
5 września 2014, 11:29
Widziałem jak podczas modlitwy o uzdrowienie inwalida podniósł się z wózka, wszystko odbyło się bez jakiegoś zgiełku, nawet prowadzący modlitwę dowiedzieli się o uzdrowieniu dopiero po nabożeństwie. Odnośnie biblijnych uzdrowień to rzeczywiście nie możemy ich potwierdzić- możemy jedynie wierzyć, że Jezus uzdrawiał 2000 lat temu. Ja za to mogę potwierdzić, że Jezus żyje i byłem świadkiem tego jak dokonał spktakularnego uzdrowienia klika tygodni temu
M
Magdalena
5 września 2014, 12:20
To nie my decydujemy, kiedy zostaniemy uzdrowieni, ale my decydujemy kiedy będziemy na to gotowi…
U
Uzdrowiona
5 września 2014, 12:35
Widziałam uzdrowienia. Słyszałam Jezusa. Spotkałam, rozmawiałam z Jezusem i udrowionymi. Sama zostałam duchowo uzdrowiona. Może nie było to dokładnie miejsce opisane w artykule (był to TYSKI WIECZÓR UWIELBIENIA), ale był to ten sam charakter modlitwy.
N
NonStampColector
5 września 2014, 21:45
Kłania się logiczne myślenie. To że bóg jakiś uzdrawia, można by stwierdzić na podstawie porównań statystycznych. To że widziałeś jak ktoś wstał z wózka inwalidzkiego - niewiele znaczy. Wiesz na pewno, że wcześniej ta osoba już nie wstawał z wózka inwalidzkiego? Wstała z wózka i co dalej? odrzuciła wózek i wróciła do domu na własnych nogach? czy z powrotem na nim usiadła? Co było po tygodniu, po miesiącu? O "cudownym uzdrowieniu przez boga" można by mówić wtedy gdyby 1) poddać obserwacji medycznej dużą grupę osób (wierzących i modlących się) cierpiących na jakąś przypadłość medyczną, która bez interwencji medycznej nie jest możliwa do uleczenia i powstrzymać się od stosowania leczenia; 2) poddać obserwacji medycznej drugą, dużą grupę osób (niewierzących i nie modlących się) cierpiących na taką samą przypadłość medyczną, która bez interwencji medycznej nie jest możliwa do uleczenia i powstrzymać się od stosowania leczenia; 3) po jakimś czasie sprawdzić jakie są efekty modlitwy w pierwszej grupie i w drugiej grupie: a. Jeżeli w pierwszej grupie wszyscy wyzdrowieli lub - przynajmniej - nastąpiły masowe uzdrowienia, a w drugiej nie było żadnych uzdrowień, lub były sporadyczne przypadki - można by uznać, że modlitwa działa; b. Jeżeli w obu grupach odsetek uzdrowień był taki sam (nikły lub wysoki), to znaczy, że modlitwa nie przynosi żadnych skutków medycznych (uzdrowieniowych) i bóg nie działa. W taki sposób bada się fakty i ustala się zależności przyczynowo-skutkowe w nauce. Jeżeli widziałeś jak człowiek siedzący na wózku, wstał z niego, to widziałeś jak człowiek wstał z wózka. Może się lepiej poczuł, może rzeczywiście ozdrowiał, ale jaka jest tego przyczyna to nie wiadomo.
N
NonStampColector
5 września 2014, 21:46
ale to nie ma nic do rzeczy ze stwierdzaniem kto został uzdrowiony. To kto został uzdrowiony można stwierdzić obiektywnie tak jak opisałem wyżej.
N
NonStampColector
5 września 2014, 21:47
A Ty sądzisz że po co? Po uzdrowienie? czytam co pisze druga strona. Jak jestem chory to chodzę do lekarza.
