Czy Kościół zmieni swoje nauczanie o seksie? [WYWIAD]

(fot. wikimedia.org / Ryszard Hołubowicz - lublin.com.pl / CC BY-SA 3.0)
abp Józef Życiński, Aleksandra Klich

"I Kościół taką metodę może zaakceptować? - Nie jestem prorokiem, ale zakładam, że to możliwe" - mówi abp Życiński we fragmencie swojej ostatniej rozmowy.

Aleksandra Klich: Jest więc ksiądz przeciwko środkom antykoncepcyjnym?

Abp Józef Życiński: Tak.

DEON.PL POLECA

Przeciwko prezerwatywom też? Jeden z afrykańskich bis­kupów powiedział, że powinny być dopuszczalne w sytuacji, gdy człowiek jest chory na AIDS.

To problem, który ciągle powraca w kościelnych dyskusjach, dostrzegają go nie tylko afrykańscy biskupi. Tu nie ma do­brego rozwiązania. Rozumiem motywy psychologiczne, które kierowały afrykańskim biskupem z bliska patrzącym na ludzi umierających na AIDS. I rozumiem sytuację, gdy decyduje się ratować przede wszystkim tych, którzy są zagrożeni śmiercią, a przestaje radykalnie upierać się przy pewnej wizji antropolo­gicznej, która w sytuacji umierania staje się teoretyczna.

Aborcja, in vitro, antykoncepcja, stosunki przedmałżeń­skie - to tematy, które od kilkudziesięciu lat dominują dyskurs kościelny. Dlaczego seksuologia wypiera chrysto­logię? Dlaczego bardziej zajmujemy się seksem, a mniej Chrystusem?

Tak, zgadzam się. Rzeczywiście bardziej zmienia świat i jego kulturę stosunek do seksu i etyki seksualnej niż do Chrystusa.

To błąd?

Potrzeba więcej namysłu nad Chrystusem. Fascynująca jest dla mnie koncepcja kenozy, którą w skrócie można by zdefiniować tak: Bóg, cierpiący Chrystus, ten sam, który wisiał na krzyżu, dziś cierpi w biednych, umęczonych, umierających z braku wody czy pożywienia. I dlatego tak konieczna i naturalna jest nasza solidarność ze słabszymi. Bo Bóg jest z nimi solidarny, bo Bóg jest w nich. Jak oni odarty, ogołocony, pozornie upadły. A mógł triumfować. Wyobraża pani sobie zwycięską ucztę po Zmartwychwstaniu?

Nie.

No właśnie, bo Chrystus wybrał pokorę, uniżenie. To ma dale­ko idące konsekwencje w rozumieniu na przykład tego, czym jest cierpienie. Że nie cierpimy w samotności, że niepełno­sprawność nie jest wynikiem złośliwości genów. W tym, co boli, jest immanentnie obecny Chrystus. Jan Paweł II pisał, że podstawowym zadaniem teologii jest nauka, jak samych siebie składać w ofierze innym. No, ale niech pani napisze o tym artykuł na pierwszą stronę gazety. Czytelnicy pomyślą, że pani oszalała. Współczesny świat fascynuje się czymś innym.

Sukcesem?

Chrześcijaństwo jest wbrew współczesnemu światu, który wielbi sukces. Wśród świętych nie znajdzie pani ludzi ziemskich sukcesów.

Seksem?

Seks był człowiekowi zawsze bliski. Przemiany kulturowe, które dziś dotykają świat, nie doty­czą tylko seksu, a na pewno nie przede wszystkim. Dotyczą ro­dziny, pewnej antropologicznej wizji człowieka. I boję się tego, że przemiany, które zaczęły się od biologii, zupełnie zmienią kulturę Zachodu.

Będzie gorsza czy tylko inna?

Początek tych przemian to pragmatyczne ujmowanie osoby ludzkiej. A człowiek to coś więcej niż pragmatyka. Na pewnym etapie ewolucji zaczęliśmy śpiewać strofy poetyckie, stawiać pytania metafizyczne i tworzyć zręby geometrii euklidesowej, mimo że nie było z tego korzyści pragmatycznych. A dziś pyta­my, co z tego mamy teraz, natychmiast.

