Co z komunią dla rozwodników w ponownych związkach?

(fot. Zoriana Stakhniv / unsplash.com)
Grzegorz Kramer SJ, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka

Grzegorz Kramer SJ i Piotr Żyłka odpowiadają na pytanie czytelniczki, która związała się z mężczyzną będącym po rozwodzie, nie może przystępować do komunii i ma z tym problem. Jaka jest ich odpowiedź?

ŁUKASZ: Kolejnym elementem narracji Kościoła wybijającym seksualność na pierwszy plan jest komunia dla rozwodników żyjących w drugich związkach. W nauczaniu Kościoła taki związek może istnieć, możecie razem mieszkać, wychowywać dzieci, ale nie możecie współżyć, ponieważ nie będziecie mogli przystępować do komunii.

GRZEGORZ: W potocznym myśleniu rzeczywiście tak to wygląda, możecie mieć wszystko razem, byleby seksu nie było, albo zamykamy wam drogę. Jan Paweł II mówił, żeby nie budować nowego związku na zgliszczach rozwalonego małżeństwa, ponieważ związek sakramentalny jest nierozerwalny. Taka jest wiara Kościoła, ale praktyka życia pokazuje coś innego.

ŁUKASZ: Praktyka pokazuje, że coraz więcej osób się rozwodzi, przestało to być tematem tabu, nie zamiata się już tej sprawy pod dywan, tylko Kościół się zagubił i nie nadąża.

DEON.PL POLECA

GRZEGORZ: Wydaje mi się, że nadąża. Ideał jest taki: rozpadło się małżeństwo, nie wchodzimy w nowy związek. Tylko że praktyka jest odwrotna. Franciszek mówi, że nowe związki są często o wiele dojrzalsze w sensie ludzkim, ale jednak nie możemy deprecjonować sakramentu. Duszpasterstwo Kościoła powinno iść za ludźmi w nowych związkach, nie zostawiać ich, ale kwestia seksualności jest jasno postawiona: skoro nie ma małżeństwa, nie może być współżycia. I zapewniam, że często ci ludzie mają poczucie pewnego zgrzytu. Jeśli mam z nimi kontakt, staram się dobrze rozeznać sytuację, w pewnych sprawach udzielam rozgrzeszenia. Stanowisko Kościoła jest jednak niezmienne, małżeństwo to związek nierozerwalny.

ŁUKASZ: Ale nie zawsze Kościół jest w stanie dobrze rozeznać sytuację.

GRZEGORZ: Zachętę Franciszka rozumiem tak, że trzeba z konkretnymi ludźmi zobaczyć, że seks nie jest najważniejszy. Wcale nie chodzi o to, że jedynym grzechem w nowym związku jest współżycie. Należy spojrzeć szerzej, zobaczyć całe życie, a nie tylko łóżko.

ŁUKASZ: Mam znajomych: pierwszy związek szczeniacki, ale bez podstaw do orzeczenia rozwodu kościelnego, drugi związek bardzo udany, dwójka fantastycznych dzieci, a oni się czują przez Kościół odsunięci, traktowani gorzej. I dlatego też sami się od Kościoła odwracają.

GRZEGORZ: Kościół nigdy nie powiedział: jesteście wykluczeni. Wiele rzeczy jest nadal dla nich dostępnych: Eucharystia, rozmowa z kierownikiem duchowym, powstały nawet duszpasterstwa dla par niesakramentalnych.