N
NonStampColector
5 września 2014, 21:51
jak można zweryfikować czy uzdrowienie było cudowne, czy nie - to opisałem wyżej. Ja nie kwestionuję tego, że ktoś może nagle wyzdrowieć, nawet jeżeli ma ciężką chorobę. To się zdarza. Wiedza medyczna nie jest absolutna, lekarze nie są nieomeylni, a sprzęt medyczny i leki nie są doskonałe. Czasem organizm niektórych jednostek, jest w stanie samemu pokonać choroby, które dla innych osób byłyby niewyleczalne lub śmiertelne. Organizmu poszczególnych osób różnią się od siebie - choć wszyscy jesteśmy jednym gatunkiem - dzięki mutacją. Mogą one czasem przynosić pozytywne skutki w postaci zwiększonej zdolności pokonywania chorób.
M
Magdalena
5 września 2014, 23:24
Ty np. wierzysz, że jesteś zdrowy i że nie potrzebujesz żadnego uzdrowienia.
F
fgh
6 września 2014, 20:06
Naprawdę niesamowite z tym inwalidą. No to by mozna było nagłośnić.
X
xfgdrt
6 września 2014, 20:22
I słusznie. Uzdrowienie fizyczne przychodzi na ogół po uzdrowieniu serca.
P
pawq
6 września 2014, 23:54
Wiem, że na stronie charyzmatycy.pl zbierane są tego typu świadectwa wraz z dokumentacją medyczną, także tego typu uzdrowień jest dużo więcej ;-) Na mnie jednak największe wrażenie zrobiło odzyskanie wzroku naszego rodaka na rekolekcjach z o. Manjackalem - mężczyzna składał niedawno świadectwo i posiada pełną dokumentację medyczną :-)
N
NonStampColector
8 września 2014, 03:00
Nie to jest obiektywna kwestia. Stan mojego zdrowia jest możliwy do zdiagnozowania.
N
NonStampColector
8 września 2014, 03:01
Ale ja nie mam problemów kardiologicznych. Dużo jeżdżę na rowerze, chodzę pieszo, serce mam zdrowe.
N
NonStampColector
8 września 2014, 03:03
Nie ma potrzeby. Takie pierdoły są opowiadane po każdym spotkaniu. To jak ploty. Cos trzeba wymyśleć żeby nie bylo nudno.
M
Magdalena
8 września 2014, 08:48
…ale nie diagnozujesz się co chwilę, wystarczy Ci przekonanie, że jesteś zdrowy.. i nikomu nic do tego, czy masz naprawdę na to dowody…Jeśli ktoś został uzdrowiony, to również nikomu nic do tego, czy ma na to dowody…Wiara jest łaską daną konkretnej osobie, nie wszystkim, którzy usłyszeli…
P
Pawel
4 września 2014, 10:47
Byłem na kółku różańcowym - nie potrafiłem się odnaleźć w takiej organizacji i duchowości, chociaż sam codziennie różaniec odmawiam. Mimo to nie krytykuję tych osób które na kółka uczęszczają i nie osądzam tego, czy modlą się z serca, czy jadą na emocjach albo klepią zdrowaśki z przerwami na tajemnice. Byłem też na mszy z modlitwą o uzdrowienie u O. Witko. To chyba był mój pierwszy i ostatni raz. Nie mogłem się odnaleźć ze względu na tłumy ludzi, ciagle ktoś się przeciskał to do przodu, to ktoś wracał - cięzko mi było skupić się na modlitwie. Ale poza tym nie mogę mieć zastrzeżeń do głoszonej nauki i prowadzonych modlitw przez kapłana, mało tego nabożeństwo pod tym względem było naprawdę ubogacające i chętnie bym brał w nim udział gdyby nie to że jest po prostu za mało miejsca w kościele i co raz ktoś mnie 'szturchnie' :D Dziwią mnie komentarze osądzające tych, którzy biorą udział w tego typu wydarzeniach. Możemy krytykować emocjonalność, ale czy nasze stonowane poważne twarze na nabożeństwach są już ok? Może zanim skrykujemy czyjeś praktyki, to zatrzymajmy się nad tym, co napisał Św Paweł: "Jeden jest zdania, że można jeść wszystko, drugi, słaby, jada tylko jarzyny. Ten, kto jada [wszystko], niech nie pogardza tym, który nie [wszystko] jada, a ten, który nie jada, niech nie potępia tego, który jada; bo Bóg go łaskawie przygarnął”
B
Bednaar
4 września 2014, 09:23
Byłem na takiej mszy i mam takie odczucia, ze to jest niezgodne z moją naturą - za duży "spontan", uniesienie, uczuciowość itp. - wolę zdecydowanie ciszę, kontemplację, skupienie... ale rozumiem, że wielu ludzi takie ekscesy porywają
B
byłam
4 września 2014, 09:48
Otóż to, też to zauważyłam.  Wygląda to na podkręcanie atmosfery emocji, szukanie na siłę nadprzyrodzoności. Mam też wątpliwości co do prawdziwości "proroctw", które trudno zweryfikować.
