"Czasem dla księży wygodniejszy jest model konsumpcyjnego duszpasterstwa"

(fot. depositphotos.com)
Julia Bondyra / Jakub Biel

Udzielają sakramentów, siedzą w kancelarii i tyle, bo ludzie nie chcą nic więcej, "płacą" i oczekują. Nie wiedzą, że mogą chcieć czegoś więcej niż urzędniczej atmosfery i "załatwiania sakramentów" - podkreśla Jakub Biel, benedyktyn.

Julia Bondyra: Abp Ryś mówi, że "musimy sobie postawić pytanie, czy mamy co tym młodym ludziom zaproponować w Kościele na drugi dzień i na drugi rok po bierzmowaniu". No właśnie, czy mamy? Jak to u Was wygląda?

Jakub Biel OSB: U nas wygląda to tak, że duszpasterstwo młodzieży prowadzi kurs alfa, więc wszystko jest budowane tak, że jeżeli ktoś przychodzi na kurs przygotowania do bierzmowania i nie jest nigdzie zaangażowany, to tutaj dostaje możliwość wejścia w duszpasterstwo, nawet o tym nie wiedząc. W tym roku piętnaście osób z naszego Duszpasterstwa Młodzieży KARP prowadziło ten kurs dla swoich nieco młodszych kolegów. Podczas kursu mogą się wzajemnie poznać, spotkania główne duszpasterstwa wyglądają podobnie do spotkań na kursie alfa. Ktoś może zobaczyć poprzez kurs alfa, jak my funkcjonujemy. To jeszcze nie jest wszystko.

DEON.PL POLECA

Oprócz tego w każdy piątek w ramach KARP-ia spotykamy się na modlitwie, jeździmy na dni skupienia, ostatnio odwiedziliśmy więzienie i dawaliśmy świadectwo, byliśmy na ŚDM w Panamie. Na zakończenie przygotowania do bierzmowania prezentujemy nasze duszpasterstwo i zapraszamy na spotkania. Kto chce, przychodzi. Nikogo nie da się zmusić i nie wolno tego robić. Mamy duszpasterstwo młodzieży, grupę lektorów, Skautów Europy, ZHR. Dobrze jest się zaangażować, żeby wejść w jakąś wspólnotę, żeby nie tracić tego, co tu, na tym kursie zyskaliśmy.

Co się dzieje na spotkaniach głównych Duszpasterstwa Młodzieży KARP? Na czym one polegają?

Spotkania główne odbywają się raz w miesiącu. Najpierw mamy Mszę świętą, po niej kolację i spotkanie z zaproszonym gościem. Jest jakiś temat przewodni dla całego roku i pod ten klucz zapraszamy gości. To jest albo wywiad na żywo albo wykład, albo konferencja duchowa, zależnie od tego, kto nas odwiedza, próbujemy to zróżnicować. Potem na zakończenie można zadawać pytania, modlimy się Kompletą i się rozchodzimy. Oni przygotowują sobie salę, kolację, robią zakupy, przygotowują śpiew, asystę na Mszę, także coraz bardziej przejmują odpowiedzialność. Nie są tylko "konsumentami usług religijnych". Czasem dla proboszczów i zakonników taki model konsumpcyjnego duszpasterstwa jest wygodniejszy: udzielają sakramentów, siedzą w kancelarii i tyle, bo ludzie nie chcą nic więcej, "płacą" i oczekują. Nie wiedzą, że mogą chcieć czegoś więcej niż urzędniczej atmosfery i "załatwiania sakramentów".

Mieszkamy w mniejszej miejscowości, mamy jeden kościół parafialny. Jak zorganizować tam przestrzeń dla młodych? Czym ich zachęcić? Co im zaproponować?

To są zabójczo trudne pytania, bo co parafia, to inna rzeczywistość. Są pewne rzeczy wspólne, ale jest tak dużo różnic. Przykładowo trudno jest porównać miejską parafię do wiejskiej.

Tylko w tych małych miejscowościach też są młodzi, którzy są zrażeni do Kościoła i potrzebują przestrzeni i dobrego przygotowania do bierzmowania. Jak mogą to uzyskać?

Nie czuję się ekspertem, ale wydaje mi się, że żeby pomóc młodym, nie mając w zasadzie żadnych gotowych struktur młodzieżowych, trzeba zacząć od czegoś bardzo prostego, to znaczy od postawy otwartości i słuchania. Jak się zrodziło duszpasterstwo młodzieży w Tyńcu? Zacząłem zajmować się ministrantami, ojciec opat powiedział mi, że mam im dawać czas. Robiłem to kosztem różnych rzeczy, po prostu spędzałem z nimi czas: jeździliśmy na wycieczki rowerowe, wspólne spędzaliśmy wakacje podczas kolonii organizowanych przez parafię, graliśmy w gry, zamawialiśmy pizzę do salki ministrantów.