PIOTR: Trzeba dokładnie przyjrzeć się adhortacji. Ten dokument mówi o formowaniu, przygotowaniu ludzi do miłości, a potem do małżeństwa. Papież powiedział też coś, co ludźmi wstrząsnęło: jeżeli szczerze spojrzymy na sposób zawierania małżeństw sakramentalnych, prawdopodobnie zdecydowaną większość tych związków trzeba by uznać za nieważną. Bo ludzie kompletnie nie wiedzą, co robią, a sakrament musi być przyjęty przez dwie świadome, przygotowane, dojrzałe osoby. Problem, przed którym stajemy w Kościele, to formacja i pomoc ludziom w dojrzałym rozeznawaniu. Kursy małżeńskie często są fikcją, tak jak przy bierzmowaniu, czymś, co trzeba zaliczyć. Zawalamy na poziomie właściwego podejścia i przygotowania do sakramentu, a potem dziwimy się, że związki się rozpadają. Wiem, że to ryzykowna teza, ale myślę, że dużą część odpowiedzialności za sytuację ludzi niemogących przyjmować komunii świętej z powodu rozwodów i wejścia w ponowne związki, ponosi Kościół, który ich do ślubu dopuścił nieprzygotowanych i nieświadomych tego, co robią.

GRZEGORZ: Często jednak ci, którzy są przygotowywani, odpuszczają ze względu na upór i lenistwo albo opierają się, że znowu się czegoś od nich wymaga, traktuje się ich jak niedojrzałych. Kiedy coś się wali, usprawiedliwiają się nieodpowiednim przygotowaniem. Wielu jest ludzi, którzy opacznie rozumieją nauczanie Franciszka, coś tam przeczytają i przychodzą z pretensjami, czemu się im sprawy nie ułatwia, skoro papież powiedział, że można wszystko. A papież apeluje o odpowiednie rozeznanie, które jest najtrudniejsze. Nie wystarczy usiąść przy kawie, posłuchać czyjejś historii i dopuścić do komunii.

PIOTR: Krążymy wokół tematu, zamiast nazwać go jasno. Rozeznawanie, do którego zachęca papież, dopuszcza w wyjątkowych sytuacjach przyjmowanie komunii przez osoby żyjące w ponownych związkach. Oczywiście nie w każdej sytuacji. Na przykład facet znudzi się żoną, wiąże się z młodszą panienką i uważa, że wszystko jest w porządku. Nie o takie sytuacje chodzi. Zdarzają się sytuacje, kiedy związek naprawdę był nieważny pod względem sakramentalnym. Znam takie przypadki. Na przykład okazuje się, że facet był chory psychicznie, zataił to, potem katował żonę, proces o unieważnienie małżeństwa toczył się prawie dziesięć lat, bo sądy kościelne czasem mielą bardzo powoli. W tym samym czasie ona założyła nową rodzinę. I w zasadzie tylko czekała na wynik procesu, który tak wiele lat nie przychodził. Ostatecznie oczywiście stwierdzono nieważność. Czy dopuszczenie jej wcześniej do komunii byłoby czymś złym? Właśnie o takie wyjątki chodzi. Papież nie mówi hulaj dusza, piekła nie ma, tylko prosi, żeby traktować każdy przypadek indywidualnie i nie krzywdzić ludzi z powodu skostniałego, niewrażliwego i bezdusznego instytucjonalizmu.

GRZEGORZ: Trzeba zastrzec, że efekt rozeznawania, który doprowadzi do porozumienia i wniosku, że człowiek może przystąpić do komunii, nie jest stwierdzeniem nieważności małżeństwa. Księża nie mają takiej władzy.

ŁUKASZ: Zdarzył ci się kiedyś przypadek takiego rozeznania i dopuszczenia do komunii?

GRZEGORZ: Nie odpowiem na to pytanie. Biorę odpowiedzialność za ludzi.

ŁUKASZ: Co możesz w tej kwestii poradzić z pełną odpowiedzialnością?