4 września 2014, 10:14
Emocjonalne uniesienia to tylko niewielki wycinek całości tego, co się dzieje na Sienkiewicza. Szkoda, że na nich właśnie się koncentrujecie, a nie na niezaprzeczalnych owocach całości. Ale też są potrzebne, jeśli są naturalne, a nie udawane (być może zdarzają się i takie, cóż mi to). Nasza dusza jest za żywota ziemskiego ściśle sprzęgnięta z ciałem, a więc jeśli właśnie tu też nie udajemy, na siłę nie hamujemy się, bo nie wypada, bo głupio tak, bo co inni pomyślą, bo... to pewne stany duszy, uzewnętrzniają się w taki, czy inny sposób.
B
Bednaar
4 września 2014, 11:59
Trudno się na tym nie koncentrowac, skoro to przysłania całość. Jestem cichym, spokojnym człowiekiem, w moim wykonaniu takie reakcje są nienaturalne, wymuszone. Bliżej mi do wyciszenia i milczenia Kamedułów, niz do charyzmy w stylu Odnowy w Duchu Świetym. Jestem jednak świadom, że wiekszość osob pociąga właśnie owa spontaniczność. Na szczescie są różne formy duchowości, podobnie jak ludzie różnią się temperamentami - dla każdego jest dobre co innego.
4 września 2014, 12:25
No jasne. Mówi się, że księgowa to nie zawód, tylko charakter. Podobnie warto mieć odpowiednie predyspozycje do bycia nauczycielem, policjantem, biznesmenem itd. Nasza osobowość, charakter przekłada się również na sposób praktyk religijnych. Sam jestem sangwiniko-cholerykiem, a więc powinienem się dobrze odnajdować tylko w ekspresyjnych sposobach wyrażania wiary. Faktycznie, chętnie w nich uczestniczę, bardzo dużo mi dają. Lecz zdarza się również, że nie mam nastroju na zbyt dużo wylewności, przede wszystkim publicznej, wolę odosobnienie. A jakbym tak zebrał, czas jaki spędzam na szczerej modlitwie, budowaniu żywej relacji z Bogiem, to śmiem twierdzić, że 95%, a może i 99%, to właśnie w odosobnieniu, jak mi nikt nie przeszkadza, w ciszy, bez pośpiechu, rozważając głęboko w sercu jakiś fragment Słowa Bożego, czy różne sprawy przez pryzmat Jezusa Chrystusa. Wszystkie formy wyrażania wiary są dobre, które są żywą relacją z Bogiem. Niech każdy układa to po swojemu, gdzie się dobrze czuje. Tylko błagam o pozwolenie na własny sposób również charyzmatykom, a nie robieniu z tego oszołomstwa, dziwactwa, nieuzasadnionego rozemocjonowania. Do tego pamiętając, że to jest i tak tylko wycinek życia duchowego każdego z nich.
K
Krzysiek
4 września 2014, 12:38
Patrz na owoce. I nie wątp.
S
sdfgtrhg
4 września 2014, 14:25
Ja mam uzdrowiony kręgosłup, powiedziano mi to w słowie poznania i jest. To nie jest proroctwo btw.