Może się to wydawać takie prymitywne - przekupywanie ich materialnymi rzeczami, ale tutaj nie chodzi o te konkretne rzeczy, bo oni bardziej niż smak pizzy czy wynik meczu, który rozegrali ze mną na playstation, zapamiętają to, że tutaj jest przestrzeń i miejsce, w którym mogą poczuć się jak u siebie. Dla mnie największą radością jest to, kiedy któryś z młodych mówi: "u nas w klasztorze", to znaczy, że on się utożsamia z tym miejscem. Mieszka w tej parafii i to jest jego klasztor.

Pewnie dużo się o to modlisz?

Powinienem więcej, ale tak, modlę się codziennie za tych młodych, za wszystkich młodych w Tyńcu. To jest moja codziennie niezbywalna intencja. To, co się dzieje dobrego u nas, uważam za Boży cud. Nie wymyśliłem sobie, że polecimy do Panamy. Jak przyszło co do czego, to musiał się znaleźć ktoś, kto pociągnął to wszystko do przodu. Oni sobie zbierali pieniądze, robili kiermasze. Podobnie powstały wspomniane spotkania dla najmłodszych. Ja nie robię nic oprócz tego, że przychodzę, uśmiecham się do dzieci, coś powiem, ale konspekt pisze animatorka z duszpasterstwa, przysyła mi go dzień wcześniej. Przedstawiamy dzieciakom Ewangelię w alternatywny sposób, pokazujemy jakie jest główne przesłanie, wplatamy w to jakąś zabawę, uczymy ich krótkiego wyznania wiary, potem jest spontaniczna modlitwa wiernych tak, żeby mieli mniej więcej te same elementy, co dorośli w kościele.

Jestem bardzo wdzięczny Bogu za to, co się dzieje. To jakiś kosmos! Ja bym tego w życiu nie wymyślił. Pojechaliśmy ostatnio do więzienia w Strzelcach Opolskich, nasze opactwo pełni nad tym zakładem duchową opiekę. Wziąłem dwie osoby z duszpasterstwa: opowiadali tam o Panamie i spotkaniach KARP-ia. Jak wróciliśmy, to powiedzieli, że chcą pojechać jeszcze raz.

A co robiliście w tym więzieniu?

Byliśmy tam w sobotę przed Niedzielą Palmową, więc uczestniczyliśmy z osadzonymi w liturgii. Mówiliśmy świadectwa o Panamie i o duszpasterstwie. Papież w Panamie na dzień pokuty, w piątek, pojechał do więzienia dla nieletnich. Franciszek dał nam niesamowity sygnał. Tak naprawdę trzeba być tam, gdzie chodzi papież, bo on ma bardzo dobrą intuicję. Boga spotyka się tam, gdzie jest realna potrzeba, tam, gdzie są ludzie w potrzebie. "Byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie". To znaczy, że w Strzelcach Opolskich odwiedziliśmy Pana Jezusa. To tam możemy Go spotkać.

Mieliście okazję porozmawiać z osadzonymi?

Tak, siedzieliśmy między nimi w kaplicy, w żaden sposób nie byliśmy odseparowani. Potem piliśmy z nimi kawę, dla nich każda wiadomość z zewnątrz jest ciekawa. Pokazaliśmy im zdjęcia z Panamy, porozmawialiśmy chwilę. Trzeba mieć świadomość, że spotkaliśmy się z tymi, którzy sami przyszli do tej kaplicy, którzy chcieli, a nie był to cały przekrój więzienia. Ale idzie się do tych, do których można. Młodzi też byli bardzo zbudowani tym spotkaniem.

Podać rękę skazanemu to niby taka mała rzecz, ale człowiek pokonuje w sobie jakąś barierę i dostrzega w człowieku człowieka. Wielu z nich dzieliło się świadectwami nawrócenia. To było niesamowite doświadczenie dla młodych i dla mnie. Całe duszpasterstwo ma prowadzić do Boga, mamy się wzajemnie prowadzić do Boga poprzez sakramenty, wspólnotę, modlitwę i czyny miłosierdzia. Robienie tego, co robiłby Chrystus. On jest obecny w naszych sercach i w sercach tych, którym wyświadczamy dobro.

>> Całość wywiadu przeczytacie TUTAJ.

brat Jakub Biel - benedyktyn, opiekun Duszpasterstwa Młodzieży KARP, Liturgicznej Służby Ołtarza i scholi parafialnej przy opactwie w Tyńcu. Studiował polonistykę na UP w Krakowie, obecnie studiuje w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Polskiej Prowincji Dominikanów

Julia Bondyra - dziennikarka i redaktorka portalu DEON.pl, prowadzi autorskiego bloga wybieramymilosc.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Czasem dla księży wygodniejszy jest model konsumpcyjnego duszpasterstwa"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.