GRZEGORZ: Bardzo zachęcam wszystkie osoby, które nie mogą z różnych powodów przystępować do komunii, żeby podchodziły w procesji komunijnej po błogosławieństwo. Tłumaczę, że nie chodzi o zabiegi psychologiczne. Komunia jest we wspólnocie, to jest nasza Eucharystia. Prosty gest błogosławieństwa pokazuje, że nikt nie jest poza Kościołem. Kiedyś, kiedy kapłan trafił do pary żyjącej w związku niesakramentalnym po kolędzie, jego jedynym celem było namówić ją na ślub. Nieważne, co będą robić potem, czy się uda, najważniejsze, żeby nie grzeszyli w łóżku. Wszystko się do tego sprowadzało. Nikogo nie można zmuszać do małżeństwa, człowiek sam musi dojrzeć do takiej decyzji. Wiele się zmieniło w myśleniu i postępowaniu Kościoła. Biskupi podkreślają, że chrzest dziecka w rodzinie niesakramentalnej nie może być powodem do tego, żeby wymuszać na rodzicach ślub, a taka była praktyka wcześniej. Zmienia się mentalność. Czasem jest to wymuszone większą samoświadomością człowieka, ale uczymy się przez różne motywacje.

Fragment pochodzi z książki "Łobuzy. Grzesznicy mile widziani"
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co z komunią dla rozwodników w ponownych związkach?
Komentarze (31)
PK
~Paweł Karwowski
11 grudnia 2019, 00:57
"A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa." Mt 5, 32 "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi." Mt 5, 37
SK
Sofia Kowalik
18 lipca 2018, 15:35
Żeby było sprawiedliwie to ludzie żyjący bez ślubu też powinni być dopuszczeni do komunii. 
Hanys Górnośląski
18 lipca 2018, 12:56
Drogi księże, sam język którego używa do omawiania tak ważnych i delikatnych spraw dyskwalifikuje księdza jako specjalistę. Cytuję: "facet znudzi się żoną, wiąże się z młodszą panienką"... . Osoba duchowna mało że nie używa takich zwrotów, to nawet nie powinien prywatnie tak myśleć. Nie jest ksiądz pierwszym wypowiadającym się w taki sposób. Poprzednicy byli już w Holandii czy Niemczech w latach '60 - '70 XX wieku i takim samym językiem oczyścili ich kościoły z wiernych.
SK
Sofia Kowalik
18 lipca 2018, 15:32
Z tegco widzę powiedział to Piotr Żyłka a to nie jest ksiądz. 
WW
Walenty Walentynowicz
17 lipca 2018, 15:01
czy rozeznawanie ma polegać na tym, że grzech uznamy za cnotę?
SK
Sofia Kowalik
17 lipca 2018, 13:16
Problem jest taki na świecie, że każdy chce mieć ciastko i zjeść ciastko!  Na dzień dzisiejszy, jak ktoś się rozwodzi a jest katolikiem, to jest zaproszony do życia w czystości co nie mieści się w głowie większości uczęszczających do polskiego KK. To naprawdę jest możliwe. Wystarczy wyłączyć TV i będzie prościej.
17 lipca 2018, 11:19
Jak rozumiem to rozeznanie nie powinno dotyczyć wyłącznie rozwodników, ale wszystkie osoby, które mają jakieś problemy ze swoją seksualnością. Skoro rozwodnicy nie mogą żyć bez seksu, to jak można uznawać, że grzeszą inni, którzy mają problem z tą sferą życia? Przyjmijmy zatem, że szóste przykazanie piszemy w cudzysłowie i po sprawie.
KJ
k jar
17 lipca 2018, 17:02
Ale w rozeznaniu nie chodzi o sferę seksualną. Ludzie wierzący nie po to się żenią,aby uprawiać seks,ale realizować swoje powołanie. Jeśli żyjący w niesakramentalnych związkach koncentrują swoją uwagę na seksie, to znaczy,że absolutnie nie mają pojęcia, czym jest sakrament małżeństwa. Oczywiście chodzi tutaj takze o innych małżonków - oni również winni mieć to rozeznanie, o co chodzi w sakramencie małżeństwa.