A
anonim
4 września 2014, 20:26
Wszystkie formy wyrażania wiary są dobre, które są żywą relacją z Bogiem. Niech każdy układa to po swojemu, gdzie się dobrze czuje. Tylko błagam o pozwolenie na własny sposób również charyzmatykom, a nie robieniu z tego oszołomstwa, dziwactwa, nieuzasadnionego rozemocjonowania. Do tego pamiętając, że to jest i tak tylko wycinek życia duchowego każdego z nich. --- Podpisuję się pod tym rękoma i nogami. I przy okazji błagam o powzolenie na własny sposób układania i wyrażania wiary dla tych którzy nie gustują w tym w czym gustują tzw. charyzmatycy - tzw charyzmatycy, bo wszyscy chrześcijanie są charyzmatykami, choć nie tak efektownie i pokazowo. A co do rzekomego robiena z tego oszołomstwa... Nikt nie robi z żadnych tzw charyzmatyków oszołomów, po prostu CZĘŚĆ z nich jest oszołomami - trudno inaczej nazywać ludzi, którzy żyją nakręcaniem swoich emocji i wszystkich chcieliby zaciągnąć na msze do Bashobory jako do źródła koniecznego do nawrócenia i prawdziwej wiary.
E
Elochim
4 września 2014, 23:30
Niech Dobry Pan przemieni Twoje serce byś już więcej nie nazywał obraźliwe sowich bliźnich
P
Pawq
4 września 2014, 23:48
Chyba nikt tu nie utrzymuje, że te praktyki są najlepszym sposobem przeżywania wiary. Po prostu Bóg ma swoje sposoby w dotarciu do człowieka, jednych uwodzi w kontemplacyjnej ciszy, innym kruszy serca w emocjonalnym uniesieniu. Jeśli w obu przypadkach człowiek spotyka Jezusa to Chwała Panu. Problem pojawia się wtedy gdy uznaje jeden z tych sposobów za lepszy a drugim pogardzam i go zwalczam
A
anonim
5 września 2014, 06:26
Obłudniku, módl się przede wszystkim o przemianę swojego serca abyś już więcej nie obrażał swoich bliźnich wydając osądy, że Pan nie przemienił ich serca ... ps dlaczego tak nieśmiało przedstawiasz się "tylko" jako Elohim, a nie od razu Jahwe?
E
Elochim
5 września 2014, 08:19
Modlę się przede wszystkim o przemianę mojego serca. Twoje wpisy o oszołomach mówią o Twoim stosunki do bliźnich. Dlatego polecam tą modlitwę abyś nie pogardzał i nie obrażał ludzi, których postaw nie potrafisz zaakceptować.
M
Magdalena
5 września 2014, 09:19
Przemiana serca nie jest po to abyś był naiwny, ale abyś patrzył na ludzi z roztropną  miłością…to znaczy abyś miał na względzie przede wszystkim ich zbawienie…, ale żeby kochać innych, trzeba nauczyć się kochać siebie, tzn dać szansę sobie na zbawienie … ucząc się kochać innych ludzi.
A
anonim
5 września 2014, 09:29
Obłudniku, jak ja nie akceptuję postaw ludzi obrażających księży parafialnych i Boga (twierdzących, że aby brać udział we mszy z modlitwą o uzdrowienie to trzeba pojechać do Bashobory bo msza parafialna to nie jest msza z modlitwą o uzdrowienie, i że Pan Bóg nie działa przez księży parafialnych gdyż są oni nieudolni, a działa przez o.Bashoborę), to Ty zalecasz mi modlitwę abym potrafił to zaakceptować, i uważasz że nazywanie takich ludzi oszołomami jest obraźliwe. Ale jakoś nie uznajesz za obraźliwe tego, osądzasz niegatywnie mój stosunek do bliźnich, i że diagnozujesz moje serce jako wymagające przemiany i zalecasz mi modlitwę o przemianę serca. Nie widzisz też nic niewłaściwego w tym że wydajesz fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu i to wycierając sobie usta/gębę wezwaniem do modlitwy o przemianę serca. I choć ewidentnie nie potrafisz zaakceptować mojej postawy to jakoś nic nie mówisz o konieczności modlitwy abyś potrafił to zaakceptować.