Ja bym wolała, żeby mój Kościół bardziej zajmował się na­uczaniem solidarności z ubogimi, niż non stop tłukł o in vitro. Może wtedy wyszlibyśmy z tego ślepego zaułka?

Mamy prawo oczekiwać, że Kościół będzie się zajmował nie tylko etyką seksualną. Ale przestrzegam przed selektywnym wybieraniem z chrześcijaństwa tego, co nam się podoba. Etyka seksualna jest równie ważna jak kenoza, choć rozu­miem, że stosunek do seksu zmieniał się przez wieki. Niektó­re oceny z zakresu etyki seksualnej formułowane w pismach choćby św. Alfonsa Liguoriego, założyciela redemptorystów, trącą myszką. Uszanujmy je jednak, okażmy szacunek przez milczenie, nie cytując szczegółów.

Na ile Kościół może być progresywny w sprawach etyki seksualnej?

Tutaj nie ma suwmiarki etycznej ani historiozoficznej. Ale przybywa rozwiązań choćby dotyczących zapłodnienia, które są zgodne z nauczaniem Kościoła. Z moich rozmów z naukow­cami z USA wynika, że na przykład nanotechnologia może okazać się wielkim krokiem naprzód. Być może dzięki jej za­stosowaniu będzie możliwe osiągnięcie zapłodnienia w orga­nizmie matki bez eliminowania zarodków.

I Kościół taką metodę może zaakceptować?

Nie jestem prorokiem, ale zakładam, że to możliwe.

Ale pozostanie problem, który ciągle się przewija w koś­cielnych dysputach - że sztuczne zapłodnienie to niedo­puszczalne zamienianie się człowieka w Boga.

To jest teologicznie bezpodstawne. Gdybyśmy tak przyjęli, to Kościół musiałby odrzucić rozwój nauki. Nie moglibyśmy pra­cować naukowo, nie byłyby możliwe odkrycia ani wynalazki czy rozwój medycyny.

Problem z in vitro mamy jednak dziś. To on sprawia, że wiele kobiet, które urodziły dzięki tej metodzie dzieci, drę­czy się, że to nie po bożemu. Czy biskupi mają prawo pięt­nować je i - więcej - żądać zmian w prawodawstwie?

Mamy prawo lobbować w sprawie katolickich zasad. Co do "piętnowania", to wolę inne metody, w innym stylu, łagodniej­szym. Raczej przypominanie o nauce Kościoła niż agresywne szukanie grzeszników i wskazywanie ich z ambon.