17 lipca 2018, 23:15
Gdyby tak było, to wystarczyłby dokument Familiaris Consortio. Jeżeli dwoje ludzi mieszka wspólnie jak brat i siostra, to niezależnie od tego czy są rzeczywiście rodzeństwem, kuzynostwem, czy zupełnie sobie obcymi ludźmi nie muszą się z tego spowiadać i nie ma żadnych ograniczeń w przystępowaniu do komunii. Cała dyskusja o komunii dla rozwodników żyjących w drugich związkach dotyczy tylko i wyłącznie seksu i żadne filozofowanie i bajanie tego nie zmieni. Nie cudzołóż znaczy nie cudzołóż, a nie "nie mieszkaj w jednym domu z nieznajomą".
KJ
k jar
18 lipca 2018, 01:51
Ale przecież wyraźnie mówię: osoby,które uprawiają seks, będąc w związku niesakramentalnym, uprawiają go powodowane potrzebami, a nie rozeznaniem. Inaczej, mając świadomość,że nie jest to powołanie, nie wiązałyby się seksualnie z innymi osobami, bo to narusza przecież ich godność i tych osób. Osoby niesakramentalne cierpią na paraliż wolitywny: wiedzą,że czynią źle,ale potrzeby są dla nich ważniejsze lub silniejsze niż godność własna i drugiej osoby. Mówiąc potocznie: Nie chcą,ale muszą współżyć, bo takie potrzeby wyzwolili. Jeżeli ktoś mówi,że współżyje w związku niesakramentalnym, to znaczy,że ma taki nałóg - wbrew rozeznaniu,że jego sytuacja jest niewłaściwa i powinna być rozwiązana, podejmuje akty seksualne. Na tym zasadza się problem.
TK
Ter Ka
1 sierpnia 2018, 02:17
Pozwala sobie Pani chyba nieco upraszczać. Kościół już doszedł do tego, że współżycie cielesne w małżeństwie ma na celu nie tylko prokreację ale jest potężną siłą spajającą rodzinę, służy jedności małżonków itd. Czyli, mówiąc prosto, służy miłości małżeńskiej. Ale nie dzieje się tak wyłącznie za sprawą łaski sakramentalnej. Seks jest potężną siłą i jeśli związek nie jest powierzchowny, wiąże go jeszcze mocniej. Nie można uznać a priori, że jeśli związek niesakramentalny to seks wyłącznie zaspokaja potrzeby fizyczne "które sami wyzwolili". Zaspokaja też potrzebę bliskości, oddania się kochanej osobie itp itd. A związek "ten drugi" jest często o wiele dojrzalszy niż ten "szczenięcy" zawarty w pośpiechu (albo "bo ciąża" albo "żeby nie grzeszyć" i "co ludzie powiedzą"). I właśnie: nie winiłabym za bardzo Kościół za niewłaściwe przygotowywanie do małżeństwa. Po prostu młodzi ludzie są z definicji niedojrzali, szczególnie, niestety, mężczyźni (oczywiście, są wyjątki), za to bardzo im się do dorosłego życia spieszy, więc nauki z reguły odbębniają. Nie wiem, czy da się tu coś poradzić. Przedmiot "Przysposobienie do życia w rodzinie" - nieobowiązkowy, zastąpiłabym elementami psychologii - obowiązkowo. Przydało by się i w małżeństwie, i w wychowaniu dzieci i w pracy.
MK
~Marek Kowalski
27 grudnia 2021, 15:28
Zawsze myślałem że seks jest naturalną potrzebą człowieka a mam wrażenie że porównujesz go do alkoholu narkotyków czy jakiś innych uzależnień.
A
Andrzej
17 lipca 2018, 00:04