E
Elochim
5 września 2014, 09:36
Ta modlitwa pomoże Ci też opanować emocje kochany bracie
A
anonim
5 września 2014, 09:46
Ano właśnie... Problem pojawia się wtedy gdy uznaje się jeden z tych sposobów za lepszy a drugim się pogardza... Nikt tu nie utrzymuje, że spotkania z o.Bashoborą są lepszym sposobem przeżywania wiary? Owszem, nikt tego dosłownie w ten sposób nie napisał. Ale taki komunikat pośrednio wyłazi na wszelkie sposoby z wielu różnych wypowiedzi. Począwszy od stwierdzenia niejakiej Magdaleny, że księża parafialni są nieudolni więc Bóg nie chce przez nich działać i dlatego działa przez o.Bashoborę, a zakończywszy na Twoim stwierdzeniu insynuującym że księża parafialni żyją w grzechu i Bóg nie chce przez nich działać, więc należy mocno zastanowić się kto przez nich działa... Jakoś nikt z propagatorów spotkań z o.Basoborą nie wzywał tu nikogo aby pójść do swojego kościoła na parafialną Mszę św. i prosić Jezusa o przemianę serca, o uzdrowienie duszy i ciała. Natomiast ciągle pojawiały się wezwania aby przyjechać na spotkanie z o.Bashoborą które miało być okazją do nawrócenia. I zamierzasz twierdzić, że nie wzywają na mszę parafialną z parafialnym wikarym lecz koniecznie na mszę z o.Bashoborą, nie dlatego że uważają mszę z o.Bashoborą za coś najlepszego lecz dlatego że uważają mszę parafialną za równie dobry sposób przeżywania wiary?
P
pawq
5 września 2014, 10:19
Nigdzie nie pisałem i nawet nie myślałem o ewentualnej grzeszności księży - nigdzie też nie stwierdziłem, że Bóg przez nich nie działa. Anonimie, w tym temacie nikt nie odnosił się do O. Bashobory poza Tobą i chyba dwoma osobami, które odpisały Ci na Twoje stwierdzenie. Mało tego w artykule nie ma ani słowa o O. Johnie. Dlatego wrzuć na luz i zostaw już tego biednego afrykańskiego kapłana, bo Twoje wpisy zakrawają na obsesję...
K
Kasia
5 września 2014, 21:53
Boshbora to kuty na cztery kopyta szralatan, który zgarnia kasę z głupich ludzi wierzących w cuda.
A
anonim
6 września 2014, 20:09
Nie mam problemu ze swoimi emocjami. To Ty masz problem ze swoim uzurpowaniem sobie osądzania bliźnich. Ewidentnie nie potrafisz zaakceptować bliźnich mających odmienne zdanie od Twojego i obłudnie orzekasz że ich serca wymagają przemiany.
S
seff
3 września 2014, 23:15
U mnie zaczęło sie od tego, że przyszłam z koleżankami, wzięły mnie. Stoję i myślę co ja tu robię - tylu chorych, widac choroby u niektórych. Miałam 27 lat i na oko całkiem zdrowa panna. I myślę sobie, że jestem tu przypadkiem, tylko przypadkiem. Nigdy bym sie nie przyznała przed Bogiem że mam serce złamane a i przed sobą. Bo myślałam, że takie bóle to nie dla Boga są kategorie, że to jest taka fanaberia a co ze boli jak nie wiem co po cichu. I padło słowo poznania" "Ty co myślisz, że jestes tu przypadkiem nie jesteś tu przypadkiem"... Zatkało mnie. Duża historia mi się z tego zaczęła... Do dzis trwa. Mam 38 lat...
E
Ela
3 września 2014, 23:05
Nie nazwalabym tego Msza,a raczej Nabozenstwem do Ducha Swietego z modlitwa Wstawiennicza o Uzdrowienia.Chociaz bezsprzecznie na kazdej Mszy Sw.mozna prosic o uzdrowienie przyjmujac Jezusa w Komunii.
O
olo
3 września 2014, 21:06
"Podczas modlitwy pojawiają się słowa poznania o uzdrowieniu z chorób..." - czy można wyjaśnić jak te "słowa poznania" się pojawiają w głowie wypowiadających je osób?
E
Ela
3 września 2014, 23:01
Tego sie nie da opisac.Kazdy moze uslyszec glos Boga w swoim sercu.Wystarczy z glebokosci serca pragnac Boga i Nim... zyc.