Fragment pochodzi z książki "Świat musi mieć sens. Ostatnia rozmowa" >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy Kościół zmieni swoje nauczanie o seksie? [WYWIAD]
Komentarze (6)
AK
Anna Kalinak
26 sierpnia 2018, 12:01
Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Wóójtoowiicz  Roobeert Roobeert Wóójtoowiicz 
a a
25 sierpnia 2018, 23:44
W kółko tylko o tych ubogich i ubogich, jakby to była jakaś najwazniejsza misja Kościoła, a nie zbawienie dusz... Kto ma większy problem, biedny, który żyje pobożnie i jest blisko Boga, czy bogaty, który prowadzi rozwiązły tryb życia? Kto bardziej potrzebuje pomocy Kościoła, ewangelii? Biedni pocierpi kilka lat na ziemi, bogaty całą wieczność w piekle - o kogo więc powinniśmy się bardziej troszczyć? Jezus nie powiedział "Idźcie i bądźcie solidani z ubogimi" (cokolwiek ta solidarność znaczy), tylko "Idźcie i głoście".
LL
lomen lomen
25 sierpnia 2018, 16:55
Ciekawe jak abp, tw. "filozof", rozumiał, że nanotechnologia będzie pomagać "bez eliminowania zarodków w łonie matki"? Czy to będzie leczenie barier czy zastępowanie stosunku płciowego? A może arbitralne wybieranie komórek o określonych cechach do zapłodnienia? Ludzka ingerencja w proces przekazywania życia, która nie jest leczeniem zaburzenia by możliwe był powrót do metody zgodnej z naturalnym porządkiem rzeczy, zawsze jest przejęciem prerogatyw Boga. I nic tego nie zmieni nawet uczone wodolejstwo mające pokryć zestawem pojęć naukowych zwykłą ingerencję człowieka w to co należy do Boga. Bo pytanie jest takie: jaki jest ostateczny kształt procesu zapłodnienia?
MR
Maciej Roszkowski
25 sierpnia 2018, 17:43
Nied wiem co znaczy ostateczny kształt procesu zapłodnienia. Jak  przebieg proces zapłodnienia- na to pytanie odpowiada wiedza medyczna. Teolog powie, że jest to decyzja i dzieło Boga, a ludzie są tu wykonawcami Jego woli. Od strony moralnej in vitro w dzisiejszej postaci, jest nie do przyjęcia, bo  "zbędne" (jak to określiła pewna pani seksuologini) zarodki są niszczone. Abp. Życiński potórzył to co już kilkakrotnie sygnalizowano. In vitro w którym zarodki nie są niszczone byłoby do przyjęcia, poodbnie jak wiele innych procedur medycznych ingerujących w fizjologię czlowieka. 
Oriana Bianka
25 sierpnia 2018, 18:12
Zbędne zarodki nie sa niszczone lecz zamrażane. Polskie prawo przewiduje karę za niszczenie zarodków. Mimo tego jest wiele wątpliwości natury etycznej. Jest coraz więcej zamrożonych zarodków - co się z nimi stanie? Niektórzy rodzice decyduja się na ponowną ciążę z zamrożonych zarodków, ale nie wszyscy.
LL
lomen lomen
25 sierpnia 2018, 18:31
Św. Jan Paweł II mówił o "kształcie miłości". Użyłem takiej figury retorycznej po to by lepiej uwypuklić problem, jednakże w sumie chodzi o to w jaki sposób będzie przebiegał proces zapłodnienia: czy w sposób naturalny tak jak to zostało stworzone przez Boga bez ingerencji człowieka w sensie doboru komórek płciowych czy też będzie miała miejsce ta ingerencja, arbitralny wybór komórek do zapłodnienia? I czy np. człowiek nie będzie dokonywał ingerencji w materiał genetyczny komórek? No bo czy Szanowny Rozmówca chciałby aby to jego mama czy tata decydowali o tym jaki ma mieć kolor oczu albo jakiem ma mieć zdolności? Dawniej bywało rodzice kierowali swoje dzieci do zawodów, które im nie odpowiadały. Mamy wrócić do tej praktyki tylko na poziomie genetycznym? Otóż samo uśmiercanie tzw. nadliczbowych zarodków jest tylko skutkiem procedury a nie jej przyczyną. Pierwotną przyczyną jest chęć poprawiania Pana Boga. Nie mogę mieć dzieci bo są przeszkody natury biologicznej to sobie zmajstruję przy pomocy ingerencji technicznej. Inną rzeczą jest kiedy decyduję się na różnego ułatwienia w swoim ciele ale inną sprawą jest decydowanie o tym, jaki ma być drugi człowiek. Na tym polega eugenika i nie ma znaczenia czy robię to na ukształtowanym organizmie czy w materiale genetycznym stanowiacym podstawę nowego organizmu. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku jest to arbitralna ingerencja jednego człowieka w życie drugiego jakby był zwierzęciem hodowlanym. Eugenika (stgr. εὐγενής, eugenes, 'dobrze urodzony') – pojęcie wprowadzone w 1869 przez Francisa Galtona, kuzyna Karola Darwina, które dotyczyło selektywnego rozmnażania zwierząt oraz ludzi, aby ulepszać gatunki z pokolenia na pokolenie, szczególnie jeśli chodzi o cechy dziedziczone (Wikipedia)