"Osoba, która żyjąc w nowym związku chce przystąpić do sakramentów, ma stanąć w prawdzie o sobie jako mężu lub żonie, a duszpasterz powinien jej w tym pomóc znając faktyczną sytuację. Nie można mówić o wypełnianiu planu Bożego bez otwarcia się na pojednanie z sakramentalnym współmałżonkiem i na podjęcie na nowo życia małżeńskiego". Źródło: [url]https://www.tygodnikpowszechny.pl/swietosc-w-zasiegu-rozwodnikow-153300[/url]
KP
Krzysztof Pierzchała
16 lipca 2018, 23:13
Sytuacja hipotetyczna. Przychodzi kapłan po kolędzie do pary żyjacej w związku niesakramentalnym i znając jej sytuację nie namawia do zawarcia związku małżeńskiego,lecz stan grzechu de facto akceptuje ,licząc na stopniowy wzrost samoświadomości delikwentów w przyszłości. Niedługo po tym owa para ginie w wypadku samochodowym. Przyjmijmy,iż inkryminowani zmarli w stanie grzechu ciężkiego. Pytanie do o.Kramera: Czy ów kapłan będzie współodpowiedzialny karze wiecznego potępienia tych nieszczęśników jeśli takowa będzie wymierzona? 
16 lipca 2018, 23:04
"...wszystkie ich dzieła są martwe, dokonane w grzechu śmiertelnym, poza światłem wiary. Posiadają oni wprawdzie formę chrztu, ale nie mają światła, bo są go pozbawieni przez chmurę winy popełnionej przez miłość własną, która pokryła źrenicę, narzędzie widzenia...Nie poznając Mnie ani siebie, nie nienawidzi w sobie własnej zmysłowości, owszem, kocha ją, starając się zadowolić żądzę własną, i tak rodzi martwe dzieci, którymi są grzechy śmiertelne...Uczynki które spełniają nie są warte życia wiecznego, bo nie mają życia łaski. Jednak nie należy przestawać czynić dobrze, z łaską czy bez łaski, bo wszelkie dobro jest nagradzane, a wszelka wina karana...dobro zaś, które czyni się bez łaski, nie zasługuje na życie wieczne, wszelako jest nagradzane w różny sposób...tych nagradzam dobrami doczesnymi, traktując ich jak zwierzeta, które się tuczy, by powieść je do rzeźni." "Dialog o Bożej Opatrzności" doktor Kościoła św. Katarzyna ze Sieny
MS
Marek Stasiuk
17 lipca 2018, 10:00
Proponuję wszystkich rozgrzeszyć i rozstrzelać. Bedziecie mieli w tym kosciółku spokojne zycie bez grzeszników. 
P
puchala.wioletta
17 lipca 2018, 13:44
"Napisałem wam, abyście nie przebywali w towarzystwie takiego, który nazywa siebie "bratem", a w rzeczywistości jest rozpustnikiem lub chciwcem, bałwochwalcą czy oszczercą, potwarcą lub pijakiem. Z takim człowiekiem nie należy wspólnie spożywać posiłków. Czy do mnie należy wydawanie sądu o tych, którzy znajdują się poza wspólnotą? Natromiast czy wy nie możecie sądzić tych, którzy należą do wspólnoty? Tych, którzy znajdują się poza wspólnotą, będzie sądził Bóg. "Usuńcie przewrotnego spośród Was." 1 Kor 5,11-13 "wydajcie tego człowieka szatanowi na zatracenie ciała, aby duch dostąpił zbawienia w dniu Pana." 1 Kor 5,5
M
Mieszko
16 lipca 2018, 22:45
Mam pytanie w pewien sposób związane z tematem.Proszę je potraktować poważnie. Czy można się onanizować, ciągle, bez zamiaru zerwania z tą czynnością i przystępować do komuni świętej ?
Kamil Trojanowski
16 lipca 2018, 23:09