A
anonim
4 września 2014, 09:28
No, niezupełnie... wg różnych nawiedzonych wyznawców kultu Bashobory właśnie nie wystarczy z głębokości serca pragnąć Bog i Nim żyć... jeszcze koniecznie trzeba przyjechać na spotkanie z o.Bashoborą...
#
#
4 września 2014, 09:50
Bashobora się modli i... ludzie twierdzą że Jezus uzdrawia. anonim pisze komentarze na forum i... nic
WN
west ncepogra
4 września 2014, 10:00
... a byłeś kiedyś na rekolekcjach prowadzonych przez o. Bashaborę ? Zapewne nie.    Ja byłem. Nie wiem, dlaczego starasz się mnie obrazić nazywając "wyznawcą kultu Bashabory" ? Ja tam byłem TYLKO dla Jezusa, a jakbyś Ty tam był - to zobaczyłbyś, że  o. Bashabora i wszyscy kapłani (jest ich settki) - też tam byli TYLKO dla Jezusa ! 
M
Magdalena
4 września 2014, 10:15
…ot, kolejna obraźliwa wypowiedź @anonima, podobno pragnącego Boga z głębokości serca i żyjącego Nim…
A
anonim
4 września 2014, 20:12
Twoja autorytatywna wypowiedź orzekająca że WSZYSCY kapłani byli tam TYLKO dla Jezusa wzbudza we mnie pewne wątpliwości co do prawdziwości Twoich osądów i deklaracji - bo niby skąd możesz to wiedzieć że wszyscy, masz wiedzę wlaną?. Znamienne jest również i to że milczeniem pomijasz uczestnictwo świeckich i wyłącznie o kapłanach orzekasz że byli tam tylko dla Jezusa. Ale jeżeli rzeczywiście byłeś tam tylko dla Jezusa to chwała Ci za to i nic do Ciebie nie mam. I bynajmniej nie zaliczam Ciebie do wyznawców kultu Bashobory. Dziwię się jednak że uznałeś iż staram się Ciebie obrazić. Przecież napisałem wyraźnie, że chodzi mi o tych którzy twierdzą, że nie wystarczy z głębokości serca pragnąć Boga i żyć Bogiem, ale jeszcze koniecznie trzeba przyjechać na spotkanie z o.Bashoborą - więc Ciebie to nie dotyczy skoro jak zadeklarowałeś, byłeś tam tylko dla Jezusa.
C
Chrześ
4 września 2014, 22:27
Nie, to nie wystarczy, trzeba postepowac tak, jak jest to nakazane w Pismie Świętym. Zostac ochrzczonym poprzez całkowite zanurzenie jak Jezus Chr. i inni oraz otrzymać Ducha Św. Tylko wtedy czlowiek bedzie zbawiony, gdy JCh powtórnie przyjdzie sądzic żywych i umarłych. Biblia jest niepodważalnym zbiorem wskazówek dla nas.
E
Elochim
4 września 2014, 23:37
Polecam wschodnia modlitwę Jezusowa,powtarzaj: "Jezusie Synu Boga Żywego,ulituj się nade mną grzesznym" ta modlitwa pomoże Ci oczyścić serce i z czasem przestaniesz osądzać bliźnich
P
Pawq
4 września 2014, 23:57
Nie wiem czy przeżyłeś chrzest w Duchu Św ale życzę Ci by Bóg obdarzył Cię darem mądrości i rozumu :-)
A
anonim
5 września 2014, 06:23
Właśnie mnie osądziłeś... więc może powinienieś zacząć samemu powtarzać tę modlitwę... Obłudniku, wyjmij najpierw belkę ze swojego oka... ps dlaczego tak nieśmiało przedstawiasz się "tylko" jako Elohim, a nie od razu Jahwe?
B
byłam
3 września 2014, 20:43
Zauważyłam, że na takich Mszach uzdrawiane są osoby wyłącznie z chorób fizycznych, jakieś nerki, kręgosłup, ramiona. Nie ma uzdrowień duchowych.
P
Paweł
3 września 2014, 20:48
Bo udrowień na suchu nie widać, często jest to proces który dojrzewa w człowieku nie zawsze dziej się to odrazu.