odpowiadając poważnie - nie można. etapem przejściowym jest wiara w byle co zamiast wiary w Boga. więcej pary w gwizdek do zniechęcania młodych niedojrzałych do małżeństwa i stawianie większych wymagań przy sakramentach. Nie wymaga się od chrzestnych, potem od dzieci i rodziców przy komunii świętej zamieniając sakrament w prezentowy i biesiadny cyrk. O bierzmowaniu jako oficjalnym pożegnaniu z kościołem w obecności biskupa szkoda gadać. Potem ładny szybki ślub w kościele bo tak ładnie - a potem wielkie zdziwienie że związek po roku się rozpada. Na deser zamiast refleksji na temat własnej niedojrzałości, bełkot i usprawiedliwianie się, aby kolejny raz postawić na swoje. Oj jaki ten Kościół, zły że stawia jednak jakieś wymagania – pytanie o tyle zasadne że czemu tak późno, ale dobrze że jednak.
MS
Marek Stasiuk
17 lipca 2018, 10:01
Oczywiście, że można. chyba że jesteś sadystą i nie rozumiesz ludzkich ułomności...gorsze jest bycie skrupulantem
17 lipca 2018, 23:17
Może uda Ci się dodzwonić do Ojca Świętego i zapytać. Podobno chętnie rozmawia z różnymi ludźmi przez telefon i tak w Kościele wykuwa się nowa doktryna.
Cyrus Perski
16 lipca 2018, 22:31
Naprawdę trzeba nie mieć wstydu, żeby serwować ludziom taki bełkot. Rozeznawanie, dobre sobie. Pogonić to całe towarzycho. 
MS
Marek Stasiuk
17 lipca 2018, 10:01
Cyrus, rozstrzelać ich po katolicku co nie? 
Zbigniew Ściubak
16 lipca 2018, 18:42
To etap przejściowy, stąd takie gimnastyki. Naturalna sprawa. Tak naprawdę chodzi o to, czy można się powtórnie ożenić czy nie. Wszystkie (chyba) kościoły poza katolickim, uznały, że można. Zarówno protestanci jak i prawosławni. Można w judaizmie i islamie. Życie zmusza do zmian "wytycznych". Ale ludzi nauczono, że wytyczne święte, bo oparte na słowach, i to niewzruszalne, bo święte. Więc teraz trzeba się ostro gimnastykować, bo by wierni nie rozszarpali gimnastykujących, zwłaszcza, że znajdą się hierarchowie, którzy upewnią ich w szczytnych zamiarach i świętych intencjach. Za 100 lat, w KK będą dopuszczalne powtórne małżeństwa. Jaki będzie KK za 100 lat? Któż to zgadnie. Dzisiaj... jest etap przejściowy. Czas zamętu. Bo najpierw naopowiadało się "A", a teraz wypada powiedzieć coś odwrotnego.
MS
Marek Stasiuk
17 lipca 2018, 10:03
Kto zna duszpasterzy, którzy biora się za takie rozeznawanie? U mnie w parafi żaden. Niesakramentalni są na marginesie kościoła i nikt tego nie zmieni bo mentalność wierzących jest bez miłosierdzia
KJ
k jar
17 lipca 2018, 17:09
Czy można się powtórnie żenić? Jak najbardziej. Nie można natomiast powtórnie zawierać sakramentu małżeństwa. To są dwie różne rzeczy i w tym problem,że ludzie to łączą ze sobą jakby absolutnie nie byli wierzący i nie wiedzieli,czym jest powołanie. Kościół ma problem z wiarą swych członków - cały czas mimo ponad 2 tys.lat przepowiadania Ewangelii pokłady pogaństwa mocno tkwią w ludziach. Wydaje im się życie świeckie bardziej atrakcyjne niż życie wiarą. Ożenek wolą niż sakrament małżeństwa.
KJ
k jar
17 lipca 2018, 17:18
Ależ problem nie jest w istnieniu czy braku duszpasterstwa niesakramentalnych. Jak wierzący ma stałego spwoiednika czy kierownika duchowego to wystarczy dla rozeznania sytuacji duchowej. Po co dodatkowy duszpasterz od niesakramentalnych. Niesakramentalni sami się stawiają na marginesie wiedząc, ze ich sytuacja jest niewłaściwa. Nie podejmują sami walki o Boga w swoim życiu. Gdyby tak było,że Bóg w ich życiu byłby na pierwszym miejscu, zrobiliby wszystko, by wrócić do Boga - chory żabę zje,gdy może wyzdrowieć,a niesakramentalni grymaszą.Czy można ludzi roszczeniowych poważnie traktować? Miłosierdzie nie jest jak pstryknięcie palcami, na zawołanie, już. Przypomina mi się ciekawski Herod Antypas- odrzucił Chrystusa,bo był nieatrakcyjny.Jezus z nim nie gadał,bo znał jego serce- to serce roszczeniowe,chce tego,co samo chce,a nie tego, co daje Bóg. Wielu niesakramentalnych tak postępuje-chcą tego,co sami uważają za słuszne,nie tego,co od nich żąda Bóg. I dziwią się,że Bóg milczy jak przy Herodzie.
Zbigniew Ściubak
18 lipca 2018, 12:51
Pani Karolino 1. Procent wiernych posiadających "stałego kierownika duchowego = spowiednika" jest bardzo mały, więc to nie jest rozwiązanie. 2. Wydaje się, że pomyłką jest twierdzenie, że "niesakramentalni" tj. osoby żyjące w powtórnych związkach, mają roszczenia i żądają komunii. To wyjątki. W większości, te osoby po prostu odejdą od kościoła. To sam kościół stara się do nich dotrzeć, to po stronie hierarchii leży inicjatywa objęcia ich opieką i przyciągnięcia do kościoła. 3. Czyste rozwiązania są trzy: a) małżeństwo jest nierozerwalne i koniec, nie ma separacji, unieważnienia tylko w przypadku zewnętrznego przymusu do złożenia przysięgi. b) małżeństwo może być zawierane ponownie, to kościół prawosławny i przekonanie, że wszystko co zwiążecie lub rozwiążecie itd. c) małżeństwo to sprawy ludzkie a nie boskie, więc kościół się nie wtrąca kto z kim je zawiera, to niektóre wyznania protestanckie 4. Nie sądźcie abyście nie byli sądzeni. To akurat nas nie obchodzi. Za pomocą innych cytatów sądzimy ile wlezie, będąc przekonanymi jak ci zgromadzeni na placu przed Piłatem, że czynimy dobrze i tak właśnie się uświęcamy lub bronimy wiary. To może być pomyłka.
KJ
k jar
18 lipca 2018, 13:37
1. Ludzie nie mają stałego spowiednika,bo poprostu nie chcą go mieć. Nie interesuje ich Pan Bóg i kontakt z nim,więc rzeczywiście w tym jest problem,że mamy do czynienia w Kościele w ludźmi niewierzącymi,którzy z jakichś względów na siłę chcą być w Kościele i wywierają roszczeniowy nacisk na duchownych,aby im zapewnili w miarę wygodne życie w tej wspólnocie, w której chcą być. 2. Że ludzie w związkach niesakramentalnych odchodzą od Kościoła to oczywiste i logiczne: skoro odrzucili sakrament małżeństwa,nie chcą iść dalej z Bogiem,rezygnują z powołania,które im zaproponował Bóg, to z jakiej racji mają zostać w Kościele i po co.Dla dobrego wrażenia i statystyk?Żeby im i nam się przykro nie zrobiło - obyś był zimny albo gorący. Najwięcej szkodzi wierze hipokryzja i dobre mniemanie o sobie. Niesakramentalni niech odchodzą od Kościoła. Lepiej dla nich, bo mają szansę do niego powrócić, a tak to są zwodzeni jakimiś lakmusowymi plasterkami w postaci tzw. duszpasterstwa niesakramentalnych, które moim zdaniem jest wynikiem nacisków niewierzących wiernych, którzy z jakichś względów chcą zostać w Kościele i uwić sobie w nim gniazdko dobrego samopoczucia.
DP
Danuta Pawłowska
16 lipca 2018, 18:26
Dalszy ciąg bredni uprawiedliwiających grzech cudzolóstwa! Napisane jest: ,,Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.'' (Marka 10,2-12)
MS
Marek Stasiuk
17 lipca 2018, 10:04
weź ich rozstrzelaj i bedzie spokój w tym kościółku dla tłustych owieczek