M
Mwd
3 września 2014, 22:32
Nie jest to prawdą. Ja przypadkowo będąc na zwykłej mszy doświadczyłam nawrócenia, poczułam ogrom Bożej miłości. A ponieważ nie mogłam tego pojąć, zaczęłam szukać Boga, czytać, słuchać Kazań, poznawać Ewangelię. I doświadczałam krok po kroku uzdrowień z moich zranień, zahamowań. Uzdrowienie duchowe to często jest długi proces, łaska Boża, ale też nasza praca nad sobą. A nagrodą jest poczucie szczęścia, jakiego nikt Wam nie da. Proście Boga, aby Duch Święty przyszedł do  was i odmienił Wasze życie. I ufajcie, że tak się stanie. 
W
wer
3 września 2014, 23:00
Są, są, są. I duchowe i psychiczne. Dziś było od manii horoskopów i wróżb, nieraz z depresji, nieraz z bolesnych wspomnień. Jeszcze wiele innych. Wzruszające są ze złamanego serca np. przez kobietę czy mężczyznę. Kocham to.
M
młoda
4 września 2014, 12:09
miło Cie rozczaruje-większośc  to uzdrowienia  naszej psychiki wnętrza, kiedy byłam 1 raz pomyślałam że to stado  wariatów...dopóki Chrystus  mnie  nie dotknął ;)
H
Hon
4 września 2014, 22:30
Witaj, zrobić można , a raczej trzeba to, co jest napisane w Piśmie Św.! To nakazuje Bóg, Jezus, trzeba zostać ochrzczonym poprzez pełne zanurzenie tak, jak to zrobił JCh i inni (patrz: Biblia), co jest symbolem  śmierci i zmartwychwstania JCh. i proś o Ducha Świętego :) Proś, módl się o niego, módl się sercem, nie głową, nie wypowiadaj wyuczonych formułek, to nic nie da. Musisz otworzyć swe serce dla Jezusa, powierzyc mu swój los, on musi byc na  pierwszym miejscu. Tylko wówczas otrzymasz Ducha Św., a Twoje życie zmieni się! Poczujesz, że Bóg jest Twoim Ojcem, Jezus przyjacielem, będzie pomagał Tobie każdego dnia, będzie wysłuchiwał Twoich modlitw, będzie prostował Twoje ścieżki każdego dnia! Życie z Jezusem w sercu jest wspaniałe, odczuwasz wtedy spokój, niewypowiedzianą radość, wdziecznosc, wzruszenie :) Pozdrawiam! :*
PZ
Paweł Zamorski
3 września 2014, 18:13
Każda Msza św. jest o uzdrowienie. Dlaczego jedna jest, a inna nie jest? Czy Chrystus obecny w Eucharystii nie jest ciągle ten sam? Wszystko zależy od mojej dyspozycji, a nie od Mszy św. Dlaczego ta w poniedziałek raz w miesiącu ma być lepsza od tej w każdą niedzielę? 
A
Ag
3 września 2014, 20:44
przeczytaj tekst raz jeszcze,ale ze zrozumieniem
D
dfg
3 września 2014, 23:05
Skoro było takie rozeznanie to jest to łaska specjalna, nie że lepsza Msza od innych Mszy. W tej są momenty w których omawia się poszczególne bóle ludzkie i wiesz że Pan je sam zna, niekiedy nie mówisz mu o nich nawet, sam Ci powie! I na "zwykłej" Mszy się wiele dzieje. Ale tu masz opowieść.
X
xxx
3 września 2014, 15:33
Spotkałem wyjątkową, pokorną lekarkę. Powiedziała, że trzeba się modlić! To było przed prawie dwudziestu laty. Jeździłem: Licheń, Fatima, Rzym, b.często warszawski Żoliborz (delikatnie zasugerowany przez następnego lekarza) i na koniec Lourdes. Dwadzieścia lat...  Warto. http://www.popieluszko.net.pl/msze.php 
3 września 2014, 15:28
O, potrzebny był taki dokładniejszy opis mszy z modlitwą o uzdrowienie, odmitologizowujący zagadnienie. A przy okazji otworzy może jeszcze więcej serc na Jezusa, Żywego:)